Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Halt przypadł do Willa , który leżał w kałuży krwi.
Napłynęły mu łzy do oczu. Will stracił tyle krwi, że to będzie cud, jeśli chłopiec wogóle przeżyje.
Halt przycisnął mu kawałek swojej peleryny do jego brzucha i lekko nim potrząsnął za ramię i powiedział:
- Will! Willu słyszysz mnie?
Chłopiec nie odpowiedział, nawet się nie poruszył.
Halt mocniej nim potrząsnął.
- Willu! Słyszysz mnie?- ponowił pytanie  z rozpaczą w głosie.
- Halt... - wyszeptał Will i otworzył oczy . W oczach Willa widać było taki ból, że Haltowi się, aż ścisnęło serce na ten widok.
- Willu, spokojnie, wszystko będzie dobrze. - powiedział Halt i nie wiedział czy chciał przekonać Willa, czy raczej siebie samego.
- Halt - powiedział cichym i słabym głosem Will - wszystko mnie boli. Bardzo boli.

Halt złapał chłopca za rękę i powiedział:
- Cicho Willu zaraz będzie wszystko dobrze, zaraz przestanie.-
I w tym momencie zaczął
go głaskać drugą ręką po włosach.
W tym czasie podszedł Crowley z końmi, które zdążyły już przyjechać i wyjął z apteczki bandaże i podał je Haltowi, który zaczął szybko opatrywać Willa. Najpierw obmył wszystkie rany wodą , a potem posmarował maścią przeciwbólową i obwiązał bandażami.
Potem wstał i spojrzał smutnymi oczami na Crowleya i powiedział:
- Musimy go  jak najszybciej zabrać do medyka.
Crowley skinął potakująco głową, i odparł :
-  Wiem, ale nie możemy
zabrać go do wiejskiego znachora, który by tylko kazał mu brać jakieś głupie mikstury, które i tak mu nie pomogą albo będzie go okadzał.
- Znam dobrego uzdrowiciela, który jest moim przyjacielem i mieszka jakiś kilometr stąd. Musimy go tam zabrać. - powiedział Halt i ruszył by wziąść Willa.
Gdy wsiadł na konia, posadził przed sobą Willa i oparł go na sobie.
Dwaj zwiadowcy ruszyli cwałem przed siebie, musieli dotrzeć do uzdrowiciela jak najszybciej, gdyż Will nie miał dużo czasu. Jego oddech stał się jeszcze bardziej urywany.
Halt wyczuwając zmianę w oddechu Willa, pospieszył jeszcze bardziej Abelarda. Obok niego pędził luzem Wyrwij , którego przecież nie trzeba było wiązać, gdyż był to koń zwiadowczy i odpowiednio do tego wyszkolony.
Halt przez pół drogi mówił coś do Willa, by ten nie tracił kontaktu z rzeczywistością.
Jednak chłopiec mimo starań zwiadowcy, stracił przytomność.
Halt zaklął pod nosem i tylko wyszeptał do Willa:
- Błagam nie zostawiaj mnie samego.
Wytrzymaj jeszcze ...synu.

Po jakiejś minucie
morderczej jazdy, dotarli na polanę uzdrowiciela...

C.D.N.
No to co , mam uśmiercić Willa, czy nie? Powiem wam tak , od tego czy napiszcie w komentarzach, czy ma żyć, czy nie, zależy  jego życie.
A zresztą i tak mam już decyzję o
jego losie , ale wasza opinia też się do tego przyczyni, bo zawsze można zmienić historię.
Ale czy go uśmiercę czy nie i tak na jedno wyjdzie. A zresztą dowiecie się wszystkiego w następnym rozdziale.

"Bo prawda, nie zawsze jest prawdą, a rzeczywistość jest inna niż wydaje się na początku."

Tak to mój własny cytat.
Wiem, że jest dziwny, ale oddaje całą tą książkę.

willtreatyandhalt

Ps. Czy ktoś się przy ostatnich zdaniach popłakał? Bo ja prawie xd.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro