ROZDZIAŁ 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Rano następnego dnia obudziły mnie przytłumione głosy innych dziewczyn. Zdałam sobie sprawę, że musiałam zasnąć w ubraniu. Powoli z obolałą głową podniosłam się do pozycji siedzącej. Omiotłam pomieszczenie zaspanym wzrokiem.
- Wszystko dobrze, Delphi ? - zagadnęła Daphne nieśmiało.
- Powinno ... - mruknęłam, po czym przypomniawszy sobie o czymś, chwyciłam moją skrzynkę na listy.
W środku był kawałek pergaminu. Rozprostowałam go i zlustrowałam dokładnie :
,, Droga Delphi,
  Zachowałaś się strasznie lekkomyślnie i nie uniknie cię z tego powodu kara po powrocie z Hogwartu.
  Kamień przydałby się faktycznie, ale to co zrobiłaś było bardzo ryzykowne i nie przyniosło za wiele dobrego po za przyprowadzeniem jednego lojalnego zwolennika, który od teraz z nami zamieszka.
Resztę spraw omówimy po twoim powrocie.
LV. ''
Dreszcz przerażenia przeszedł mi po kręgosłupie. Wykazałam ogromny przejaw lekkomyślności i nieposłuszeństwa. Kara jest jak najbardziej odpowiednia w tej sytuacji, ale nie jestem pewna czy jestem na nią gotowa. Jaka to będzie kara? Czy będę karana jak inni śmierciożercy ,,Crucio''? I czy dostanę karę od ojca czy od Czarnego Pana? Nie wiem i nie podoba mi się to. Jedno jest pewne: nie mogę dać po sobie znać co zrobiłam. Spaliłam list, prędko sprawdziłam godzinę i szybkim krokiem weszłam do łazienki. Umyłam się i przebrałam, a następnie w pośpiechu uczesałam i umyłam zęby. Za pół godziny kończy się śniadanie, a ja muszę na nim być. Zaklęciem ,, Glameour '' zatuszowałam oznaki senności na mojej twarzy i razem z innymi dziewczynami ruszyłam do Wielkiej Sali.
- Czy coś się stało ? - zapytała Pansy.
- Nie, nic ... jednakowoż nie radzę wypatrywać Potter'a w Wielkiej Sali; spełznie to na nic. - odparłam tajemniczo przyśpieszając kroku.
Byłam praktycznie pewna, że teraz leży sobie w Skrzydle Szpitalnym i zakodowałam w głowię, by tak jak Draco odwiedzał Weasley'a, żebym i ja do niego zajrzała. Dziewczyny zbladły i również przyśpieszyły. Po wejściu do środka upewniłam się, że przynajmniej jeden nauczyciel mnie widzi (był to Flickwick) i opadłam wykończona obok Draco.
- Coś się stało ? - zagadnął od razu Szczurek.
Uśmiechnęłam się do niego uspokajająco, ale nic nie powiedziałam. Śniadanie minęło bez większych przeszkód, a po pierwszym szoku związanym z listem i moją wczorajszą wycieczką znowu się wyluzowałam. Do Potter'a mnie nie wpuszczono, a cały tydzień był leniwy i nudny bez rywalizacji ze Złotym Chłopcem. Trenowałam więc więcej, by się odstresować, ale złe myśli nie chciały mnie opuścić. Wzmocniłam swoje bariery oklumencyjne i usunęłam je za nie. Nie poskutkowało to od razu, ale w końcu udało mi się oczyścić umysł i wrócić na tory codziennej rutyny.

  Potter'a spotkałam dopiero przed Wielką Salą, kiedy wszyscy kierowaliśmy się na ucztę pożegnalną.
- No proszę, proszę ... - mruknęłam stając mu na drodze. Za mną stali Draco, Nott, Crabbe i Goyle. - Kogo my tu mamy ... jak tam pobyt w Skrzydle Szpitalnym, co Potter ? - zagadnęłam może trochę zbyt wesoła. Chłopcy za moimi plecami zaczęli cicho chichotać.
- Odwal się, Riddle. - warknął Weasley, a jego uszy zaczerwieniły się.
- A po za tym Harry'emu udało się uratować Kamień Filozoficzny. - powiedziała szlama unosząc wyzywająco podbródek w taki sposób jakby to ona tego dokonała.
- I po co wam to było? Straciliście tylko punkty i to przez was, przez ciebie, Potter, Gryffindor przegra. - rzuciłam, wesoła z naszego zwycięstwa nad lwami.
Przez chwilę byłam pewna, że rudzielec mnie zaatakuje jednak szlama pchnęła chłopców i zwinnie nas wywinęła.
- Siedem:cztery, Potter. - zawołałam za nim, a gdy zniknął za drzwiami wybuchłam lodowatym śmiechem wtórowana przez resztę Ślizgonów i weszłam do Wielkiej Sali. Kiedy usiadłam na swoim miejscu standardowo wyszukałam wzrokiem Harry'ego. Siedział wściekły, ale też i dumny z siebie rozmawiając o czymś z szlamą i Weasley'em. Wszyscy w Sali szeptali podnieceni, zapewne o Potter'ze i Kamieniu Filozoficznym, ale niestety nie tylko. Nawet z tąd słyszałam strzępki rozmów i często padającego ,,Przecież to jego córka...'', a ich spojrzenia zbyt często padały na mnie,by było to komfortowe. Starałam się to zbagatelizować, ale było mi ciężko. Teraz rozumiałam jeszcze bardziej termin ,,lekkomyślne'' zapisany w liście ojca. Na szczęście wstał Dumbledore, by coś ogłosić i szepty zamilkły, a cała uwaga przeszła z nas na Starca.
- Minął jeszcze jeden rok! - zawołał pogodnie dyrektor. - Jeszcze jeden rok dobiegł końca, a ja muszę was trochę pomęczyć ględzeniem staruszka, - niestety. - zanim wszyscy zatopimy zęby w tych wybornych potrawach. Cóż to był za rok! Nie był w prawdzie jednym z lepszych, ale na pewno nie zalicza się do tych najgorszych... Na szczęście, jednak wasze głowy są teraz mniej puste... i macie całe lato na opróżnienie ich przed początkiem następnego roku... A teraz, jak mi się wydaje, muszę przejść do wyników waszego współzawodnictwa. Oto jak się przedstawia tabela: czwarte miejsce zajmuje Gryffindor, trzysta dwanaście punktów, trzecie Hufflepuff, trzysta pięćdziesiąt dwa punkty, Revenclow ma czterysta dwadzieścia sześć punktów, a Slytherin czterysta siedemdziesiąt dwa.
Przez stół Ślizgonów przebiegły głośne oklaski do których i ja się przyłączyłam. Nie byłam jakoś specjalnie zadowolona z mojego pierwszego roku nauki w Hogwarcie, ale w pełni sobie na to zasłużyłam. Następny rok będzie lepszy - przyrzekałam sobie. - Nie zawiodę po raz drugi ojca.
- Tak, tak dobrze się spisaliście, Ślizgoni. - pochwalił Dumbledore. - Trzeba wziąć jednak pod uwagę ostatnie wydarzenia. - dodał po chwili jak dla mnie zbyt wesoły.
Momentalnie uniosłam wzrok do góry i złapałam mocniej widelec, którym ze znudzeniem się bawiłam.
- Ehm... - odchrząknął dyrektor - Mam tu trochę punktów do rozdania w ostatniej chwili. Zobaczmy co my tu mamy. Tak... najpierw... pan Ron Weasley... za rozegranie przez niego najlepszej od wielu lat partii szachów nagradzam Gryffindor pięćdziesięcioma punktami... - to jakiś chory żart.
Spojrzałam oburzona na Szczurka mocniej zaciskając pięść. Draco był w takim samym stanie wściekłości i niedowierzania co ja. Za szachy? Tak, to na pewno chodzi o to wyzwanie w drodze po Kamień Filozoficzny, ale błagam ja was, serio? Starcowi po prostu nie przechodzi przez głowę myśl, że uczciwie pozwoli Ślizgoną wygrać Puchar Domów.
- Po drugie... - kontynuował dyrektor. - panną Hermionę Granger ... za użycie przez nią chłodnej logiki w obliczu ognia nagradzam Gryffindor pięćdziesięcioma punktami...
Serio? Tylko za to? Nie jest to jakieś bardzo ważne. Wiele osób potrafiłoby podpalić roślinę. Ja sama przeszłam wszystkie zabezpieczenia, a gdzie moje punkty? To kompletnie niesprawiedliwe. Poczułam jak coś dosłownie się we mnie gotuje.
- No i po trzecie... panu Harry'emu Potter'owi... za jego zimną krew i rzadko spotykaną odwagę nagradzam Gryffingor sześćdziesięcioma punktami...
Po Wielkiej Sali uniosły się radosne kszyki Gryffonów i buczenie Ślizgonów. Oni mieli takie same podejście do sprawy co ja i Draco. Jednak to już koniec. Starzec nie ma kogo więcej nagrodzić, a dekoracje wciąż są w barwach Slytherin'u.
- Są różne rodzaje męstwa... - ciągnął Dumbledore - Trzeba być bardzo dzielnym, by stawić czoła wrogom, jednak tyle samo męstwa wymaga wierność przyjaciołom. Dlatego nagradzam dziesięcioma punktami pana Neville'a Longbotton'a.
Nagle jak bomba wybuchł ryk radości Gryfonów i tylko dzięki magii szyby nie popękały. Widelec w mojej dłoni przełamał się na dwie części.
- Co oznacza, - ryknął wesoło Dumbledore przebijając się przez wrzaski już nie tylko Gryfonów, ale i Krukonów oraz Puchonów, którzy cieszyli się z naszej porażki. Jednak było to nie fair ze strony Starca, ale w sumie czego ja się po nim spodziewałam? - że trzeba będzie trochę zmienić dekorację!
Klasnął w dłonie, a zieleń i srebro zamieniło się w czerwień i złoto, a na miejscu naszego węża zasiadł ogromny lew. Złapałam wzrok Potter'a, który wesoły uniósł pięć palców i wskazał na siebie z dumą w samym geście, a ja w zamian ze złośliwym uśmieszkiem wskazałam siedem palców w swoją stronę, ale chłopiec tylko machnął ręką i wrócił do posiłku. Dostaliśmy wyniki egzaminów, z których u mnie wszystkie wynosiły ,,W''. Jednak nie mogłam się tym teraz cieszyć. Nic nie potoczyło się tak jak miało. To my mieliśmy wygrać, ojciec miał być ze mnie dumny, a Potter miał zostać pogrążony, jednak wszystko poszło w diabły! Byłam wściekła, ale zdołałam ochłonąć do tego stopnia, by coś zjeść i w końcu pogodzić się z faktem, że na ziemi nie ma rzeczy sprawiedliwych.

***

Hej, Robaki! To już przed ostatni rozdział. Jutro albo jeszcze dzisiaj wstawię ostatni. Przypominam o Q&A'u. Jak na razie tylko jedna osoba wysłała pytania. Pozdrawiam.

^RDR^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro