Porwanie księcia
Dwa dni później...
Ja, Edward i Thompson robiliśmy wszystko, żeby mnie odsyłać do domu, ale nic to nie dało. Pomagałam im, ale nic nam się nie udało.
- Oh... nigdy nie wrócę do domu...
- Oj, nie zamartwiaj się tak Sylwia! Wrócisz do domu za nim się obejrzysz.
- Łatwo co to powiedzieć. Mogę powiedzieć tylko jednym słowem. Przecież ja tu UTKNĘŁAM!
Wzięłam woreczek z pieniędzmi by pójść kupić coś do picia. Edward chyba nic nie rozumie. Ale z niego niesamowity detektyw jak i przyjaciel. Ale... przyjaciele robią wszystko dla przyjaciół. Chyba byłam za ostra dla niego.
- Dawać, dawać!
Usłyszałam jakiś męski głos i to takim wrednym. Poszłam za głosem i zauważyłam trzech bandytów, którzy mieli księcia.
- Macie mnie uwolnić! To jest rozkaz!
- Wiesz, że my, bandyci, nie słuchamy rozkazów zakładników, czyli ciebie.
Zrozumiałam teraz, że oni porwali księcia! Muszę jak najszybciej znaleźć szeryfa i to szybko! Chyba jest w barze. Wchodzę i jest przy ladzie i piję swój ulubiony napój (nie chcę tu żadnych alkoholu, więc no wiecie, jestem niepełnoletnia. Sorki dop. aut.). Pobiegłam szybko do niego by przekazać mu ważną wiadomość.
- Szeryfie! Bandyci porwali księcia!
- Znowu?! Czy nie mają nic lepszego do roboty?
- Chyba nie- zaraz. Jak to "znowu"? Nie pierwszy raz jest porwany?
- No nie. Już po raz drugi. Trzeba iść szybko po Edwarda! Szybko!
Pobiegłam za szeryfem po Edwarda. Gdy byliśmy przy domu Thompson'a, Edward i tak siedział i pił herbatę. On jest z Anglii? Jak widać to tak.
- Sylwia, mów co jest grane.
- Dobrze. Edward. Bandyci porwali księcia i teraz musimy go uratować!
Jak Edward to usłyszał to wypluł herbatę, którą miał w buzi.
- Co?! To musimy szybko tam ruszać!
- Czekaj, Edward! Sylwia nie może z nami iść. Ona nie umie strzelać z pistoletu. Więc... musi tu zostać, tak dla bezpieczeństwa.
Że co?! Chyba sobie robisz jaja?! Gdyby nie ja to byś nie wiedział, że oni go porwali, a ty mi się tak odwdzięczasz?!
- Ale...
- Sylwia, przepraszam cię, ale Thompson nie chce cię w to mieszać.
Milczałam przez chwilę i miałam lekko obrażoną minę.
- Sylwia...
Szeryf zrobił tak żebym się w niego patrzyła.
- ... musisz tu zostać. Gdyby coś się stanie, masz na stoliku pistolet. Wiesz jak się strzela co nie?
- Spokojnie Thompson. Nauczę się jakoś sama. Rozumiesz?
- Jasne. Tylko bądź czujna.
- Dobrze.
I wyszli z domu, no i zostałam sama w domu. Wzięłam broń od razu do kieszeni by się nim bronić kiedy przyjdą kłopoty. Od razu sobie zrobiłam coś do jedzenia dla siebie. Podczas robienia jedzenia, ktoś mnie mocno walnął w głowę. Od razu padłam na podłogę i urwał mi się film. Znowu.
Pół godziny później...
Ugh... moja głowa... chyba serio dostałam mocno w głowę. Gdy się ocknęłam, od razu zobaczyłam tego samego księcia, którego bandyci porwali. Zaraz. Ja też jestem porwana?!
- Gdzie ja jestem?! Macie mi teraz powiedzieć, albo was spotka mój szlak!
- Zamknij ten ryj albo ci postrzelę cię w głowę!!
Od razu się cofnęłam. Nie chcę tu zginąć!
- Kim ty jesteś?
Popatrzyłam się na księcia z wystraszonym wzrokiem. Nie wiedziałam co teraz powiedzieć, ale wzięłam głęboki oddech i od razu coś powiedziałam.
- Jestem Sylwia. Jestem tutaj przez dwa dni, a moimi przyjaciółmi są Edward i Thompson.
- A wiedzą, że jestem porwany?
- No tak i im o tym sama powiedziałam, ale niestety nie mają pojęcia, że ja też tutaj jestem porwana.
- Jak widać, to tak.
- Ja jeszcze nie wiem jak ty masz na imię.
- Ja jestem Książę Matthew (w angielski imieniu mi lepiej XD dop. aut.). Miło mi cię poznać Sylwia.
- Mi ciebie też. A mogę na ciebie mówić Matt?
- To czemu?
- Bo nie umiem wymówić tego imienia więc sorki.
- Nie ma sprawy, Syl.
Zaraz. On mnie nazwał Syl? Skąd on zna moje przezwisko?
- Jak wymyśliłeś moje przezwisko?
- Samo mi weszło do głowy. A co?
- Moi przyjaciele też na mnie tak mówili.
- Ale super!
Gadaliśmy przez bardzo długi czas i okazało się, że on też pochodzi z Anglii jak i Edward. W sumie to ma sens, bo w moim świecie też jeszcze istnieje książe.
- Masz naszych więźniów pilnować, Juan!
Będzie nas pilnować jakiś Juan? Okej. Ale będzie fajnie.
____________________________________
675 słów
Prawie 700 słów?! Znowu nowy rekord! Jak wam się podoba książka? Możecie pisać w komentarzach co o niej myślicie.
Na razie ludziska!
Gwiazda już spada🌠
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro