ROZDZIAŁ 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Ten rok zapowiadał się jako jeden z lepszych. Miałam tyle zabawy w obserwowaniu jak Potter usilnie stara się unikać Lockhart'a, jak ten mały Colin biegał za nim z aparatem i jak zawodzi złamana różdżka Weasley'a. Przez to wszystko zaniedbałam swoje treningi. Postanowiłam, więc w sobotę rano, oczywiście zaraz po tym jak skończy się trening Szczurka, na którym obiecałam być, zagościć w bibliotece i poszukać jakiś nowych zaklęć, a szczególnie tych leczniczych. Więc zaraz po śniadaniu razem ze ślizgońską drużyną Quidditch'a wyszłam na boisko. Byli już tam Gryfoni... zapowiada się ciekawie. Kapitan drużyny lwów zleciał na ziemie i stanął na przeciw naszych zawodników. W ślad za nim zleciała reszta.

- Flint! - wrzasnął do kapitana Ślizgonów. - To nasz czas treningu! Dostaliśmy specjalne pozwolenie! Zjeżdżajcie stąd!

- Tutaj jest dużo miejsca, Wood. - odparł chłopiec z chytrym uśmieszkiem. - Pomieścimy się.

- Ale to ja wynająłem boisko! - uskarżał się Wood. - Zamówiłem je! - uśmiechnęłam się rozbawiona na poziom argumentów starszego Gryfona.

- Tak? A ja mam tutaj specjalne pisemko, podpisane przez profesora Snape'a. Proszę: ,,Ja profesor S. Snape, udzielam Ślizgonom pozwolenia na trenowanie w dniu dzisiejszym na boisku quidditch'a, ze względu na konieczność przećwiczenia ich nowego szukającego.'' - przeczytał na głos.

- Macie nowego szukającego? - zadumał się Wood, a cała złość nagle z niego uleciała, zastąpiona przez ciekawość. - Kogo?

 Szczurek dumnie wyszedł zza pleców szóstki większych Ślizgonów.

- Jesteś synem Lucjusza Malfoy'a? - zapytał jeden z bliźniaków patrząc na niego z odrazą.

- To śmieszne, że wspomniałeś akurat o ojcu Malfoy'a. - rzekł Flint strasznie zadowolony z faktu, że zaraz zepsuje humor Gryfonom. - Zobacz, jak wspaniałomyślnie wyposażył naszą drużynę.

 Cała siódemka wyciągnęła swoje miotły, by były bardziej widoczne. Miny lwów zrzedły, gdy zobaczyli siedem lśniących, nowych Nimbusów 2001.

- Najnowszy model. - wyjaśnił niedbale Flint, czerpiąc z tego ogromną radość. - Wypuścili go w ubiegłym miesiącu. Podobno przewyższa Nimbusa dwa tysiące pod wieloma względami. A jeśli chodzi o stare Zamiataczki - uśmiechnął się złośliwie do bliźniaków. - to przy nim nadają się tylko do zamiatania boiska.

 Gryfonów zatkało, a mój zły uśmieszek poszerzył się. Nikt się nie odezwał i to dopiero Flint przerwał cisze;

- O, popatrzcie. Jakaś inwazja czy co?

 Spojrzałam w stronę, w którą ona spoglądał i dostrzegłam kroczących w naszą stronę szlamę i zdrajcę krwi.

- Co się stało ? - zapytał rudzielec. - Dlaczego nie ćwiczycie? I co oni tu robią?

 Malfoy kipiący dumą oznajmił swoim zarozumiałym tonem:

- Jestem nowym szukającym Ślizgonów, Weasley. - a potem dodał pomocnie odpowiadając na resztę pytań chłopca. - Wszyscy zachwycają się miotłami, które mój ojciec kupił dla całej drużyny.

 Zachichotałam cicho na minę rudzielca, który otworzył usta i wybałuszył oczy na widok siedmiu nowych mioteł.

- Niezłe, co? - kontynuował niedbale Malfoy. - Może sypniecie złotem i kupicie sobie takie same? W każdym razie tych Zamiataczek już dawno powinniście się pozbyć. Myślę, że jakeś muzeum na pewno je przyjmie.

 Ślizgoni ryknęli śmiechem. I wtedy wtrąciła się szlama:

- Ale przynajmniej żaden członek drużyny Gryfonów nie musi się do niej wkupywać. Każdy po prostu miał talent.

 Zadowolona mina Draco nieco zrzedła na tak jawne stwierdzenie, że on nie posiada talentu do latania oraz, że przekupił drużynę.

- Nikt cię nie pytał o zdanie, nędzna szlamo.

 Ślizgoni uśmiechnęli się zadowoleni, a Gryfoni najeżyli się i zaczęli warczeć na Draco oburzeni. Jednak Weasley przebił wszystkich: wycelował połamaną różdżką w Szczurka warcząc ,,Zapłacisz mi za to, Malfoy!'' i wystrzelił snop zgniło-zielonego światła. Donośny huk odbił się echem po stadionie i Weasley upadł na mokrą trawę. Gryfoni okrążyli go zaniepokojeni, a Ślizgoni zwijali się ze śmiechu, gdy rudzielec zaczął wymiotować ślimakami. Potter i Granger unieśli chłopca z ziemi i ruszyli w stronę chatki gajowego. Mały Colin zbiegł z trybun i dołączył się do ogólnego zamieszania piszcząc coś do Harry'ego.

- Ooooch - powiedział chłopiec i uniósł aparat. - Harry, czy możesz go na chwilę potrzymać, żeby się nie ruszał?

- Zjeżdżaj, Colin! - krzyknął zdenerwowany Potter. Wyminął chłopca i natrafił na mnie.

- Jeden : jeden, Potter. - uśmiechnęłam się okrutnie cofając stopę, w którą rudzielec celował nową porcją ślimaków.

 Złoty Chłopiec zmierzył mnie spojrzeniem, ale nic nie powiedział tylko wyminął mnie i ruszył dalej przez błonia.

Kiedy Ślizgoni przestali się śmiać, a Gryfoni zrezygnowani odeszli z boiska rozpoczął się prawdziwy trening. Draco był na prawdę dobry i Ślizgoni w tym roku mieli spore szanse na zwycięstwo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro