Rozdział 10 - Tego kogo znałeś

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Po raz kolejny wystrzelił salwę strzał. I po raz kolejny, i kolejny. Wszystkie strzały trafiały dokładnie tam gdzie chciał, wbijając się w te wypuszczone wcześniej. Halt patrzył na niego z boku i czujnym wzrokiem badał jego każdy strzał. A przynajmniej próbował to robić, ponieważ przy tym tempie ciężko było zauważyć każdy błąd. Choć Halt nawet, gdy poprosił Willa o zwolnienie, wciąż nie zauważył niczego złego.

   Po prostu strzały jego ucznia były wymierzone perfekcyjnie, tak samo jak jego postawa i ustawienie nie miało w sobie żadnych niedoskonałości. Zwiadowcy ponownie przeszło przez myśl, że w strzelaniu z łuku jego uczeń nie miał sobie równych. Wszyscy ludzie i zwiadowcy mogli mówić co chcą, ale nawet on sam, Wielki Halt, nie mógł równać się z swoim uczniem.

   Zawsze znajdzie się ktoś wyżej od siebie, pomyślał z dumą patrząc na bruneta.

   Od kiedy Will opowiedział mu o swoich problemach wszystko jakby ucichło. Całe dwa tygodnie były niezwykle spokojne. Halt powrócił do prowadzenia szkolenia, a Will ćwiczył i zachowywał się tak jak zawsze - innymi słowy robił co trzeba, ale oczywiście zawsze musiał ponarzekać. Co prawda nie zadawał już tyle pytań co zawsze, ale to jeszcze bardziej ucieszyło zwiadowcę.

   Tu nawet nie chodziło o to, że miał więcej czasu ciszy i spokoju, a cała jego radość radość krążyła wokół tego, że coraz częściej Will sam szukał odpowiedzi. Halt wciąż widział ciekawość rozsadzającą wręcz Willa. Zawsze kiedy siedzieli gdzieś razem w jego oczach widział ta wielką ciekawość. Ale jego uczeń zadawał dwa lub trzy pytania, a resztę wyszukiwał sam, własnymi siłami.

   Będzie z niego świetny zwiadowca, pomyślał, gdy jego uczeń zmienił ćwiczenie. Wcześniej umówili się, że co pięćdziesiąt powtórzeń będą zmieniać ćwiczenie. Czyli strzelanie z łuku, później rzut nożami i znowu łucznictwo, i znowu rzuty nożami. I tak w kółko. Will musiał wyćwiczyć wszystko, a o nożach często zapominali i skupiali się na skradaniu, bo to mu wychodziło najgorzej.

   Dlatego dzisiaj Halt postanowił, że wyćwiczą do stu procent łucznictwo, a następnie resztę tygodnia spędzą nad skradaniem. Kiwnął lekko głową, kiedy jego uczeń po raz kolejny rzucił nożem. Wciąż nie mógł się nadziwić nad tym z jaką łatwością mu to przychodziło.

   Will już od dawna miał wielkie umiejętności w tych dwóch dziedzinach. I nie miał problemów z nauczeniem się nawet tych trudniejszych sekwencji. Wszystko wychodziło mu znośnie już od samego początku. I właściwie właśnie dlatego Halt tak wiele od niego wymagał...

   Jeśli miałby być szczery to Will miał już umiejętności na poziomie dobrego zwiadowcy. Ale Halt chciał by jego uczeń potrafił więcej. Chciał by był wstanie przewyższyć umiejętnościami nawet jego samego. Dlatego też jego wymagania były zdecydowanie wyższe od tych, które zarzucał swojemu pierwszemu uczniowi - Gilanowi.

   Gilan był władcą i królem wśród zwiadowców, jeśli chodziło o skradanie. Posiadał też inne umiejętności zwiadowcy na świetnym poziomie. Ale jednak spędził lata na ćwiczeniu szermierki przez co był przyzwyczajony do tej broni, zdecydowanie bardziej niż do łuku. I tak naprawdę minęło parę miesięcy zanim dał radę przyzwyczaić się do tej nowej broni.

   A Will już od samego początku złapał ,,to coś". Już od samego początku dobrze czuł się z łukiem w ręku - co nie oznacza, że strzelał wyśmienicie. Jego strzały były fatalne, jak u każdego początkującego strzelca. Rzucał nożami jeszcze gorzej. I co ciekawe - najlepiej wychodziło mu skradanie. Ale co w tym dziwnego... Przecież już w sierocińcu często musiał się gdzieś zakradać.

   Ale dziwne było to, że to właśnie skradanie było tą jego najsłabszą stroną. Chociaż może da się to logicznie wytłumaczyć? Jako osoba radosna i kreatywna, Will nie przepadał za siedzeniem w miejscu i pewnie to wpłynęło też na jego umiejętności. Wolał działać - wolał strzelać z łuku, niż powoli skradać się za wrogiem.

   A jednak życie zwiadowcy i tak wyraźnie mu odpowiadało. Halt machnął ręką w kierunku Willa z wyraźnym znakiem, że na ten dzień już koniec treningu. Jego uczeń wystrzelił jeszcze ostatnią serię, po czym odłożył łuk i po raz kolejny ruszył w kierunku tarcz, by pozbierać strzały zdatne do użytku. Jak można się domyślić za wiele takich nie było...

   Zwiadowca ruszył zadowolony do chatki w czasie, kiedy Will już podnosił z ziemi łuk. Widząc, że Halta nie ma już obok Will padł bezsilnie na ziemie. Był wykończony po całym dniu treningów, a do tego mało sypiał.

   Całe dnie spędzane na treningach były dobre, ale jedynie kiedy całą noc spędziło się śpiąc i odpoczywając. A on - przynajmniej pięć godzin - spędzał przeszukując wszystkie raporty i swoją książkę, którą wziął z biblioteki - nie koniecznie za zgodą - i dodatkowo zapisywał jeszcze różne notatki.

   Przeczytanie wszystkich historii zapisanych na stronach tej książki nie zajęło mu długo. Ale jednak samo przeczytanie słów i oglądniecie malunków nie było tym czego szukał. Jednak po przeczytaniu wszystkiego drugi i trzeci raz powoli zaczęło mu się to z czymś kojarzyć. Źle to ujęłam... To nie tekst wskazywał mu odpowiedzieć, a jeden z obrazków. Ponieważ na nim wyraźnie było widać kogoś kto wyglądał dla niego znajomo.

   Nie był dokładnie w stanie stwierdzić kto to, ale po zobaczeniu daty od razu stwierdził, że nie mógł być to nikt z jego czasów, ani nikt kogo znałby osobiście. Parę razy próbował wypytać o to Halta, ale nie zadawał na ten temat za wielu pytań, ponieważ nie chciał wzbudzać podejrzeń. Tym bardziej po ich rozmowie sprzed dwóch tygodni.

   Will wziął kolejny głęboki wdech i z trudem podniósł się z ziemi. Naprawdę potrzebuje snu, pomyślał. Przejechał dłonią po czole i wreszcie ruszył w kierunku chatki. Pomimo że minęło już trochę czasu od jego ostatniej konfrontacji z duchem to wciąż nie przepadał za nocami. I nie wydawało mu się by to kiedyś miało minąć. Słońce powoli chowało się już za drzewami, a ostatnie czego chciał to kusić los i specjalnie wywoływać tą rozmowę.

   Po wejściu do chatki od razu skierował się do swojego pokoiku, by zmienić przepocone ubrania. Jednak jego myśli cały czas krążyły wokół obrazka z zdjęcia.

  Rysunek ten przedstawiał dwóch walczących ze sobą rycerzy. Kolorystyka wyraźnie wskazywała, który był tym dobrym, a który złym. I to właśnie ta zła postać przyciągała jego wzrok. I nawet kubek kawy, który postawił przed nim Halt nie dał rady odciągnąć od niego tych myśli. A nawet wręcz przeciwnie.

   Bo w momencie, kiedy spojrzał w ciemną barwę tego napoju coś zrozumiał - zrozumiał kim była postać z książki.

...

Znowu Polsat... No sorry... :D

  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro