Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lucy

- Czy mogę prosić o twój autograf tak jak obiecałaś?? Spytała Touka podsuwając jej pod nos egzemplarz książki.
Lucy lekko skołowana, z mocno bijącym sercem ruszyła do biurka po długopis i zamaszystym ruchem, naskrobała na wewnętrznej stronie okładki swój podpis z dedykacją. Ręce jej się trzęsły ale wcale nie z faktu, że podpisała pierwszą w życiu książkę swojego autorstwa. Jej ciało i umysł po prostu nadal reagowały na znajdującego się w pomieszczeniu Drgneela. Czuła się tak, jakby zamiast stąpać po podłodze unosiła się kilka centymetrów nad nią. W jej podbrzuszu zamieszkały fruwające motyle o których, już nie raz słyszała. Na samą myśl o tym na jej policzkach zakwitły delikatne rumieńce. Czuła, że w tej chwili mogłaby przysłowiowe góry przenosić. Podeszła z błyszczącymi oczami do Touki oddając jej książkę. Dziewczyna musiała wziąć jej reakcje chyba za podekscytowanie obecną sytuacją, bo sama zaczęła się rumienić z wrażenia. Lucy zerknęła kątem oka na wyraźnie rozbawionego Natsu, który bardzo dobrze musiał wiedzieć co się z nią dzieje. Po chwili jednak podszedł do niej sam się rumieniąc.
- Bo wiesz Lucy. Przyszedłem tu w jeszcze jednej sprawie... - zaczął drapiąc się dłonią z tyłu głowy - Brakło nam kasy na opłacenie rachunku za wodę... pożyczyłabyś? - spytał nieśmiało.
- Cooo!???? Ile?
- Tysiąc klejnotów - rzucił beztrosko.
- Że co??? od jak dawna nie płacisz rachunków!? - zawołała z przerażenia Heartfilia.
- Będzie chyba już czwarty albo piąty miesiąc, do tego odsetki... sama wiesz.... a jeśli nie zapłacę do jutra to zostaniemy odłączeni - wyjaśnił zakłopotany.
- Chyba żartujesz! - wykrzyknęła z dezaprobatą w głosie.
- Ja chętnie ci pożyczę - zaofiarowała się Touka mrugając do Natsu zalotnie, swoimi długimi czarnymi rzęsami.
- Nie! Nie trzeba! - zawołała Lucy tonem nie znoszącym sprzeciwu - Wcale nie powiedziałam, że mu nie pożyczę. Zaraz wracam - powiedziała i poszła po sakiewkę słysząc za plecami chichot Dragneela. No pięknie, w zasadzie nic się nie zmieniło a już musiała okazać przy nim swoją zazdrość. To było niedorzeczne zważając na fakt, że nie dalej jak parę minut wcześniej Natsu zapewnił ją, że nie kocha Touki. Lucy ogarnij się, powiedziała do siebie. Wzięła odliczoną sumę klejnotów i wróciła z nimi do rózowowłosego, wkładając mu je do dłoni.
- Dzięki Luce. Jesteś niezastąpiona - powiedział przeliczając forsę. Lucy z dumą zerknęła na Toukę, która nadymała policzki i odwróciła się z obrażoną miną. Dragneel wskoczył na parapet z zamiarem opuszczenia mieszkania Heartfili.
- Natsu! - zawołała za nim i spojrzała z nadzieją w oczach. Tak bardzo nie chciała by jeszcze odchodził. O tyle chciała go jeszcze spytać, a przede wszystkim łaknęła jego towarzystwa. Pragnęła nadrobić stracony czas z ostatnich kilku dni. Wiedziała jednak, że obecnie w towarzystwie Białowłosej nie ma na to szans. Smoczy zabójca spojrzał na nią z uśmiechem.
- Do zobaczenia - szepnął mrugając do niej i wyskoczył przez okno.
- O nie! Natsu! przecież on spadł! - zawołała przerażona Touka i odpychając Lucy na bok, wychyliła się przez okno. Chłopak pomachał jej ręką na znak, że nic mu nie jest co Touka odebrała po swojemu. Przycisnęła jedną rękę do piersi i z wypiekami na twarzy mu odmachała. Zamrugała jakby jej coś wpadło do oka i z westchnieniem powiedziała:
- Ach mój Natsu...
Słysząc to Lucy cała się zjeżyła. Touka jednak zdawała się tego nie zauważać, wychwalając Dragneela pod niebiosa. Touka była na prawdę sympatyczną porządną dziewczyną. Lucy absolutnie nic do niej nie miała oprócz tego, że była jej rywalką w miłości. Zaraz... Cooo??? jaką rywalką? upomniała sama siebie. Jak tak dalej pójdzie chyba zaraz zamieni się w Juvię. Przełknęła niezadowolenie i przybrała na twarzy oznaki pogodnego nastroju. Touka bardzo długo się u niej zasiedziała a Lucy, w duchu nie mogła się już doczekać jej wyjścia. Gdy białowłosa wreszcie wróciła do siebie Lucy padła wykończona na łózko. Nie było jej jednak dane długo odpocząć, bo po chwili usłyszała pukanie w okienną szybę, a na parapecie za nią zobaczyła Natsu i o dziwo Happyego. Zaprosiła ich do środka gestem dłoni i nie musiała długo czekać, a już oboje rozgościli się w jej mieszkaniu jak u siebie w domu. Lucy absolutnie to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, czuła się tak, jakby po ich przyjściu ostatni element wreszcie znalazł się na swoim miejscu. Zrobiła im szybką kolację po której zagrali wspólnie w jedną z gier, które trzymała w szafie. Happy o dziwo bardzo szybko zasnął zwinięty w kłębek na fotelu, co oznaczało, że w pewnym sensie byli teraz sami. Zapadła niezręczna cisza podczas której słychać było jedynie tykanie starego zegara. Lucy wreszcie wstał z zamiarem przebrania się do piżamy.
- Chyba najwyższa pora iść spać - rzuciła leniwie się przeciągając. Ruszyła do łazienki gdzie wzięła szybki prysznic po czym wskoczyła w swoją koszulę nocną. Gdy wróciła do pokoju Nastu już leżał wygodnie w jej łóżku. z rękami pod głową. Nie było to nic niezwykłego jak na niego, bo bardzo często tak robił. Tym razem jednak Lucy mimo wszystko, lekko się zarumieniła zanim położyła się z drugiej strony łóżka, zaświecając lampkę nocną. W półmroku nagle zaczęła być bardziej świadoma obecności Dragneela tuż obok.
- Mam wrażenie, że nie powiedziałeś mi jeszcze wszystkiego Natsu - zaczęła wpatrując się w swój biały sufit. Smoczy Zabójca milczał więc kontynuowała - Wiem, że coś jest nie tak... czuję to choć nie mam pojęcia dlaczego.
- Co czujesz? - spytał podpierając się na łokciach by lepiej ją widzieć. Lucy czuła jak robi jej się gorąco pod jego intensywnym spojrzeniem. Nie wiedziała jak ma ubrać w słowa to co chce powiedzieć, żeby źle jej nie zrozumiał.
- Po prostu coś czuję... nie wiem jak to określić... jak bym posiadała jakiś zmysł, który jest w stanie wyczuć, że coś się w tobie zmienia... Natsu co to jest?
Dragneel głośno westchnął i ponownie opadł na łóżko. Obróciła się na bok by móc na niego patrzeć. Nie ponaglała go, cierpliwie czekając aż zacznie.
- Pamiętasz jak w trakcie wojny straciłem przytomność? - zaczął powoli - Wtedy po walce z Grayem?
- Pamiętam - odparła z automatu rumieniąc się na twarzy, bo przypomniała sobie, że to właśnie wtedy naga próbowała ogrzać jego zmarznięte ciało.
- Tamtego dnia Igneel kazał mi wybierać kim jestem. Smokiem czy demonem...
- A Ty wybrałeś bycie człowiekiem - potwierdziła na co lekko się uśmiechnął.
- Tak. Wybrałem. Tyle, że od tamtego czasu zacząłem czuć dziwną energię która nagle się pojawiała w kryzysowych sytuacjach. Moc która nieustannie kusiła by z niej skorzystać. Gdy targają mną emocje bardzo trudno jest się jej oprzeć. Pierwszy raz ta moc mną zawładnęła, gdy byliśmy sami z Happym na misji. Gdy się ocknąłem w okół mnie były tylko zgliszcza, a ja niczego nie pamiętałem.
Lucy spojrzała na niego z przerażeniem w oczach. Słyszała o tym zdarzeniu jednak nie sądziła, że tym który się do tego przyczynił jest Natsu. Jak on się musiał czuć przez cały ten czas? Nie mogła sobie wyobrazić tego ogromnego poczucia winy z którym musiał żyć.
- Yuki stwierdziła, że wyczuwa we mnie zarówno smoka jak i demona... Nie wiem jak to jest możliwe, skoro nie wybrałem żadnego z nich a ziarna po prostu się rozpadł. Nawet Igneel to potwierdził.
- Musi być jakiś sposób by to kontrolować - zastanawiała się na głos Lucy. Była rozczarowana, że wcześniej jej o tym wszystkim nie powiedział. Jednak chęć pomocy zwyciężyła nad pozostałymi emocjami.
- Yuki twierdziła, że udało jej się w jakiś sposób sprawić, że pójdzie mi łatwiej. Nałożyła jakieś zaklęcie, ale osobiście nie czuję żadnej różnicy - wyjaśnił.
- Więc trzeba to sprawdzić! - zawołała podekscytowana - Skoro Touka wróciła już do domu, to chyba od jutra znowu zaczynasz treningi z Grayem prawda? - spytała niewinnie czym na moment go rozbawiła. Natsu potwierdził skinieniem głowy, co niezmiernie ją ucieszyło.
- W takim razie wam pomogę - powiedziała.
- Cooo?? Nie ma mowy! - poderwał się z posłania spoglądając na nią z przerażeniem.
- Nic mi nie będzie dopóki nad wszystkim czuwa Gray - zapewniła Lucy jednak Natsu, unikając jej wzroku usiadł na brzegu łóżka odwracając się do niej plecami.
- Tak ale Lucy... Jestem potworem... nie chcę byś to oglądała... - powiedział przez zaciśnięte zęby zaciskając mocno dłonie na pościeli. Lucy zamarła. Czy on naprawdę tak źle o sobie myślał? A co gorsza czy naprawdę sądził, że oglądanie go takim coś zmieni w jej stosunku do niego? Jednym sprawnym ruchem usiadła obok niego i wzięła jego twarz w swoje dłonie, zmuszając go by na nią spojrzał. W jego oczach zobaczyła ból. Wiedziała, że Natsu nigdy się nie podda, jednak to nie sprawiało, że nie będzie odczuwał innych emocji.
- Nie jesteś potworem rozumiesz?? - powiedziała z mocą - A nawet gdyby się okazało, że jesteś demonem to nie ma żadnego znaczenia - dodała z przekonaniem.
- Lucy... - zaczął spoglądając na nią zaskoczony.
- Nie przerywaj mi! - fuknęła na niego - Dla mnie nie ma znaczenia, czy jesteś smokiem, demonem czy człowiekiem bo to nie zmienia tego, że jesteś tym samym Smoczym Zabójcą, którego poznałam w Hargeonie - powiedziała dusząc łzy - Zawsze byłeś, jesteś i będziesz sobą Natsu Dragneel i nic tego nie zmieni
- Twoim Smoczym Zabójcą - sprostował na co z automatu się zaczerwieniła. Tylko skąd mu to przyszło do głowy...
- Zaraz! Czytałeś moje listy! - Zawołała z oskarżeniem wypisanym na twarzy, popierając się pod boki.
- To w tej chwili bez znaczenia - rzucił lekko.
- Co? Ja Ci dam bez naczenia!... - oburzyła się Heartfilia.
- Lucy... - wyszeptał Natsu i zamaszystym ruchem przyciągnął ją do siebie, mocno wtulając twarz w zagłębienie jej szyi. Zaskoczona jego reakcją, dopiero po chwili również go objęła i usłyszała jak szepcze.
- Dziękuję...
Jego gorący oddech owionął jej skórę, aż przeszedł ją przyjemny dreszcz. Jej tętno przyspieszyło a oddech zwolnił. Poczuła jak zaczęło jej się robić gorąco i w tym momencie, usłyszała chichot Natsu który powiedział:
- Przepraszam - po czym rozbawiony odsunął się od niej, spoglądając na nią z iskrami w oczach. Lucy momentalnie cała zaczerwieniła się jak piwonia. Oczywistym było, że jako Smoczy Zabójca z wyostrzonymi zmysłami, doskonale zdawał sobie sprawę co się z nią dzieje. To było dla niej co najmniej żenujące i zawstydzające. Oburzona z powrotem położyła się na łóżku odwracając się do niego plecami.

Natsu

Najwyraźniej przegiął. Wiedział jednak, że jej oburzenie nie potrwa zbyt długo i wszystko wróci do normy. W zasadzie to nawet nie miał pojęcia kiedy zasnął. W żadnym razie tego nie planował. Miał zamiar wrócić z Happym na rękach do domu zaraz po tym, jak Lucy zapadnie w sen. Tym czasem stało się inaczej. Obudziło go coś ciepłego i delikatnego, co znajdowało się tuż przy jego twarzy. Gdy otwarł oczy, ze zdumieniem zobaczył śpiącą na jego zdrętwiałej już lewej ręce Lucy. Dziewczyna miała wsuniętą dłoń pod jego szalik ze smoczej łuski. To właśnie jej delikatne palce, dotykające jego twarzy musiały go obudzić. Lucy cicho westchnęła przez sen przejeżdżając dłonią po jego klatce piersiowej. Natsu głośnio przełknął ślinę. Parę godzin wcześniej śmiał się z Lucy, a teraz cieszył się w duchu, że dziewczyna śpi. Musiał czym prędzej ewakuować się z jej sypialni, zanim zrobi coś czego nie powinien. Delikatnie wyswobodził z pod niej rękę i ostrożnie wyszedł z łóżka. Ogarnął wzrokiem cudny widok jaki ukazał mu się na łóżku i zarumieniony, zwrócił się w stronę fotela na którym smacznie spał Happy. Wziął przyjaciela na ręce i zwinnie zeskoczył z okna, na skąpaną w blasku księżyca ulicę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro