Rozdział 39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Natsu

Odkąd opuścili granicę Magnolii, Natsu nieustannie dręczyło wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Podejrzliwie rozglądał się dookoła jednak, nawet jego smocze zmysły nie były w stanie zauważyć nic podejrzanego. To było dziwne zwłaszcza, że naprawdę czuł jakby ktoś cały czas miał na niego oko. Minęli Hargeon i skierowali się w stronę wysokich gór. To gdzieś tam, podobno znajdowała się jaskinia której szukali. Lucy starała się jak mogła by właściwie ich poprowadzić. Natsu choć nadal na wspomnienie rozmowy z Lucy czuł napływającą falę gniewu, zachowywał się w stosunku do niej tak jak zwykle. Sprawiło to, że Heartfili jakby nagle odżyła i znowu, zaczęła się śmiać i prawic mu kazania gdy się zagalopował. Można więc powiedzieć, że wszystko wróciło do swoistej normy, choć sam już nie wiedział co w zasadzie było normą, kiedy chodziło o ich wzajemne stosunki. Rozbili małe obozowisko zanim zapadł zmrok. Lucy siedziała przy ognisku studiując wskazówki, które udało jej się zebrać w królewskiej bibliotece.
- Czeka nas kilka prób, które musimy pokonać by uzyskać dostęp do jeziora - powiedziała z nad kartki z notatkami, którą sporządziła - nie wiem jednak jak one będą wyglądać.... - zamyśliła się bardziej przybliżając kartkę do oczu, jakby to miało jej w czymkolwiek pomóc - a na końcu drogi czeka na nas strażnik - powiedziała marszcząc czoło.
- Dla nas to będzie pestka! - Zawołał Natsu pogodnie.
- Obyś miał rację bo nie wydaje mi się, żeby te zadania mogły być zbyt proste. Zwłaszcza, że prowadzą do legendarnego miejsca - Zauważyła Blondynka.
- Nie znasz Natsu? Wystarczy, że trafimy na ogień a Zapałka już sobie zrobi z niego obiadek - zakpił Gray.
- Czy ktoś cię pytał o zdanie Lodówo? - spytał poirytowany Dragneel, ale nie dane im było rozpocząć dalszej przepychanki słownej, bo atmosfera w obozowisku nagle zgęstniała. Erza stała pomiędzy nimi a w jej oczach czaiła się furia, podszyta groźbą ostrego przetrzepania im tyłków.
- yyyy co ja to mówiłem Gray...? - zająknął się Smoczy Zabójca.
- W zasadzie to chyba nic... podobnie jak ja - stwierdził potulnie Fullbuster.
- Tak myślałam - powiedziała sucho Erza siadając między nimi - Lucy ile jeszcze zostało do Smoczego Jeziora? - spytała rzeczowo.
- Hmm w tym tempie? chyba jakieś dwa, albo trzy dni drogi - powiedziała niepewnie.
- W takim razie idziemy spać - zarządziła Scarlet podpierając się pod boki - Musimy porządnie wypocząć.
Wszyscy zaczęli posłusznie kierować się do namiotu, kiedy Natsu po raz kolejny poczuł ten znajomy zapach. To nie możliwe! Przecież END nie miał już nad nim władzy więc dlaczego znów to poczuł? Rozejrzał się gwałtownie dookoła, marszcząc zaniepokojony czoło. Skoro to nie była robota demona to musiał stać za tym ktoś zupełnie inny.
- Natsu co się stało? - spytał Happy ciągnąc go za nogawkę spodni. Natsu wyrwany z chwilowego odrętwienia zauważył, że wszyscy spoglądają na niego z niepokojem.
- Nic Happy. Po prosu wydawało mi się, że coś słyszę ale to pewnie tylko zwykły gryzoń - zapewnił z uśmiechem - chodźmy spać - dodał po chwili i ruszył do swojego namiotu. Nie był jednak wcale taki spokojny na jakiego próbował wyglądać. Coś zdecydowanie było nie tak. Zapach nie utrzymywał się przez cały czas, tylko pojawiał na krótką chwilę wraz z powiewem świeżego powietrza. Leżał w swoim śpiworze, słuchając miarowych oddechów śpiących Happiego i Graya. Sam nie był w stanie zasnąć targany sprzecznymi uczuciami. Wreszcie wstał i wyszedł z namiotu na zalane światłem księżyca obozowisko. Przy ognisku siedziała Lucy z podkurczonymi pod brodą nogami. Widocznie również miała problemy ze snem. Podszedł do niej i usiadł tuż obok, na kłodzie którą przytargał dla nich Taurus. Siedzieli przez chwilę w milczeniu, wpatrując się w szalejące języki ognia na szczapie drewna w ognisku.
- Przepraszam - wyszeptała w końcu Lucy przerywając ciszę - Nie powinnam była wtedy tego mówić.
Natsu nie musiał pytać by wiedzieć o co jej chodzi. Zwłaszcza, że mówiąc to ewidentnie nie chciała na niego spojrzeć. Wiedział, że musiała długo się zbierać w sobie, zanim postanowiła z nim o tym porozmawiać.
- Nie masz za co. Już dawno ci wybaczyłem - powiedział z lekkim uśmiechem na co Blondynka westchnęła z ulgą.
- To dobrze bo bałam się, że zniszczyłam naszą przyjaźń - powiedziała spoglądając na niego.
- Problem w tym, że ją nie wiem czy potrafię, chcę być już tylko przyjacielem - wyznał bardzo cicho, jednak Heartfilia i bez specjalnie rozwiniętych zmysłów doskonale go usłyszała. Kątem oka widział, jak zamarła zaskoczona jego słowami. W brew temu co jej powiedział tamtego dnia, zgodziłby się na wszystko bez wahania, byleby nie dostał jej ktoś inny. Wiedział jednak, że ta droga zaprowadziłaby ich donikąd. Był do niczego we wszystkim co nie dotyczyło walki, więc przynajmniej w tej kwestii chciał, by było tak jak należy. Tyle, że ostatnio miał z tym spory problem. Lucy nadal obserwowała go w milczeniu, jakby czekała aż doda coś jeszcze. Na jej twarzy w dalszym ciągu widać było niemałe zaskoczenie. W końcu jakby nie mogła się już doczekać, sama się odezwała.
- Co chcesz przez to powiedzieć Natsu? - Spytała uważnie mu się przyglądając.
- Czy to nie oczywiste? Chcę być nie tylko twoim przyjacielem ale także, partnerem i kochankiem. Chcę żebyś już zawsze była tylko moja - pomyślał i zaśmiał się z samego siebie. Naprawdę był aż takim cykorem, który bał się konfrontacji z rzeczywistością? Ważne słowa nie chciały paść z jego ust a ciało? Ledwo powstrzymywał się od tego, by jej nie dotknąć. Mocno zaciskał dłonie na kłodzie by czymś zająć ręce. Lucy przekrzywiła lekko głowę a na jej czole, pojawiła się mała zmarszczka.
- Co Cię tak bawi? - Spytała z nutą irytacji w głosie.
- Nic. Chyba po prostu wreszcie dojrzałem do tego, żeby zauważyć własną głupotę - powiedział z uśmiechem mimowolnie przybliżając się do niej. Jej policzki nabrały różowego odcienia, gdy ich twarze zaczęły dzieliły od siebie zaledwie centymetry. Była taka piękna i nadal, zastanawiał się dlaczego musiało minąć aż tyle czasu zanim to wreszcie zauważył. Znaczy nie to, żeby nigdy nie doceniał jej urody... po prostu teraz, zwracał uwagę na więcej szczegółów. W jej błyszczących oczach widział odbijające się światło ogniska. Spoglądała na niego z ufnością, której nie okazywała w stosunku do nikogo innego. Rozchyliła drżące malinowe wargi nieświadomie sprawiając, że stała się przez to jeszcze bardziej seksowna.
- Natsu... - wyszeptała a on poczuł na swoich wargach jej oddech. Jego hamulce puściły i nie był w stanie już nad sobą zapanować. Bez chwili zawahania, wsunął dłoń w jej włosy i przyciągnął ją bliżej siebie, składając na jej ustach pocałunek. Czuł jak Lucy cała zesztywniała. Odsunął się przestraszony, że źle to odebrała w świetle ostatnich wydarzeń jednak Heartfilia, zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęła oddawać pocałunki z pasją równą jego własnej. Pomimo tego, że nie odczuwał temperatury jak normalny człowiek, jej dotyk sprawiał, że po jego ciele rozchodziła się fala gorąca. Jej delikatne usta smakowały dokładnie tak, jak sobie to wyobrażał a nawet lepiej. Sunął dłońmi po jej plecach na co westchnęła z przyjemności, prosto w jego rozchylone wargi. Uśmiechnął się i wsunął język w jej usta, na co zaskoczona jęknęła by natychmiast dołączyć do ich wspólnego tańca. Czuł jak krew w nim wrze a ciało i dłonie pragną tylko więcej i więcej. Wtem do jego nozdrzy dotarł TEN zapach sprawiając, że wyrwał się z transu w którym był. Co on najlepszego wyrabiał?? Przecież coś sobie obiecał. Nie powinien robić Lucy nadziei jeśli się okaże, że on wbrew ich staraniom i tak wkrótce przemieni się w smoka. W dodatku teraz, kiedy czół się obserwowany przez kogoś, mógł narazić ją tylko na dodatkowe niebezpieczeństwo. Oderwał się od niej, gwałtownie odsuwając ją na wyciągnięcie ręki. Lucy spojrzała na niego zaskoczona, pytającym wzrokiem. Natsu wiedział, że czegokolwiek by teraz nie powiedział, dziewczyna próbowałaby go za wszelką cenę przekonać, że nie potrzebnie się przejmuje.
- Przepraszam Lucy.... Nie powinienem... Tak bardzo cię przepraszam.... - wyszeptał i skołowany wstał z miejsca. Lucy wyciągnęła do niego rękę próbując chwycić go za dłoń, jednak był już poza jej zasięgiem. Nie oglądał się za siebie bo wiedział, że wystarczyło by tylko jedno spojrzenie w jej piwne oczy a ponownie mógłby się w nich zatracić.

Lucy

Została całkiem sama przy ognisku, dotykając w zamyśleniu palcami swoich opuchniętych od pocałunków warg. Drżała na całym ciele a na jej plecach nadal czuła ciężar jego rąk, które doprowadziły ją prawie do szaleństwa. Chciała więcej. Pragnęła jeszcze raz poczuć na sobie jego dłonie, posmakować jego ciepłych warg. Płonął w niej ogień, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Przyłożyła dłonie do gorących policzków by sprawdzić ich temperaturę, bo miała wrażenie, że żarzą się jak drewno w ognisku. Rozumiała dlaczego Nastu odszedł i nie potępiała go za to, choć sama miała całkiem odmienne zdanie na ten temat. Zerknęła na namiot w którym spał z Garyem i Happym a jej policzki, zaczerwieniły się jeszcze bardziej o ile to było w ogóle możliwe. To był jej pierwszy pocałunek! Taki pierwszy, pierwszy! W duchu cieszyła się, że nie odebrał jej go Jakku. Była tak podekscytowana, że teraz tym bardziej będzie miała problem zasnąć ale co tam. Było warto! Pomyślała i uśmiechnęła do siebie. Ognisko zaczynało już powoli wygasać, więc Heartfilia chcąc nie chcąc powlekła się do namiotu, który dzieliła z Erzą. Wsunęła się do ciepłego śpiwora i przez kolejną cześć nocy, przeżywała na nowo ich magiczny pocałunek. Rankiem po zjedzeniu dobrego śniadania wyruszyli w dalsza drogę. W niedługim czasie ich oczom, ukazała się na horyzoncie mała wioska. Lucy mogłaby przysiąc, że na ich trasie nie miało takowej być. Zerknęła na mapę którą studiowała od kilku dni i zdumiona, zobaczyła że jakimś cudem ta wieś na niej była. Jak przeoczyła cos takiego?? Zerknęła na przyjaciół i jak mogła się spodziewać, nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia. Gray wzruszył ramionami a Natsu po prostu parł przed siebie. 
- Chodźmy. To dobra okazja by uzupełnić nasze zapasy - uznała Erza. Lucy kiwnęła przyznając jej rację. Nie mogli być pewni, kiedy znów będą mieli okazje do większych zakupów, a przy wiecznie głodnym Dragneelu ich zapasy kurczyły się w zastraszającym tempie. Wioska okazała się całkiem spora. Liczne zabudowy nawet czasem i z kamienia, sprawiały miłe wrażenie zadbanych. Ludzie na ich widok uśmiechali się dobrodusznie. Erza zapytała kilku przechodniów o jakiś nocleg i została skierowana do starszej kobieciny, wynajmującej małe jednopokojowe domki na skraju lasu. Scarlet uznała to za całkiem dobry pomysł, bo każdemu czasem przyda się odrobina odpoczynku w samotności. Siwowłosa staruszka wręczyła im klucze i zaprowadziła do drewnianych chatek, które w środku wyglądały bardzo przytulnie. Lucy była zachwycona do tego stopnia, że aż jej się zaświeciły oczy. Domki miały malutki korytarz prowadzący bezpośrednio do jednego, większego pokoju z na pierwszy rzut oka wygodnym łóżkiem. W przedpokoju były drzwi do niewielkiej łazienki z prysznicem i kuchni, która również nie była zbyt przestronna jednak jak na raptem dwudniowy pobyt, w zupełności wystarczała. Wnieśli bagaże do swoich domków i wyruszyli na miasto. Jak zwykle głodny Natsu zaproponował wizytę w jakiejś jadłodajni. Lucy słysząc to już zaczęła się obawiać o swoje oszczędności a widząc, górę jedzenia którą zamówił Smoczy Zabójca, jeszcze dodatkowo się przeżegnała. Erza ku swojej radości, mogła zamówić na deser ciasto truskawkowe i choć nie było tak dobre jak to Miry, musiało jej wystarczyć. Nagle drzwi otworzyły się z impetem od mocnego kopnięcia. Wszyscy zamarli a atmosfera momentalnie uległa zagęszczeniu. Po sali rozniósł się chrapliwy śmiech który Lucy poznałaby wszędzie. Cała zesztywniała nie mogąc się poruszyć. Cieszyła się, że wybrali najdalszy stolik z możliwych, w dodatku w samym kącie. Do pomieszczenia wszedł Jakku w towarzystwie dwóch nieznanych mężczyzn. Zory nigdzie nie było widać więc Lucy pomyślała, że musiał zrezygnować z prowadzenia interesów z tym dupkiem. Jakku dopadł do baru i oparł się o jego blat, błyszcząc nowiusieńkimi szablami wyrastającymi z jego łokci. Uśmiechnął się niebezpiecznie do właściciela interesu, błyskając zepsutymi zębami na co Lucy aż zrobiło się niedobrze. 
- Jutro przychodzimy po naszą należność. Każdy z mieszkańców musi zapłacić a jeśli, ktoś tego nie zrobi to policzę się z nim osobiście - powiedział pewnym siebie głosem.
- Wybacz Jakku ale tym razem były małe zbiory i nie stać nas na tak wysoką stawkę jak zawsze - wymamrotał ze strachem w głosie wąsaty właściciel.
- Że co proszę? bo nie dosłyszałem! - Krzyknął głośno Jakku pochylając się nad barem.
- Jutro będą pieniądze - powiedział szybko wąsacz drżącym głosem cofając się o dwa kroki do tyłu.
- No, teraz już lepiej - zarechotał Jakku - Polej piwa na twój kosz oczywiście! - zawołał z perfidnym uśmiechem.
- Ja mu zaraz pokaże - zaczął Natsu podwijając rękaw. Lucy natychmiast zareagowała łapiąc go mocno za rękę.
- Nie... Proszę Natsu nie... - wyszeptała błagalnie a w jej oczach czaiła się panika. Smoczy Zabójca chyba musiał to dostrzec, bo jak nigdy odpuścił sobie okazję do bitki. Wiedziała, że sporo musiało go to kosztować i była mu szalenie wdzięczna za to, że jej posłuchał. Nie miała najmniejszego zamiaru, znowu stanąć oko w oko z tym typem. Wolała przeczekać, schować się gdzieś, byle nie musieć wchodzić z nim w żadne interakcje. Zdawała sobie sprawę, że Erza mogła załatwić Jakku na momencie, jednak nie chciała nikogo już więcej w to angażować. Jakku na szczęście nie był przy barze zbyt długo i na odchodnym zawołał, że pojawi się następnego dnia wieczorem. Po jego odejściu w pomieszczeniu zapanował jeden wielki lament. Ludzie nie wiedzieli skąd mają w jedną noc, zebrać tyle pieniędzy by zapłacić przywódcy gnębiącej ich od lat szajki. Erza wskoczyła na bar każąc się wszystkim uciszyć a później spytała:
- Po co w ogóle im płacicie?
- Banda Jakku od lat gnębi okolicę. Okradają ludzi z pieniędzy, całego dobytku a kobiety, czasem nawet czci.
Lucy słysząc to przełknęła głośno gulę, która nagle pojawiła się w jej gardle. Poczuła jak dłoń Natsu odnajduje pod stołem jej własną i mocno ją ściska, by dodać otuchy.
- Nasza wieś poszła z nimi na układ. Raz w roku zapłacimy im daninę a w zamian za to, nie będą nas dręczyć - wyjaśnił jakiś mężczyzna - Jeśli ktoś nie zapłaci, Jakku poczuwa się do odpowiedzialności by ściągnąć opłatę w sposób jaki uzna za stosowny. W tym roku, nasze zbiory były słabe i większość rodzin nie stać na stawkę której zażądał.
- Nie martwcie się! Pomożemy wam i załatwimy jutro Jakku raz na zawsze! - zawołała Erza, której zawtórowały okrzyki uradowanych ludzi. Lucy mogła mieć tylko nadzieję, że faktycznie tak będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro