Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lucy

Kolejne dni były dla Lucy mało przyjemne. Touka małymi kroczkami przyzwyczajała ja do normalności. Wyciągała z karczmy i zabierała między ludzi a także, kazała jeść posiłki przy barze wraz z innymi. Na samą myśl o tym Heartfilia już zaczynała drżeć i się pocić. Na każdym takim wyjściu, rozglądała się spłoszona dookoła i kuliła się w sobie, widząc jak ktoś na nią spogląda. Chowała się za Touką jakby to miało sprawić, że ludzie przestaną na nią patrzeć, jednak szybko zrozumiała, że odnosi wręcz przeciwny skutek. Zrozumiała, że ukazując w sposobie poruszania się pewność siebie choćby tylko pozorną, ludzie zaczynają traktować ją jak pierwszą lepszą osobę z tłumu, a nie chowające się po kątach dziwadło. Nadal jednak nie odważyła się nikogo dotknąć a gdy przez przypadek, otarł się o nią jakiś chłopak, natychmiast cała się wzdrygnęła odskakując od niego jak oparzona, sprawiając tym samym wśród świadków zdarzenia wrażenie snobki, która została zbrudzona dotykiem wieśniaka i odsuwa się z niesmakiem. Lucy nie mała pojęcia jakim cudem Touka dała radę sama przez to przejść. Niby nic się nie zmieniło, bo to nadal był ten sam świat w którym żyła odkąd pamięta. Teraz jednak musiała od nowa nauczyć się w nim funkcjonować, jak małe dziecko które dopiero zaczyna go poznawać. Cieszyła się, że ma wsparcie Touki która przez te dni okazała się nieocenioną pomocą. Dzięki niej, z dnia na dzień czuła się silniejsza i choć nadal jeszcze nosiła bandaże, uniemożliwiające jej drapanie skóry na rękach to z większą pewnością siebie wychodziła do ludzi. Kontakty z nimi ograniczała jednak do niezbędnego minimum. Za nim chłopcy wrócili bandaże zniknęły a Lucy, była w stanie choć trochę się uśmiechać przynajmniej na powitanie. Happy z impetem wpadł na nią przytulając się do jej obfitego biustu. Lucy zamarła na moment cała sztywniejąc. To był przecież tylko Happy, który się za nią stęsknił uprzytomniła sobie. Wypuściła z płuc powietrze i rozluźniająca się z delikatnym uśmiechem odwzajemniając uścisk. Nie wykonała jednak żadnego ruchu by przywitać Natsu i Graya w taki sposób, jaki zawsze to czyniła.
- Jak się czujesz Lucy? - Spytał Dragneel. Heartfilia spłonęła rumieńcem uzmysławiając sobie, że ostatni raz gdy się widzieli na własne oczy oglądał jak ktoś ją rozbiera. Już nie chodziło o to, że mógł zobaczyć więcej jej ciała niż wypada. On był świadkiem TEGO! WIDZIAŁ ją w takiej sytuacji! Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy i ze wzrokiem, wbitym w podłogę powiedziała cicho:
- Trochę lepiej. 
- Jak minęła wam podróż? Trochę zabawiliście w mieście - usłyszała głos Touki zmieniającej temat za co była jej niezmiernie wdzięczna.
- Poszło całkiem gładko i bez najmniejszych komplikacji - odparł z uśmiechem Gray - Dick załatwił wszystko co miał zaplanowane a zapałka, doprowadził na skraj załamania nerwowego właściciela pensjonatu po tym, jak wyczyścił z jedzenia całą jego kuchnie podczas nocnej eskapady. Biedak nie miał rano nic do podania klientom na śniadanie.
- Powiedział, że mamy się czuć jak u siebie, poza tym byłem głodny i nie rozumiem w czym problem - burknął zakładając ręce na piersi. Lucy wyobraziła sobie tą sytuację i mimowolnie zaczęła się śmiać.
- Nareszcie - westchnęła Touka z uśmiechem. Choć wiedziała, że przed Lucy jeszcze kilka wyzwań, jej szczery śmiech to było już coś. Zresztą nie powinno jej to dziwić bo sama pamiętała jak się czuła gdy pojawił się w jej życiu Natsu. Prawdę powiedziawszy właśnie na to liczyła. Widziała ile tych dwoje dla siebie znaczy i pokładała spora nadzieję w tym, że ta znajomość tylko Heartfili pomoże. Był już wieczór i Lucy siedziała teraz na łóżku po turecku pogrążając się we własnych myślach, co jej się ostatnio często zdarzało. W pewnym sensie jej to pomagało w zaakceptowaniu tego, co się stało i zastanawianiu się nad tym co dalej. Niestety jednocześnie wprowadzało j to w stan przygnębienia. Cieszyła się, że Natsu wrócił. Bardzo za nim tęskniła i choć ostatnich kilka dni było wyczerpujących emocjonalnie, ani na chwilę nie przestała o nim myśleć. Nie sądziła jednak, że przy ponownym spotkaniu jej własne zachowanie będzie tak drętwe, choć dusza gdyby mogła wyrwałaby się z jej piersi i z radości rzuciła wprost w jego ramiona. Ciało jednak całe zesztywniało, jakby wcale nie chciało mieć nic wspólnego z jakimikolwiek facetami, a żołądek ścisnął skurcz powodując lekkie mdłości. Dlaczego tak się poczuła? Przecież to był Natsu, jej Natsu którego kochała. A mimo to, jej ciało reagowało na niego jak na kogoś obcego i potencjalne źródło niebezpieczeństwa.
- Nie od razu Rzym zbudowano Lucy - powiedziała Touka wchodząc do sypialni.
- Słucham? - Spytała zdezorientowana dziewczyna. 
- Myślisz o tym jak się czujesz przy swoich przyjaciołach prawda? - Zapytała a gdy Heartfilia przytaknęła kontynuowała - z czasem będzie tylko lepiej zobaczysz.
Ścisnęła mocno jej dłoń przysiadając na brzegu łóżka. Lucy spojrzała na nią ze smutkiem wypisanym na twarzy. W tej chwili bynajmniej wcale nie byłaby tego taka pewna. Nie miała pojęcia co musiałoby się stać aby pokonała odgradzający ją od nich w tej chwili mur. 

Natsu

Czekali na dziewczyny przed karczmą, gotowi do dalszej drogi w kierunku Magnolii. Natsu od tamtej nocy bardzo często czuł zapach Igneela i po pewnym czasie, zrzucił to na karb ENDa który coraz bardziej się niecierpliwił i wściekał sprawiając, że humor i zachowanie Natsu również pozostawiały wiele do życzenia. Dragneel był przekonany, że demon próbuje mieszać mu w głowie sprawiają, że czuje zapach zmarłego ojca. Co prawda jego Alter ego zaprzeczało ale tylko głupiec uwierzyłby na słowo demonowi. Wreszcie z budynku wyszły obie dziewczyny. Natsu już poprzedniego dnia zauważył, że coś się w Lucy zmieniło. Nie chodziło już tylko o sam ubiór, który zaczął przypominać styl ubierania się Touki, ale także jej zachowanie było inne. Dawniej swobodna i pewna siebie Lucy nagle stała się milcząca i jakby wycofana. Smoczy Zabójca ścisnął dłonie w pięści ze złości. Gdyby jeszcze raz dorwał w swoje ręce tego typka, który jej to zrobił to by go zabił.
- Jasne, jasne, już nie udawaj takiego zagniewanego, bo oboje wiemy, że i tak nic by z tego nie wyszło - zaczął zrzędzić jak co dzień END.
- o co ci znów chodzi? - szepnął cicho Natsu.
- Jak to o co? jesteś wściekły a tak naprawdę nigdy nikogo nie pozbawiłbyś życia. Nie rób mi nie potrzebnej nadziei - burknął poirytowany demon.
Natsu tylko prychnął. Touka załatwiła formalności z właścicielem karczmy i wyruszyli w drogę. Natsu zerkał co jakiś czas na Lucy, która z pozoru wydawała się taka jak zawsze, pogodna i uśmiechnięta, jednak w dalszym ciągu pełna rezerwy nawet w stosunku do niego. Rozumiał skąd się to wzięło ale mimo wszystko i tak czuł się lekko zraniony jej zachowaniem. Touka natomiast wróciła do swojej wcześniejszej wersji, wesoło szczebiocąc i radując się otaczającą ich naturą. Tylko w momentach gdy poświęcała swoją uwagę Lucy, ujawniała się jej druga natura która bądź co bądź zaskoczyła wszystkich. Wrażenie to dodatkowo wzrosło gdy Lucy wieczorem przy ognisku opowiedziała im jak Touka przekonała biednego karczmarza, by wynajął im jeden z najlepszych pokoi jakie miał. Natsu nie sądził, że w tej drobnej dziewczynie drzemie taka siła.
- Musisz, że mną stoczyć pojedynek! - wypaliłam podekscytowany z błyskiem w oku. Nie byłby sobą gdyby tego nie zrobił. Wprost zżerała go ciekawość jak potoczyłaby się ich walka. Lucy po staremu zgromiła go wzrokiem podpierając się pod boki.
- Chyba żartujesz!? nie po to opowiedziałam wam tą historię żebyś zaraz wyzywał ja na pojedynek! - zawołała na co Natsu głośno się roześmiał.
- Miło widzieć, że już ci lepiej Lucy - zaśmiał się a na jej policzkach wykwitły rumieńce i speszona spuściła wzrok.
- Mój drogi Natsu chce ze mną walczyć! - zawołała śpiewnie Touka - oczywiście, że się zgadzam - dodała przyciskając dłonie do piersi a po obozowisku rozległ się donośny śmiech Graya.
- I czego rżysz Lodówo! - warknął Smoczy Zabójca.
- Coś ty powiedział Zapałko! - wkurzył się Fullbuster.
- No nareszcie coś się zaczyna dziać - powiedział END zacierając ręce wyłaniające się z cienia.
- Zamknij się! - rzucił do niego Natsu.
- Że co? ja mam się zamknąć? teraz to przegiąłeś zepsuta zapalniczko - krzyknął wściekły Gray. 
- Jaka? zepsuta?? chcesz się bić gołodupcu? - Odparował Natsu zakasując rękawy.
- Z przyjemnością! - zawołał Fulbaster i rzucił w niego jednym ze swoich lodowych tworów. Lucy, Touka i Happy natychmiast odsunęły się na bezpieczną odległość, o ile taka istniała jeśli chodziło o bójki tych dwojga. Dragneel czuł szalejącą w nim bestię która potęgowała jego negatywne uczucia. Miał ją jednak w tej chwili pod kontrolą i zbytnio nie przejmował się swoim Alter ego. Natsu i Gray wymielani się ciosami nie zwracając uwagi na otoczenie, kiedy oboje nadziali się na taflę lodowatej wody. Między nimi stanęła Touka ze skierowanymi w ich stronę dłońmi, które podtrzymywały odgradzającą ich barierę. Po jej szczebiocącej i radosnej osobowości nie było w tej chwili ani śladu.  Z głębokim marsem na czole mierzyła ich niezadowolonym wzrokiem. Lucy która zwykle powstrzymywała ich od walki, stała teraz przestraszona na skraju obozowiska niewiedząc co ze sobą zrobić. Natsu widząc ją taką natychmiast opuściła złość. Zgasił płomienie otaczające jego pieści. Gray również odpuścił i zadowolona Touka zniwelowała wodne mury. 
- Nieeee!!!! dosyć tego!!! - w głowie Natsu zadźwięczał wściekły ryk - Nie mam zamiaru już dłużej czekać Natsu! - Wrzasną END. Nagle Dragneel poczuł ostry ból w klatce piersiowej i zgiął się w pół. Czuł wściekłość demona, który zaczął wymykać się spod jego kontroli. Magia ENDa powoli zalewała całe jego ciało przejmując nad nim kontrolę. Nastu zaczął głośno dyszeć z wysiłku, próbując zatrzymać swoje Alter ego jednak na niewiele się to zdało. Obraz zaczął się rozmazywać przed jego oczami a głosy przerażonych przyjaciół, dobiegały jakby z oddali aż całkiem ucichły. Nie znajdował się już w obozowisku lecz w jakimś ciemnym pomieszczeniu, oświetlonym jedynie słabym światłem lampki nocnej stojącej na blacie jakiegoś mebla. 
- Wreszcie się tu spotykamy Natsu - usłyszał za swoimi plecami i zobaczył kroczącego w jego stronę ENDa z zadowolonym uśmiechem.
- Co się dzieje? - spytał Natsu zaciskając pięści.
- W tej chwili? przejmuje nad tobą kontrolę.
- Nigdy na to nie pozwolę! - zawołała Natsu i ruszył do ataku jednak nie był w stanie nawet musnąć swojego przeciwnika, który poruszał się z taką prędkością, że nawet ludzkie oko za nim nie nadążało. Gdy tylko jego pięść dzieliły milimetry od twarzy demona, ten w następnej sekundzie pojawiał się w zupełnie innym miejscu głośno rechocząc ze śmiechu. Gniew Natsu wzrastał z każdym nieudanym atakiem.
- Tak trzymaj a nigdy mnie nie pokonasz - zawołał END z szerokim uśmiechem ukazując zaostrzone kły. Natsu zdyszany pochylił się do przodu opierając dłonie o zgięte kolana. Demon miał rację. Wściekłością na pewno nie zdoła nad nim zapanować. Może zamiast nierównej walki z nim powinien spróbować się stąd wydostać. 
- Wszyscy ludzie są tacy sami. Pragną tylko siły i władzy a gdy to osiągną, to i tak jest im mało - zaczął pewny swojego zwycięstwa demon. Natsu w tym czasie rozglądał się dookoła, próbując znaleźć jakiś punkt zaczepienia, coś co mogłoby mu wskazać wyjście.
- Nawet jeśli mnie pokonasz, co jest oczywiście nie możliwe to i tak to nie będzie jeszcze koniec - kontynuował END.
- Co masz na myśli? - spytał Natsu. "Zaraz czy ta lampa nie wygląda jak ta którą Lucy ma przy swoim łózku?..." pomyślał jednocześnie.
- Oboje wiemy, że cała moc której pragniesz składa się nie tylko z mojej energii, ale także i ma swoje smocze źródło. Ja jestem tylko etapem którego i tak nie zdołasz przejść - zarechotał END.
- A gdybym jednak dał rade cię pokonać? - spytał Dragneel próbując zyskać na czasie. " To jest naprawdę lampa Lucy. No tak! przecież to ona jest moją kotwicą!" rozmyślał gorączkowo.
- Gdyby ci się udało i byłbyś tak głupi, by sięgnąć po całą moc która jeszcze pozostała, ulegniesz bezpowrotnej dragonifikacjii - wyjaśnił wzruszając ramionami. Natsu słysząc to zamarł. Jeżeli dobrze go zrozumiał wystarczyłoby, żeby skorzystał z całej tej mrocznej mocy która w nim była a w zamian za to, już na zawsze przemieniłby się w smoka. Chcąc zamaskować ogarniający go niepokój rzucił z kpiącym uśmiechem:
- Wystarczyło by mi to, że po pokonaniu ciebie wreszcie nie musiał bym cię słuchać.
- Haha nie liczył bym na to przyjacielu. Nie zapominaj, że jestem tobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro