𝐃𝐄𝐀𝐑 𝐌𝐀𝐑𝐀𝐔𝐃𝐄𝐑𝐒!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drodzy Huncwoci!
W tym roku nie będzie tak samo, a wy doskonale o tym wiecie. Wojna zbliża się coraz szybciej i szybciej, a my nie mamy na to żadnego wpływu. Sami-Wiecie-Kto (Marlene zmusiła mnie, żebym nie napisała jego imienia) rośnie w siłę, jego popleczników jest coraz więcej. To już nie są żarty, dobrze o tym wiecie. Ja... Boję się o ojca, który jest mugolakiem. Lily boi się o rodziców i siostrę, którzy są mugolami. To... To się robi nie do zniesienia. Wiecie po co piszę, prawda? Oczywiście, że wiecie. Przestańcie zachowywać się, jakby was to nie dotyczyło, bo dotyczy to nas wszystkich.
Wasza przyjaciółka,
Amy.

Szesnastoletni chłopak o czarnych, zazwyczaj z taką pieszczotliwością ułożonych włosach wpatrywał się tępo w tekst. Mimo, że wodził po nim wzrokiem, to czuł, że go nie widzi, że go nie czyta, że nie trzyma listu w dłoni.

Amy miała rację, to już nie były żarty. Zarówno on, jak i reszta Huncwotów była tego świadoma. Jednak nie potrafili zrezygnować z żartów, nie umieli zachować powagi, nie byli w stanie po prostu zacząć zachowywać się dojrzale.

Wraz z przyjaciółmi zastanawiali się nad tym listem godzinami, jednak nie doszli do niczego nowego. Chcieli go wyrzucić, ale Syriusz go wziął.

Nie rozumiał dlaczego. Może to przez osobę, która go napisała? Tak, zdecydowanie czuł coś więcej do Amy, a jednak nie umiał jej tego wyznać. Bał się odrzucenia, dlatego dalej umawiał się ze swoimi fankami. Przyjaciele to potępiali, ale nie mogli go zmusić do zmiany decyzji – to było jego życie.

Black prześledził tekst jeszcze raz wzrokiem stalowych tęczówek i westchnął. Leżąc w dormitorium Gryfonów na pewno nic nie zmieni. Ale z drugiej strony co miał zmieniać? James zapewne uganiał się za Evans, Peter siedział w kuchni, Remus odpoczywał po pełni, Marlene prawie na pewno spała, a Amy czytała kolejną książkę. Która to już? Setna? Nie rozumiał jej. Po co marnować czas na takie przyziemne rzeczy jak czytanie? Przecież było wiele innych, ciekawszych sposobów na nudę.

Postanowił przerwać jej w czytaniu, bo nie miał nic innego do roboty.

Sturlał się z łóżka i uderzył boleśnie głową o butelkę po Ognistej. Zdecydowanie trzeba będzie posprzątać. Ale to za tydzień.

Podniósł się i wyprostował. Ziewnął i ruszył w stronę drzwi, co chwila potykając się o coś albo zahaczając stopami o jakieś dziwne przedmioty.

—————

Przewróciła kolejną kartkę i uparcie śledziła tekst książki, mimo że jej oczy wyraźnie protestowały. Litery już się zaczęły jej rozmazywać, oczy szczypać, a powieki zamykać. Wiedziała, że nie powinna tak długo czytać, bo jej i tak już słaby wzrok mógł popsuć się jeszcze bardziej.

Poruszyła stopami, które zdążyły jej zdrętwieć. Przed kominkiem było wygodnie, ale trochę za gorąco. Przetarła oczy i wróciła do książki.

– Bu! – usłyszała nad uchem.

Podskoczyła i zamachnęła się książką na napastnika. Kiedy zrozumiała, że przywaliła Syriuszowi, powstrzymała śmiech i przybrała groźną minę.

– Co ci strzeliło do tego pustego jak słoik łba?!

– Aua – potarł twarz, krzywiąc się. – Nie musiałaś mnie od razu bić!

– Nie przypominam sobie, by był dziś dzień dobroci dla pchlarzów – parsknęła dziewczyna.

Syriusz prychnął.

– Pchlarzów? – żachnął się z oburzeniem.

– No, w końcu jesteś Łapa – zaśmiała się brązowowłosa, po czym ziewnęła. – Czemu mi przeszkadzasz w czytaniu?

– Bo – zrobił efektowną pauzę, w czasie której Amy zdążyła znaleźć okulary i wsunąć je na nos. – Bo mi się nudzi – dokończył.

– I to jest właśnie powód dla którego przerwałeś mi czytanie? – uniosła lewą brew, a Black wiedział, że jest już źle. Widocznie trafił na jeden z... Gorszych dni Carver.

– Eeee, no, jeszcze chciałem zapytać, czy pomożesz mi z tym esejem z transmutacji – zaczął się tłumaczyć, kiedy dotarło do niego, że dziewczyna na prawdę się zdenerwowała.

– Och, doprawdy? Ale wiesz, że McGonagall zadała je na za dwa tygodnie? – warknęła, powoli zbliżając się do niego z książką w ręce.

– No tak – skłamał. – Ale wiesz, chciałem je zrobić wcześniej, żeby mieć z głowy... – próbował wybrnąć.

– Ty? Ty, Syriusz Black?! – teraz i prawa brew Amy powędrowała za lewą do góry.

– No... – przytaknął tępo.

Na szczęście dla Syriusza, do Pokoju Wspólnego wbiegł James Potter.

Na widok przyjaciół uniósł brwi. Byli w dość dziwnej pozycji – Syriusz starał się wcisnąć w ścianę, a Amy stała dwie stopy od niego z książką uniesioną nad głowę.

– Przeszkadzam? – zapytał Rogacz.

– Tak – warknęła Carver.

– Nie – zaprzeczył w tym samym czasie Black.

– Aha – James wzruszył ramionami i usiadł na kanapie przed kominkiem. Jak widać nie zamierzał ratować przyjaciela z opresji, mimo jego błagalnych spojrzeń.

Carver spojrzała na Syriusza i zmrużyła oczy. Trzepnęła go w ramię książką i odwróciła się do niego tyłem, po czym usiadła obok Pottera.

– Gdzie byłeś? – zapytała przyjaciela, poprawiając okulary.

– W bibliotece.

Amy aż się zachłysnęła ze zdziwienia.

– Gdzie? Bo usłyszałam, że w bibliotece.

– Dobrze usłyszałaś.

Dziewczyna zachłysnęła się jeszcze raz.

– Co proszę? Coś ty tam robił? – zdziwiła się.

– Byłem tam z Lily, ale nas wywalili – wyszczerzył się.

Carven zaśmiała się.

– A gdzie Lily? – zapytała, kładąc książkę na kolanach.

– Chyba poszła do Marlene. Albo na błonia. Nie wiem – podrapał się po głowie.

– Na błonia? – zdziwiła się dziewczyna. – Przecież jest już ciemno.

Potter wzruszył ramionami, Carver westchnęła otwierając książkę, a Black powoli do nich podszedł. Kiedy upewnił się, że Amy czyta, usiadł obok przyjaciela.

– Wiesz co, może daj już se spokój z Evans? – zaproponował nagle Syriusz. – No wiesz, jest tyle ładniejszych dziewczyn.

– Weź przestań, rozmawialiśmy już o tym – prychnął.

– A gdybyś tak próbował sprawdzić, czy Evans na tobie zależy? – Syriusz pstryknął palcami.

– Co masz na myśli? – zdziwił się Rogacz.

– No wiesz... Gdybyś tak zaczął chodzić z jakąś fanką, to przekonałbyś się, czy Evans jest zazdrosna – zadowolony ze swojego pomysłu Łapa klasnął w dłonie.

Niestety, chłopcy zapomnieli, że w pokoju znajduje się jeszcze jedna osoba.

– Chyba wam się pomieszało w głowach – Amy zatrzasnęła książkę z takim hukiem, że obaj podskoczyli.

– E, no, ale to dobry pomysł! – zaprotestował Black.

– Syriusz, proszę cię! Mieszkam z Lily w dormitorium i wiem, że ona nic do ciebie nie czuje – zwróciła się do Pottera. – A robiąc coś takiego, krzywdziłbyś nie tylko tą nieszczęsną, zakochaną w tobie dziewczynę, ale też siebie.

James pstryknął palcami i uśmiechnął się szatańsko.

– A gdyby ta dziewczyna nie była we mnie zakochana?

Carver spojrzała na niego, zbita z tropu.

– Co?

– Gdyby tą dziewczyną byłabyś na przykład ty? – dokończył myśl.

Syriusz zastygł w bezruchu.
Amy książka wypadła z rąk.
James szczerzył się jak głupi.

– Czemu niby miałabym się zgodzić? – zapytała w końcu Carver.

– Z tego co wiem, Christopher Walsh z siódmego roku z Gryffindoru nie daje ci spokoju. Gdybyś udawała moją dziewczynę, może by się od ciebie odczepił – Potter spojrzał na przerażonego Syriusza wyzywająco, jednak Black się nie odezwał.

– Zgoda – odparła po chwili namysłu Amy. – Ale musimy wymyślić jakąś historyjkę. A, i nie ma za dużo całowania – pogroziła mu palcem.

– Oczywiście, szefowo – Rogacz uśmiechnął się szeroko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro