XXVII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niedzielny wieczór to nie najlepszy czas, a wiedział o tym doskonale sam Levi, który wiedział, co go czeka po tym ciężkim dniu. Koniec tygodnia miał w sobie coś depresyjnego, na co podatny był samotny człowiek taki jak właśnie brunet. W końcu mieszkał sam, a miał na głowie bardzo dużo obowiązków. Jeszcze jechał w podróż, co go nieco przerażało, biorąc pod uwagę, co musiał zrobić. Mimo to on wszystko przyjmował na klatę, w końcu sam się na to pisał, nie mógł teraz narzekać.

Mężczyzna właśnie szykował się na wyjazd, kiedy ktoś zapukał w drzwi. Zdziwił się, kto może czegoś od niego chcieć o tej porze, jednak poszedł otworzyć.

Ledwie uchylił drzwi, a już ujrzał sylwetkę, którą posiadać mógł tylko jeden chłopak. Właśnie stał przed nim Eren we własnej osobie z tym swoim uśmiechem, którym mógłby wkurzać cały świat. Ale on chciał wkurzać nim tylko jednego człowieka, dlatego też odwiedził właśnie go.

- Hej, blondyna, zrobić ci syna? - spytał niewinnie Eren.
- Jestem brunetem - odpowiedział oschle.
- Nic nie szkodzi - zaśmiał się - Oferta dalej aktualna.

Ackermann westchnął cicho, odchodząc od drzwi, które zostawił otwarte, chyba właśnie dla chłopaka. Ten wszedł szybko zanim Levi mógłby się rozmyślić, lecz niespodziewanie potknął się o  czarną walizkę leżącą gdzieś w przejściu. Spojrzał zdziwiony, po czym zawołał:

- Gdzie jedziesz?
- Nie interesuj się - odpowiedział mu brunet z innego pokoju.
- Ej no... - zajęczał smutno, idąc za głosem starszego.

Chłopak znalazł bruneta w jego sypialni, kiedy ten właśnie składał jakieś ubrania, a przy tym był maksymalnie skupiony. Nawet lekko marszczył brwi, ale to raczej z irytacji przez wiadomego intruza w jego domu.

Eren delikatnie uniósł kąciki ust w górę, przytulając się do niższego od tyłu, a wtedy od razu przeszedł ustami na delikatny kark Ackermanna, któremu zaczął dostarczać ciut drażniących muśnięć. Ku jego zdziwieniu, Levi niezbyt na to reagował, widocznie zdążył przywyknąć do tej taktyki młodszego, co nieco osłabiało jego skuteczność. Za to ten nie martwił się tym zbytnio, wszak nie planował nic konkretnego, jedynie przyszedł odwiedzić swojego nowego przyjaciela. Wprawdzie wciąż łączyła ich jedynie seksualna relacja, ale szatynowi zaczęło się podobać spędzanie czasu z mężczyzną. Szczególnie, że miał go więcej przez Mikasę, która zabierała mu jego przyjaciela od serca. Gdyby Jean był wolny, Eren pewnie wolałby imprezować z blondynem lub robić inne rzeczy, jakie zwykle robili. Oczywiście chłopak miał do wyboru wiele osób, które mogłoby mu potowarzyszyć i wciąż mógł się bawić, ale on z jakiegoś powodu wolał przychodzić właśnie do Levi'a i go denerwować.

- To gdzie jedziesz, panie doktorze? - spytał szatyn chłopięcym głosem - Na ile?
- Czemu chcesz to wiedzieć? - burknął, zajęty sobą.
- Czemu wciąż jesteś taki tajemniczy? - zaśmiał się.
- Im mniej wiesz, tym bardziej będziesz się zniechęcał do bycia ze mną.
- Bycia z tobą? - powtórzył śmiech, jeszcze głośniej - Skąd wniosek, że tego bym chciał?
- Nie jestem głupi. Po co ciągle do mnie przyłazisz?
- Ja... - aż podrapał się w kark, aby jakoś racjonalnie to wytłumaczyć - Po prostu cię lubię. A szczególnie... - znów zmienił głos na ciut niższy, jakby przyśpieszył mu oddech - uwielbiam być w tobie...
- Nie ty pierwszy... - warknął, czując, do czego chłopak dąży.
- Ostatni pewnie też nie, ale... - przygryzł wargę, próbując nie reagować na impulsy - czy każdy kolejny będzie lepszy ode mnie? - wyszeptał - Powiedz mi, Levi.
- Ale... - rzekł niepewnie, nagle wyrywając się młodszemu, przy czym zmarszczył brwi jeszcze bardziej - Skąd mam to wiedzieć?!
- Czy w ogóle będziesz chciał kogoś innego?
- Eren...

Przez ciało chłopaka przeszła ogromna fala gorąca, która natychmiast rozbudziła jego zmysły. Już samo dotknięcie Levi'a wywoływało w jego brzuchu ekscytację, jaka chętnie rozprzestrzeniała się po całej jego skórze. Śniadoskórym znów zawładnął popęd, jaki rósł w nim niesamowicie szybko za każdym razem, kiedy wchodził w jakąś interakcję z uczniem swojego ojca. Każde wspomnienie związane z jego bladym ciałem rozpalało Jaegera do czerwoności, a on nieraz czuł przypływy energii, jaka uderzała w niego niespodziewanie. Nie miał pojęcia, co z nią robić, bo ta kierowała go prosto do mężczyzny, ale nie miał pewności, czy ten nie odrzuciłby go za każdym razem, kiedy to uczucie przewyższało młode ciało nastolatka.

Ale teraz miał mężczyznę tuż przed sobą, a od ściany i jego pleców była niewielka odległość, dlatego też nagle popchnął bruneta prosto na twardą zabudowę i przyparł go do niej.

Oddech Levi'a natychmiast przyśpieszył, czując zdecydowane ruchy młodszego, którym widocznie rządziło teraz coś nieracjonalnego. Widział w jego oczach dzikość, a przez ubranie przechodziło ciepło, które przepływało przez całego szatyna. Sam chłopak dyszał ciężko, nie mogąc pozbyć się drżenia, nawet jego dłonie niespokojnie przejeżdżały przez napięte ciało bruneta już zbyt słabego, by go powstrzymać.

Ackermann patrzył na chłopaka szerzej otwartymi powiekami, jakby śmiałość młodszego paraliżowała go całkowicie. Był zbyt onieśmielony i zaskoczony jego zachowaniem, aby cokolwiek zrobić w tym momencie. Ale chłopak nie dotykał go byle jak. Była w tym jakaś pasja, jakby on doskonale wiedział, co robi, dlatego też to wywoływało w starszym poczucie przyjemności skaczącej po uczuciu strachu i lęku.

Nagle Levi poczuł chłopaka na swoich ustach, gdzie ten miękkimi i spragnionymi wargami dotykał go z niebiańską czułością, a przy tym jedną z rąk ułożył gdzieś przy szyi starszego. Ten momentalnie uległ, oddając kochankowi taki sam pocałunek, od czego śniadoskóry, jakby napiął mięśnie i zadrżał bardziej. Do tego brunet automatycznie przeniósł swoją dłoń na ciepły policzek chłopaka, po którym delikatnie sunął palcami. A kiedy byli już ze sobą złączeni, jakby zgrali się i nagle pogłębili ruchy, chcąc się poczuć jeszcze bardziej, stąd też naciskali mocniej, więcej, bardziej...

Po dłuższej chwili Eren odsunął pulsujące, nieco wilgotne wargi od mężczyzny, ale tylko na krótką odległość, przez co wciąż wymieniali gorący oddech. Jednak przy tej małej odległości zdołał dostrzeć na twarzy bruneta ciepłe wypieki, od czego aż uśmiechnął się trochę chłopięco, dość niewinnie, a może i naiwnie. Zresztą to starszy miał mętny wzrok pełen rozkoszy, za którą płacił słabością w tych samych oczach. Był szczerze zawstydzony, pokazując się komuś w takim stanie, a już szczególnie przed chłopakiem, jakiego zwykle odtrącał i traktował z wyższością. Jednak Eren teraz nie pamiętał o charakterze mężczyzny, a raczej podziwiał go niczym bóstwo, jakie miał zaszczyt oglądać.

- Eren... - dyszał brunet, szukając słów.
- Na ile? - spytał poważnym tonem.
- Tydzień...
- Dużo... - przyznał. - Dlatego muszę się pożegnać...
- Ja... Ja też...

***

W wilgotnym powietrzu unosiła się gorąca para, która dawno zdążyła już zamglić wszystkie lustra i ściany od kabiny prysznicowej, w której właśnie leciał strumień wody prosto na dwa, kontrastujące se sobą mokre ciała. Łączyła je jednak uległość wobec podniecenia, które z łatwością je ogarniało. Eren z oddaniem pieścił ciało Levi'a, wodząc palcami po wszystkich jego najsłabszych punktach, od czego brunet krzywił się i kulił, ale jego usta dawały młodszemu potwierdzenie na to, że mężczyzna odczuwa przyjemność. Za to Jaeger karmił się reakcjami kochanka, ale to tylko go rozjuszało, pragnął Levi'a coraz bardziej.

Jedna z dłoni śniadoskórego śmiale błądziła po kroczu starszego, wciąż pytając drżącym szeptem w rozgrzany kark niższego, czy na pewno robi to dobrze. Tymczasem opuszkami palców, z równą zwinnością pieścił jego nabrzmiały sutek. Levi samoczynnie układał ciało pod szatyna tak, aby to on miał łatwy dostęp, a przy tym wił się z rozkoszy, jakiej właśnie zaznawał. Świadczyły o tym także nie słabnące wypieki, na które mężczyzna nie miał wpływu, lecz teraz kompletnie go nie obchodziły. Za to, kiedy czuł przy sobie krocze młodszego, z jak największą pasją poruszał biodrami, aby tylko zadowolić Erena, na co ten faktycznie wzdychał ciężko, a czasem zastękał twardo, nieco mrużąc oczy.

Nagle brunet wyczuł, że szatyn wsuwa w niego palec, ale wtedy ten zażądał, aby chłopak natychmiast dodał drugi. I Eren faktycznie to zrobił, mimo szczerego zaskoczenia. Już wtedy spotkał się z wielką aprobatą mężczyzny, a szczególnie jego bioder. Dlatego też Jaeger nie chciał długo czekać, nakręcony wyjątkową przychylnością starszego...

Nieoczekiwanie dwójka westchnęła głęboko w tym samym czasie, nieco unosząc podbródki do góry i opuszczając trochę powieki, kiedy poczuli się jednością. Szatyn złapał mocno biodra bruneta, zaczynając swój zmysłowy taniec, a Levi jedynie przykładał ręce do ściany, momentalnie przyjmując ciało obce.

Wszystko trwało krótko, ponieważ żaden nie chciał czekać. Ich napięte i drżace ciała dopiero zaczęły się poznawać, ale już weszły w dziki rytm, podczas którego rozpalona dwójka nie powstrzymywała żadnych odgłosów. Obydwaj bez opamiętania wzdychali, jęczeli, stękali, a nawet zwyczajnie sapali. Teraz żaden już kompletnie nie zwracał uwagi na to, kim kto jest i jak ma się zachowywać, oni chcieli tylko ślepo uciekać w krainę rozkoszy, do czego zbliżali się coraz intensywniej.

- Eren... - wystękał brunet z uległością, wykrzywiając twarz.
- T...t...tak..? - wydyszał młodszy, samemu z trudnością wytrzymując aktualny stan, szczególnie na twarzy - Słucham cię, słońce...
- Będę tęsknić...
- Ja też, Levi... Nie zdradzaj mnie tam...
- Jesteś idiotą...
- Tylko twoim...

Po tej krótkie wymianie słów ich stan gwałtownie wpadł w ostanią fazę, która uderzała w nich wyjątkowo mocno, przez co ostatkami sił to jeszcze zatrzymywali, aż ostatecznie obydwaj odpuścili w tym samym czasie, wydając z siebie najgłośniejsze jęki tego wieczoru...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro