Rozdział 4
Halt dalej patrzył z podejrzliwością na swego ucznia. Właśnie pili popołudniową kawę tylko w swoim towarzystwie. Obiad mieli zjedzony, ale cisza która trwała podczas posiłku pozostała.
- Stało się coś?
- Stało? - zdziwił się Will, a zaraz potem uśmiechnął się uspokajająco - Ależ nie. Co się miało stać? Nic się nie stało. Przecież cały czas byłeś ze mną, prawda? Dziś rozdzieliliśmy się tylko na chwilę.
- I właśnie to mnie martwi - przyznał starszy zwiadowca, patrząc Willowi wprost w oczy, choć jego ucznia to trochę peszyło, ale nie dał się sprowokować. - Czy próbowałeś się utopić nad tą rzeką? Zabiłeś kogoś po drodze? A o niewykonanie jakiejś czynności, którą ci zleciłem nawet nie pytam.
Will przypomniał sobie niedoszłe spotkanie nad rzeką. Ale nie uważał tego za coś godnego uwagi, dlatego postanowił jak najszybciej o tym zapomnieć. Puścić w niepamięć jak wiele innych spraw, które mogły przeszkodzić mu w praktyce jako zwiadowca. I do tej pory świetnie sobie radził z natrętnymi myślami.
- Mówię ci przecież, że nic się nie stało. Nie potrzebnie zaprzątasz sobie tym głowę, Halt.
Halt potrafił czytać z twarzy Willa jak z otwartej księgi, a w tym momencie reakcja chłopaka była autentyczna i nie wykazywał żadnych oznak zmyłki. Jego uczeń nie ukrywał nic, co faktycznie mogło go niepokoić.
- W porządku. Dopijmy więc swoje kawy i wracajmy do pracy. Mamy jeszcze trochę czasu nim się ściemni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro