Rozdział 40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lucy

Tej noc Lucy miała problem z zaśnięciem. Choć wiedziała, że gdyby coś się stało wystarczyłby jej cichy szept a Natsu, doskonale mógłby ją usłyszeć to i tak, bała się zamknąć oczy. To było irracjonalne z jej strony biorąc pod uwagę fakt, że Jakku nawet nie miał pojęcia o jej obecności w tym miejscu. Drżała na całym ciele i żałowała, że w tej chwili nie ma przy niej Touki. Białowłosa już doskonale by sobie poradziła z jej rozchwianym nastrojem. Natsu co prawda proponował, że może spać pod jej drzwiami, jednak stanowczo się temu sprzeciwiła. Nie chciała mieć później na sumieniu jego jęków, od obolałego kręgosłupa po nocy spędzonej na podłodze. Nie wspominając o chrapaniu które, tym bardziej uniemożliwiałoby jej próby zaśnięcia. Wreszcie po nie wiadomo jak długim czasie, zapadła w głęboki sen w którym dla odmiany śniły jej się uśmiechnięte usta, pewnego różowowłosego chłopaka. Następnego dnia trwały potajemne przygotowania do zasadzki. Choć przyjaciele zapewniali ją, że nie musi brać udziału w całym przedsięwzięciu, to jednak Lucy była nieugięta. Chciała stawić temu czoła tak samo jak Touka. Czuła, że bezpośrednia konfrontacja z Jakku będzie dla niej właściwą formą terapii. Natsu nie był co do tego przekonany jednak postanowił się z nią nie kłócić. Późnym popołudniem członkowie Gildii zajęli ten sam stolik, co dzień wcześniej i czekali na pojawienie się zbirów. Lucy czuła rosnący z każdą minutą niepokój i w tej chwili, już nie była tak pewna, że chce brać w tym udział, jak to było jeszcze kilka godzin wcześniej. Teraz jednak nie było już odwrotu. Jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć i B. Napięcie wzrosło gdy drzwi do pomieszczenia wreszcie się otworzyły a w nich, ukazały się trzy postaci. Jakku wszedł pewnym siebie krokiem do środka i ruszył prosto do baru. Uderzył pięścią w blat i zawołał teatralnie tak, żeby usłyszeli go wszyscy obecni.
- Dawaj nasze pieniądze!
- Są na wozie przed budynkiem - odparł spokonie wąsaty właścieciel karczmy.
- Na wozie? - spytał podejrzliwie Jakku prawie sycząc.
- Mówiłem już, że nie wszystkich stać na zapłatę, dlatego niektórzy zdecydowali się oddać co wartościowsze przedmioty zamiast monet - wyjaśnił.
- Wartościowe powiadasz? Sam ocenię czy faktycznie takie są - sarknął średnio zadowolony z takiego obrotu sprawy - Idziemy chłopaki! - zawołał i odpychając się niedbale od lady, wyszedł na zewnątrz. Natsu i reszta ruszyli za nimi. Lucy zacisnęła dłonie w pięści, próbując dodać sobie otuchy. Jakku zanurzył ręce w wozie i zaczął przeglądać przyniesione tam przedmioty. Wyjął jakiś glinainy ale pięknie zdobiony garnek, po czym z oburzeniem zawołał:
- To ma być jakaś kpina!?
Sekundę później oberwał w twarz ognistą pięścią Natsu i wylądował plecami na drewnianym boku pojazdu. Jego dwaj kumple zadziałali instynktownie zasłaniając Jakku przed kolejnym atakiem. Mężczyzna podniósł się lekko oszołomiony i spojrzał na ludzi, którzy ośmielili się go zaatakować. Jego szable błysnęły w świetle zachodzącego słońca gdy zaniósł się rechoczącym śmiechem.
- Ach to znowu wy! - zawołał - miło cię widzieć ślicznotko - dodał puszczając do Lucy oczko. Heartfilii zrobiło się od tego niedobrze a nogi, choć bardzo tego nie chciała zrobiły się miękkie jak z waty. Stała tam tylko patrząc na niego ze strachem wypisanym na twarzy.
- Może się zabawimy - usłyszała jego uwodzicielki, prawie syczący głos który sprawił, że po jej plecach przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Natsu nie czekał ani chwili i rzucił się ponownie na Jakku, jednak niespodziewanie odbił się od kryształowej ściany która wyrosła tuż przed jego nosem. W następnej chwili błysnęło a Lucy zadrżała z obrzydzenia, czując za sobą obecność swojego oprawcy. Jego odrażający śmierdzący oddech owionął skórę na jej szyi i zanim zdążyła cokolwiek zrobic, Jakku wykręcił jej ręce do tyłu trzymając ją za nadgarstki. 
- Używają teleportacji! - Krzyknął Gray. Heartfilia pouczyła powiew zimnego powietrza w które bezceremonialnie wciągał ją Jakku. Widziała jak Natsu ruszył w jej kierunku wyciągając ku niej rękę za nim pochłonęła ją ciemność. Gdy otworzyła ponownie oczy, znajdowała się na jakiejś polanie. Zadrżała ze strachu. Nie wiedziała gdzie jest a historia, naprawdę zaczynała się powtarzać.
- To co kwiatuszku? Dokończymy to co zaczęliśmy ostatnio? - wyszeptał do jej ucha i przejechał językiem po jej szyi. Rozległ się odłos skwierczenia i Jakku odskoczył zaskoczony ze sparzonym językiem.
- Widzę, że jesteś już rozpalona, więc chyba od razu przejdziemy do rzeczy - wyseplenił z wywieszonym jęzorem.
- Nie na mojej zmianie - usłyszała i z nieopisaną ulgą zobaczyła podnoszącego się z trawy Natsu. Jednak nie była sama. Dragneelowi udało się jakimś cudem wskoczyć w portal. Jakku puścił jej nadgarstki jednak, jedną dłonią pochwycił boleśnie jej długie włosy odchylając głowe do tyłu. Miała wrażenie, że jeszcze trochę a wyrwie jej sporą garść blond kosmyków. 
- Rusz się a nie będzie kogo ratować - zagroził Jakku przykładając jej do gardła jedną ze swoich szabli - Dobijmy targu młody. Ja sobie poużywam a potem ci ją oddam w jednym kawałku umowa stoi?
- Ty Gnoju! - Krzyknął Natsu zaciskając pięści. Miał wielką ochotę ruszyć od razu do ataku, jednak tym razem sytuacja wymagała nie lada opanowania i spokoju. 
- A co Ty na to Skarbie? - zwrócił się Jakku do Lucy - Heartfilia zebrała w usta sporą ilość ślini i obficie splunęła mu w odpowiedzi na twarz. Oprawca mocniej zacisnął dłonie na jej włosach aż z jej ust, wydobył się jęk bólu - Pewnie wolałabyś jednak mieć inną opcję, taką jak on co? - zachrypiał rozbawiony. 
Oczy Natsu i Lucy się spotkały. Dziewczyna spoglądała teraz na twarz jedynego mężczyzny którego kochała. Tylko jemu ufała tak bezgranicznie, że powierzyłaby mu bez wahania swoje własne życie. Bez wahania, również by je za niego oddała. Widziała w jego spojrzeniu strach, determinację i przede wszystkim uczucie którym ją darzył. Wiedziała, że tylko on mógł jej dotknąć, Tylko on miał do tego pełne prawo. Była pewna swoich uczuć. Kochała go, pragnęła go i nie był żadną pieprzoną opcją! Poczuła wewnętrzny spokój i już sie nie bała. Nie oderwała od niego wzroku ani na moment, kiedy z pewnością siebie powiedziała:
- Natsu nie jest jedną z opcji! To mój wybór.
Widziała jak jego źrenice się rozszerzyły sekundę po tym, gdy dotarł do niego sens jej słów. W następnej chwili, w jego oczach zapłonął niebezpieczny błysk. Zacisnął mocnej dłonie w pieści, jakby szykował się do wykonania jakiegoś ruchu. Jakku chyba nie zwrócił na to uwagi. Szarpnął ją do góry bliżej siebie i chwycił za gardło, mocno ściskając jej policzki. Wtedy po raz kolejny odskoczył od niej z poparzoną dłonią. Lucy nie czekała i w momencie w którym Jakku ją puścił, natychmiast uciekła na bezpieczną odległość. Nie rozumiała co się właściwe wydarzyło. Wcale nie czuła się taka gorąca, by jej skóra miała kogokolwiek sparzyć, więc co się działo z jej ciałem? Najpierw przypaliła mu język a teraz dłoń. To nie to żeby przejmował się zdrowiem Jakku. Dobrze tak sukinsynowi! Po prostu działo się z nią cos dziwnego i chciała wiedzieć co. Natsu zaś wykorzystał sytuację. Ku jej zaskoczeniu, po jego ciele przebiegła fala płomieni zmieniając jego wygląd w sposób, podobny do podmiany Erzy. Natsu stał w czarnej kamizelce ze złotymi obrzeżami na wykonczeniach. Skórzany czarny pas opinał jego biodra a na ramionach, powiewała peleryna. We włosach pojawiły się dwa języki ognia imitujące demoniczne rogi ENDa. Ręce zdobiły czarne poprzecinane ze sobą linie, podobne do tych jakie miał na sobie demon. Lucy rozchyliła w zdumieniu usta przebiegając wzrokiem po jego postaci. Zatrzymała się na dłużej na obcisłej kamizelce, która doskonale podkreślała wyrzeźbione mięsnie brzucha i klatki piersiowej. Od tego widoku aż zaschło jej w ustach. W tej postaci Dragneel był taki seksowny.... Boże o czym ona myślała w tej chwili?? Natychmiast przywołała Taurusa, przy okazji przyjmując swoje gwiezdne ubranie. Nie była zachwycona tym, że strój był tak skąpy i pomyślała, że musi coś z tym zrobić. Nikt jej nie wmówi, że im większy poziom, tym bardziej skąpy musi być strój. Jej pomoc jednak nie była absolutnie potrzebna. Natsu przemieszczał się z zawrotną szybkością, za którą nie była w stanie nawet nadążyć. Jego stopy pozostawiały za sobą wypalone w trawie ślady. Pięści płonęły ciemnym, czerwonym ogniem wewnątrz którego, mieszały się języki czarnych płomieni. Jakku w tej chwili nie miał z nim absolutnie żadnych szans i, po kilku solidnych ciosach leżał jak długi na ziemi.
- Jeśli myślisz, że to koniec to grubo się mylisz - wydyszał wściekłym głosem Jakku - On już od dawna ma na ciebie oko a gdy wreszcie się pojawi, świat który znasz przestanie istnieć - wychrypiał prawie wypluwając ostatnie słowa.

Gray, Erza i Happy

Natsu, Lucy i Jakku zniknęli pochłonięci przez czarną dziurę. Gray zacisnął zęby z wściekłości a Erza, ukazała swoją popisową minę, którą zwykle raczyła tych ośmielających się zjeść jej truskawkowe ciastko. 
- Gdzie oni są!? - Warknął Fullbuster i nie czekając na odpowiedź, ruszył na przeciwnika. Ten jednak szybko teleportował się w inne miejsce. Gray dostrzegł, że chłopak nie potrafi niczego poza szybką teleportacją siebie i innych osób. Przedmiotów też... musiał dodać w myślach, kiedy w jego stronę z otwartego nagle nad głowa portalu, wypadł gliniany garnek który Jakku wypuścił z rąk podczas ataku Dragneela. Przeciwnik poruszał się bardzo szybko i miał na swoją korzyść element zaskoczenia. Gray nie mógł nigdy być pewien z której strony nastąpi atak. Musiał szybko opanować jakiś plan działania, bo jak tak dalej pójdzie, to ciągłe uciekanie szybko wykończy go fizycznie. Prawie w biegu wykonał znaki Lodowego Tworzenia Kokonu. Jego ciało otoczył lodowy kokon z którego wystawały kolce chroniące przed atakami z zewnątrz. Na pozór w starciu z użytkownikiem teleportacji bezuzyteczne.
- Haha, wiesz, że to niczego nie zmienia? - zaśmiał się młodzieniec. Prawda, że nie mogę w tej chwili nic ci zrobić ale ja mam czas. Mogę poczekać - powiedział rozkładając ręce na boki a z jego postawy biła pewność siebie. Gray opuścił swoje schronienie co tylko bardziej rozśmieszyło jego przeciwnika, który z uśmiechem zaczął ponownie bawić się z nim w kotka i myszkę. Gray próbował tak nim pokierować, by chłopak znalazł się jak najbliżej jego lodowego tworu. Niczego nieświadomy przeciwnik wreszcie teleportował się we właściwie miejsce, stając plecami do kokonu i w tym momencie oberwał potężnym atakiem z lodowego działa. Zaskoczony nie zdążył zrobić absolutnie nic by tego uniknąć. We w połowie rozwalonym kokonie, stał prawdziwy Fullbuster z działem na ramieniu a jego lodowa kopia rozsypała się w pył. Z uśmiechem satysfakcji spoglądał na swoje dzieło. Tym czasem Erza w walce z mężczyzną posługującym się magią kryształu, polegającą prawie na tym samy co magia Graya nie musiała się nawet specjalnie wysilić. Scarlet przywdziała zbroję niebiańskiego koła i wręcz zmiażdżyła przeciwnika jednym atakiem. Potem podeszła do pokiereszowanego przez Fullbustera chłopaka i potrząsając nim, zażądała by przeniósł ich do miejsca w którym znajdowali się pozostali. Chłopak ostatkiem sił spełnił ich życzenie po czym zemdlał. Erza, Gray i Happy pojawili się na polanie gdzie bitwa właśnie dobiegła końca. Na szczęście nie znajdowali się daleko od wioski i już po kilku minutach, przytaszczyli nieprzytomnego Jakku pod karczmę. Erza solidnie związała zbirów i oddała w ręce mieszkańców wioski uznając, że powinni zrobić z nimi co im się będzie żywnie podobać.
- No proszę, co za wdzianko Zapałko - powiedział Gray klepiąc Dragneela po plecach - całkiem ci w nim do twarzy prawda Lucy? - spytał Blondynkę puszczając do niej oczko. Heartfilia natychmiast spaliła buraka i speszona odwróciła wzrok. Wąsaty karczmarz wyściskał wszystkich po kolei, oprócz Lucy która zwinnie umknęła jego rękom. Mieszkańcy wiwatowali na ich cześć a Erza pogratulowała Natsu, że chociaż raz niczego nie zniszczył i mogą w spokoju kłaść się spać. Dragneel zakłopotany z szerokim uśmiechem podrapał sie w tył głowy. Przyuszczał, że gdyby został pod karczma tak jak planowali sytuacja wyglądała by zgoła inaczej. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro