~*~ | 10. | ~*~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szybko doszłyśmy do galerii i zaczęłyśmy zakupy.

Każda z Nas wybrała sobie ciuchy, które najbardziej jej pasowały i we trzy ruszyłyśmy do przebieralni.

Przymierzałyśmy stroje i pokazywałyśmy się sobie nawzajem.

Każdej z Nas te wyjście pomogło zapomnieć o natarczywych myślach dotyczących rodzeństwa.

Każda z Nas miała z nimi do czynienia na swój sposób.

Jazmin przespała się z Benicio przez co utraciła Simona i jego zaufanie.

A przede wszystkim związek.

Delfina natomiast miała swój epizod z Emilią.

Kiedy były pijane, doszło między nimi do zbliżenia, które brunetka wypierała od siebie bo nigdy nie miała parcia na tę samą płeć.

To znaczy, tak mówiła ale jaka była prawda, wiedziała tylko ona sama.

Ja natomiast musiałam poradzić sobie z rodzeństwem na co dzień i w szkole, i w rezydencji znosząc przy tym obmacywanki Benicio i zaczepki Emilii.

Po dwóch godzinach wspólnych przebieranek, ruszyłyśmy w końcu do kasy i zakupiłyśmy wybrane przez nas rzeczy.

Po zakupach postanowiłyśmy, że udamy się do Jam&Roller bo dalsze zakupy mogą pochłonąć Nas do końca i będziemy mogły zapomnieć o jeździe na wrotkach.

Kiedy stałyśmy już pod Rollerem, Jazmin zatrzymała się w pół kroku.

Spojrzałyśmy z Delfi w jej stronę a rudowłosa westchneła i pociągneła nosem.

-Płaczesz? - spytała Delfi.

-Trochę. Bo wraz z wejściem Benicio do szkoły, chyba znów coś do niego poczułam - wyznała i zaniosła się płaczem.

-Słucham?! - spytałam zszokowana bo miałam nadzieję, że numerek z Nim był tylko jednorazową przygodą, jak między Delfiną a Emilią.

Jednak rudowłosa chyba nie miała gustu do chłopaków.

-No bo no... On jest przystojny - powiedziała cicho dziewczyna.

-Ale jest dupkiem, który Cię wykorzystał Jazmin - odparła zirytowana Delfina. -Musisz o nim zapomnieć. Simon był świetnym chłopakiem i to za nim powinnaś wylewać łzy.

-Aż do dzisiejszego ranka byłam pewna, że płacze za Simonem. Lecz kiedy ujrzałam Benicio, coś we mnie pękło - odparła drżącym głosem.

-Głowa do góry - odparłam. -Chodźmy już bo chłopaki na Nas czekają - uśmiechnęłam się i kciukiem starłam ostatnią łzę, spływającą po policzku Gorjesi.

Dziewczyny uśmiechnęły się w moim kierunku i obie się we mnie wtuliły.

Mimo mojego dystansu do ludzi, im nie potrafiłam tego okazać.

Były dla mnie istotne pomimo tak krótkiego czasu, może dlatego, że pierwszy raz jestem z kimkolwiek tak blisko.

Nie wliczam w to chłopaków bo miałam paru ale to nigdy nie było to.

Jednak przyjaciółki nie posiadałam i była to jedyna "rzecz", której nie mogłam dostać ani za pieniądze, ani na moje zachcianki.

W końcu jednak przekroczyłyśmy próg Rollera i od razu wśród tłumu ludzi wyłapałam loczka i jego przyjaciela, Gastona.

Ruszyłyśmy w ich kierunku i dosiadłyśmy się na wolnych miejscach.

Chłopacy wymienili roześmiane spojrzenia między sobą i postukali w swoje zegarki w jednym czasie.

-Ćwiczyliście to zanim przyszłyśmy? - zaśmiałam się, spoglądając na Balsano kątem oka.

-Tak długo Was nie było, że zdążyliśmy przećwiczyć dużo więcej i jeszcze odrobić zadania domowe - zaśmiał się Gaston i wbił wzrok w Delfinę.

Ta jednak chyba tego nie zauważyła i nadal skupiała się na wymianie żartobliwych zdań toczoną między nami.

-Aż tak się nie mogliście Nas doczekać, mam rozumieć? - skierowałam wzrok wprost na siedzącego obok mnie loczka, który nachylił się w moją stronę.

-To ja nie mogłem doczekać się wprowadzenia mojego planu w życie - szepnął mi do ucha.

-No proszę, proszę - usłyszeliśmy za sobą. -To dlatego byłaś dla mnie taka obojętna bo latasz z tym zarozumiałym frajerem? - poznałam ten głos.

Jazmin na sam ten ton zesztywniała momentalnie a jej oczy znów się zaszkliły.

-Nie Twoja sprawa - odparłam oschle w jego stronę.

-Nazwij mnie tak jeszcze raz to inaczej będziemy gadać - wkurzony Matteo podniósł się z krzesła i podszedł do bruneta.

Szybko podniosłam się z krzesła i pociągnęłam loczka z powrotem w moim kierunku.

-Spokojnie, Matteo - uspokoiłam go, kładąc mu rękę za szyją, drugą trzymałam jego napięte ramię. -Nie jest tego wart.

-Masz rację śliczna - uśmiechnął się chłopak i ponownie zajął swoje miejsce.

Zrobiłam to samo i każdy z Nas udawał, że obecność dwójki rodzeństwa, które wciąż stało obok naszego stolika Nas nie interesuje.

I poskutkowało bo zaraz udali się do stolika nieco dalej i wbili w Nas rozzłoszczone spojrzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro