Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Porwanie księcia

Dwa dni później...

Ja, Edward i Thompson robiliśmy wszystko, żeby mnie odsyłać do domu, ale nic to nie dało. Pomagałam im, ale nic nam się nie udało.

- Oh... nigdy nie wrócę do domu...

- Oj, nie zamartwiaj się tak Sylwia! Wrócisz do domu za nim się obejrzysz.

- Łatwo co to powiedzieć. Mogę powiedzieć tylko jednym słowem. Przecież ja tu UTKNĘŁAM!

Wzięłam woreczek z pieniędzmi by pójść kupić coś do picia. Edward chyba nic nie rozumie. Ale z niego niesamowity detektyw jak i przyjaciel. Ale... przyjaciele robią wszystko dla przyjaciół. Chyba byłam za ostra dla niego.

- Dawać, dawać!

Usłyszałam jakiś męski głos i to takim wrednym. Poszłam za głosem i zauważyłam trzech bandytów, którzy mieli księcia.

- Macie mnie uwolnić! To jest rozkaz!

- Wiesz, że my, bandyci, nie słuchamy rozkazów zakładników, czyli ciebie.

Zrozumiałam teraz, że oni porwali księcia! Muszę jak najszybciej znaleźć szeryfa i to szybko! Chyba jest w barze. Wchodzę i jest przy ladzie i piję swój ulubiony napój (nie chcę tu żadnych alkoholu, więc no wiecie, jestem niepełnoletnia. Sorki dop. aut.). Pobiegłam szybko do niego by przekazać mu ważną wiadomość.

- Szeryfie! Bandyci porwali księcia!

- Znowu?! Czy nie mają nic lepszego do roboty?

- Chyba nie- zaraz. Jak to "znowu"? Nie pierwszy raz jest porwany?

- No nie. Już po raz drugi. Trzeba iść szybko po Edwarda! Szybko!

Pobiegłam za szeryfem po Edwarda. Gdy byliśmy przy domu Thompson'a, Edward i tak siedział i pił herbatę. On jest z Anglii? Jak widać to tak.

- Sylwia, mów co jest grane.

- Dobrze. Edward. Bandyci porwali księcia i teraz musimy go uratować!

Jak Edward to usłyszał to wypluł herbatę, którą miał w buzi.

- Co?! To musimy szybko tam ruszać!

- Czekaj, Edward! Sylwia nie może z nami iść. Ona nie umie strzelać z pistoletu. Więc... musi tu zostać, tak dla bezpieczeństwa.

Że co?! Chyba sobie robisz jaja?! Gdyby nie ja to byś nie wiedział, że oni go porwali, a ty mi się tak odwdzięczasz?!

- Ale...

- Sylwia, przepraszam cię, ale Thompson nie chce cię w to mieszać.

Milczałam przez chwilę i miałam lekko obrażoną minę.

- Sylwia...

Szeryf zrobił tak żebym się w niego patrzyła.

- ... musisz tu zostać. Gdyby coś się stanie, masz na stoliku pistolet. Wiesz jak się strzela co nie?

- Spokojnie Thompson. Nauczę się jakoś sama. Rozumiesz?

- Jasne. Tylko bądź czujna.

- Dobrze.

I wyszli z domu, no i zostałam sama w domu. Wzięłam broń od razu do kieszeni by się nim bronić kiedy przyjdą kłopoty. Od razu sobie zrobiłam coś do jedzenia dla siebie. Podczas robienia jedzenia, ktoś mnie mocno walnął w głowę. Od razu padłam na podłogę i urwał mi się film. Znowu.

Pół godziny później...

Ugh... moja głowa... chyba serio dostałam mocno w głowę. Gdy się ocknęłam, od razu zobaczyłam tego samego księcia, którego bandyci porwali. Zaraz. Ja też jestem porwana?!

- Gdzie ja jestem?! Macie mi teraz powiedzieć, albo was spotka mój szlak!

- Zamknij ten ryj albo ci postrzelę cię w głowę!!

Od razu się cofnęłam. Nie chcę tu zginąć!

- Kim ty jesteś?

Popatrzyłam się na księcia z wystraszonym wzrokiem. Nie wiedziałam co teraz powiedzieć, ale wzięłam głęboki oddech i od razu coś powiedziałam.

- Jestem Sylwia. Jestem tutaj przez dwa dni, a moimi przyjaciółmi są Edward i Thompson.

- A wiedzą, że jestem porwany?

- No tak i im o tym sama powiedziałam, ale niestety nie mają pojęcia, że ja też tutaj jestem porwana.

- Jak widać, to tak.

- Ja jeszcze nie wiem jak ty masz na imię.

- Ja jestem Książę Matthew (w angielski imieniu mi lepiej XD dop. aut.). Miło mi cię poznać Sylwia.

- Mi ciebie też. A mogę na ciebie mówić Matt?

- To czemu?

- Bo nie umiem wymówić tego imienia więc sorki.

- Nie ma sprawy, Syl.

Zaraz. On mnie nazwał Syl? Skąd on zna moje przezwisko?

- Jak wymyśliłeś moje przezwisko?

- Samo mi weszło do głowy. A co?

- Moi przyjaciele też na mnie tak mówili.

- Ale super!

Gadaliśmy przez bardzo długi czas i okazało się, że on też pochodzi z Anglii jak i Edward. W sumie to ma sens, bo w moim świecie też jeszcze istnieje książe.

- Masz naszych więźniów pilnować, Juan!

Będzie nas pilnować jakiś Juan? Okej. Ale będzie fajnie.

____________________________________

675 słów

Prawie 700 słów?! Znowu nowy rekord! Jak wam się podoba książka? Możecie pisać w komentarzach co o niej myślicie.

Na razie ludziska!

Gwiazda już spada🌠

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro