Rozdział 54

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłam oczy. Byłam w jakiejś chatce, i to chyba... w chatce zwiadowców! Niemożliwe!

—Obudziła się!— zawołał jakiś głos. To była... Maddie! Usiadłam do pionu, chociaż zakręciło mi się w głowie i musiałam ponownie oprzeć głowę o poduszkę.

—Czemu tu jestem? Jak długo spałam? W jakim lennie ja jestem? Co się stało? Wszyscy są cali?

—Trochę wolniej z tymi pytaniami!— odpowiedział mi Halt, który praktycznie przed chwilą wszedł do chatki.— Jesteś tu, bo strzałka usypiająca cię trafiła, potem ktoś cię ogłuszył, a jeszcze potem...

—Chwila, chwila... ogłuszył?— spytałam nierozumiejącym tonem.

—Może opowiemy ci o ciągu wydarzeń pod koniec, okej?— zasugerował Will, który ciagle siedział na krześle obok mojego łóżka. Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.

—Kontynuując, jesteś w lennie Araluen, i nikomu (no, prawie) nic nie jest. Spałaś przez dwa tygodnie...

—Ile?!

—Zaraz ci wszystko opowiemy— odpowiedział Will.— Chcesz kawę?

—Tak— poprosiłam. Will wyszedł z pokoju do kuchni wraz z Haltem, zostawiając mnie samą z Maddie.

—Siedział tutaj przez prawie cały czas, odkąd tu leżysz. Naprawdę— powiedziała.

—Will?— upewniłam się. Maddie pokiwała tylko głową, bo mój mentor wszedł do pomieszczenia, i podał mi kawę.

—Proszę. A teraz, jeśli chcesz to wszystko ci opowiem...

—Dobrze by było— odparłam i pociągnęłam duży łyk przepysznej kawy.

—No dobrze, więc gdy ktoś strzelił w ciebie tą strzałką, ja nie wiedziałem kto. Zobaczyłem na ziemi...

(Konkretniejszy ciąg wydarzeń gdy Alex zemdlała w kolejnym rozdziale ;))

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro