16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lucy przymierzała wraz z Panną Młodą sukienki w garderobie. Nowy Orlean, Miasto do którego zabrał ją Natsu, było dla niej skrajnie dziwne. Miała wrażenie jakby ludzie nie robili tu nic innego, oprócz  dobrej zabawy. Wszędzie było kolorowo, i to czasem nawet wręcz kiczowato. Co kilka budynków znajdowały się kasyna, kina, i inne centra rozrywki, nie wspominając już o przybytku w którym teraz się znalazła. W samym centrum miasta, pośród olbrzymich budynków w których od południa organizowano huczne imprezy, znajdowała się niewielka Kaplica. W jej wnętrzu na chętnych czekał pastor, do złudzenia przypominający Ichije, który od ręki udzielał ślubów. Gdy wchodzili do środka minęli na korytarzu pijaną parę chłopaków, z czego jeden był ubrany w suknie ślubną a drugi w garnitur. Szli pijackim krokiem wspierając się na sobie nawzajem i popijając przezroczysty płyn z butelki, który zdecydowanie nie był zwykłą wodą. Lucy uznała, że chyba woli nie wiedzieć co się wydarzyło. Jak widać, dosłownie każdy i w każdym stanie mógł tutaj zawrzeć związek małżeński. Heartfilia nie uważała by mogło to być wymarzone miejsce na takie uroczystości. Mimo wszystko Suri wydawała się szczęśliwa, więc i Lucy postanowiła zachować swoje spostrzeżenia dla siebie. Obie wybrały z garderoby sukienki płacąc za nie kaucję, co było zrozumiałe biorąc pod uwagę poprzednich klientów. Suri jak na Pannę Młodą przystało, miała na sobie białą suknię w kształcie litery A i welon sięgający niemal jej bioder. Cancer upiął jej brązowe włosy w kok, wypuszczając z przodu kilka loków, a Lucy dokończyła dzieła delikatnym makijażem, który podkreślał naturalną urodę dziewczyny. Sama natomiast ubrała sukienkę w kolorze jasnego beżu, która sięgała pod samą szyję i na której tyle, miała zapięcie. Kreacja odsłaniała ramiona i połowę pleców, a od koronkowego pasa spływała swobodnie wzdłuż jej ciała. Z przodu kończyła się na poziomie kolan, lecz z tyłu sięgała do kostek. Obie wzięły do ręki po bukieciku i ruszyły ku przyozdobionej kaplicy, w której już czekali panowie. Pomimo tego, że to nie Lucy właśnie brała ślub, poczuła nie małą tremę, kiedy jako druhna i świadkowa pojawiła się pierwsza na czerwonym dywanie. Uniosła wzrok przed siebie i zobaczyła uśmiechniętego Natsu, który jak mogła się spodziewać, nawet na taką okazję nie zmienił swojego ulubionego stroju. Spoglądał na nią takim wzrokiem, że aż poczuła motyle szalejące w jej brzuchu. Ruszyła w jego kierunku kiedy rozbrzmiały pierwsze takty puszczonej z głośników melodii. Obecność Natsu w tym miejscu, i jego hipnotyzujące pełne uczucia spojrzenie sprawiło, że czuła się tak jakby byli tam tylko we dwoje. Zresztą nie tylko ona miała takie wrażenie. Kiedy Natsu tylko ją zobaczył, nie mógł oderwać od niej wzroku. Była jak Bogini która zstąpiła właśnie na ziemię i sunęła w jego kierunku. W głowie przez moment zaświtała mu pewna myśl, i uśmiechnął się do siebie. Choć trasa którą miała do pokonania Heartfilia nie była długa, dla nich trwała wieczność, zanim ich ręce wreszcie się połączyły. Wtedy nadszedł czas na wejście Panny Młodej. Twarz Tajina rozjaśnił szeroki pełen radości uśmiech i już po chwili zakochani stali ramię w ramię przed Pastorem, a Lucy i Natsu tuż za nimi. 

- Radujemy się razem z wami, bo oto rozpoczynacie nowy rozdział w życiu, nową wielką przygodę, przez którą przejdziecie razem. - zaczął Pastor przypominający Ichiję - Miłość która was połączyła to perfuma, to uczucie, które jest jednym z najsilniejszych i najbardziej znaczących przeżyć w życiu człowieka. Połączyła wasze serca i dusze, byście stali się jednym - kontynuował a Lucy i Natsu zatopieni we własnym świecie, spoglądali na siebie z uśmiechami na ustach. 

- Pięknie wyglądasz - wyszeptał Natsu do jej ucha, nie mogąc się już powstrzymać. Miał ochotę ją teraz porwać na ręce i wynieść na zewnątrz, a potem obsypać pocałunkami. Na policzkach Lucy pojawiły się delikatne rumieńce które tylko dodały jej uroku. 

Para Młoda złożyła sobie przysięgi małżeńskie i założyła obrączki stając się oficjalnie małżeństwem. Natsu i Lucy złożyli młodym swoje gratulacje. Lucy  wzruszona przytuliła Suri, choć znała ją zalewie od godziny i pogroziła jej, teraz już mężowi palcem, by był dla niej dobry. Młoda Para zaczęła przyjmować gratulacje od Pastora, kiedy Natsu złapał Heartfilie za rękę.

- Wychodzimy-  powiedział cicho przybliżając do niej swoją twarz.

- Ale moja sukienka! Muszę się przebrać! - próbowała zaprotestować, jednak Dragneel niewzruszony pociągnął ją z impetem ku wyjściu. Wypadli na zapełnioną tłumem ludzi ulicę. W powietrzu fruwało kolorowe konfetti i słychać było muzykę, graną przez uczestników parady, ubranych w przeróżne kostiumy karnawałowe. Oprócz muzyków, w pochodzie brali udział połykacze ognia przemieszczających się na wysokich szczudłach, tancerki w strojach z kolorowych strusich piór, oraz przeróżne platformy w kształtach zwierząt. Roztańczony i rozśpiewany tłum, pociągnął Lucy i Natsu ze sobą główną ulicą w głąb Nowego Orleanu, jednak żadne z nich nie zaprotestowało. Zgodnie przyłączyli się do wspólnej zabawy, tańcząc w rytm orkiestrowej muzyki. Tak jak Lucy podejrzewała na samym początku, gdy tylko zapadł zmrok, budynki oświetliły wielobarwne lamki i lampiony, nadając wydarzeniu niepowtarzalny klimat. Natsu pragnął wyciągnąć z tego dnia najwięcej jak mógł, i nie miał zamiaru przepuścić żadnej okazji do świetnej zabawy. Dla Lucy były to zaś nowe wspomnienia, które mogła przechowywać jak drogocenny skarb. Zakończenie parady nastąpiło, gdy zatoczyli koło ulicami Nowego Orleanu. Wtedy też jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, miasto ożyło. Z budynków popłynęła muzyka i rozpoczęły się bardziej kameralne imprezy. Heartfilia czuła się jakby brała udział we wcześniejszym Sylwestrze, kiedy widziała tych wszystkich ludzi biorących udział w zabawach. Gdzieś w tym całym zamieszkaniu zgubiła z pola widzenia Natsu. Zeszła z ulicy na chodnik i rozglądała się w poszukiwaniu różowowłosej czupryny. Wiedziała, że nie ma powodu się martwić, bo prędzej czy później Dragneel odnajdzie ją po zapachu. Nie wiedziała ile czasu już minęło, kiedy poczuła za swoimi plecami jego obecność.

- Mam cię! - zawołał obejmując ją rękami w pasie. Lucy przekręciła się w jego objęciach tak, by móc spojrzeć mu w oczy i zarzuciła ręce na jego szyję.

- Co teraz panie Dragneel? - spytała kusząco przygryzając dolną wargę. Natsu pochylił się ku niej na odległość dwóch centymetrów i wymruczał:

- A więc to tak chcesz ze mną pogrywać panno Heartfilia?

Lucy zrobiło się niesamowicie gorąco pod naporem jego intensywnego spojrzenia i czuła, że już przegrała w wyzwaniu które sama mu rzuciła. Chciała go sprowokować, uwieść, a tym czasem sama poddała mu się zupełnie, kiedy obdarzył ją namiętnym pocałunkiem, przyciskając do kamiennej ściany jednego z domów przy głównej ulicy. Ich zachowanie nie wzbudziło żadnego poruszenia wśród bawiących się ludzi i Heartfilia miała wrażenie, że w tym mieście nie jest to nic nadzwyczajnego. Wsunęła dłoń w jego puchate włosy i przyciągnęła bliżej siebie, czując na swoich ustach jak Dragneel się uśmiecha. Natsu oderwał się od niej i zbliżył do lewego ucha, sunąc dłońmi wzdłuż jej ramion, by następnie ją objąć.

- Wyjdź za mnie Lucy - wyszeptał. Był tego pewny jak niczego innego na świecie. Nie wiedział jak skończy się ich wspólna historia. Czy za dzień, lub dwa, nie stanie się znów smokiem i czy uda im się dotrzeć do źródła. Wiedział za to od samego początku, że Lucy jest jego życiem i, że już zawsze będą razem. Lucy słysząc to gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc, nie wierząc własnym uszom. Jej serce biło jak szalone, kiedy ich oczy się spotkały a jego uśmieszek sugerował, że doskonale to słyszał. Może Natsu nie podarował jej kwiatów i nie uklęknął na jedno kolano, może nie usłyszała żadnego przemówienia i nie znajdowała się w jakimś romantycznym miejscu, jak to sobie wyobrażała będąc dzieckiem. Jednak teraz stojąc z nim tutaj, wśród roześmianego tłumu na ulicy miasta i słuchając jego szeptu wiedziała, że ten moment był idealny i nie mogłaby go sobie lepiej wyobrazić.  

- Kocham Cię - słowa same opuściły jej usta i po raz pierwszy wypowiedziała je na głos przełykając łzy. 

- Mam rozumieć, że to oznacza tak? - zapytał z szelmowskim uśmiechem na ustach, ewidentnie się z nią drocząc. Lucy czując spływające po jej policzkach łzy szczęścia, zdołała jedynie energicznie pokiwać głową na zgodę.

- Och Lucy, nie musisz tak rozpaczać nad utraconą wolnością - powiedział ze śmiechem, przytulając ją do swojej klatki piersiowej. Lucy parsknęła i uderzyła dłonią w jego pierś, na co stęknął nie przestając się śmiać. Heartfilia wtuliła w niego swój policzek i starła wierzchem dłoni resztki łez. 

- Skoro już się zgodziłaś to idziemy - odparł odsuwając ją od siebie. 

- coooo? ale gdzie? - spytała zaskoczona.

- Jak to gdzie? wziąć ślub - rzucił i nie czekając na jej reakcję pociągnął ją za sobą do Kaplicy którą niedawno opuścili. Pastor siedział na ławeczce pod kwiatowym łukiem, przy którym niedawno udzielał ślubu Suri i Tajinowi, jakby czekał na kolejnych klientów. Lucy lekko oszołomiona podeszła wraz z Natsu do mężczyzny, nadal nie wierząc w to co się dzieje.

- Udzielisz nam ślubu Ojczulku? - Spytał Różowowłosy pogodnie, trzymając Lucy za rękę. Pastor podniósł na nich swój wzrok i uśmiechnął się szeroko.

- Wiedziałem, że jeszcze tu wrócicie - rzekł puszczając im oczko. Chcecie się przygotować? Przebrać? - spytał.

- Nie - odparła szybko Lucy zdecydowanym głosem. Na ulicy zrozumiała, że to nie dekoracje i ubrania są najważniejsze, lecz sam moment który dzieli się z tą właściwą osobą.

- Dobrze, a wasi świadkowie? - zapytał Pastor na co Lucy i Natsu spojrzeli na siebie. Żadne z nich nawet przez chwilę o tym nie pomyślało. Pastor zlustrował ich swoim wzrokiem, po czym dodał - w zasadzie dla Was mogę zrobić wyjątek - powiedział posyłając im ciepły uśmiech - stańcie przy łuku na przeciwko siebie - nakazał, a gdy to uczynili rozpoczął ceremonię.

- Zebraliśmy się tu dzisiaj, aby połączyć ze sobą dwa stęsknione serca. Serca które pragną razem przejść przez życie. Miłość to uczucie, które jest jednym z najsilniejszych przeżyć w życiu człowieka. Miłość potrafi przetrwać wszystko. Nie da się jej zniszczyć ani pominąć, nie można się jej oprzeć. Daje siłę i podnosi na nogi. Jest jak powietrze którym oddychamy. Niezbędna do życia, a choć jej nie widać, to jednak doskonale ją czujemy. Lucy, Natsu, nadszedł czas by Wasza Miłość sprawiła, iż staniecie się Jednością. Chwyćcie się za ręce moi kochani - powiedział a gdy to uczynili kontynuował - Czy ty Lucy Heartfillia, bierzesz sobie za męża Natsu Dragneela? - spytał. 

- Tak - odparła Lucy nie odrywając wzroku od jego zielonych tęczówek, a wzruszenie ściskało jej gardło.

- Czy ty Natsu Dragneel, bierzesz sobie za żonę Lucy Heartfillie? - zapytał Pastor.

- Tak biorę - odpowiedział ściskając mocniej jej dłonie. Natsu wyjął z kieszeni dwie złote obrączki z czego jedna, lekko zwężająca się w jednym miejscu była wysadzana diamentami. A więc to dlatego zostawiłeś mnie samą, przesłała mu Lucy w myślach, na co Natsu odpowiedział jej szerokim uśmiechem.

- Co sobie przysięgacie? - zapytał Pastor. Natsu ujął dłoń Lucy i zaczął wsuwać na jej palec obrączkę.

- Przysięgam Ci Lucy, że już Zawsze Będziemy Razem - powiedział pewnym siebie głosem. Lucy wzięła drugą obrączkę i zrobiła to samo.

- Przysięgam Ci Natsu, że Zawsze Będę Cię Kochać - Powiedziała, a na jej ustach zagościł czuły uśmiech.

- Oficjalnie ogłaszam was Mężem i Żoną. Wiecie co robić dzieci - stwierdził, a Natsu nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Przyciągnął Lucy do siebie i złożył na jej ustach pocałunek. Nigdy nie sądził, że ten moment nadejdzie. A jednak byli tutaj, w tym miejscu, pieczętując swój związek na całe życie. Lucy wreszcie była jego i tylko jego. Od tej chwili należeli do siebie i nikt nie mógł tego zmienić. Porwał ją na ręce i wyszedł z Kaplicy niosąc swój piękny ciężar.

- Natsu gdzie mnie niesiesz? - zapytała zdezorientowana.

- Musimy znaleźć jakiś pokój na nocleg - odparł, a Lucy poczuła jak rumieni się na twarzy, kiedy jej myśli pobiegły w nieprzyzwoitym kierunku.

- Właściwie to... bardziej chodziło mi o to, żebyśmy nie spali na gołej ziemi Lucy - powiedział Natsu krztusząc się ze śmiechu - Nie zmienia to jednak faktu, że ta wizja była bardzo kusząca - dodał niskim głosem.

Lucy zrobiła się czerwona jak burak. Kompletnie zapomniała, że Dragneel doskonale słyszy jej myśli. Speszona odwróciła wzrok czując wstyd. Natsu zatrzymał się i postawił ją na ziemi, jednak Lucy jak tylko mogła unikała jego spojrzenia.

- Lucy to przecież nic złego. Myślisz, że mnie się to nie zdarzyło? - zapytał, czym przykuł wreszcie jej uwagę. 

- nie czytaj mi w myślach, jeśli to nie jest koniecznie - burknęła obdarzając go spojrzeniem obrażonego dziecka.

- W zasadzie staram się tego nie robić, jednak tym razem twoje myśli były takie głośne, a uczucia tak silne, że ciężko byłoby tego nie zauważyć - odparł przeczesując włosy z tyłu głowy.

- o Boże - jęknęła głośno czując zażenowanie.

- Choć - powiedział chwytając jej dłoń - chyba widzę gdzie możemy przenocować  - dodał i poprowadził ją w głąb ulicy, do dwupiętrowego pensjonatu z szyldem obwieszczającym ilość wolnych pokoi. Z zewnątrz budynek był podobny do innych znajdujących się w okolicy budowli, jednak gdy weszli do środka, Lucy poczuła się jakby nagle trafiła do zupełnie innego miejsca. Motywem przewodnim wystroju tego miejsca, było wszechobecne drewno. Belki podpierały drewniany sufit, a drewnianą podłogę zdobił czerwony wąski dywan w kwieciste wzory. Beżowe ściany i kotary w oknach, dodawały wrażenia przytulności temu miejscu, podobnie jak spora ilość roślin w donicach. W recepcji siedziała starsza kobieta z okularami na nosie. Gdy uniosła ku nim twarz, pufiasty kok na czubku jej głowy zachwiał się niebezpiecznie, jakby zaraz miał się rozpaść. 

- Słucham kochaneczki? - zapytała uprzejmie spoglądają na nich z nad okularów. 

- Chcielibyśmy wynająć pokój na jedną noc - oznajmił Dragneel. Kobieta zmierzyła ich od stóp do głów, po czym położyła na blacie klucz mówiąc:

- Załata z góry 50 kryształów. Zaraz ktoś przyniesie wam kolację.

Lucy pięknie podziękowała i po dokonaniu zapłaty, ruszyli do pokoju na pierwszym piętrze. Tak jak przypuszczała, ich pokój nie odbiegał wystrojem od reszty domu. Wszędzie królowało drewno, odcienie beżu i zielone kwiaty w doniczkach. Jednak tym co najbardziej rzucało się w oczy, było wielkie łóżko z baldachimem stojące z prawej strony od drzwi. Z lewej natomiast stał okrągły stolik z dwoma krzesłami, a na ścianie obok niego, znajdował się kamienny kominek przygotowany do rozpalenia w nim ognia. Lucy usiadła na łóżku i pogładziła dłonią materiał narzuty i poduszek. W dotyku były tak samo miękkie i przyjemne, jak te które miała w swoim rodzinnym domu. Natsu bez zastanawiania zionął ogniem i zapalił drwa w kominku. W tym czasie do drzwi zapukała służąca z tacą pełną jedzenia, którą Lucy od niej odebrała. Po pokoju rozniósł się aromatyczny zapach pieczeni i duszonych warzyw, kiedy Heartfilia nakrywała dla nich do stołu.

- Ależ jestem głody - powiedział Natsu siadając na krześle przy swoim talerzu.

- To chyba nic nowego - zachichotała - Martwiłabym się gdybyś nie był - dodała nie mając pojęcia, że kiedyś już doszło do takiej sytuacji i to z jej powodu. Zjedli posiłek wesoło rozmawiając, jak za dawnych czasów. Jedyną odczuwalną różnią był brak Happiego i Lucy bardzo czuła się z tego powodu winna. Po kolacji Heartfilia wzięła szybki prysznic i ubrała się, w swoją ostatnio ulubioną jedwabną piżamę sięgającą do połowy ud. Wyszła z łazienki i zobaczyła spojrzenie jakim obdarzył ją Natsu. Kryła się w nim obietnica która sprawiła, że zrobiło jej się gorąco. Dragneel udał się pod prysznic, a ona usiadła na miękkim łóżku, czując jak jej ciało zaczyna się odprężać po pełnym wrażeń dniu. Natsu wyszedł z łazienki jedynie w swoich spodniach, i z ręcznikiem przewieszonym na karku. Jednym jego końcem jeszcze suszył swoje różowe włosy. Lucy głośno przełknęła, bo choć nie było to nic czego dotąd by nie widziała, widok jego umięśnionej sylwetki niezmiennie ją fascynował. Spoglądała na niego jak zahipnotyzowana, przygryzając dolną wargę. Natsu uśmiechnął się łobuzersko i uklęknął na łóżku, podpierają się dłońmi na wysokości jej bioder. Lucy zaskoczona, jakby nagle wybudziła się z transu. Jej tętno przyspieszyło a usta opuściło ciche westchnienie. Był tak blisko niej, że choć się nie stykali, ona doskonale czuła na sobie obecność jego ciała. 

- Cóż to za spojrzenie Pani Dragneel? - zapytał łobuzersko, a jego oddech owionął jej twarz.

- Jakie spojrzenie? - spytała niewinnie z leniwym uśmiechem na ustach, przybliżając się nieco do jego twarzy - Czy takie jak Twoje? - dodała widząc jego ciemne od pożądania oczy.

- Tak, dokładnie takie samo - powiedział ujmując w dłoń jej twarz, by pocałować jej usta. Lucy opadła na stos poduszek za swoimi plecami, nawet na moment nie odrywając się od jego warg. Sunęła dłońmi po jego nagiej piersi i barkach, zanurzała palce w jego wilgotnych włosach, które opadały mu na czoło, nie mogąc nasycić się jego obecnością. Czuła na sobie jego ręce, które sunęły po jej ciele i przyciągały ją bliżej siebie, bo podobnie jak ona nie miały dosyć. Natsu pragnął każdego centymetra jej skóry. Była teraz jego i tylko jego bardziej, niż kiedykolwiek przedtem, a świadomość tego sprawiała, że cały wrzał. Chciał cieszyć się nią całą, ale i pokazać ile dla niego znaczyła. Oderwał się od niej na moment, a ich zamglone z pożądania oczy błyszczały w świetle palącego się w kominku ognia. Napięcie które im towarzyszyło osiągnęło apogeum, kiedy ich wzajemne myśli i odczucia, zaczęły łączyć się ze sobą po przez ich więź. To co czuli w tej chwili było niesamowite i piękne jednocześnie. Było to coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyli i co sprawiało, że stawali się sobie bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej. Natsu wpił się zniecierpliwiony w jej wargi, całując je zmysłowo i z zapamiętaniem. Z ust Lucy wydobywały się westchnienia i jęki rozkoszy jaką jej dawał. Niemal krzyknęła z przyjemności, gdy wbił się do jej wnętrza. Oboje dyszeli od wysiłku z wypiekami na policzkach, poruszając się we wspólnym rytmie i odczuwając wzajemnie swoje emocje, by wreszcie wspólnie sięgnąć gwiazd. Lucy poczuła jak wypełnia ją przyjemne ciepło, a po chwili ciało Natsu opadło na jej własne. 

- To.. Było... niesamowite Lucy - wydyszał nie mogąc złapać tchu, co było dla niego nowością. Jako Smoczy Zabójca nigdy nie narzekał na swoją kondycję nawet w takich chwilach. Tym razem doznania jakie im towarzyszyły były zupełnie inne i silniejsze niż dotychczas. 

Lucy w odpowiedzi ucałowała czubek jego głowy i zaczęła przeczesywać palcami różowe kosmyki. Brakło jej słów, by móc w jakikolwiek sposób opisać to, co się między nimi wydarzyło. Jedyne co było dla niej w tej chwili ważne to, to, że należeli do siebie. Pomimo towarzyszącego im zmęczenia w dalszym ciągu nie mieli siebie dosyć, więc gdy Natsu uspokoił oddech, zapytał z szelmowskim uśmieszkiem na ustach:

- Gotowa na drugą rundkę? 

- To będzie długa noc - zachichotała w odpowiedzi.

- Ooooo Tak, baaaardzo długa - odparł, zanim po raz kolejny połączył ich usta. 

---------------------------------------------------

Natsu obudził się na tyle późno by stwierdzić, że Lucy nie ma obok niego już od dłuższego czasu. Jej strona łóżka była już dawno zimna, a w pokoju nie wyczuwał jej obecności. No tak, jak zawsze ranny ptaszek, pomyślał z uśmiechem. Wstał i przeciągając się podszedł do stoliczka z wczorajszą kolacją, a raczej z tym co po niej zostało. Wrzucił do ust kilka winogron i zobaczył tuż obok talerza liścik napisany przez Heartfilię. Pisała, że wybrała się na miasto by zrobić zapasy na dalsza podróż. Natsu wcale to nie zdziwiło. Pędem ruszył pod prysznic, mając zamiar jak najszybciej do niej dołączyć. Na razie czuł się wyśmienicie i nic nie zwiastowało rychłej przemiany w smoka, więc pragnął wykorzystać ten czas w możliwie jak najlepszy sposób, a już na pewno z Lucy. Umyty i ubrany nawet nie zadał sobie trudu by wyjść jak człowiek z pokoju. Otworzył na oścież okno i zeskoczył na znajdujący się przed pensjonatem chodnik. 

- Jak miło było znów to zrobić - westchnął i wciągnął do płuc sporą dawkę świeżego powietrza. Wtedy dotarł do jego nozdrzy zapach, który nie zwiastował absolutnie niczego dobrego. Zapach starca w kapeluszu z laską przy boku i jego ludzi. Zacisnął dłonie w pięści na samą myśl o tropiącym go mężczyźnie. Miał ochotę ruszyć za nimi i zakończyć sprawę raz na zawsze. Wiedział jednak, że w tej chwili ma ważniejszą sprawę do załatwienia. Jego priorytetem było odnaleźć Lucy, zanim oni zrobią to pierwsi.

-----------------------------------------------------------------------

Troszkę cukierkowo wyszło, ale też im się coś należy od życia :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro