24 - Bunt Harry'ego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwsze kilka dni po wymierzeniu kary, Harry praktycznie się do mnie nie odzywał. Kontrolowałem go jak tylko mogłem i choć on o tym nie wiedział, czytałem nawet jego korespondencje z kolegami na messengerze. Miałem oczywiście hasło do jego konta, bo pozwoliłem je sobie podejrzeć na jego laptopie, gdy on był w szkole. 

Każdemu pisał, że jestem niesprawiedliwy, że mnie nienawidzi i że najchętniej by się stąd wyniósł. Mocniejsze słowa jednak kierował pod adresem Regulusa. Wyzywał go, obrażał, wyśmiewał. Zupełnie tego nie rozumiałem. Gdy był młodszy, to się dogadywali. Wszystko zmieniło się jakoś po remoncie domu. Stał się wtedy taki oziębły wobec nas. 

Syriusz i Remus dowiedzieli się oczywiście o całym incydencie i podobnie jak Reg, uważali, że przesadziłem. Ten pierwszy dzwonił do mnie w tej sprawie dzień w dzień, przez cały tydzień i przekonywał, że kara jest zbyt surowa i że tylko pogorszę jego zachowanie. Drugi się nie wtrącał, natomiast wyznał, że czuje się winny tego palenia, bo w końcu on daje zły przykład od tylu lat. Choćbym chciał, nie mogłem zaprzeczyć, że tak było. Miałem nadzieję, że mój syn będzie chciał brać przykład z Syriusza, który po prostu lubił przygodę i zawsze rozsiewał wokół entuzjazm, lecz on jednak wziął sobie na wzór Remusa, u którego palenie i przeklinanie stanowiło nieodzowną część osobowości, podobnie jak inteligencja, wraz z mocnym "uziemieniem", czy też realizmem.

Ja z jakiegoś powodu nigdy nie zostałem dla niego żadnym autorytetem. Nie miałem pojęcia, co zrobiłem nie tak, choć domyślałem się, jaki może być powód. Zbyt mocno skupiłem się na moim związku, na Regulusie. Może dlatego go tak nienawidził? Ja tylko chciałem być szczęśliwy, chciałem złapać okazje, które kiedyś straciłem, chciałem odzyskać radość z życia. A gdy to się udało, okazało się, że jednak zaniedbałem to, co powinno być dla mnie najważniejsze. Własnego syna. 

Teraz ponosiłem przykre konsekwencje swoich czynów. On rzeczywiście, z dnia na dzień coraz bardziej się buntował, aż zaczynałem żałować tego, że dałem mu karę. Mimo wszystko, w szkole nie pojawiły się żadne problemy przez cały tydzień, więc uznałem, że może jednak nie postąpiłem wcale źle. W wiadomościach Harry'ego tylko raz napisał o tym do Rona. Wspomniał, że nie chce zostać wyrzucony ze szkoły, więc nawet nie reaguje na zaczepki Malfoya. Ten podobno ciągle próbował mu dopiec. 

W piątkowy wieczór znów postanowiłem zmonitorować wiadomości Harry'ego i zauważyłem, że coś było nie tak. Choć byłem przekonany, że poszedł on do swojego pokoju i tam teraz jest, jego rozmowa z Ronem sugerowała, że gdzieś się umówili i Harry jest w drodze w to miejsce. 

— James, chodź, w telewizji lecą Gwiezdne wojny. — Powiedział Reg, zaglądając do gabinetu. 

— Nie teraz, Harry chyba nam się wymknął. — Oznajmiłem i pochylając się bardziej nad ekranem laptopa. On podszedł do mnie i ze zdziwieniem spojrzał na to, co przeglądałem. 

— Co ty... Czytasz jego prywatne korespondencje? Oszalałeś?! 

— Czytam, bo jak widzisz, nie mam nad nim kontroli i nie można mu ufać. — Westchnąłem. — Robię to dla jego dobra. 

— Puknij się w czoło! Ty już totalnie odleciałeś, po co to robisz?! To nieetyczne, naruszasz jego prywatność!

— Tak? Masz na to jakiś paragraf? — Spojrzałem na niego z oburzeniem.

— Mogę znaleźć, jeśli tego ci potrzeba, żebyś przestał się zachowywać jak wariat. — Skrzyżował ramiona. — Przeginasz. Może jeszcze pójdziesz go szukać, co?

— Mam taki zamiar, owszem. — Wstałem z miejsca i wyłączyłem wszystko na laptopie. — Gdybyś wiedział, co on o tobie pisze do znajomych, stanąłbyś po mojej stronie. — Ominąłem go i ruszyłem do drzwi. — Zadzwonię do pani Weasley, ona pewnie wie, gdzie wyszedł Ron.

— Odpuść. Poczekaj aż wróci do domu, nie rób mu scen przy kolegach. — Reg ruszył w moją stronę. 

— On sam sobie na to zasłużył. — Oznajmiłem, wychodząc z pokoju, a on od razu pobiegł za mną.

— James proszę cię, nie bądź taki... — Złapał mnie za rękę. — Nie zachowuj się tak, co ci to da? Tylko go mocniej rozgniewasz. Niech sobie myśli, że mu się udało, jutro rano wyciągniesz konsekwencje, wymyślisz mu jakieś zadanie, cokolwiek...

— Dlaczego tak bardzo próbujesz mnie zatrzymać w domu? Może o tym też wiedziałeś i sam go wypuściłeś, co? — Spojrzałem podejrzliwie na niego. On pokręcił głową i popatrzył na mnie z oburzeniem. 

— Nie zrobiłbym tego. Po prostu... Jest piątek... Jego nie ma w domu... A my tak dawno nie byliśmy razem sami... — Przytulił się do mojego ramienia, a jego oczy teraz wyglądały tak, jak u uroczego kotka. — Tęsknię za tobą, za nami... Przynajmniej dziś odpuść jemu i zajmij się mną. 

Zacząłem bić się z myślami. Mogłem tu zostać i spędzić miło wieczór, albo szukać zbuntowanego nastolatka i tracić nerwy. Moim obowiązkiem byłoby zrobić to drugie, lecz pierwsza opcja stała się nagle niezwykle kusząca. Też tęskniłem za wspólnymi chwilami z Regulusem, gdy nie liczyło się nic więcej, tylko my.

— Dobrze. — Kiwnąłem głową i lekko ująłem jego policzek w dłoń. — Spędźmy wieczór razem, tak jak kiedyś. — Uśmiechnąłem się lekko. On ucieszył się i zastygliśmy w lekkim pocałunku. 

Postanowiliśmy razem obejrzeć w telewizji te Gwiezdne wojny, bo też dość dawno nie widziałem tego filmu. Przytulaliśmy się przy tym i coraz to wymienialiśmy się pocałunkami. Szybko jednak przestaliśmy oglądać film i po prostu zajęliśmy się sobą. Żeby było nam wygodniej, przenieśliśmy się do sypialni. Tam zapomniałem już o całym świecie i o wszystkim, co mnie złościło. Liczyliśmy się już tylko my. 

Reg nadal miał niesamowicie piękne ciało, które zawsze wprawiało mnie w zachwyt. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo mi tego brakowało przez ostatni czas. Nie mogłem oderwać od niego dłoni, wciąż błądziłem nimi po jego skórze. On obdarowywał mnie ciągle pocałunkami i co chwilę szeptał mi do ucha, jak bardzo mnie kocha. Ja wolałem mu natomiast pokazać, jak bardzo za nim szaleję, więc tak też postąpiłem.

***

Wczorajszego wieczoru obydwaj byliśmy niesamowicie zmęczeni po naszych zabawach, więc nie mieliśmy żadnych problemów, aby zasnąć. W sobotni poranek obudziłem się w bardzo dobrym nastroju, wyspany i gotów na nowy dzień. Czułem się tak, dopóki nie przypomniałem sobie o tym, co wczoraj zrobił Harry. Uznałem, że nie mam ochoty na wyciąganie konsekwencji. Zająłem się po prostu swoimi obowiązkami. Posprzątałem w kuchni, przygotowałem kawę i zjadłem niewielkie śniadanie. Starałem się nie myśleć o nim, ale wciąż mi się wszystko przypominało.

Syriusz zadzwonił do mnie jakoś około dwunastej i zapowiedział, że przyjdą dziś z Remusem wieczorem na jakieś wino. Reg postanowił więc wybrać się do sklepu, gdy tylko dowiedział się o planowanej wizycie. Od samego rana nie widzieliśmy Harry'ego, ale ślady zabłoconych butów na schodach sugerowały, że na pewno dotarł do domu. 

Gdy o pierwszej nadal mój syn nie pojawił się na dole, poszedłem po schodach na górę i po cichu zajrzałem do jego pokoju. Od razu uderzyło we mnie duszne powietrze, pomieszane z wonią alkoholu. Harry natomiast leżał na swoim łóżku, wciąż we wczorajszych ubraniach i butach, na których błoto zdążyło już porządnie zastygnąć. Oburzyłem się na ten widok, lecz postanowiłem postąpić delikatnie. 

— Harry. — Powiedziałem jego imię, oczekując, że się obudzi. On tylko mruknął pod nosem, nie ruszając się. — Wstajesz? Już po pierwszej, masz do zrobienia kilka rzeczy, więc dobrze by było, gdybyś wstał.

— Głowa mnie boli. — Wymamrotał i obrócił się na bok. 

— Aha, czyli był alkohol na tej imprezie wczoraj... Okej... Rozumiem... — Wszedłem dalej do pokoju i uchyliłem okno.

— Skąd wiesz o imprezie? — Popatrzył na mnie, ale od razu się skrzywił, gdy otworzył oczy.

— Wnioskuję po zapachu alkoholu w pokoju, twoim stanie i ubiorze. Poza tym, wieczorem nie było cię w pokoju, a sprawdzałem. Los chyba dostatecznie cię pokarał kacem, więc dam ci tylko ostrzeżenie. Jeśli jeszcze raz wywiniesz taki numer, przedłużę twoją karę aż do wakacji. 

— Już nie będę, tylko daj mi dziś spokój... — Przykrył głowę poduszką.

— Polecam ci wypić w kuchni musujący magnez, albo zjeść tłustą jajecznicę. To czasem pomaga. — Ruszyłem do wyjścia i obejrzałem się na niego. — Przykro mi, że tak się zachowujesz. Zawiódłbyś mocno swoją mamę, gdyby żyła. — Dodałem i opuściłem jego pokój. 

Wróciłem na dół i usiadłem na kanapie. Wpatrzyłem się przy tym na jedno ze zdjęć z Lily, które zatrzymaliśmy na ścianie. W myślach przywołałem jej osobę. 

Droga Lily... Gdybyś widziała, co wyprawia twój syn, chyba serce by ci pękło. A to wszystko przeze mnie. Bez ciebie ciężko mi było wychować go na dobrego chłopca, ci co we mnie wątpili, mieli rację, że nie podołam takiemu wyzwaniu... Jestem do niczego... Popełniłem tyle błędów, że teraz już nie wiem, co mam zrobić... Pomóż mi, nastrasz go we śnie, czy coś, albo mi przyślij jakąś pomoc...

Coraz częściej zwracałem się do niej w swojej głowie w taki sposób. Czasami działy się cuda, czasami nic. Nikomu nie mówiłem o tym, że tak robię. Regulusowi by to się nie spodobało, a chłopaki by pomyśleli, że jestem chory na głowę. Potrzebowałem jednak jakiejś nadziei, a ona była jedyną, która mogła mi ją jakkolwiek dać. 

Westchnąłem i zajrzałem do swojego telefonu. Jak zwykle, Syriusz wysłał mi kilka zabawnych rzeczy, parę aplikacji się zaktualizowało, a messenger standardowo nie pokazał mi powiadomień. Okazało się, że parę minut wcześniej Marlene napisała do mnie wiadomość. Od razu ucieszyłem się, czytając jej treść.

"Hej tatuśku z przedmieścia! Mam dobre wieści, wraz z Dori zamierzamy do was przyjechać na miesiąc. Chciałybyśmy się u ciebie zatrzymać, jeśli to nie problem. Wiem, że Syriusz i Remus mają więcej miejsca, ale mi zależy na spędzeniu trochę czasu z moim synem chrzestnym. Opowiem ci więcej, gdy się spotkamy! Wybieramy się w następną sobotę. Daj znać, czy ci pasuje wszystko!"

Uśmiechnąłem się sam do siebie i spojrzałem znów na zdjęcie Lily. Może to i zbieg okoliczności, lecz wierzyłem, że to ona przysyła mi w ten sposób pomoc. 

— Dziękuję. — Wyszeptałem do zdjęcia i szybko odpisałem przyjaciółce, że wszystko mi jak najbardziej pasuje. Dopiero gdy wysłałem wiadomość uświadomiłem sobie, że nie uzgodniłem tego z Regulusem. Miałem nadzieję, że będzie jednak dobrze nastawiony do tej sytuacji. O wszystkim oznajmiłem mu, gdy tylko wrócił ze sklepu. Był zaskoczony, lecz przyjął pozytywnie tą wiadomość. 

Obecność dziewczyn na pewno nam się przyda. Może ich wizyta pozytywnie wpłynie na Harry'ego i przynajmniej przy nich będzie zachowywał się tak, jak trzeba. Przekazałem mu wiadomość o ich wizycie, gdy tylko wytoczył się z pokoju do kuchni, jakoś koło piętnastej. Skomentował to tylko słowem "fajnie" i w ciszy przygotował sobie jajecznicę, tak jak mu poleciłem. Wspomniałem też, że Syriusz i Remus pojawią się wieczorem, a na to zareagował już z większym entuzjazmem i zapytał, o której godzinie przyjdą. 

Chociaż ich darzył jakąkolwiek sympatią, to mnie lekko pocieszało, że nie nienawidził nas wszystkich. Na spotkanie z chłopakami nie musieliśmy się jakoś specjalnie przygotowywać, bo w końcu byliśmy jak rodzina. Ja i Reg tylko ogarnęliśmy trochę dom, w którym nieunikniony był niewielki bałagan, gdy choć jeden dzień niczego nie sprzątaliśmy. Staraliśmy się zwykle wypełniać nasze obowiązki i utrzymywać czystość, lecz sytuacja z Harrym wybiła nas z rutyny w ostatnim czasie.

Nasi przyjaciele pojawili się u nas zaraz po szóstej wieczorem. Syriusz wręczył mi od razu siatkę z kilkoma butelkami wina, a gdy Reg to zobaczył, oznajmił, że on też kupił, więc mamy spory zapas. 

— Nie martw się, wszystko wychlamy. — Stwierdził jego brat entuzjastycznie. Remus pokręcił na to głową. 

— Jak zwykle, upierdolimy się jak świnie. 

— Należy nam się. — Puściłem do niego oczko i poszedłem do salonu, aby rozstawić butelki na stole. Wcześniej Reg rozłożył tam niewielkie talerzyki i różne przekąski, które zakupił wcześniej w sklepie. 

Wszyscy po chwili zasiedliśmy razem przy stole i pochłonęły nas rozmowy. Ja opowiadałem chłopakom o tym, że dziewczyny zamierzają nas odwiedzić, a oni bardzo ucieszyli się na tą wiadomość. Syriusz prawie od razu zabrał się do otwierania pierwszej butelki wina i nalał nam trunku do kieliszków, Remus standardowo odpalił papierosa i uchylił okno. Niekontrolowanie zmierzyłem go niezbyt przyjemnym spojrzeniem, co on od razu zauważył.

— Wybacz, James. Dla mnie już za późno, żeby z tym zerwać. 

— Nie no, wiem, nie mam pretensji. Po prostu przypomniała mi się sytuacja z Harrym.

— Zbyt mocno zareagowałeś, stary. To tylko dzieciak, musi próbować różnych rzeczy i robić głupoty. — Wygłosił Syriusz i upił łyk wina.

— Tu nie chodzi tylko o to palenie, tak właściwie. Jego zachowanie jest powodem, dla którego został ukarany. — Oznajmiłem.

— A co takiego robi? 

— Krótko mówiąc, nie ma do nas obu szacunku. — Wzruszyłem ramionami, zerkając na Regulusa, a ten pokiwał głową.

— Jest bardzo opryskliwy, w szczególności do mnie, nie wiem dlaczego...

— Nie to, żebym coś wiedział w temacie, ale pewnie za bardzo zacząłeś wpływać na Jamesa i jego decyzje. — Powiedział Syriusz, uciekając wzrokiem w stronę Remusa, który właśnie gasił wypalonego papierosa w popielniczce. Jego zachowanie zdradzało to, że Harry z pewnością mu się z tego zwierzał.

— Związek na tym polega przecież, że decydujemy wspólnie, prawda? 

— Tak, James. Ale ty masz syna, musisz liczyć się też z jego zdaniem, nie wiesz? — Mój przyjaciel znów skierował wzrok w naszą stronę. — Nie zapytałeś go o tyle ważnych spraw, a teraz dziwisz się, że jest jak jest.

— Nie pomyślałem nawet o tym, że powinienem. 

— No tak, bo dopóki mieszka pod twoim dachem, to nie ma zdania i ty rządzisz.

— Syriusz, weź... Ja rządzę? Mi się wydaje że ja wcale kontroli nie mam. On mnie nawet nie chce słuchać, a moje kary zdziałały niewiele, póki co.

— Może warto rozważyć jakąś rodzinną terapię, czy coś. — Zaproponował Remus. 

— Pewnie by się jeszcze bardziej wkurzył. — Wzruszyłem ramionami. — Na razie poczekam na przyjazd dziewczyn, może kobieca ręka trochę poprawi sprawę.

— Ja mogę ci pomóc, o ile zechcesz mnie posłuchać w końcu. Powtarzam ci od początku tej całej kary, że to bez sensu. Odpuść, daj mu żyć, dostał już jakąś nauczkę, po co go męczyć bardziej... 

— Żeby w końcu zaczął mnie szanować. — Westchnąłem, patrząc na Syriusza z lekką pretensją. — Jak cię posłucham, to znów sobie będzie pozwalał na co chce, będzie rozrabiał i wyleci ze szkoły, bo już ma ostatnią szansę.

— Zaufaj mu trochę, zamiast go karać, porozmawiaj i wyjaśnij, czego oczekujesz. 

— Albo... — Odezwał się znów Remus. — Powiedz mu, że zdejmujesz karę i dajesz mu okres próbny. Jeśli będzie się dobrze zachowywał wobec ciebie i ogółem, to w porządku, ale gdy coś odwali, to kara wraca. 

— Zawsze to jakiś pomysł. — Zastanowiłem się i zerknąłem na Regulusa. 

— Mi w sumie podobał się pomysł z terapią. — Przyznał. — Dobry psycholog mógłby nam wszystkim pomóc. 

— Szczególnie tobie. — Usłyszeliśmy ze schodów głos Harry'ego, który właśnie schodził na dół. — Chciałem się przywitać, ale usłyszałem, że o mnie rozmawiacie. 

— Przyłapałeś nas, Harry. Rozmawiamy, bo jest problem, a ty masz doskonałą okazję do podzielenia się swoją stroną wydarzeń, siadaj. — Syriusz odsunął dla niego krzesło, które stało nieopodal niego i zachęcił Harry'ego, aby ten usiadł. 

— Nie chcę rozmawiać. — Powiedział, krzyżując ramiona. — Pijecie, nawet nie zapamiętacie rozmowy.

— Dopiero pierwszą lampkę wypiliśmy, bez obaw, Harry. — Zapewniłem go, patrząc w jego stronę. — Dobrze by było, gdybyś wprost powiedział nam, o co ci chodzi i czego od nas oczekujesz.

— Po pierwsze, ja oczekuję jedynie od ciebie, nie od niego. — Zmierzył Regulusa spojrzeniem. — Po drugie, i tak tego nie weźmiesz pod uwagę, więc po co mam się produkować.

— Harry, a możesz wyjaśnić nam, skąd ta niechęć do mojego brata? — Poprosił go Syriusz.

— Bo przez niego tata wyrzucił rzeczy mamy... Prawie całkiem usunął ją z tego domu, zmienił dosłownie wszystko i z tego, co kiedyś było w moim dzieciństwie, nie zostało prawie nic... Parę zdjęć na ścianie i jedno sentymentalne pudełko w piwnicy... — Prychnął pod nosem i pokręcił głową. — A teraz tata sam mi wypomina, że mama nie byłaby ze mnie dumna... — Popatrzył na mnie. — Z ciebie też nie byłaby dumna, gdyby zobaczyła, co robisz z osobą, której tak nie cierpiała. I to w jej domu, w tym, w którym mieszkaliśmy razem, gdy jego nie było i wszystko dobrze się układało.

— Więc o to chodzi... — Wpatrywałem się w niego, prawie ze łzami w oczach. Nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, ile krzywdy mu wyrządziłem. Nawet nie przeszło mi to przez myśl, gdy remontowaliśmy dom, że on może mieć cokolwiek przeciwko temu. — Nigdy nie chciałem, żebyś tak to wszystko odebrał. Chciałem dla ciebie jak najlepiej, chciałem stworzyć nowy dom, rodzinną atmosferę, żebyś miał w nas oparcie... Nie zdawałem sobie sprawy, że wcale tego nie chcesz.

— Bo nigdy nie pytasz o to, co ja chcę! Przede wszystkim, chcę żebyś zaczął mnie słuchać. Nie chcę mieszkać z nim. — Zerknął na Rega, a ten spuścił wzrok. — Nigdy nie miałem czasu przyzwyczaić się do jego obecności, ty go tak po prostu do nas wprowadziłeś, ja byłem za młody, żeby wtedy coś powiedzieć, ale teraz proszę, skoro mam mówić, to powiem wszystko. On za bardzo się panoszy, wciąż się wymądrza i odkąd pamiętam, w kółko powtarza, że studiował prawo. Jakbyśmy kurwa tego nie przyjęli już do wiadomości! Ile można się chwalić! Jakby jeszcze było czym...

We czwórkę teraz wpatrywaliśmy się w Harry'ego, który nagle otworzył się aż za bardzo i wylewał wszystkie swoje żale po kolei. Szczególnie dotyczyły one osoby Regulusa, co niezmiernie mnie oburzało i jednocześnie martwiło, bo miałem przeczucie, że w jego głowie już się coś niedobrego dzieje.

— Do tego, on mi mówi, że ja powinienem się więcej uczyć... — Kontynuował Harry. — Ja się nie wybieram na żadne durne prawo ani na inne pierdolone studia! Chcę skończyć szkołę i zostać piłkarzem, i ty tato o tym wiesz! Tyle razy ci mówiłem, a wciąż tylko słyszę pretensje o oceny. Nie potrzebne mi są te oceny do niczego!  Jak będę chciał, to będę uczył się lepiej, to moje życie, a wy się w nie wtrącacie cały czas! I jeszcze ta kara! Raz w życiu mnie przyłapano z papierosem i wielka afera! Nic nie zrobiłem złego, każdy z was w moim wieku palił i wiem to z waszych opowiastek! A mi się obrywa, jakbym popełnił wielką zbrodnie! I dziwicie się, że was nie szanuję? — Poparzył na mnie i na Rega. — Sami sobie na to zapracowaliście, ty tato, bo nawet mnie nie słuchasz, a ty, bo uważasz się za lepszego od wszystkich i jedyne co potrafisz, to się wszystkim podlizywać! A tak łatwo cię zmanipulować, wystarczy ci okazać trochę sympatii i już jesz mi z ręki...

— Harry, trochę chyba przesadzasz... — Powiedziałem surowo. 

— Nie, tato. Podczas trwania twojej kary, on usilnie próbował mi się przypodobać. Nawet mi dawał pieniądze do szkoły, a wczoraj mnie krył, gdy wymknąłem się na imprezę. Jest naiwny, a uważa się za nie wiadomo kogo, bo kurwa studiował prawo. — Wywrócił oczami.

— Reg, to prawda? — Zapytałem, zerkając na niego. On już spuścił wzrok i tylko kiwnął głową. Syriusz i Remus chyba byli zbyt zszokowani, aby to wszystko skomentować, bo też siedzieli cicho i czekali na rozwój wydarzeń. — No dobra, rozumiem... Zacznę cię od teraz słuchać, Harry, obiecuję ci to. Czego więc na ten moment ode mnie oczekujesz?

— Chcę, żeby on się wyprowadził. — Zażądał. — I chcę żebyś cofnął karę. 

— Cofnąć karę mogę, ale Regulus nie może się tak całkowicie wyprowadzić... — Pokręciłem głową. 

— Nie ma problemu. — Odezwał się Regulus, zwracając na siebie naszą uwagę. — Przeniosę się z powrotem do chłopaków, dopóki taka będzie potrzeba. I tak przyjeżdżają tu dziewczyny, więc będzie dla nich więcej miejsca... 

— Reg... — Popatrzyłem na niego. Serce mi pękało, widząc go smutnego i upokorzonego, i to przez mojego własnego syna. Byłem zupełnie rozdarty i oczywiście bałem się konsekwencji, jakie przyniesie ta cała wyprowadzka.

— Można spróbować, jeśli to ma pomóc Harry'emu. — Odezwał się łagodnie Syriusz. — A może i wam to posłuży...

— Tak będzie na ten moment najlepiej. — Stwierdził Reg i wstał z miejsca. — Idę do łazienki. — Oznajmił i opuścił salon. Usłyszałem jednak z korytarza dźwięk drzwi, które charakterystyczne były dla naszej sypialni, a nie dla łazienki. 

— I dobrze. Może w końcu zostanę wzięty pod uwagę. — Harry wstał z miejsca. — Czy moja kara zostaje zdjęta?

— Tak. — Kiwnąłem głową, nie mając już siły, aby się z nim spierać. 

— Więc zaraz wychodzę, nocuję u Rona, a jak wrócę, to fajnie, gdyby on się już wyniósł. — Powiedział i ruszył po schodach na górę. Ja wymieniłem spojrzenia z chłopakami i westchnąłem ciężko. Harry momentalnie zbiegł z powrotem na dół, a potem wyszedł z domu. 

— Cóż... Poszło świetnie. — Powiedział ironicznie Remus. 

— Lepsze to, niż gdyby miał nadal się buntować...

— Wiecie co? Ja już sam nie wiem, jak było lepiej. — Pokręciłem głową i wstałem z miejsca. — Idę zobaczyć, co z Regulusem. 

Poszedłem szybkim krokiem do sypialni, ale do pomieszczenia wszedłem powoli i po cichu. Reg leżał na łóżku i płakał w poduszkę. Widok ten znów sprawił, że zakuło mnie w sercu. Usiadłem obok niego i zacząłem go delikatnie gładzić po plecach. On natomiast nie przestawał płakać. Nawet na mnie nie zerknął.

— Skarbie... Spokojnie... Wszystko się ułoży, chwilkę pomieszkamy osobno i on przywyknie. Zobaczysz, będzie dobrze... 

— Nie... — Zaszlochał głośno. — Nie będzie dobrze... On mnie nie cierpi, tak samo jak Lily mnie nie cierpiała. Nigdy mnie nie zaakceptuje...

— Kiedyś będzie musiał, bo ja nie zamierzam z ciebie zrezygnować. — Pogłaskałem delikatnie jego włosy. — Kocham cię, wiem, że zawsze chciałeś dla nas wszystkich dobrze i zrobię co w mojej mocy, żebyś jak najszybciej do mnie tu wrócił...

— A co jeśli będą mijały lata, a on się nie przyzwyczai? — Zerknął na mnie. — Co wtedy zrobisz?...

— Nie martw się o to. On jest ważny i mogę dać mu czas, żeby się przyzwyczaił, ale równie ważny jesteś dla mnie ty, więc będę walczył o to, abyśmy długo nie byli rozdzieleni. Już kiedyś tak funkcjonowaliśmy i może Syriusz ma rację... Nam też to posłuży... Szczególnie, że i ty ostatnio moje zaufanie nadszarpnąłeś...

— Dobrze... — Reg obrócił się na plecy i przetarł oczy. — Musimy na nowo nad wszystkim popracować... A wydawało się, że jest tak dobrze, co nie?...

— Wiem... Pozory niestety mylą. — Westchnąłem, kładąc się obok niego.

— Znów będziemy się chować po kątach przed Harrym, jak dawniej? — Zapytał. 

— Pewnie tak... Ciekawe, czy będzie to równie ekscytujące, jak kiedyś.

— Z tobą zawsze jest. — Przytulił się do mnie nagle i lekko pocałował mnie w policzek. — Wybacz mi, że za twoimi plecami robiłem coś wbrew twojej woli. Chciałem, żeby mnie polubił...

— Wiem, wiem... Domyśliłem się. Spokojnie, nie mam ci tego za złe. — Objąłem go ramionami i ścisnąłem mocno. — Teraz i tak o tym nie myślę, tylko o nadchodzącej rozłące. 

— Damy sobie radę... Nie będzie to łatwe, ale przejdziemy przez to, razem. — Powiedział. Wydawał się już bardziej opanowany, pewnie udało mi się go uspokoić, co było dobrym znakiem. Mogliśmy chwilę później wrócić do naszych przyjaciół i umilić sobie resztę wieczoru winem, którego mieliśmy aż w nadmiarze. 

Konsekwencje następnego dnia były bolesne, lecz oczywiście było warto, dla tych paru momentów beztroskości, gdy wszyscy byliśmy błogo upici niebiańskim trunkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro