Rozdział 20: Znowu...?!?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

DING DONG DONG DING!

- CIAŁO ZOSTAŁO ODKRYTE! Prosimy wszystkich o zebranie się w warsztacie! Wkrótce nadejdzie czas na Rozprawę Klasową, więc badajcie ile tylko się da!

Siedziałam na ziemi, całkowicie sparaliżowana przez szok. Kolejne zabójstwo miało miejsce... I tym razem ofiarą był Dell Crafter... Leżał w masywnej kałuży krwi i... brakowało jego lewej ręki...

- Co tu się stało?! - jak przez mgłę usłyszałam głos Nico. - O KURWA!!! Czy to...?!?

- O matko, chyba się porzygam - Delta odbiegła do innego pokoju. Chwilę później usłyszałam odgłos wymiotowania.

- Co... nie... To nie może być... - Endera brzmiała, jakby sama miała za moment zemdleć.

- Dobra, uspokójcie się, to tylko ciało - nagle koło nas pojawił się Dos z tabletami. - Fakt, wygląda zajebiście, ale weźcie nie świrujcie, dobra?

- D-dla ciebie t-to zabawne...? - wydusiłam z siebie. - T-to n-nie j-jest śmieszne...

- Dobra, będziesz kurwa się na nas wyżywać czy dasz nam pieprzone tablety? - mruknęła Obsidian. Z jakiegoś powodu jej twarz wydawała się jeszcze bledsza niż zwykle.

- Proszę bardzo! Teraz zluzujcie majty i zabierzcie się za dochodzenie... Będzie ciekawie. Hahahahahaha! - w tym momencie odszedł, śmiejąc się dziko.

Spojrzałam na tablet. Znowu to samo. . . .

Ofiarą jest Dell Crafter, Superlicealny Cyborg.

Jego ciało zostało odkryte w warsztacie szkolnym.

Przypuszczalny czas śmierci to około 1:00.

Przyczyną śmierci była masywna utrata krwi.Ciało zostało pozbawione ramienia i części twarzy - użyto do tego celu dwóch różnych narzędzi. Zamordowany próbował dotrzeć do wyjścia z pokoju, lecz nie zdołał tego zrobić, gdyż wykrwawił się zanim dotarł do drzwi. Oprócz wyżej wymienionych urazów zauważono uszkodzenie krtani, uniemożliwiające mówienie i tym samym wezwanie pomocy.

Ten ktoś zabił go... Gdy wszyscy spaliśmy... Nie...

- Znowu musimy prowadzić dochodzenie...? - mruknął Itled. - Może po prostu niech winny się przyzna od razu...? Żeby nam uprościć robotę?

- Na to nie licz... - westchnęła Andżelika. - Tak btw... Czy powinniśmy się zająć Oliwią?

Fakt, dziewczyna dalej leżała nieprzytomna na ziemi. Nie mogliśmy jej tak zostawić...

- Może... zabierzmy ją do sali informatycznej? - zaproponował Impact. - Mogę przechylić oparcie na jednym z krzeseł by mogła się w nim położyć... Nie będzie musiała leżeć na ziemi.

- Niech będzie - Itled chwycił ją w ramiona. Wyglądał na silnego, więc zapewne była to dla niego bułka z masłem. - Tak przy okazji, ktoś chyba powinien jej pilnować, nie?

- Ja zostanę...

- Na pewno...? - spojrzałam na niego.

- Mhm... I tak... nie byłbym w stanie... wejść tam... - spojrzał na ciało Del-2 leżące za drzwiami. Widziałam że wiele go kosztuje panowanie nad sobą... Musiał bardzo go lubić. - Mogę... prosić was o to, byście się tym zajęli? Byście... odkryli, kto mu to zrobił?

- Oczywiście... Dowiemy się czyja to robota.

Kiwnął głową i poszedł do sali informatycznej razem z Itledem i Oliwią, która nadal miała zamknięte oczy. Mam nadzieję, że wszystko będzie z nimi dobrze...

- No dobrze... Zróbmy to - powiedział Darron i powoli wkroczył do pokoju. Weszłam tam za nim razem z kilkoma innymi osobami. - Cholera... Ile krwi...

Musiałam złapać się ściany, bo myślałam ze zemdleję. Cała podłoga była pokryta krwią... Cóż, niekoniecznie cała, ale bardzo duża jej część. Przede wszystkim kałuża, w której leżał Dell, za nią ścieżka z krwi, która prawdopodobnie powstała gdy chłopak próbował dostać się do wyjścia, a dobre kilka metrów dalej, przy blacie roboczym, druga kałuża... Kałuża w której leżało coś...

- Czy to... Jego ręka?! - krzyknęła Endera. - EW!

- Ta... Masakra - Obsidian podeszła do niej i chwyciła ją. Zauważyłam, że ręka dalej ma na sobie opaskę - widocznie nawet po śmierci nie schodziły z dłoni. - Kurwa... proteza została odcięta razem z kawałkiem jego normalnej ręki... tuż nad łokciem. Rana jest gładka i krzywa, więc została zadana czymś mega ostrym, i to jednym, szybkim cięciem. Ten ktoś musiał wziąć po prostu zamach i-

- PRZESTAŃ! - pisnęła Patrycja. - To obrzydliwe! Dlaczego ty w ogóle wiesz jak zrobiono taką ranę? Jesteś pojebana!

Spojrzała na nią. Miała taką minę, jakby miała się na nią rzucić lub gorzej...

- Naprawdę chcesz wiedzieć? NAPRAWDĘ CHCESZ WIEDZIEĆ?!? - krzyknęła. - Żyłam w najgorszej dzielnicy w mieście, otoczona przez morderców i gangsterów! Moja matka zginęła przez jednego z nich, a mój ojciec zaćpał się na śmierć! Nie masz pojęcia przez co musiałam przejść, by też nie skończyć jak oni... Nie masz pojęcia czego musiałam się nauczyć, by przeżyć... Nic o mnie nie wiesz. NIC! WIĘC MOŻE PRZESTAŃ MNIE OCENIAĆ, CO?!?

Patrycja była w szoku. W sumie my wszystkie...

- Przepraszam... ja-

- W dupie mam twoje przeprosiny! Pierdol się - nagle wyszła z pokoju i trzasnęła drzwiami. Przez moment nie wiedziałyśmy co zrobić dalej...

- Ja... nie chciałam... Nie chciałam jej zdenerwować...

- Już dobrze, Pati... Już dobrze - Andżelika ją objęła. - Chodźmy na moment na zewnątrz... Może znajdziemy ją i spróbujemy pogadać na spokojnie, okej?

- O-okej...

- Idźcie - powiedziałam im. - Ja się będę rozglądać dalej... Dam wam znać gdy się czegoś więcej dowiem.

Dziewczyna kiwnęła głową i wyszła razem ze swoją przyjaciółką. Ja odwróciłam się i spojrzałam ponownie na kałużę krwi. Obsidian... mam nadzieję że nie dotknęło cię to za mocno... Dzięki tobie wiem nieco więcej... Kiedyś muszę ci się odwdzięczyć.

Ślady krwi dodane do Amunicji!

Informacje o ranie dodane do Amunicji!

- To jest... Łoł... - Endera wyglądała na przerażoną. - Co trzeba mieć w głowie, żeby zrobić coś takiego?

- Nie wiem... I szczerze mówiąc, chyba nie chcę się dowiedzieć - odparłam. - Ale musimy wiedzieć... W końcu nie wiemy nawet, dlaczego go zabili.

- Wiem... Oh! - nagle dziewczyna podniosła coś z ziemi... Czarną kopertę, taką w jakich dostaliśmy nasze motywy. - Zobacz...!

- Czy to...?

- Oh... Jest pusta - powiedziała i pokazała mi. Faktycznie, w środku niczego nie było. - Jak myślisz, czyja to? Jego czy mordercy...?

- Nie wiem... Ale powinnyśmy to zapamiętać.

Pusta koperta dodana do Amunicji!

- Ej, ludzie, zobaczcie! - nagle usłyszałyśmy Nico.

- Co jest? - podeszłyśmy do chłopaka, który stał za blatem roboczym. Trzymał w rękach kosz na śmieci, a koło niego znajdowała się jakaś sterta... czegoś.

- Więc... chyba znalazłem resztkę biedaka... w sensie szczątki jego twarzy... Leżały w tym śmietniku.

- Oh... To. Jest. Chore.

- Mi to mówisz...? Serio, co ten ktoś ćpał? A, właśnie... Oprócz tego znalazłem jeszcze to - podniósł z ziemi... coś. Tak, coś - nie mam pojęcia co to było. Wyglądało jak jakieś metalowe szczęki... i były zakrwawione. - Podejrzewam że to coś było użyte do oderwania jego-

- Tak, dobrze, rozumiemy co chcesz nam powiedzieć - przerwałam mu. - Bez detali.

- Jasne...

Metalowe narzędzie dodane do Amunicji!

- To znaczy że niedaleko jest coś, co odcięło mu rękę, nie? - zapytała Endera. - Bosz...

- Chyba... Rozejrzę się tutaj i dam wam znać. Wy może wyjdźcie na zewnątrz i-

- Dzięki, ale ja zostanę - powiedziałam. - Muszę wiedzieć kto mu to zrobił... Obiecałam.

- Oh, jasne.

- Ja za to chyba wyjdę... Za dużo krwi jak na jeden raz - Endera wycofała się i wyszła z pokoju.

- Zrozumiano... Dobra, czas wrócić do dochodzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro