Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ja na początku myślałem, że mam zwidy. - Zaśmiał się Will, po czym pisnął cicho, gdy ojciec poczochrał go po włosach.
- Na początku w ogóle nie wiedzieliśmy, jak do siebie mówić. - Zaśmiał się Daniel. - Dopiero z czasem się do siebie przywiązaliśmy. - Spojrzał Willowi w oczy i uśmiechnął się. - Zaproponowałem mu, że mogę nauczyć go "fachu" Łowcy. - Daniel zrobił cudzysłów w powietrzu.
- A ja się zgodziłem, bo i tak do niczego innego się nie nadaję. - Mruknął chłopak. 
- Znowu powtarzasz słowa tego idioty? - Objął go i potarł jego ramię dłonią. Will spuścił głowę, a Halt spojrzał na niego smutno. 

Posiedzieli tak jeszcze chwilę, po czym Arald wstał.
- Cóż, myślę, że nie będziecie źli, jeśli dam wam dwie komnaty, jako prezent powitalny. - Zaśmiał się. 
- Równie dobrze możemy spać w lesie, baronie. - Mruknął Will. Nie uśmiechało mu się spotkać Horace'a... Nawet jeśli ten był już w szkole rycerskiej, zawsze istniało ryzyko, że mógł przyjść tutaj, a Willowi wyjątkowo ten pomysł się nie spodobał.
- Chciałbym mieć was blisko, jeśli można. - Powiedział, a Daniel pokiwał głową z uśmiechem.
- Będziesz miał nas blisko, baronie. - Zaśmiał się.
- Mów mi po imieniu. Chociaż tutaj. - Powiedział nagle baron, na co Daniel rozchylił lekko usta.
- N-no dobrze. - Zająknął się, a na usta barona wpłynął uśmiech.
- Chodźcie, pokażę wam wasze komnaty. - Powiedział Arald i poprowadził ich krętymi schodami.

Gdy Łowcy zadomowili się w nowych pokojach, zeszli do komnaty barona, ponieważ ten powiedział im, że ma dla nich misję.
Daniel zapukał w drzwi, a gdy usłyszał stłumione ,,Proszę!", wszedł do środka, a zaraz za nim Will.
Mężczyzna i chłopak skłonili głowy przed Araldem, co wydało mu się niedorzeczne, i spojrzeli na niego, oczekując jakichś informacji odnośnie rzekomej misji, którą mieli odbyć.
- Jak zapewne wiecie, udało wam się rozwiązać szajkę porywającą dzieci. - Zaczął baron. - Tym razem sprawa jest poważniejsza. - Westchnął cicho. - Muszę wam się do czegoś przyznać... - Wtrącił nagle. - Napisałem list do króla Duncana i wyjaśniłem im, o co chodzi z Łowcami. - Przyznał cicho. - A on postanowił, że skoro jesteście tak doskonałymi wojownikami i jesteście tacy sprytni, da wam misję, która... Odmieni historię. - Powiedział i poczuł na sobie zaintrygowany wzrok dwóch postaci. - Macie wyruszyć do Skandii, uwolnić Aralueńczyków i przekonać tamtejszego oberjarla, Eraka, by zaprzestał napadania na Araluen. - Powiedział i zobaczył, jak usta Daniela i Willa dosłownie zderzają się z podłogą. 
Mężczyzna popatrzył na syna, a ten odwrócił głowę i spojrzał mu w oczy.
- Damy radę. - Powiedział cicho, kładąc dłonie na ramiona syna i ściskając je lekko. Chłopak przełknął ślinę, po czym zacisnął usta w wąską kreskę i spojrzał w oczy ojcu, kiwając lekko głową. - Zuch chłopak. - Daniel uśmiechnął się szeroko do syna, po czym zwrócił się do barona Aralda. - Kiedy wyruszamy? - Spytał.
- Jak najszybciej. - Odrzekł baron, a ci skinęli głową.
- Więc jutro z rana. - Oznajmił Daniel, a Will skinął głową.

Ukłonili się i opuścili komnatę barona, po drodze zderzając się z Haltem.
- Przepraszam. - Wymamrotał chłopak spuszczając głowę. 
- Willu, zanim wyjedziesz, chciałbym ci coś powiedzieć... - Powiedział, wzdychając cicho. Chłopak popatrzył na niego zaciekawiony, a w oczach Halta odbił się dziwny smutek. - Gdybyś nie uciekł... - Zaczął, patrząc chłopakowi w oczy. - Wziąłbym ciebie na ucznia. - Dokończył i zobaczył, jak chłopak rozchyla usta w szoku.
- A-ale... - Zaczął, ale Halta już nie było. 
Will poczuł, jak jego ojciec kładzie mu dłoń na ramieniu i lekko ją zaciska.
- Chodź, musimy się przygotować. - Uśmiechnął się do niego. Will odwzajemnił ten gest, po czym obejrzał się za Haltem.
Po chwili jednak westchnął i ruszył do swojej komnaty, by przygotować się na drogę.

Wziął wszystkie swoje bronie, ponieważ nigdy nie wiadomo, co może się przydać i z czym przyjdzie się im zmierzyć, ubrania na zmianę, i strój wieśniaka, tak na wszelki wypadek. 
Położył się na łóżku i odwrócił głowę, wlepiając oczy w jasny księżyc. 
Czuł, że to, że odnalazł ojca zmieniło całe jego życie. Pokusił się nawet o stwierdzenie, że wywróciło je do góry nogami. 
Nigdy nie powiedziałby, że gdyby nie uciekł z sierocińca, słynny Zwiadowca Halt wziąłby go na ucznia. To było tak niecodzienne, że Will nie mógł wyobrazić sobie, jakby to wyglądało. Miałby zostać Królewskim Zwiadowcą? Niedorzeczne! Przecież to w ogóle nie ma sensu! On nigdy nie zostałby zwiadowcą. Przecież się na niego nie nadaje.
W końcu, umęczony myślami i troskami, Will zasnął.

- Willuś, Willuś! - Wołał wysoki, mocno zbudowany, blondyn. - Gdzie się schowałeś? - Zapytał ze śmiechem. Will nie pamiętał, kiedy ostatnio tak się bał... Horace zawsze go przerażał ale tym razem, ten strach był o wiele potężniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej.
Głos Horace'a na pewno nie należał do dziecka. Will przysiągłby, że bardziej pasował on do demona. 
Był o wiele bardziej męski, głośny i donośny.
- Willy, nie bój się. Nic ci nie zrobię! - Zagrzmiał, na co chłopak skulił się i przycisnął dłonie do uszu, czując wilgoć w oczach. - Willy, no chodź do mnie, dzieciaku! - Wrzasnął znowu Horace, a Will poczuł, jak drzewo, na którym siedział drży, a łzy spływają mu po policzkach. - No chodź, nie bój się! - Demon stanął pod drzewem, nadal go wołając. Will przycisnął policzek do twardej gałęzi, czując narastającą panikę. ,,Uspokój się, na Boga!", rozkazał sobie. 
Poczuł, że coś go oplata, a on wrzasnął, przerażony i zaczął się szarpać.
- Oj, dzieciaku. - Mruknął smutno potwór. - Dlaczego tak się rzucasz? - Zapytał uśmiechając się dosłownie, od ucha, do ucha, na co chłopak znowu wrzasnął, przerażony. 

Poczuł, że coś go oplata, na co zaczął się szamotać.
- Shhh... - Usłyszał i dopiero wtedy dotarło do niego, że czuje jakieś drugie ciało obok siebie.
- T-tata? - Szepnął cicho, przecierając oczy z łez. - Mam tego dość... - Zapłakał cicho i przytulił się do niego. - Przecież tyle czasu minęło, dlaczego nie mogę o tym zapomnieć?! - Spojrzał swojemu ojcu w oczy, a ten złapał go za twarz i oparł brodę na jego głowie. 
- Złe wspomnienia mają to do siebie, że nie da się ich zapomnieć. - Mruknął mężczyzna, a w jego głowie odbiło się echem jedno zdanie... 

,,Daniel, twoja żona nie żyje..."

***

Smuteczek :(

Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka wszystkim dzieciom (i nie tylko! :D)🥰❤🧡💛💚💙💜

Jeszcze dzisiaj wlecą Niezwyciężeni, wiec myślę, że prezencik się spodoba ^^
Spokojnie, rozdział Niezwyciężonych będzie fluffem więc myślę, że załagodzi smuteczek, po Demonie Horace'u (nie mam bladego pojęcia, jak to się odmienia XDD) :>

Zapraszam do @Joel_Carter, bo...
...JN POWRACA! :D

Do przeczytania,
- HareHeart.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro