Rozdział 20: Biała wilczyca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odwróciliśmy się na dźwięk czyjegoś głosu. W drzwiach zobaczyliśmy siedzącego, białego wilka, który patrzył na nas swoimi czerwonymi oczami.

- O kurka, gadający wilk... - Bijuu aż się cofnął. - Ej, ja nic nie piłem...

- Andzia?! - spytała się Oliwka. Obie poznałyśmy jej głos...

Wilczyca nagle transformowała się w kobietę z wilczymi uszami i ogonem. Była to rzeczywiście Andzia... Ale miała na sobie coś w rodzaju zbroi, jakiej nigdy wcześniej na niej nie widzieliśmy.

- Możecie mi wyjaśnić, kim wy jesteście i skąd znacie moje imię, zanim zagryzę was na śmierć? - zagroziła nam, trzymając w rękach swój topór. - Zaczynając od tego blondasa z dziwaczną bronią?

- A CO JA TAKIEGO ZROBIŁEM?!? - Eleven przytulił się do swojej dixzooki.

- Przepraszam, A KTO DRZE RYJA O DIXZOOCE?! - Mark popatrzył na niego.

- Dixzooce...? Dziwna nazwa... - przez chwilę na jej twarzy widziałam coś w rodzaju... nostalgii? Zastanowienia? Zamyślenia? - Ale czemu... mam wrażenie że skądś ją znam?

Spojrzałam na Oliwkę.

- Ona coś kojarzy... Ale bardzo słabo - powiedziałam.

- Tak... Musimy jakoś przywrócić jej wspomnienia. Tylko jak? - odparła. - Mamy coś, co na pewno da radę?

- Nie wiem... Zobaczę... - podeszłam do dziewczyny. - Hej... Jestem Endera... Przyjaźniłyśmy się.

- Że co? Raczej pamiętałabym kogoś takiego jak ty... - spojrzała na mnie nieufnie.

Błagam... Przypomnij sobie...

- Chodziłyśmy do tej samej szkoły... Tydzień po tym, jak przebudziła się moja moc, zaprosiłaś mnie do stolika ze swoimi znajomymi... Powiedziałaś że wszystkie macie moce... Nawet narysowałaś w powietrzu tęczowego motyla...

- Na... Narysowałam...?

- To ty mi powiedziałaś, że ludzie, którzy mnie zaatakowali, są demonami... To ty jako pierwsza potraktowałaś mnie normalnie... To ty jako jedna z pierwszych zaufałaś mi...

Widziałam że w jej oczach zbierają się łzy.

- . . .

Proszę... Andzia...

- ...Pati... Pamiętam ją... i Oliwkę... i...

!!!

- ...Endera... Ciebie... Też pamiętam... Przepraszam... PRZEPRASZAM!

- Hej, już dobrze - ja i Oliwka podeszłyśmy do niej i przytuliłyśmy ją. - Już dobrze...

Stałyśmy tak przez chwilę, aż w końcu emocje nie opadły.

- Tak się cieszę że was widzę... - Andzia otarła łzy płynące jej z oczu. - Ale... co wy tu robicie? I... co się tak właściwie stało?

- To długa historia... - zaczęła Oliwka. - Mówiąc w skrócie, ktoś skasował nam pamięć i kompletnie zapomniałyśmy o sobie... A tak w ogóle to jesteśmy na misji. Szukamy kodów porozrzucanych po różnych grach.

- A po co?

- To skomplikowane - widziałam, jak Alter podchodzi do nas. - Moc twojej przyjaciółki, Endery, ewoluuje w sposób niekontrolowany, i żeby nad tym zapanować, chcemy zdobyć jej własny Klucz Kodujący, a dostępu do niego strzeże brama, do której potrzebne są 4 kody.

- Zaraz, ty jesteś...

- Alter. Miło mi cię poznać, Andzia.

Widziałam delikatny uśmiech na jej twarzy.

- Mi też... Cieszę się, że to właśnie ty pomagałeś Enderze.

- Nie ma problemu. A tak przy okazji, pewnie masz przy sobie to, czego szukamy?

Andzia chwyciła wiszący na jej plecach przedmiot i pokazała nam. Był to kolejny kod.

- Macie na myśli to?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro