Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy tylko Will powrócił na polanę uzdrowiciela, zabrał Wyrwija i postanowił odnaleźć grotę. Nie była to długa podróż, więc gdy tylko ujrzał wejście, zaledwie zdążył rozpłynąć się w czerni, wyrósł przed nim Zack wraz z pobratymcami, gotowymi go pojmać.

Will pamiętał jakimi byli zwyrodnialcami. Często go bili. Tym razem rzucili go sobie na kolana, zdzierając przy tym materiał.

- Pojmaliście mnie i co z tego. Przecież o to właśnie mi chodziło. A teraz wypuść moich przyjaciół.

- Powiedziałem, że ci ich pokażę. Nie wspominałem, że ich oszczędze, aby mogli na nas ścigać swoją dziką zgraję.

- Jesteś obłudnikiem, Zack. Mam na imię Will i jestem zwiadowcą, który ma wielu wspaniałych przyjaciół, którzy was zniszczą.

To było wszystko, co zdążył powiedzieć. Gdy tylko Will spojrzała w górę na Zacka, natychmiast usłyszał zbliżającą się z ogromną prędkością grupę ludzi, którzy się przed nim zatrzymali. Will natychmiast uświadomił sobie obecność byłego mentora.

Halt upadł na kolana przed Willem, pochylając ze wstydem głowę, gdy Kosiarze Umysłów dociskali swoje ręce na jego ramionach, aby upadł.

Starszy zwiadowca miał rozcięty policzek, wargę, a na ubraniach zaschniętą krew. Był brudny, A pod oczami widać było szare kręgi.

- Och, Halt... och, Halt... - powiedział i wybuchnął płaczem. - Usiłowałem ich tylko powstrzymać. Chciałem, żeby przestał mordować niewinnych ludzi, chciałem was ocalić, ale mi się nie udało. Chciałam go powstrzymać.

- Wszystko w porządku, Willu - powiedział straszy zwiadowca kojącym głosem ze łzą w oku. - Zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Wszystko zostało wybaczone.

Mistrz i uczeń mięli sobie tyle do powiedzenia. Tęsknili za sobą tak bardzo, że nie mogli powstrzymać emocji.

- Wzruszyłem się - powiedział Zack znudzonym głosem. - A teraz zabierzemy was w cudowne, pełne miłości miejsce.

Will owinął młodzieńcowi ramiona wokół kolan i zaszlochał.

- Pozwólcie moim przyjaciołom odejść, Zack, pozwól im, proszę - mówił przez łzy.

Zack odwrócił się z odrazą, żeby odepchnąć od siebie zwiadowcę. Will wtedy upadł pewną częścią ciała na ziemię.

- Zabierzcie go ode mnie! - wrzasnął Zack do pozostałych Kosiarzy Umysłów, którzy natychmiast otoczyli Willa, aby zabrać go z ziemi i zaprowadzić do celi.

- Wszystko będzie dobrze, Will - uspokajał go starszy zwiadowca, gdy go szarpali, zabierając wraz z byłym uczniem. - Chodźmy. Czas już na nas.

Halt i jego Kosiarze, którzy go prowadzili, oddalili się bardzo szybko w ciemny korytarz.

Zaledwie starszy zwiadowca zdążył rozpłynąć się z grupą w czerni, wyrósł przed nim Zack.

- Spotkanie z przyjaciółmi w zamian za twoje życie. Taka była umowa.

- Tak naprawdę pokazałeś mi tylko jednego przyjaciela.

- Ah, tak - odparł Zack, udając że, przypominał sobie pewien fakt, choć tak naprawdę skrzętnie go przemilczał, ponieważ uważał, że wypowiedzenie tego oznaczało rozrywkę. - Ten drugi, no cóż, nie jest z nim za dobrze, ale rychło zobaczysz jego trupa.

Wtedy Will wyprostował się, niedowierzając temu, co właśnie usłyszał. Był  rozwścieczony i poruszony stanem, w jakim najprawdopodobniej był Gilan. Will nie chciał się pogodzić z faktem, że jego brat został mu odebrany.

Zack oświadczył, że zwiadowca, o którym była mowa jest na krawędzi życia i śmierci, ale już nigdy nie powróci do swego stanu. Powiedział do Willa też, że jeśli chce go zobaczyć, może go do niego zabrać.

Will wpadł w furię i uderzył Zacka kilkakrotnie w twarz, który za każdym razem oświadczał mu, że mężczyzna umrze, i że może go do niego zabrać.

Will żądał, żeby jego przyjaciele wrócili do domu, przeklinając i grożąc natychmiastowym rozerwaniem Kosiarzy na strzępy, jeśli nie wykonają jego polecenia.

Zack patrzył na to z pewnym strachem. Nie sądził, że młody zwiadowca jest zdolny do popadnięcia w taką furię.

Najprawdopodobniej ze strachu spełniłby rozkaz Willa, gdyby nie to, że był uwięziony w swoich działaniach od początku, ponieważ Kosiarze Umysłów chcieli ukryć przed światem ich zwyrodniałe postępowania. Wydawało im się, że jeśli ją zatrzymają swoje ofiary i zabiją, nikt się nie dowie o zabójstwach ludzi, do których się przyczynili.

Minęło kilka minut, podczas których Zack nie mógł się zdecydować, czy ma zamknąć rozwścieczonego Willa do celi, czy raczej zrobić mu krzywdę za to, że chciał natychmiast, aby Kosiarze przyprowadzili z powrotem jego przyjaciela, żeby to on mógł ich kontrolować.

Postawa Willa nie przynosiła zamierzonego skutku, nie pozostawało Zackowi więc nic innego, tylko siłą zabrać go do pustego pomieszczenia.

Wysłał sygnał z prośbą o pomoc do Kosiarzy Umysłów, którzy przypatrywali się wszystkiemu. Nigdy wcześniej nie usuwał żadnego więźnia, a raczej nikogo tak wojowniczo nastawionego, na dodatek wbrew jego woli. Nie był więc pewien, jak to zrobić.

Wielu Kosiarzy zjawiło się be jednej chwili. Działali niemal automatycznie, jakby pod przewodnictwem kogoś, kogo nie widzieli, ani nie słyszeli.

Zack wyjaśnił im, że na rozkaz mają zabrać go do przyjaciół, z którymi będzie mógł jeszcze porozmawiać przed swoją śmiercią.

Will zgodził się na to. Znów nie wiedział, gdzie go prowadzili, ale ktoś tam na niego czekał.

Niczego nie planowałam. Niech się dzieje wola nieba.:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro