ROZDZIAŁ 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Zanim się obejrzałam kufry zostały spakowane i siedzieliśmy już w Express Hogwart-Londyn będą w drodze do Londynu. W cale nie śpieszyło mi się jak zwykle na spotkanie z ojcem, więc droga zleciała mi wyjątkowo szybko. Bałam się tej kary i to strasznie.
- Piszcie do mnie. - poprosiła Daphne robiąc maślane oczka w stronę chłopców.
- A do mnie nie. - odparłam, postanawiając odstawić na chwilę ponure myśli. - Sowa nawet nie doleci. - ostrzegłam śmiertelnie poważnie i znowu tylko Draco zrozumiał mój żart.
- W każdym razie widzimy się za rok. - mruknął po chwili Nott.
- Dokładnie i za rok zdobędziemy Puchar Domów. - zadeklarowała Pansy.
- I Puchar Quidditch'a. - dodał Draco. - Za rok wstępuję do drużyny na pozycje szukającego. Ojciec kupi mi i całej drużynie najnowsze miotły wyścigowe, i pokażemy tym oszustom kto tu rządzi. - przechwalał się Szczurek.
- No chyba, że komuś się będzie nudzić i dla zabawy zabroni twojemu ojcu przekupić drużynę ... - Malfoy na samą myśl rozszerzył komicznie oczy.
- Nie rób tego, błagam ... - jęknął przeciągle robiąc minę małego szczeniaczka, a w jego przypadku małego szczurka, która kompletnie na mnie nie działała.
- Dopilnuj więc żebym się nie nudziła. - rzuciłam obojętnie wyjmując swoją talię mugolskich kart. - Gramy ?
- Jeżeli dzięki temu nie wcielisz w życie swojego szatańskiego planu ... - mruknął Szczurek zabierając karty, które mu rozdałam.

 Dojechaliśmy na stacje. Czekali już na nas państwo Malfoy. Skrzaty z głuchym trzaskiem zabrały nasze bagaże, a my świstoklikiem ruszyliśmy do Malfoy Manor.
- Czarny Pan chcę cię widzieć jutro w południe w swoim gabinecie, panienko. - powiadomił mnie Lucjusz.
Skinęłam obojętnie głową. Od wyjścia z pociągu znowu zaatakowały mnie myśli na temat mojego nieposłuszeństwa i kary. Poszłam do swojego pokoju rozpakować połowę rzeczy, które używam u Malfoy'ów i położyć się spać. Byłam wykończona po ostatnich zdarzeniach.

 Rano zostałam obudzona przez Draco, który jak zawsze odsłonił zasłony, by światło słońca uderzyło mnie w twarz. Jęknęłam cicho odwracając się na drugi bok w nadziei, że jeszcze zasnę.
- Delphi ... - niechętnie spojrzałam w jego stronę. - Za piętnaście minut śniadanie. - oznajmił Szczurek siadając przy moim biurku.

- Tak, tak ... - mruknęłam w odpowiedzi podnosząc się i odgarniając włosy z twarzy. - Czego jeszcze chcesz ? - zauważyłam, że młody Malfoy jest trochę spięty, ale zdeterminowany.

- Chciałbym zadać ci pytanie.
- Jakie ? - mruknęłam nie zdradzając mu mojego zainteresowania.
Czułam wzrok chłopca na moich plecach, kiedy odwracałam się do szafy po świeże ubrania.
- Co się wtedy stało ? No wiesz ... - sprecyzował Draco. - kiedy został ukradziony Kamień Filozoficzny ... ja wiem, że ty wiesz ...
Ku irytacji chłopca zaczęłam nucić coś sobie pod nosem zamykając szafę. Odłożyłam ubrania na stołku i podeszłam powoli do Draco. Chłopiec wyprostował się i spiął jeszcze bardziej. Chciałam nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale on wbił swoje spojrzenie w dywan. Złapałam więc delikatnie jego podbródek i przechyliłam mu głowę tak, by musiał na mnie spojrzeć. Szare oczy były pełne stresu i niepewności, ale również i stalowej determinacji oraz rządzy wiedzy.
- Chciałbyś wiedzieć wszystko od razu, a ja wszystkiego powiedzieć ci nie mogę, jednak informacje dla ciebie istotne będą ci zawsze znane, rozumiesz ? - zapytałam cicho.
- Rozumiem ... - odparł równie cicho, nerwowo przełykając gulę w gardle. Nigdy jeszcze nie znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Ja stronię od kontaktu fizycznego i po prostu słownie wymuszam zwrócenie na siebie uwagi, jednak zauważyłam, że jest to o wiele skuteczniejsze niż same słowa i może to kiedyś wykorzystam. Zastygłam na chwilę w takiej pozycji po czym cofnęłam swoją dłoń. Głowa Malfoy'a zatrzymała się znowu w normalnej pozycji, a ja cofnęłam się po swoje ubrania i wolnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Szczurek ładnie wychowany mimo stresu wstał i otworzył mi drzwi wychodząc zaraz za mną. Nie wolno mu było przebywać w moim pokoju, kiedy mnie tam nie było. Nikomu, oprócz ojca, nie wolno wchodzić do mojego pokoju samemu. Szybko się ogarnęłam i zeszłam do jadalni. Cała trójka Malfoy'ów już tam siedziała czekając na mnie. Lucjusz czytał gazetę. Na pierwszej stronie był artykuł o Kamieniu Filozoficznym i byłam pewna, że to właśnie o tym czyta śmierciożerca. Śniadanie się zaczęło, ale nikt się nie odzywał ; Lucjusz zajęty lekturą, Szczurek spięty, a ja zamyślona. W końcu jednak ciszę przerwała Narcyza :
- Piszą coś ciekawego, Lucjuszu ?
- Tak ... - odparł starszy Malfoy wyłaniając się znad gazety. - Podobno w Hogwarcie był Kamień Filozoficzny ... wiecie coś o tym ? - zwrócił się do mnie i Draco, ale natrafił na ścianę milczenia. - ... Podobno Flamel powierzył kamień Dumbledore'owi i ten został prawie skradziony, gdyby nie Harry Potter ...
- Taak ... jego przeszkody były dziecinnie łatwe ... - mruknęłam kontynuując jedzenie owsianki.
Byłam pewna, że chcieli coś jeszcze powiedzieć, dowiedzieć się więcej, ale nie wiedzieli jak mają o to zapytać i czy w ogóle mogą, więc Lucjusz wrócił do gazety, a my do posiłku.

 Na obiedzie zjadłam tylko sałatkę. Nie czułam się najlepiej, ale nie dawałam też tego po sobie poznać. Dzięki kominkowi przedostałam się do Rezydencji Riddle'ów, gdzie Bella odebrała moje bagaże, a ja udałam się do gabinetu Czarnego Pana. Po drodze nikogo nie spotkałam i weszłam na szorstkie ,,Wejść''. Po długiej ciszy, a następnie wyjaśnieniach dostałam ,,Crucio''. Następnie rozmowa przeszła na bardziej przyjemne tory, by powrócić z wiadomością, że mam szlaban i nie wolno mi wychodzić z pokoju do końca miesiąca.

***

 No i jak, podobało się? Ostatni rozdział. Niedługo pojawi się kontynuacja tej książki, więc... do zobaczenia! :D

^RDR^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro