Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Will oprócz fizycznego zmęczenia, odczuwał silny ból głowy. Halt przez resztę wieczoru wiercił mu dziurę w brzuchu, że powinien bardziej przykładać się do mapowania i nauki odczytywania współrzędnych, które były względnie łatwymi rzeczami, a bardzo potrzebnymi w profesji zwiadowcy.

Wiedział o tym, ale nie radził sobie z tym zajęciem. Żałował, że nie mógł poprosić Gilana, aby udzielił mu choć kilku cennych lekcji. Wówczas Halt przestałby się gniewać i przeszli by w końcu do bardziej interesujących aktywności.

Zanim położył się do łóżka, spojrzał w okno. Powinien był się się umyć jeszcze raz. Nie powinien popełniać dwa razy tego samego błędu i kłaść się do łóżka bez kąpieli. Halt tego nie pochwalał.

Gdy zatopił się pod ciepłym kocem, odpłynął momentalnie i zapomniał o troskach, powracając do snu sprzed wcześniejszej nocy...

Było to w tym samym miejscu. Zupełnie nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu siedział oparty o pień dębu, zatapiającego własne gałęzie w rzece. Obok niego siedziała anielica, oparta głową o jego ramię. Nie widział jej twarzy, ale wiedział że ją kochał. Czuł też, że była to miłość odwzajemniona. Wzrokiem łowił każdy promień światła przychodzącego z czystego nieba. Jednak największym blaskiem świeciła ona, kimkolwiek była. Widział ją zaledwie dwa razy, ale znał ją lepiej niż kogokolwiek innego. I nie chciał, żeby go opuściła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro