Rozdział 57

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Teraz jest wszystko pisane tak jak reszta książki, z perspektywy Alex)

Gdy Will i Halt poszli, zostałam w pokoju z Maddie, która stała oparta o ścianę, wpatrując się w podłogę. Porozmawialiśmy chwilę, po czym oznajmiła, że musi już wyjść. Kiwnęłam głową.

—Musisz odpoczywać— wyjaśniła, chociaż i tak mało nas obchodził ten fakt. Zapewne szła do Willa i Halta, którzy coś omawiali.

Postanowiłam, że się prześpię, bo głową zaczęła mnie boleć. Obudziły mnie kroki kogoś, kto chodził po domku i odgłosy rozmowy. Zaciekawiona powoli podniosłam się do pionu, po czym wstałam. Zignorowałam zawroty głowy po długim leżeniu, otworzyłam drzwi pokoju i weszłam do głównego pomieszczenia chatki. Stały tamdwie osoby: Will i jakiś inny chłopak odziany w zwiadowczą pelerynę. Razem siedzieli przy stoliku i pili kawę rozmawiając przy tym o czymś, ale przerwali, gdy tylko mnie zobaczyli.

—Alex...— zaczął Will.— obudziłaś się już. Usiądź obok nas, zaraz ci wyjaśnię kim on jest i co tu robi— oznajmił, i wskazał na trzecie krzesło obok nich. Niepewnie podeszłam i usiadłam.— Powoli wracasz już do sił. Mieliśmy już jakiś czas temu plan, żeby...— przerwał gdy zauważył moją podniesioną brew. W duchu czułam ogromną satysfakcję.— Chcieliśmy ci zaproponować, byś została uczennicą zwiadowcy.

Rozszerzałam oczy ze zdziwienia. Wiecie, co myślał mój mózg?

„CO SIĘ DZIEJE PRZECIEŻ TO NIE MOŻLIWE OMG"

—Na... Naprawdę?

—Tak, Alex— tym razem odpowiedział drugi mężczyzna.— Mam na imię Evan i Will zaproponował mi, bym cię uczył— wyjaśnił zwiadowca. Jeśli mam być szczera to owszem, poczułam niemałe zaskoczenie i smutek, że to nie Will mnie wyszkoli.

—Ej, ja muszę dokończyć szkolenie Maddie— przypomniał słynny Treaty. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Musisz widzieć w tym tez jakieś pozytywy, Alex. I tak masz zostać szkolona na zwiadowcę, co jest dużym plusem!- skarciłam się w myślach.

—Kiedy?— spytałam, mimo wszytki podekscytowana.

—Może jutro...— zaczął Evan, popijając łyk kawy. Will przyglądał mi się badawczo.

—Tak!— pośpieszyłam, ale po chwili zrobiłam skruszoną minę.— Znaczy się... w swoim czasie oczywiście— poprawiłam.

Ale w duchu czułam się już na prawdę dobrze.

* * *

Stałam przed domem, spoglądając na chatkę, w której spędziłam miłe tygodnie. Żal mi było jej opuszczać.

Podeszłam najpierw do Maddie, by się z nią pożegnać. Przytuliłyśmy się po przyjacielsku.

—Pamiętaj, że jeszcze się spotkamy— przypomniała.— Na zebraniach korpusu bądź w innych okolicznościach.

—Wiem— odpowiedziałam tylko. Teraz przyszła kolej na Halta. Spojrzał na mnie surowym wzrokiem, lecz po chwili mimowolnie się uśmiechnął. Jego również przytuliłam.

—Trzymaj się, Alex— powiedział.

—Ty też— odpowiedziałam.

Odwróciłam się teraz w kierunku Willa. Przyglądałam mu się przez chwilę nie wiedząc, co powiedzieć. Podeszłam do niego, przy czym również go przytuliłam.

—Na prawdę myślałam, że zostaniesz moim nauczycielem— wyszeptała do niego.— Ale i tak dostąpiłam ogromnego zaszczytu, mogąc się z tobą zobaczyć. Do zobaczenia Willu Treaty.

—Na pewno zostaniesz dobrą zwiadowczynią— zapewnił mnie. Odsunęłam się od nich i podeszłam do mojego konia. Sprawdziłam, czy sakwa z ubraniami jest dobrze przymocowana do siodła.

Hej— tracił mnie pyskiem Masło, mój koń. Pogłaskałam go.

—Zapamiętaj dobrze to miejsce, Masło. Już prawdopodobnie nigdy tu nie wrócimy, wiesz?— szepnęłam mu do ucha, po czym wsiadłam na niego. Ostatni raz spojrzałam na słynny dom Willa.

—Chodź— pospieszył mnie Evan.— Jeśli mamy dojechać na miejsce na czas, musimy już wyruszyć.

Ostatni raz spojrzałam w stronę Willa, Halta i Maddie, którzy stali przed progami drzwi. Czy to na prawdę tak się kończy?- zadawałam sobie w głowie pytania. Sądziłam, że moja praca informatorki będzie trwać trochę dłużej, ale właściwie nie miałam już po co nią być. W końcu Foldar...

Pokręciłam głową, odtrącając od siebie wspomnienie leżącego i krwawiącego na ziemi Foldara. Musiałam być silna, jeśli chciałam zostać dobrą zwiadowczynią.

Ostatni raz spojrzałam na sylwetki zwiadowców stojących na ganku, które stawały się coraz mniejsze. Uśmiechnęłam się smętnie w duchu.

Spojrzałam na mojego nowego mentora, Evena. Był on brunetem z błękitnymi oczami, całkiem wysoki jak na zwiadowcę. Czekało mnie jeszcze dużo przygód.

Gdy byliśmy już prawie w lennie Anselm, w którym miałam się uczyć, zamarłam z przerażenia.

Gilan! Przecież zostawiłam go w moim świecie, gdy był ranny!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro