Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Willu, mógłbym cię o coś zapytać? - Spytał nieśmiało Crowley, a chłopak skinął głową. - Jakim cudem udało ci się ominąć straże i uciec z zamku? - Zapytał z niedowierzaniem, na co chłopak i jego ojciec zaśmiali się.
- Wdał się w dziadka. - Skomentował Daniel śmiejąc się cicho.
- Tato, no... - Jęknął chłopak, a Halt uśmiechnął się szeroko. Cieszył się. Cholernie się cieszył, że Will odnalazł swojego ojca i ma chociaż jego.
- A czy można wiedzieć, kim był jego dziadek - Spytał Crowley. 
- Jego dziadek był Królewskim Zwiadowcą. - Mruknął Daniel, na co zwiadowcy i baron rozchylili oczy i usta. - Chyba nie spodziewaliście się, że był jakimś pierwszym, lepszym rolnikiem, prawda? - Zachichotał.
- Możesz nam powiedzieć, jak miał na imię? - Spytał Crowley.
- Może później. - Odparł tajemniczo Daniel.
- Jakim cudem wymknąłeś się z zamku? - Spytał Arald. - Zawsze myślałem, że moi strażnicy są bardzo czujni. - Baron zmarszczył brwi. 
- W zasadzie, to była najprostsza rzecz. - Zaśmiał się Will.
- Jak to? - Spytał Crowley. Redmont, zaraz po Araluenie, był jednym z ważniejszych lenn, więc spodziewał się, że jego ochrona będzie na dość wysokim poziomie.
- Po prostu. - Westchnął. - Przekradłem się między nimi. Prawdziwym wyzwaniem było znaleźć mojego ojca. - Tu spojrzał na Daniela, który uśmiechnął się do niego.
- A wiesz, Willu, że na początku wzięli mnie za ciebie? - Zapytał, a Will parsknął śmiechem.

- Jakim cudem? - Zapytał, gdy zdołał choć trochę się uspokoić. 
- Też nie wiem. - Powiedział i znów zachichotali. Will zmierzył ojca oceniającym spojrzeniem, po czym pokręcił głową z niedowierzaniem i rozbawieniem.
- Przecież nas nie da się pomylić. - Zaprotestował.
Halt zlustrował ich obu wzrokiem. Te same brązowe włosy, te same oczy, praktycznie ta sama twarz. 
- Powiedziała młodsza kopia Daniela. - Skomentował i usłyszał śmiech Crowleya.
- Jaka kopia? - Will udał zaskoczenie i popatrzył na swojego ojca. - Przecież jesteśmy jak ogień i woda. Nas nie da się pomylić. - Walczył dalej. 
- Właściwie... - Wtrącił Arald. - Czuję się, jakbym patrzył na mężczyznę przed odmładzającym lustrem. - Mruknął z uśmiechem. Smoke i Niko zaprotestowali, piszcząc głośno.
- Nawet wy, przeciwko nam? - Zapytał oburzony Daniel. 
- Ughh... - Jęknął Will. 
- Chyba miałeś rację, że ujawnienie się będzie bardzo złym pomysłem. - Mruknął mężczyzna do syna.
- Nie! - Zaprotestował Arald. - To był bardzo dobry pomysł! - Dodał, a Crowley pokiwał głową, niemo się z nim zgadzając.
- Zaraz... - Zaczął Halt. - Danielu, skąd wiedziałeś, dokąd zabrałem Willa i jakim cudem się odnaleźliście? - Zapytał i wbił wzrok w ciemne oczy starszego Łowcy.
- To dość długa historia. - Spoważniał mężczyzna. - Ostatnie, co pamiętam z wojny to to, że obraz zaczął mi się rozmazywać, a świat przykryło mi morze czarnych plam. Obudziłem się pośrodku polany przykrytej ciałami wargalów i żołnierzy. Wstałem chwiejnie i z resztek mojej peleryny zrobiłem sobie prowizoryczny opatrunek. - Mruknął i westchnął. - Jakoś udało mi się dotrzeć do jakiejś wsi, gdzie otrzymałem pomoc od mieszkańców. Gdy doszedłem do siebie, wróciłem do domu i zastałem tam zupełnie obcych ludzi. Ani śladu po moim dziecku i żonie. Na początku myślałem, że to pomyłka albo jakiś głupi żart ale potem znalazłem grób. Nie musiałem widzieć napisu by wiedzieć, do kogo należał. - W oczach Daniela błysnął smutek ale nie zaprzestał opowiadania. - Poszedłem do barona tamtego lenna i zacząłem błagać, by powiedział mi, czy wie, gdzie jest mój syn. Naszą rozmowę usłyszał tamtejszy zwiadowca i powiedział mi, że jeden ktoś z Korpusu wziął go ze sobą. Nie miał tylko pojęcia, kto. Pomyślałem, że może król byłby w stanie mi pomóc. Ruszyłem więc do Araluenu z nadzieją, że król wysłucha mnie i mi pomoże. Musiałem jakoś wyżyć, więc polowałem. - Przyznał i lekko spuścił głowę, jakby się wstydził. - Wiem, że tylko Zwiadowcy mogą polować kiedy chcą, ale... - Zaczął, gdy przerwał mu Crowley.
- Daj rzesz spokój. - Machnął ręką. - Jestem pewien, że gdyby król usłyszał twoją historię, puściłby to koło uszu. - Uśmiechnął się, a Daniel odwzajemnił gest i wrócił do opowieści.
- Jakoś udało mi się dotrzeć do Araluenu ale strażnicy nie chcieli mnie wpuścić. - Warknął cicho. - Znowu musiałem nagiąć prawo i przekradłem się między nimi. W końcu udało mi się znaleźć króla i zapytał się, co tu robię. Opowiedziałem mu wszystko, od początku, do końca i zapytałem, czy nie wie, kto zabrał mojego syna. On powiedział, że zrobił to Halt z lenna Redmont, a ja dopiero wtedy przypomniałem sobie o obietnicy, którą mi złożyłeś. - Uśmiechnął się, zawstydzony. - Zanim opuściłem zamek, dostałem od króla ten strój oraz obietnicę pomocy, kiedy tylko będę w potrzebie. - Uśmiechnął się do siebie. - Ruszyłem więc do Redmont, po drodze ratując pewną młodą kobietę, napadniętą przez bandę opryszków. Zapytała mnie o imię, a ja odpowiedziałem jej, żeby mówiła na mnie Łowca. No i tak powstała legenda o tajemniczym bohaterze. - Popatrzył kątem oka na Willa. - Długo chciała, żebym się u niej zatrzymał, ale ja długo walczyłem i w końcu udało się jej wyrwać i ruszyć w dalszą drogę. Gdy byłem już na granicy, kolejny raz pomogłem człowiekowi. Tym razem, był to starszy mężczyzna, którego córka zaginęła parę dni wcześniej. Widziałem smutek i strach w jego oczach i po prostu musiałem mu pomóc. Udało mi się odnaleźć dziewczynę. Znowu przedstawiłem się jako Łowca, a mężczyzna dał mi w podzięce sakiewkę z pieniędzmi, których nie chciałem. - Zaśmiał się cicho. Halt zauważył, jak Will wpatruje się w ojca. Jak w największego bohatera i legendę, którą przecież się stał. - Gdy pewnego dnia szykowałem się do spania, usłyszałem szelest w zaroślach i tak spotkałem Willa. - Powiedział i spojrzał na syna z uśmiechem. 
- To było cudowne. - Zaśmiał się chłopak. 
- Tak. - Potwierdził Daniel kiwając głową. - Było bardzo... Śmiesznie. - Powiedział i zaśmiali się. Mężczyzna poczuł na sobie zaciekawiony wzrok zwiadowców i westchnął. - Na początku myślałem, że to jakieś dzikie zwierzę, aż tu nagle z zarośli wyskoczył młody chłopak, skanując mnie uważnie wzrokiem. Zsunęliśmy kaptury z głów i stanęliśmy jak wryci. - Zaśmiał się. - Myślałem, że patrzę w lustro. - Dodał, a Will pokiwał głową z uśmiechem.

***

Ale Was dzisiaj rozpieszczam, co nie? ;3

Mamy historię Daniela!!!
Co o niej myślicie? :D

Do przeczytania,
- HareHeart.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro