Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yuuji nie spodziewał się, że odsłonięcie publicznie twarzy Gojo wzbudzi aż taką sensacje. Zdawał sobie sprawę, że jego mężczyzna był niezwykle przystojny, jednak nie mogli nawet w spokoju wyjść do kawiarni napić się kawy - zawsze wokół niego zbiegały się fanki i wręcz błagały go o autograf na swoim biuście. Był z niego dumny, jak dzielnie uratował Fushiguro przed publicznym hejtem, ale gdzieś za tym wszystkim kryła się zazdrość. Te wszystkie kobiety były piekne. Satoru mógł mieć każdą na skinienie palcem. To jak śmiał się w ich towarzystwie wywoływało kłucie w sercu. Starał się zachować spokój. Wiedział, że cała sprawa wkrótce ucichnie i nie powinien przejmować się tak bardzo, ale... W końcu już raz Gojo od niego uciekł.
Przygryzł mocno dolną wargę, kiedy widział jak Satoru śmieje się z dostawczynią pizzy. Dostawczynią! Przecież to zawsze faceci rozwozili pizzę, ale tego dnia los postanowił pobawić się jego sercem jeszcze bardziej. Nakrył się lepiej kocem i odwrócił wzrok w stronę telewizora, starając skupić się na seansie. Usłyszał spokojne kroki, a Gojo usiadł obok niego. Na stoliku przed nimi ustawił dwa kartony z pizzą i od razu zaczął je otwierać.

- Co masz taką minkę? - zagadał starszy i podał mu kawałek peperonii. - Film ssie pałe?

- Główny bohater to prawdziwy debil. Wkurza mnie.

- Ah... To prawda. Nie widzi uczuć ukochanej. - założył nogę na nogę i wgryzł się w ciągnący ser.

- Tak... - westchnął i niechętnie spojrzał na swój kawałek.

- Za to ja doskonale widzę uczucia mojego ukochanego i z przykrością stwierdzam, że jest smutny. Co się dzieje, Yuuji?

- Wszystko dobrze. - wzruszył ramionami i posłał mu lekki uśmiech.

- Nie kłam.

- Mamy po prostu mniej komfortu odkąd pokazałeś się publicznie. Zauważyłeś?

- Nie da się tego nie zauważyć. - zaśmiał się i objął go ramieniem. - Nie wiem kiedy sprawa ucichnie. Los chciał, że mam specyficzną urodę i łatwo mnie rozpoznać.

- Farbniemy cię na czarno i po sprawie.

- To nie mój kolor, kochanie.

Oboje zaśmiali się, a Itadori położył głowę na jego ramieniu i wtulił się w niego mocno. - Jestem zazdrosny. - wyznał cicho i zacisnął dłoń na kocyku.

- Jesteś moim całym światem, Yuuji. Nie powinieneś.

- Nie da się, kiedy otaczają cię tak atrakcyjne osoby.

- Naprawdę? W swoim życiu widziałem tylko jedną. - pocałował go w czoło w bardzo czuły sposób. - Nie ma zrobionych cycków, za to ma najlepszy tyłek na całym świecie. Ponoć lepił go sam bóg seksu i przesadził nieco z krągłościami, w dodatku słodkości dodał dziesięć razy więcej, niż innym. Pomylił się też przy dodawaniu zła, bo dodał drugą dawkę dobroci, dzięki czemu powstało najpiękniejsze serce w całym wrzechświecie. Miał zostać bogiem dobroci, ale w niebiosach pojebali system i na świat przyszedł Yuuji Itadori.

- Gadasz głupoty.

- Bo cie kocham.

Yuuji uśmiechnął się i spojrzał w dół. Jego policzki zrobiły się różowe, bo słowa Satoru go zawstydziły. Poczuł pocałunek na policzku i od razu wtulił się w swojego chłopaka, wzdychając cicho z przyjemności. Kochał jego bliskość i już nigdy więcej nie chciał rozstawać się z nim dłużej, niż jeden dzień.

- Jestem po prostu szczęściarzem.

- Cóż... Nie wiem skąd wiesz, że chcę zabrać cię na plan, ale to prawda. Reżyser jest tobą totalnie oczarowany za to mnie niekoniecznie znosi. Mało kogo lubi, w zasadzie...

- Co?! - przerwał mu i poderwał się nagle. Otworzył szeroko oczy i wbił w niego swoje spojrzenie.

- Co? Nie to miałeś na myśli? - zapytał zaskoczony.

- Nie? Chodziło mi o to, że jestem szczęściarzem bo mam ciebie.

- Oh... No to już wiesz. Reżyser chce poznać cię osobiście.

- Mówiłeś komuś o naszym związku?

- No... Na planie wszyscy wiedzą? - wyszczerzył się, po czym ugryzł kawałek pizzy. - Jesteś moją perełką. Chcą cię poznać. Będzie mała impreza... integracyjna. Chcę ciebie tam zabrać. - powiedział z pełną buzią i pogłaskał go po włosach. - Będzie też Suguru Geto. Poznasz go i zobaczysz, że nie musisz być zazdrosny.

- Żartujesz? Mam iść na imprezę z gwiazdami?

- Kochanie, pragnę przypomnieć, że z jedną się spotykasz. - zaśmiał się. - Wiesz ile obserwacji doszło mi na Instagramie po odsłonięciu twarzy?

- Satoru... Nie chcę widzieć twojego byłego kochanka.

- Okej, nie musimy z nim gadać. Poznasz tylko reżysera, mojego managera, ochroniarza i stylistkę. Zjemy makaroniki pistacjowe i spadamy. Okej?

- No... Dobrze. Makaroniki pistacjowe brzmią zachęcająco.

- Będzie co najmniej dwadzieścia smaków! Specjalnie na życzenie Gojo Satoru!

*

Megumi miał wyjatowko dobry humor. Satoru i Yuiji w końcu zaczęli zachowywać się przyzwoicie i spędzali razem grzecznie czas. Najwidoczniej w końcu ich ciała doznały wyczerpania fizycznego i nie mogli uprawiać codziennie seksu kolejny tydzień.
Z Sukuną układało się coraz lepiej. Ciągle do niego pisał i wysyłał mu urocze zdjęcia z pieskami. Robił to odkąd dowiedział się, że Fushiguro uwielbia zwierzęta, a w szczególności psy. Ich leniwie spędzony czas owocował poznaniem siebie nawzajem, a Megumi czuł się jeszcze bardziej zakochany. Często przynosił mu kwiaty i zapraszał na kolacje. Dużo rozmawiali, ale nic więcej. Pragnął jego bliskości i zastanawiał się, kiedy Ryomen w końcu wykona kolejny krok. W zasadzie nie mógł się już tego doczekać, a na samą myśl o jego szerokich i ciepłych ramionach miał motylki w brzuchu.
Była pora obiadowa. Megumi stał przed otwartą lodówką i próbował wymyślić szybki obiad. Nie miał ochoty na pizzę, mimo że Gojo i Yuuji mu ją proponowali. Zdecydował, że chce zjeść coś lekkiego i właśnie zaczął wyciągać składniki na sałatkę z grzankami. Produkty ułożył na blacie i już miał sięgnąć do górnej półki po miskę, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Zmarszczył brwi, bo nikogo nie spodziewał się o tej porze. Podszedł do drzwi wejściowych i otworzył je.

- Dzień dobry, sąsiedzie. Czy mogę pożyczyć szklankę cukru?

- Sukuna?

Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Ryomen stał w progu z bukietem róż. Motor był zaparkowany za nim na środki podjazdu. Miał na sobie skórzaną kurtkę, a w wolnej dłoni trzymał kask.

- Udało mi się wyrwać wcześniej z pracy. - puścił mu oczko i zrobił krok w jego stronę. - Obiad? - pocałował go w policzek na powitanie i wręczył mu kwiaty.

Megumi poczuł, jak miękkną mu nogi. Wyglądał tak przystojnie... Westchnął cicho i pokiwał głową.

- Chętnie. Właśnie miałem zamiar coś ugotować.

- Może zjemy u mnie? No wiesz... Pusty dom. Będziemy czuć się swobodniej. - jego ton w głowie Fushiguro zabrzmiał zbyt uwodzicielsko, niż faktycznie był.

Złapał go w talii i powoli zjechał dłonią na jego biodro. Megumi automatycznie przysunął się do niego, a na jego policzki wpłynął delikatny rumieniec. Tak bardzo cieszył się, że go widzi, że uśmiechnął się delikatnie. Odważył się, aby objąć go za szyję i mocno wtulić się w niego. Pachniał drogimi perfumami i papierosami. Uzależnił się od tej mieszanki, zupełnie jak od zapachu benzyny, kiedy Ryomen jeździł motorem.
On zaśmiał się cicho i objął go w pasie. Przymknął oczy i westchnął. Mimo że skończył wcześniej miał... Ciężki dzień w pracy. Poczuł, jak jego ciało się rozluźnia, a chwila wspólnej bliskości zabiera wszystkie jego troski. Tylko Fushiguro tak na niego działał. Zupełnie, jak lek na wszystko.

- Tęskniłem... - wyznał przyjemnie zachrypniętym głosem, ciepłym oddechem zaczął łaskotać jego skórę na szyi. - Jeszcze w pracy odpierdoliło się takie gówno... Miałem już dość tych idiotów.

- Co się stało? - zapytał, wciąż go obejmując. Zaczął delikatnie gładzić jego włosy, wplątując w nie swoje chude palce. - Zły dzień?

- Tak... Cały czas myślałem tylko o tym, że chcę być już przy tobie. - przycisnął go mocniej do siebie. - Zostałem bezpodstawnie oskarżony o jakieś przekręty i lewy hajs... Cała sprawa została wyjaśniona, ale było sporo pierdolenia. Jakaś dziwka skłamała na mój temat, bo nie chciałem z nią pójść do łóżka.

- Ważne, że już po wszystkim. No i... To brzmi, jakbyś był mi wierny. - przygryzł dolną wargę.

- O nikim innym nie myślę, tylko o tobie, Megumi. Mam tak pierwszy raz... Jakbyś mnie zaczarował, czy coś. - zaśmiał się cicho. - Czuje się, jakbym nie był sobą, a jednocześnie lubię tę wersję siebie.

- To znaczy?

- Zależy mi na tobie bardziej, niż na kimkolwiek innym. Nawet Yuujiego tak bardzo nie chce zatrzymać przy sobie, jak ciebie. Wkręciłem się w nasz zwią... Znaczy relację.

- To... Podoba mi się. - wyznał cicho. Czuł, jak jego nogi pod nim drżą. Motylki zaczęły wariować w jego brzuchu, a między nogami pojawiło się przyjemne uczucie. - Daj mi chwilę. Przebiorę się i możemy iść do ciebie.

- Jasne. Odprowadzę motor pod dom. - musnął jego policzek i odsunął się. - To czekam u siebie, skarbie. - puścił mu oczko i zbiegł schodkami z tarasu na podjazd.

Skarbie. Megumi stał przez chwilę i wpatrywał się w niego, próbując zrozumieć co właśnie się stało. Tak bardzo pragnął usłyszeć od niego to słowo. Skarbie. Przesiąknięte słodkim uczuciem prosto z serca Ryomena. Różniło się od tych innych pieszczotliwych przezwisk. Brzmiało, jak wyznanie pragnienia i... Miłości.
Megumi otrząsnął się po chwili i głęboko westchnął. Był szczęśliwy. Coraz bardziej zakochiwał się w tym mężczyźnie i pierwszy raz się tego nie bał.

Oboje rozeszli się w swoje strony. Megumi pognał do swojego pokoju, nie patrząc na to co działo się wokół. Chciał już być obok Sukuny. Tylko we dwoje. Do końca dnia i... całą noc.
Przejrzał się w lustrze. Może wyglądał całkiem uroczo w szarych dresikach, ale nie miał zamiaru iść do ukochanego w zwyczajnej bieliźnie. Zrzucił z siebie spodnie i naprawił swój błąd, zakładając najseksowniejsze, koronkowe majtki, które znalazł w szufladzie.

Założył dopasowaną koszulkę i spryskał się mgiełką do ciała, którą niegdyś podarował mu Gojo. Gotowy zszedł na dół i zerknął w stronę salonu. Widząc, jak Satoru i Yuuji namiętnie całują się na kanapie, wyszedł bez pożegnania. Postanowił po prostu im nie przeszkadzać.

Po krótkim spacerze, który trwał niecałą minutę był już pod domem swojego wybranka. Wszedł do środka bez pukania i przy wejściu zrzucił klapki z nóg. Nie zastał go w przedpokoju, więc od razu ruszył w stronę jego sypialni. Wszedł na górę i kiedy miał już otwierać drzwi z łazienki wyszedł Ryomen bez koszulki. Wzrok Fushiguro od razu powędrował na seksowny tors starszego. Przygryzł lekko dolną wargę i skrzyżował dłonie za sobą. Motylki w brzuchu znów zaczęły niebezpiecznie wariować, a od samego patrzenia na Sukune czuł naprawdę przyjemne uczucie w dolnych partiach swojego ciała.

- Jesteś... - zamruczał zadowolony i zrobił krok w jego stronę. Złapał go za biodro i pocałował go w czoło. - Zamówimy coś i kończymy serial, który ostatnio zaczęliśmy? Kurewsko nie chcę mi się gotować.

- Mhm... - mruknął i mimowolnie przejechał palcami po jego umięśnionym brzuchu. - Możemy. Na co masz ochotę?

- Na ciebie.

- Sukuna... - parsknął śmiechem. - To była głupia i oczywista odpowiedź.

- Wiem, ale tak słodko się śmiejesz... Mogę pleść głupoty całe życie, aby ciągle widzieć twój uśmiech. - musnął palcami jego policzek.

- Tej odpowiedzi się nie spodziewałem... - dodał, nieco poważniejąc.

- Potrafię być czarujący, prawda? - zamruczał seksownie i zbliżył się do niego bardziej.

- Może czasem. - przygryzł dolną wargę, drocząc się z nim. - Idź się ubierz. Będę czekać w salonie.

- Mam się ubrać? Przecież to jasne, że wolisz mnie w nagiej wersji. - spojrzał na niego uwodzicielsko i objął go w pasie.

- Jeżeli będzie ci chłodno, to nie zatrzymam filmu, abyś mógł się ubrać. - ułożył dłonie na jego bicepsach, badając jego mięśnie palcami. - Widzimy się w salonie. - dodał i odsunął się od niego.

Zszedł na dół, uśmiechając się do siebie delikatnie. Serce biło mu jak oszalałe. Sam nie rozumiał dlaczego zakochał się w tym mężczyźnie. Byli przeciwieństwami, a mimo to uwielbiał być blisko niego.

Wziął koc z szafy w korytarzu i usiadł na kanapie. Zdalnie wybrał film z ich wspólnej playlisty na aplikacji w telefonie, a po chwili na ekranie telewizora intro. Sukuna wszedł do salonu i od razu podszedł do swojego chłopca. Rozłożył się na kanapie i bez słowa ułożył głowę na jego kolanach. Wtulił się w jego ciało i westchnął.

- W zasadzie... Masz coś przeciwko, żebym się zdrzemnął? - zapytał cicho.

- Śpij jeżeli potrzebujesz. - pogłaskał go po włosach. Nakrył kocem jego ramiona i objął go. - Zjemy, kiedy wstaniesz.

- Dzięki, laleczko. - wyciągnął dłoń do góry, w jego stronę i pogłaskał go po policzku. - Jesteś naprawdę słodki.

- Jeżeli chodzi ci o film... Wystarczy mi, że jesteś obok. Nic się nie stanie, jeżeli obejrzę go sam. - dodał cicho i spojrzał mu w oczy.

Ryomen uśmiechnął się lekko i wtulił głowę w jego brzuch. Megumi objął go mocniej i westchnął. To było takie przyjemne... Zaczął głaskać go delikatnie po głowie i nie przestał nawet wtedy, kiedy usłyszał jego spokojny oddech i ciche pochrapywanie.

----

W następnym rozdziale jedziemy z akcją hehe

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro