𝐁𝐎𝐘𝐅𝐑𝐈𝐄𝐍𝐃

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę! – powtarzała Marlene McKinnon, chodząc po damskim dormitorium Gryfonów. – Chodzisz z Jamesem Potterem?! – zwróciła się do Amy, unosząc ręce w powietrze.

– Dokładnie – odparła spokojnie Carver, myjąc okulary.

– Czy ty kompletnie oszalałaś?! – krzyczała McKinnon, jednak Amy wyraźnie nic sobie z tego nie robiła.

– Nie – odparła spokojnie. – Przecież żadna z nas nie jest w nim zakochana, prawda? – uniosła lewą brew i wskazała na zdezorientowaną Lily i wściekłą Marlene.

– No nie... – blondynka się lekko opanowała. – Ale to nie zmienia faktu...

– Skończ już – przerwała jej Evans. – Nie mówię, że jestem zadowolona z tego, że moja przyjaciółka chodzi z takim imbecylem, ale jeśli tego właśnie chce – uśmiechnęła się blado. – To życzę szczęścia – dodała, po czym sięgnęła po książkę i zatopiła się w lekturze, chcąc przerwać burzę myśli zaprzątających jej głowę.

Amy na widok tego, jak Lily zareagowała, uśmiechnęła się tryumfalnie, jednak przypomniała sobie, że ma udawać dziewczynę Jamesa.

– Ale dlaczego nam nie powiedziałaś? – odezwała się po chwili ciszy Marlene.

– Co? – zdziwiła się Carver. – Przecież jesteście jednymi z pierwszych osób, którym powiedziałam o związku.

– Nie o to mi chodzi – zaprzeczyła McKinnon. – Chodzi mi o to, dlaczego nam nie powiedziałaś, że podoba ci się nasz przyjaciel.

Amy się spięła. Nie przewidziała tego z Potterem. Zastanawiała się co powiedzieć – na przemian otwierała i zamykała usta, jak jakaś ryba.

– Ja... Cóż... – jąkała się.

– Ty...? – brwi blondynki powędrowały do góry.

– Nie widziałam jak wam to powiedzieć? – bardziej zapytała niż stwierdziła Carver.

Nagle rozległ się potworny ryk zza pleców Marlene. Brązowowłosa podskoczyła. Blondynka pokazała, że trzyma fałszoskop, a Amy krew odpłynęła z twarzy. Cokolwiek teraz nie powie, będzie skończona.

– Dobra, wiecie co, muszę iść. Umówiłam się z Jamesem – powiedziała pospiesznie, a fałszoskop dalej wył jak opętany.

McKinnon tylko drgnęła lekko, jakby chciała ją powstrzymać, ale się rozmyśliła.

– Pa! – Amy starała się przekrzyczeć wyjący fałszoskop, jednak wychodząc nie była pewna, czy przyjaciółki to usłyszały.

Wyszła trzaskając drzwiami tak mocno, że Lily i Marlene się wzdrygnęły mimo hałasu wydobywającego się z fałszoskopu.

—————

Następnego dnia już cała szkoła widziała o związku Amy i Jamesa. Wywołało to niemałe poruszenie – byli parą numer jeden goszczącą na ustach prawie wszystkich uczniów – czasem i nauczycieli – w Hogwarcie.

Potterowi nie przeszkadzała taka sława – był przyzwyczajony. Carver natomiast była wyraźnie skrępowana i zaczęła się zastanawiać, czy dobrze zrobiła.

Jej wątpliwości rozwiały się jednak całkowicie, kiedy podszedł do niej Christopher Walsh.

– Hej, Amy! – podszedł do niej z zakłopotanym wyrazem twarzy. – Możemy pogadać? – zapytał z nadzieją.

Carver nie miała ochoty odchodzić od swojego śniadania, jednak niechętnie się zgodziła.

Wyszli przed Wielką Salę. Amy oparła  się o ścianę i spojrzała na Christophera wyczekująco.

– Więc? O czym chciałeś porozmawiać?

– Ja... Chciałem zapytać, czy jesteś pewna, że nie chcesz iść ze mną do Hogsmeade – zaczął niepewnie, ale brązowowłosa mu przerwała.

– Słuchaj, mam chłopaka i to raczej z nim będę chodzić do Hogsmeade – zauważyła sucho.

– No tak... – mruknął cicho. – Ale uważaj na niego. Wiesz, to jednak James Potter...

– Nie musisz mi prawić morałów – warknęła. – Coś jeszcze?

Walsh bez słowa podszedł do Amy i pocałował ją. Otępiała dziewczyna przez chwilę stała, nie wiedząc co zrobić, po chwili jednak odepchnęła go.

Mniej więcej w tym momencie z Wielkiej Sali wyszedł James. Widząc, że Christopher pocałował Amy, w pierwszej chwili wyszczerzył się i już miał zacząć klaskać, gratulować i dogryzać Carver, kiedy przypomniał sobie, że udają parę.

Podszedł do nich, przebierając groźny wyraz twarzy.

– Całujesz moją dziewczynę?! – zaczął Potter, próbując wyglądać, jakby go to na prawdę jakoś bardziej obchodziło.

– E – wyjąkał Walsh, wpychając ręce do kieszeni. – Ja już pójdę – powiedział, przełykając ślinę, po czym przemknął obok nich do Wielkiej Sali.

Carver i Potter spojrzeli na siebie, po czym wybuchnęli śmiechem.

– Nie mogę, to było piękne – stwierdziła Amy, wycierając z obrzydzeniem usta. – No, poza tym, że mnie pocałował. Fuj.

– No weź, jeśli mamy udawać parę, to musimy być wiarygodni. Żeby to nie wyglądało tak, że całujesz się z innymi po kątach – szturchnął Carver w bok.

– A wal się – trzepnęła chłopaka w głowę.

Potter teatralne prychnął.

– Żeby tak własnego chłopaka bić!

– Och, zamknij się już, idziemy do Wielkiej Sali. Muszę skończyć śniadanie.

Rogacz wywrócił oczami, ale poszedł za Amy.

Dziewczyna usiadła przy stole i kontynuowała jedzenie tostów z serem.

– Ej, Carver – odezwał się w końcu Jamses. – Czy ty jesz coś innego niż ser żółty?

– Ser żółty to kwintesencja życia! – stwierdziła, ciut za głośno, Amy.

– Ale żeby ciągle jeść to samo? – powątpiewał Potter.

Amy prychnęła.

– Po co mi coś innego, jak mam ser żółty? Poza tym jem go tylko na śniadanie i kolację.

– Tylko? – Rogacz spojrzał na nią ze zdziwieniem.

– Poza tym, co cię obchodzi co jem, hm? – prychnęła po raz kolejny.

– Nic – wzruszył ramionami. – Po prostu zauważyłem, że ciągle jesz coś z serem żółtym.

– Wal się, Potter.

– Wy na serio jesteście parą? – odezwała się siedzącą naprzeciw nich Marlene. – Zachowujecie się jak rodzeństwo.

– Wątpisz w to? – Amy uniosła lewą brew.

– Wiecie, jeszcze się nie całowaliście tak, żebym to widziała, więc mam podstawy, by sądzić... – James nie dał jej dokończyć, bo przyciągnął do siebie Carver i wpił się w jej usta.

Dziewczyna nie była z tego powodu zadowolona, ale mus to mus, dlatego oddała pocałunek, modląc się, żeby wyglądać naturalnie.

Zewsząd dało się słyszeć głośne owacje. Carver odsunęła się lekko od Pottera, po czym wyszeptała mu do ucha, ledwo poruszając wargami:

– Uznam, iż to była sytuacja krytyczna.

Po czym odsunęła się, a chłopak niezauważalnie pokiwał głową, na znak, że tak właśnie było.

– I? Teraz już wierzysz? – zapytała Amy Marlene, wracając do jedzenia. Musiała powstrzymać odruch wytarcia ust.

McKinnon z niezadowoloną miną skinęła głową, a Carver nie potrafiła ukryć tryumfalnego uśmiechu. Wbrew jej obawom, umiała dobrze zagrać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro