Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spotkanie szeryfa

Pov. Edward

Prowadziłem Sylwię do domu szeryfa, ale nie wiem czy Thompson ja polubi czy on nie będzie jej ufać. Pewnie ja muszę wszystko wytłumaczy mu o co tu chodzi. Doszliśmy do domu Thompson'a.

- Zostaniesz tutaj na chwilę?

- Jasne. Poczekam.

Weszłem do środka i nikogo chyba nie ma.

- Halo? Szeryf? Jesteś w domu?

- W kuchni.

Poszłem tam i zobaczyłem, że Thompson robi sobie obiad.

- Czego chcesz Edward?

- Mam taki mały problemik.

- Jaki?

No dobra. Trzeba ruszyć z konia.

- Mam takiego niespodziewanego gościa. Nie wiem czy ją polubisz, ale...

- Skąd ona pochodzi?

Teraz mam mówić? No dobra. Nigdy się nie dowiem jak na nią zaaraguję.

- Z innego świata.

Szeryf stał w miejscu i nic prawie nie robił, ale odwrócił się w moją stronę i patrzył się jednym okiem do mnie.

- Nie wiesz kim ona jest...

- Wiem, i jest taka sama jak my!

- Ale nie wiesz skąd jest! Myślisz, że ona jest taka sama jak my, ale tak nie jest i...

- Teraz ci pokażę jak wygląda na żywo! Daj jej szansę! Daj...

Szeryf myślał przez chwilę i kręcił się przez minutę.

- No dobra. Dam jej. Niech ona wejdzie do środka.

- Okej.

Pov. Sylwia

Czekałam strasznie długo aż Edward przyjdzie. Ile można czekać? Zauważyłam, że drzwi zaczynały się otwierać i zobaczyłam Edwarda w drzwiach.

- Wejdź do środka. Mój przyjaciel chcę cię zobaczyć.

- Okej.

Czemu on chce mnie zobaczyć? Trochę się denerwuję, bo ja pierwszy raz spotykam kogoś nowego. Weszłam do salonu i usiadłam na krześle.

- Poczekasz?

- Tak.

Poszedł chyba po swojego przyjaciela. Zauważyłam jakieś zdjęcie na półce no i zobaczyłam Edwarda i dwóch różnych osób. Jeden wygląda jak książę, a drugi jak szeryf czy coś. Słyszałam kroki, więc odłożyłam zdjęcie na półkę i usiadłam miejsce.

- Szeryfie, to ta dziewczyna, o której ci mówiłem. Ma na imię Sylwia. Sylwia, to jest mój przyjaciel, Sherrif Thompson.

Czemu... ja czuję motylki w brzuchu? Chyba to stres, albo... nie... to nie jest prawda.

Godzinę później po opowiadaniu...

- Czyli ona została przez kogoś wciągnięta przez portal no i pojawiła się na początku miasta?

- Tak. Właśnie tak było, ale nie wiem kto mnie wciągnął.

Thompson zastanawiał się przez chwilę, ale wiedział co powiedzieć.

- Za pierwszym razem nie chciałem ci pomóc, ale zmieniłem zdanie i chcę ci pomóc.

Byłam taka szczęśliwa, że aż przytuliłam Thompson'a.

- Dzięki, dzięki, dzięki, dzięki!!

Pov. Thompson

Ona mnie... przytula? Heh... odwzajemniłem uścisk. Jest nawet miła i... urocza. Teraz mam do siebie pytanie. Czy to prawda czy sen?

_____________________________________

404 słów

Sorki, że o takiej godzinie, ale zajęło mi to strasznie długo, ale chociaż rozdział jest.

Na razie ludziska!

Gwiazda już spada🌠

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro