XXVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rzadko kiedy się zdarzał taki dzień jak dzisiaj, w którym to w domu przebywała cała rodzina Jaegerów. W kuchni Carla właśnie szykowała jakieś przekąski dla oczekiwanych gości, a Grisha razem z Zeke'iem omawiali coś na laptopie w jadalni. Za to najmłodszy jak zwykle siedział luźno na kanapie w salonie, gdzie grał w jakieś gry na telefonie. Był wyjątkowo skupiony aż przygryzał wargę i marszczył brwi, jakby właśnie przechodził jakąś wymagającą misję. I nikt sobie w niczym nie przeszkadzał, co dawało poczucie harmonii, jaka powinna panować w rodzinie.

Nagle ktoś zapukał, aczkolwiek w dość delikatny, nawet ciut rytmiczny sposób, dzięki czemu pani Jaeger od razu zrozumiała, że właśnie przybyli goście.

Zdecydowanym i wyrafinowym krokiem, jaki zawsze robił wrażenie na jej młodszym synie, ruszyła prosto do drzwi, które w swoim stylu otworzyła. Wtedy po domu rozległo się urocze i dość głośne: ,,dzień dobry", wypowiedziane przez małą blondynkę, która trzymała się blisko mamy - koleżanki Carli.

Eren, gdy usłyszał dziecięcy głos, na sekundę spojrzał w tamtą stronę, ale równie szybko wrócił do swojej gry. Za to zdążył już zwrócić na siebie uwagę dziewczynki, która na jego widok otworzyła szerzej oczy z ekscytacją, po czym śmiało pobiegła w stronę chłopaka. Dwie kobiety nawet nie miały czasu powstrzymać blondynki, a jedynie zaskoczone śledziły wzrokiem małą. Tymczasem ta już stała przy szatynie i zaczęła go ciągnąć za nogawkę od krótkich spodni, wciąż przyglądając mu się z podziwem. Wtedy równie zaskoczony Eren delikatnie odwzajemnił spojrzenie, a widząc słodką, dzieciącą buźkę, od razu uniósł kąciki ust wyżej.

- Hej - rzekł przyjaźnie do dziewczynki.

Ta wyraźnie zawstydziła się, spuszczając wzrok w dół, co nieco rozbawiło chłopaka, ale starał się tego nie okazać, aby nie spłoszyć małej istotki. Zamiast tego czule ułożył dłoń na jej główce i kontynuował aksamitnym głosem:

- Jestem Eren... A ty chyba musisz być jakąś księżniczką, prawda?
- Tak... - uśmiechnęła się niepewnie i nieśmiało uniosła wzrok na starszego, gniotąc w rączkach materiał białej sukienki - Czy...
- Hm?
- Pójdziemy się pobawić na placu zabaw?

Wtedy szatyn nieco zmieszał się, układając dłoń na karku, ale wtedy do salonu dołączyły także dwie kobiety. A koleżance Carli, widząc zachowanie nastolatka, samej zrobiło się głupio, dlatego też szybko zawołała do córki:

- Chodź do mnie, kochanie. Nie męcz innych...
- Ona wcale... - szatyn zaczął z uśmiechem, ale dziewczynka nie dała mu dokończyć.
- Chcę iść z Erenem na plac zabaw! - zażądała.

Chłopak aż westchnął z onieśmieleniem, widząc, jaki charakterek ma ta jego nowa przyjaciółka. Kiedy zobaczył ją pierwszy raz, pewny był, że to mała, niewinna istotka, która wstydziła się na niego patrzeć. Za to teraz to małe kociątko o uroczych oczkach ciekawych świata pokazywało pazurki, co też trochę bawiło Jaegera. Nie, żeby sam nie był ruchliwym i temperamentnym dzieckiem, które zawsze musiało dostać to, co chciało.

- Myślę, że - wtrąciła Carla z ciepłym uśmiechem - Eren może być teraz trochę zajęty...
- Ale ja chcę! - tupnęła nogą.

Matka dziewczynki spojrzała na nią zszokowana, nie mogąc uwierzyć, że jej córka tak się zachowuje. Nie dość, że pierwszy raz była tak nieposłuszna, to jeszcze w gościach. Ale blondynka nic sobie nie robiła z miny matki, a w ramach prostestu jeszcze przytuliła się do szatyna, który dawno zdążył schować telefon, świadomy przyszłości aktualnego zdarzenia. Nie łudził się, że będzie inaczej niż chce ten mały aniołek i nawet nie próbował szukać wymówek, jedynie z ciekawością obserwował, jakie jeszcze sceny urządzi mała, aby osiągnąć swój cel. Za to, kiedy poczuł na sobie małe, dziecięce ramionka, ledwo zachował pozory przed dwoma kobietami, które mogłoby z niego żartować, że taki uroczy chłopiec i bawi się z dzieckiem, i tak dalej. Z jakiegoś powodu akurat to go zawstydzało i nie miał zamiaru dawać swojej matce i jej koleżance większego powodu do ploteczek, do których te z pewnością dojdą.

- Dobra, pójdę z nią - w końcu rzekł z opanowaniem, wstając.
- Naprawdę, Eren? - zdziwiła się Carla, patrząc na syna. Nie spodziewała się po nim takiego gestu, w końcu nie znała go od tej strony.
- I tak nie mam nic innego do roboty, a ona chyba nie odpuści... - zaśmiał się, spoglądając na blondynkę, która wciąż była przyczepiona do jego biodra.
- No tak... - zaśmiała się matka dziewczynki pobłażliwie - Zawsze musi być jak ona chce...
- To zupełnie jak... - zaczęła Carla.
- Mamo! - wtrącił Eren, patrząc na brunetkę z palcem na ustach i wymownym spojrzeniem.

Szatyn szybko założył buty, po czym wyszedł z domu, trzymając blondynkę za rączkę. Jej dłoń była taka malutka i delikatna, że chłopak wewnętrznie rozpływał się nad istnieniem tego dziecka. Ale z perspektywy dziewczynki, Eren wyglądał jak bohater, przy którym czuła się bardzo bezpiecznie, szczególnie w jego znacznie większej, pewnej dłoni, która mimo wszystko trzymała ją dość lekko jak na jego możliwości. Mimo, że Jaeger był zaledwie nastolatkiem, to w  oczach jego towarzyski został mężczyzną, którego ona bardzo podziwiała.

Ich spacer na plac zabaw trwał zdecydowanie dłużej niż powinien, a to dlatego, że Eren specjalnie prowadził tak małą. Podobała mu się opcja wędrowania z małym dzieckiem, za które był odpowiedzialny i którym musiał się opiekować, za to te traktowało go jak najważniejszą osobę podczas podróży. Wszak dziewczynka mówiła do chłopaka wiele rzeczy, o których ten o dziwo chętnie słuchał. Do tego zadawała dużo dziecięcych pytań, głównie związanych z przyrodą, na które Jaeger z przyjemnością odpowiadał, a przy tym chwalił dziewczynkę za bycie grzeczną i słuchanie go. Ona tak go rozczulała, że gotów był oddać jej wzzystko, co najlepsze, byle ją uszczęśliwić.

Jednak mimo wszystko jego mała pociecha w końcu dostrzegła ogrodzenie, za którym czekała wielka zabawa, a wtedy zaczęła o tym mówić starszemu z ekscytacją. Ten jej odpowiadał z niemal rodzicielskim uśmiechem, wręcz zachęcając ją, aby czym prędzej tam się udali i tak też się stało...

Dziewczynka była dość żywa jak na dziecko, którym zajmować się Eren. Na szczęście on nie miał problemu z nadążaniem, wręcz wiernie jej towarzyszył w każdej zabawie, której budowli by nie wybrała. Lecz to z kolei trochę przeszkodzało jakimś matkom z dziećmi, które patrzyły na chłopaka krzywo. Nie mogły pojąć, że taki wyrośnięty chłopak gania się z jakąś małą dziewczynką, jakby był jej rówieśnikiem. I Jaeger wiedział o tym doskonale, że nie jest mile widziany, za to oczywiście miał to gdzieś i z uśmiechem zabawiał swoją małą księżniczkę, która z wielką radością przyjmowała jego towarzystwo.

Gdy zmęczyło ją ganianie, berek i tym podobne postanowiła wejść na huśtawkę, a śniadoskóry  zaczął ją bujać, przy okazji pilnując, by ta nie spadła ani nic. Jej policzki barwiły się na różowo przy wielkim uśmiechu, co tak bardzo rozbrajało chłopaka, jakby na jej widok miał maślane oczy. Nie mógł się nacieszyć czasem spędzonym z jakimś tam nieznajomym dzieckiem, które w gruncie rzeczy prawie zmusiło go do bawienia się z nim. Ale zielonookiemu to nie przeszkadzało. Dobrze, że to nie była jego córka, bo z pewnością rozpieściłby ją...

W końcu dziewczynka pobiegła do piaskownicy, a Eren z uśmiechem podążył za nią. Usiadł gdzieś na brzegu, uważnie obserwując, co mała ma zamiar wyczarować.

- Co tam robisz, słońce? - spytał czule szatyn.
- Teraz bawimy się w dom - przyznała z dziecięcą naiwnością, sypiąc do wiaderka jakieś kamienie i piasek - Ty jesteś mężem, a ja żoną.
- Ja mężem? - zaśmiał się - Taki jestem super?
- Tak! - zawołała z ekscytacją, mieszając.
- To co tam ciekawego gotujesz, żono? Wiesz, wróciłem z pracy i jestem baaardzo głodny... - zaczął grać pod blondynkę aż złapał się za brzuch znacząco.
- Musisz poczekać! - wrzasnęła swoim delikatnym głosikiem dziewczynki, próbując imitować prawdziwą żonę.
- No dobra, może nie umrę z głodu... - zaśmiał się - To co tam gotujesz?
- Zupę!
- Zupę? O, na pewno będzie pyszna!

Tymczasem tym samym parkiem szedł niski brunet o minie pozornie pochmurnej. Teraz jego wzrok wyrażał romantyczną melancholię, kiedy patrzył przed siebie. Nagle w oczy rzucił mu się znaczący widok, od którego natychmiast podniósł powieki wyżej, a jego serce zaczęło bić szybciej, co go od razu zawstydziło i chciał to przed samym sobą ukryć.

Otóż mężczyzna dostrzegł rozbawionego Erena, który w najlepsze bawił się w piasku z jakąś małą dziewczynką. Ta wyglądała na bardzo zadowoloną, a jej oczy spoglądały na chłopaka z takim zaufaniem i ciekawością, jakich pragnęłoby większość rodziców od swoich dzieci. A samo zachowanie Jaegera wyraźnie zdradzało, że ten poważnie traktuje opiekę nad tą małą istotką i pilnuje, aby nie stało jej się nic złego.

Ten widok trafił Levi'a prosto w serce, pomijając, że dopiero co wrócił i już mógł ujrzeć Erena. Nie, żeby faktycznie za nim tęsknił czy coś... A mimo to reakcja ciała mówiła sama za siebie. Aż ten podszedł bliżej, chcąc jeszcze popatrzeć na swojego kochanka w roli ojca, ledwo powstrzymując się, aby na jego ustach nie zagościł uśmiech.

W tym samym czasie Eren właśnie udawał, że zajada się obiadem zrobionym przez jego żonę, która teraz patrzyła na niego uważnie, czekając, aż ten wyrazi swoją szczerą opinię na temat jej kulinarnych wyczynów. Chłopak jeszcze chwilę udawał, że je, aż wysypał zawartość swojej niby miski, a wtedy rzekł z uśmiechem:

- O, jakie smaczne! Patrz, całe zjadłem!
- Teraz musisz mi dać za to buzi! - zaśmiała się.
- Buzi? - nagle spojrzał zaskoczony na dziewczynkę.

Ta pokiwała głową, a wtedy śniadoskóry aż podrapał się w kark, szukając sposobu, by wyjść z tej ciężkiej sytuacji. Chwilę spoglądał w bok aż w końcu wymyślił. Znów ułożył usta w ciepły uśmiech i spytał:

- A wiesz jak się całuje żony?
- Jak? - spojrzała na niego z ciekawością.
- O tak - delikatnie złapał małą za potylicę i przysunął do swoich ust, którymi złożył delikatny pocałunek na jej czole.

Ona uśmiechnęła się na miły dotyk, ale ciągnęła dalej:

- Tata inaczej całuje mamusię...
- Taak? A jak? - posłał jej niewinny śmiech.
- W usta. O tutaj - i pokazała palcem.
- No co ty... - sztucznie wykrzywił twarz, żeby zniechęcić młodszą - W usta to fuj...
- Tak?
- No! Dorośli są obrzydliwi, że tak robią!
- A ty tak nie robisz?
- Ja? No jak to! Ja tylko całuję księżniczki w czoła!
- Jak to inne księżniczki?! - oburzyła się.
- Yyy... To znaczy, tylko ciebie!
- Masz szczęście! Bo byś spał na podłodze! - po czym zajęła się swoimi rzeczami.

Szatyn odetchnął z ulgą, jakby właśnie był po kłótni w prawdziwym związku. Za chwilę jednak na jego twarz zakradł się dyskretny uśmiech, kiedy tak obserwował blondynkę. Zaczął się zastanawiać, skąd ta wie, jak zachowuje się żona... I jeszcze tak naturalnie odgrywała tę rolę. Z drugiej strony znów potwierdzała się teza, że ta jest taka podobna do niego, jej aktualnego opiekuna. Na pewno nie dawała sobą pomiatać i doskonale znała swoją wartość, chociaż pewnie nawet jeszcze nie wiedziała co to... Ale szatyn wierzył, że ta wyrośnie na silną kobietę i miał nadzieję, że będzie mógł obserwować ten proces.

Kiedy dziewczynka przestała zwracać uwagę na szatyna, ten postanowił jednak trochę odpocząć od zabawy. Mimo wszystko te dziecięce były bardzo męczące, nawet dla jego ciała w świetnej kondycji. I kiedy tak obserwował naturę dookoła nich, nagle spojrzał uważniej w jedno miejsce. Wtedy zamarł, tracąc całą trzeźwość myślenia. Natychmiast uderzyła w niego fala stresu połączona z ekscytacją, a do tego mimowolny wstyd, jakiego nie odczuwał zbyt często. Ale równie szybko pokręcił głową, doprowadzając się do porządku, gdy przypomniał sobie, że właśnie jest na placu zabaw pełnym dzieci, a jedno z dzieci było jego, a raczej niestety tylko pod jego opieką...

Chłopak szybko zwrócił się do dziewczynką z uroczym uśmiechem, wyjaśniając:

- Wiesz co? Muszę na chwilkę wyjść z placu zabaw, ale będę tutaj, obok. Więc, jeśli będziesz mnie potrzebować, krzycz.

Blondynka pokiwała głową ze zrozumieniem, po czym znów wróciła do swoich zajęć.

Wtedy chłopak czym prędzej ruszył już w pogoni za odchodzącym Levi'em. Całe szczęście, zdążył go złapać stosunkowo szybko i niedaleko od placu zabaw.

Brunet patrzył na chłopaka tępo, jakby zabrakło mu słów, ale usilnie próbował przezwyciężyć swoją wewnętrzną blokadę. Wyglądał na opanowanego, chociaż tak naprawdę miał w głowie chaos, a speszenie tak podstępnie zatruwało mu układ nerwowy. Tymczasem Eren posyłał starszemu swój pogodny uśmiech, za którym ukrywał silne emocje związane ze spotkaniem go po takim czasie. Wprawdzie nie minęło go wiele, ale dla Jaegera to było jak wieczność...

- Wróciłeś... - przyznał szatyn miło.
- Chyba tak... - burknął bezmyślnie.
- Chyba? - zaśmiał się - Czyli, że mi się wydaje? Tak naprawdę jesteś wytworem mojej wyobraźni?
- Zamknij się! - szturchnął go w ramię.
- Levi, czy coś się stało? Zachowujesz się dziwnie...
- To przez ciebie! - warknął.
- No tak, wiem... Moim błędem jest to, że istnieję i tak dalej. Już to słyszałem.

Brunet aż samoczynnie uniósł nieco kąciki ust w górę, słysząc to, ale zaraz zmienił wyraz z powrotem na oschły. Znów spojrzał na chłopaka, ale z jakąś wyjątkową jak na niego łagodnością. Wreszcie rzekł:

- Nie przychodź dzisiaj do mnie.
- Dlaczego? - spytał zaskoczony.
- Chcę odpocząć.
- Wiesz, że najlepszą drogą do odpoczynku są moje ramiona...

Brunet tylko przewrócił oczami, ale szatyn kontynuował:

- Przyjdę.
- O której? - nagle się ożywił.
- Czyli jednak tego chcesz - przyznał pewnie.
- Muszę wiedzieć, na kiedy mam przygotować odtraszacz na pajaców - odwarknął mu.
- Przygotuj na 20:00, słoneczko - uśmiechnął się, widząc ten wyraz twarzy bruneta.
- Masz być.
- Na pewno będę - posłał mu śmiech, zbliżając się ustami do jego ucha, a wtedy powiedział ciszej - Załóż dla mnie coś ładnego, żeby było mi szkoda ściągać to z ciebie.
- Kto ci powiedział, że będziesz to ściągał?
- Ptaszek mi wyćwierkał- uraczył go niewinnym uśmiechem, po czym pewnie pocałował go w czoło, co wywołało w ciele bruneta niespodziewane drgawki.

- Uwazaj na siebie - rzekł Eren na pożegnanie, po czym faktycznie odszedł od mężczyzny, zostawiając go samego z niepewnością.

Chłopak szybko wrócił do blondynki, a wtedy ta od razu zalała go lawiną pytań o pana, z którym rozmawiał. Ten zaśmiał się, ale wyjaśnił, że musi pytać powoli, bo inaczej Eren niczego nie zrozumie.

- Kim był ten pan? - spytała na początek.
- To mój znajomy - odpowiedział z cierpliwością do dziecka - Musiałem z nim o czymś porozmawiać, ale już skończyliśmy...
- A o czym?
- O... - spojrzał w bok, szukając na szybko odpowiedzi - Pytałem, czy wszystko u niego w porządku, bo właśnie wrócił z podróży.
- Aaa! - zawołała z ekscytacją - A gdzie?
- Jeju... - westchnął szatyn. Dopiero zrozumiał, że dzieci mają też minusy. O wszystko pytają bez większego znaczenia - Niestety nie wiem... Ale na pewno gdzieś, gdzie jest super!
- A czemu pocałowałeś go jak księżniczkę?
- Co? - zaśmiał się, nie rozumiejąc dziewczynki.
- Dałeś mu buzi w czoło, a to nie księżniczka, tylko inny chłopak.
- Wiesz... - uśmiechnął się niezręcznie - Całuję tak też bardzo ważne osoby, którym chcę okazać, że je lubię.
- A jeśli je kochasz?
- Cóż... Nie musisz tego jeszcze wiedzieć.
- Ale chcę!
- Skoro chcesz, to... to wtedy je tak mocno przytulam! - po czym złapał dziewczynkę i zaczął wtulać w siebie, na co ta reagowała śmiechem.
***

Mała blondynka tak pochłonęła uwagę szatyna, że ten nie zorientował się nawet, kiedy nastał wieczór, a zegarek pokazywał godzinę, która niemal go przeraziła. Chłopak czym prędzej wybiegł z domu, z jeszcze nie do końca założonym butem na pięcie, a już zdążył doskoczyć do czekającej na zewnątrz taksówki. W sekundę wsiadł do środka, a wtedy kazał kierowcy jak najszybciej jechać pod podany adres, przy czym już rozpoczął próby kontaktu z Levi'em. Jednak ten nie śpieszył się z odpowiedzią, nawet nie napisał żadnej niemiłej wiadomości, w której wyraziłby swoją niechęć do chłopaka. Eren wiedział, że mężczyzna tym razem ma faktyczny powód, by się obrażać, ale liczył, że jakoś go udobrucha...

Za jakiś czas, gdy dotarli, szatyn niemal wypadł z auta, uprzednio rozliczając się z kierowcą, i ruszył w wiadome miejsce. Ledwie ominął właśnie wychodzącą z klatki starszą panią, która spojrzała na niego jak na wariata, ale on nie miał czasu się tym przejmować. Sam z rozpędu biegł po schodach, nie zważając, że musi dojść na ostatnie piętro. Na szczęście wyższa adrenalina  w organiźmie umożliwiła mu to. Za to, kiedy dotarł pod same drzwi bruneta, nagle złapała go zadyszka aż oparł się o ścianę.

Po krótkiej chwili, gdy odzyskał w miarę spokojny oddech, stanął prosto i zapukał w drzwi mężczyzny, wciąż próbując się opanować. Lecz na jego nieszczęście brunet otworzył mu zaskakująco szybko, a widząc go we własnej osobie, zmarszczył brwi, krzyżując ręce na torsie. Za to szatyn uraczył go swoim jakże uroczym uśmieszkiem, jeszcze dysząc:

- Hej, szukam żony.
- Tu nie znajdziesz - odpowiedział oschle.
- Przepraszam, Levi! - rzekł z przejęciem - Nie mogłem wcześniej no! Widzisz, zajmowałem się jednym dzieckiem i ona nie chciała się ze mną w ogóle rozstawać. W końcu musiałem ją uśpić w swoim łóżku...
- A ty gdzie będziesz spać?
- Tak szczerze... - zaśmiał się niewinnie - Miałem nadzieję, że ty mnie przenocujesz...
- Dlaczego ja? - westchnął od niechcenia.
- Bo tylko u ciebie mogę. Jean jak zwykle spędza czas z Mikasą, a reszta moich znajomych... Sam wiesz jak to jest.
- Przecież to lubisz... - odpowiedział złośliwie i z ironią, robiąc miejsce młodszemu.

Jaeger uśmiechnął się, widząc, że brunet faktycznie go wpuszcza i szybko za nim podążył w głąb domu. Był pewny, że Levi nie przewidzi jego kolejnego ruchu, kiedy to ten chciał go przytulić od tyłu. Jednak brunet doskonale wyczuł, co chłopak ma zamiar zrobić, dlatego też wcześniej złapał jego ręce tuż przed zamknięciem starszego w swoich ramionach. Zaskoczony szatyn zaśmiał się lekko, udając, że już nie ma więcej opcji, ale za chwilę skorzystał z chwili nieuwagi i sprawnie dopełnił uścisk. Właśnie mocno trzymał bruneta w pasie, delektując się jego bladą skórą przez usta. Do tego mężczyzna pachniał zaskakująco dobrze, a wręcz pociągająco. Eren nie wiedział, czy ten faktycznie ma na sobie nowy zapach czy po prostu chłopak wcześniej nie zauważał, ale ta woń zdecydowanie go intrygowała.

- Czemu byłeś na placu zabaw z jakąś dziewczynką? - spytał Levi.
- Widzisz, sama mnie wybrała, abym się z nią pobawił...
- Może ją ukradłeś jakimś ludziom...
- Co? - szatyn zareagował głośnym śmiechem - Naprawdę sądzisz, że mógłbym to zrobić?
- Jesteś zdolny do wszystkiego. Jeszcze byłeś dla niej taki miły...
- Lubię dzieci, dlatego byłem miły. Ale, gdybym miał zostać ojcem... miałem na to wiele okazji. Nie muszę kraść ludziom dzieci, wiesz? - po czym zabrzmiał wymownie - Ale ty mnie możesz z nich okraść...
- Paskudna jakość - odwarknął mu.
- To ty masz francuskie podniebienie, które nie akceptuje byle czego - zaśmiał się.
- Dlaczego więc łudzisz się, że wylądujesz w moim łóżku?
- Jeśli chcesz, mogę spać w wannie, skarbie. Nie jestem wymagający, jeśli chodzi o sen. Zasnę, gdzie tylko sobie tego zażyczysz.

Chłopak patrzył na starszego z niewinnym wyrazem twarzy, jakby nic, za to ten przewrócił oczami, olewając go, a następnie skierował kroki prosto do kuchni. Wtedy w brzuchu Jaegera automatycznie zaburczało, co on odczytał jako znak, że należy iść za panem domu.

Kiedy już przyszedł do odpowiedniego pomieszczenia, bardzo szybko się tam zaklimatyzował, rozpoczynając akcję poszukiwawczą w celu zaspokojenia głodu. Z jakiegoś powodu nie miał problemu z tym, że właśnie przebywał w mieszkaniu kogoś innego i że ten ktoś mógł sobie nie życzyć, aby jakiś tam pajac mu grzebał po szafkach. Szczególnie, że to był dom Levi'a, czyli nikogo obcego...

Tymczasem brunet faktycznie zabijał chłopaka wzrokiem, widząc jego swobodny sposób bycia, a przy tym śniadoskóry nic po sobie nie zamykał i zostawiał bałagan. Jeszcze robił to wszystko z tym swoim niewinnym, chłopięcym wyrazem twarzy, jakby był ostatnią osobą, którą można by o coś podejrzewać. A kiedy Jaeger zajrzał do lodówki, dopiero zaczęła się zabawa. Pomijając, że przelotnie spróbował wszystkich produktów na kanapki, jego szczególną uwagą cieszyło się jakieś ciasto.

Kiedy Ackermann sobie o nim przypomniał, natychmiast podbiegł, zamykając chłopakowi lodówkę prosto przed nosem, na co ten zaprotestował z miną zranionego pieska:

- No ej! Nie zjadłem jeszcze wszystkiego!
- I dobrze, bo dla mnie by nic nie zostało! - brunet odpowiedział, marszcząc brwi.
- Chcę to ciasto!
- To nie dla ciebie!
- Jak to nie dla mnie? Powinieneś robić takie rzeczy tylko dla swojego chłopaka!
- Co? - wyśmiał go, spoglądając na niego z politowaniem - Że niby ty nim jesteś?
- Tak! Musisz mnie rozpieszczać, bo będę smutny!
- W ogóle to nie moje ciasto... - westchnął ciężko, szukając cierpliwości na młodszego - To moja matka zrobiła je na jutrzejsze, rodzinne spotkanie. A jest u mnie, żeby łatwiej było go przenieść.
- Mhm, rozumiem...
- Nic nie kombinuj - warknął.
- Ciekawe kiedy, jeśli ciągle mam na sobie twój przebiegły wzrok, kotku...
- Nie nazywaj mnie tak!
- Denerwuje cię to? - uśmiechnął się zadziornie.
- Tak!
- No to lepiej się przyzwyczajaj, bo nie przestanę.

Po czym jak, gdyby nic, przeszedł do innego pokoju, a dokładnie do sypialni, gdzie postanowił się już położyć do spania. Levi odetchnął z ulgą, żywiąc głęboką nadzieję, że chłopak ma twardy sen i nie zacznie odpierdalać poza nieświadomym rozbieraniem się. Sam uznał, że dla swojego własnego bezpieczeństwa i komfortu poświęci swoje ciało i tę noc spędzi na kanapie. Wprawdzie mógłby kazać to zrobić Erenowi, ale nie miał już ochoty z nim rozmawiać, kiedy ten wszystko traktował jak żart, więc w ogóle nie było z nim żadnej dyskusji.

Levi postanowił wyjść do łazienki, kiedy już był pewny, że szatyn śpi. Tymczasem Jaeger dobrze udawał, a mając wolny teren, natychmiast wstał i pobiegł prosto do kuchni, gdzie ostrożnie wyjął ciasto, ukroił sobie kawałek i włożył z powrotem resztę, jakby nic takiego wcale nie miało miejsca.

Kiedy chłopak już chciał wracać po zasmakowaniu cudownego wyrobu cukierniczego, nagle spotkał się ze zdecydowaną sylwetką bruneta, co go nieco przeraziło aż sparaliżowany otworzył szerzej oczy. Szczególnie, że za moment starszy złapał jego koszulkę i przyciągnął do siebie, po czym rzucił na ścianę i przyparł do niej. Mogłoby to śmiesznie brzmieć, ale Eren wiedział, że z Levi'em się nie zadziera i że ten jest bardzo silny. Dlatego śniadoskóry nawet nie próbował żadnych ucieczek, widząc wzrok bruneta, który nie wróżył nic dobrego. Aż szatyna przeszły ciarki na myśl o tym, że właśnie jest tak przetrzymywany przez tę małą bestię, która nie sięgała nawet do górnej półki w sklepie, ale nie miała problemu z obezwładnieniem chłopaka wyższego od siebie. I ta myśl go rozbawiła, kiedy nagle starszy znów złapał go mocno za koszulkę, podnosząc się na palcach. Pobudzone emocje w Erenie tylko rosły i rosły...

Nagle Jaeger poczuł na swoich ustach namiętne wargi Levi'a, na co aż zdziwił się, jednak posłusznie oddawał swoje narządy mowy na rzecz pocałunku, który smakował inaczej niż ich poprzednie. Zwłaszcza, że brunet próbował trochę dominować, co aż intrygowało młodszego. Lecz tak naprawdę Levi miał zupełnie inny cel w swoim nietypowym zachowaniu. Po wiecznej chwili ujętej w niebiańskie doznania, mężczyzna puścił zielonookiego, jakby ten zupełnie przestał go obchodzić.

- Nie mogłeś się powstrzymać, co? - warknął brunet.
- Nie wiem o co ci chodzi... - spojrzał w przeciwną stronę z głupim uśmiechem na twarzy.
- Ty żarłoku... - westchnął ciężko, powstrzymując atak irytacji - Myślisz, że pocałowałem cię, bo miałem taką ochotę?
- Może wreszcie zrozumiałeś, że mnie kochasz i nie mogłeś się powstrzymać, kiedy mnie zobaczyłeś...
- Ledwie cię tknąłem, a już czułem to ciasto w twojej głupiej mordzie.
- Ej, nie w mordzie!
- Mordzie, i to w głupiej.

Eren przez chwilę lustrował mężczyznę, lecz za chwilę zmienił wyraz twarzy na zupełnie inny, a konkretnie wymownie uniósł kąciki ust. Przy czym chwycił mocniej starszego w biodrze i tak samo jak wcześniej Levi, teraz to chłopak przyparł go do ściany, własnym ciałem uniemożliwiając mu jakąkolwiek ucieczkę. Jednak na brunecie nie zrobiło to żadnego wrażenia. Wciąż patrzył wyższemu prosto w oczy swoim znużonym wzrokiem, w którym grała nutka ironii. Na ten widok szatyn nawet zaśmiał się cicho i rzekł:

- To niemal oczywiste, że nie zrobiłbyś czegoś takiego z innego powodu niż kolejne potwierdzenie swoich racji. Uwielbiasz, kiedy jest wszystko po twojemu.
- Lubię porządek. To wszystko.
- A ja... - niegrzecznie otarł się o wargi bruneta, które sekundę po tym zadrżały. Przy czym  wygodniej ułożył ciało przy całym mężczyźnie tak, aby ten go poczuł, choćby przez ubrania, co także poskutkowało niespokojnym ruchem starszego - Uwielbiam bałaganić. Zostawiam po sobie tak widoczne ślady, że ukryć je to kłopot...
- Ta... - zmarszczył brwi w irytacji, przypominając sobie sytuację, kiedy musiał ukrywać malinkę przed narzeczonym.
- Hm? - uśmiechnął się z gracją - Miałeś kiedyś taki problem?
- Żeby to jeden... Jesteś chodzącym bałaganem.
- A ty jesteś słodki.

Eren znów posłał bladoskóremu niewinny uśmiech, po czym chwycił jego ciepłe policzki i złożył na jego ustach czuły pocałunek. To jednak mu nie wystarczało, więc kontynuował, a z każdym ruchem był coraz to płynniejszy, jakby rósł mu apetyt na mężczyznę. Po ciele Levi'a krążyło wiele uczuć, które toczyły bitwę o szatyna w czasie, gdy on jedynie ulegle ułożył dłonie gdzieś po bokach młodszego. Duma Ackermanna nie wyrażała zgody na te relację, ale niemal uzależnione już serce chciało doznać jeszcze więcej dzikich uniesień, jakie oferowało mu gorące ciało Jaegera. Z tym, że chłopak teraz całował go inaczej. Była w tym jakaś wrażliwość i desperacja, jakby chłopak koniecznie musiał to robić dla własnego spełnienia potrzeb.

Kiedy Eren delikatnie zsunął dłonie gdzieś po szyi Levi'a, złapał go mocniej w ramionach, ale po nich też przejechał aż do dłoni starszego. Wtedy wziął je pewnie i przełożył na swoje górne części, jakby ten miał go tam pieścić. A kiedy brunet faktycznie spełnił niedosłowną prośbę młodszego, zaczynając sunąć palcami po jego opalonym karku, wtedy wyczuł, że tętno zielonookiego drastycznie skacze w górę, a nawet napiął mięśnie. Wtedy też Jaeger pogłębił pocałunek, dokładając do niego ten zakolczykowany język, którym mocno naciskał na język mężczyzny. W tym samym czasie nieco odsunął od ciała bruneta swoje ciało, a wtedy mocno chwycił rozporek starszego. Zaczął go rozpinać zachłannie, a równie szybko wsunął pod spód dłoń, gdzie wcale nie zwolnił. Jego palce i śródręcze dokładnie badały zawartość bielizny starszego, jakby chciały je wydostać na zewnątrz, ale wciąż tego nie zrobiły.

Levi natychmiast napiął mięśnie i zacisnął palce u rąk, kiedy tylko poczuł obecność chłopaka w swoich spodniach, a nawet zastękał niewyraźnie prosto w jego usta. Na jego twarzy niemal w ciągu kilku sekund rozwinęła się uczta wypiekowa, której organizatorem zwykle był właśnie Eren i zapraszał na nią tylko siebie, inni nie mieli na tyle klasy.

Nagle chłopak gwałtownie opuścił zaczerwienione od nacisku wargi bruneta, rozlewając między nimi trochę wspólnej śliny, ale nie zwracał teraz uwagi. Wyraźnie podniecony spojrzał jedynie na osłabłą, a jednocześnie ciepłą twarz mężczyzny, którego powieki z taką samą bezbronnością nieco opadały, a pod nimi krył się zamglony wzrok. W chłopaka uderzyły kolejne gwałtowne impulsy, od których sam otworzył szerzej oczy, czując przechodzące go iskry pożądania. Swoją dłonią pocierał już o twardą erekcję Ackermanna, który wręcz zaczął nerwowo poruszać biodrami.

- Eren... - wydyszał brunet z anielską delikatnością, jaka tylko pogłębiła doznania młodszego.
- Tak? - z nierównym oddechem spytał, kiedy wolną dłonią zaczął błądzić gdzieś pod koszulką starszego.
- Czekałem... - nagle mocno złapał chłopaka za włosy zaraz po tym, kiedy jedną z rąk spoczął na jego głowie - Czekałem, kiedy znów mnie dotkniesz...
- Nie wiesz, ile razy byłem napalony od samego wyobrażania sobie, co robimy...
- Ja też... - nagle zawstydzony spojrzał w bok.
- Jak dobrze - wykorzystał okazję i przysunął się do ciepłej szyi starszego, w którą zaczął szeptać w przerwach między pieszczotami - że już nie musimy sobie tylko wyobrażać, a ja zaraz znajdę się w raju, właśnie z tobą...

Levi z zawziętością zaczął jeździć dłońmi po całym chłopaku, a przy tym przyciągał go mocno do siebie, kiedy ten już przestał go rozbudzać. Za to ręce chłopaka także błądziły po ciele podnieconego bruneta, który tak dzielnie znosił wszelkie pocałunki młodszego.

Nagle obydwaj oderwali się od siebie, lecz zaczęli sobie zwyczajnie patrzeć w oczy z pożądaniem gorętszym od lawy. Wykorzystali ten czas na złapanie chwili oddechu przed serią jeszcze większego wysiłku.

- Byłbyś dobrym ojcem, Eren - uznał podniecony Levi.
- Czemu teraz o tym wspominasz? - spytał zaskoczony, w podobnym stanie.
- Widziałem jak bawisz się z tą małą w dom... To... - nagle zmarszczył brwi, znów spoglądając w dół. Ale Eren nie odpuścił i silnym ruchem unióśł podbródek starszego z powrotem, skupiając na mężczyźnie jeszcze więcej swojej uwagi - No co?
- To był miły widok...
- Tylko miły? - uśmiechnął się wymownie, domyślając się, o co chodzi starszemu.
- Tylko miły - warknął nagle.
- A mi się wydaje, że podnieciła cię myśl o tym, że mógłbym być ojcem. Może nawet twojego dziecka...
- Dobrze wiesz, że nie możemy mieć dzieci...
- Masz rację. Jestem za młody.
- Eren...
- Ale możemy to robić tak, jakby nam bardzo zależało na zrobieniu dziecka - zrobił szybką wędrówkę ustami po szyi starszego, aż doszedł do jego ucha i wyszeptał gorąco - Możemy też udawać, że już mamy dziecko, a ty mnie będziesz nazywać ojcem swojego dziecka...
- Będziemy się bawić w dom?
- O tak - uśmiechnął się zadziornie, drażniąc jego płatek ucha - Ty będziesz drzwiami, a ja... Co mogę robić z drzwiami?
- Wyrwij je z zawiasów.
- Tego chcesz?
- Bardzo mi zależy, żebyś mnie zapłodnił.

Erena przeszły ciarki, kiedy to usłyszał, ponieważ wiedział doskonale, co Levi miał przez to na myśli. Dodatkowo nakręcał go fakt, że ten tak łatwo podjął grę, jaką zaproponował młodszy, zamiast zgrywać wciąż niedostępnego i sztywnego.

Śniadoskóry uśmiechnął się ostro, po czym natychmiast ściągnął z siebie koszulkę, a potem nawet trochę agresywnie wpił się w wargi starszego, który od razu przyjął chłopaka. W równie szybkim tempie szatyn pociągnął go w stronę sypialni, na co ten nie stawiał żadnych oporów. Wręcz sam rozsunął drzwi, kiedy już mijali próg.

Zaraz po tym Eren opadł ciężko z Levi'em na łóżko, ale zaraz przekręcił się tak, aby to on zawisł nad mężczyzną. Wtedy dosłownie zerwał z niego górną odzież, przez co brunet aż otworzył szerzej oczy, marszcząc brwi przy głębokim zdziwieniu, a przy tym podniósł się trochę na łokciach. Ale już za chwilę opadł z powrotem, łapiąc chłopaka za włosy, kiedy ten namolnie naciskał językiem mocno na sutek starszego, po czym bawił się nim tak bezczelnie, a czasem wtrącał się jego kolczyk, ale żaden nie narzekał... A szczególnie Levi, którego wygięte w łuk ciało przeżywało właśnie stan wyższej rozkoszy, a on sam odchylał głowę do tyłu, dysząc głośno, czasem dodając jakiś stęk, a nawet samo imię chłopaka. To działało na Erena jak narkotyk, dlatego rozszerzył granicę pieszczoty, dodając w nią resztę górnej części ciała mężczyzny. W tym samym czasie takim samym silnym ruchem spuścił jego spodnie, ale dopiero do kolan.

Usta chłopaka mocno naciskały na bladą skórę Levi'a, zostawiając po sobie wiele mokrych śladów, za to na najczulszych punktach skupiał się najbardziej, gdy w swoich ciężkich dłoniach mocno chwytał bruneta po bokach. Zwinnymi ruchami pocierał o sutki mężczyzny, nie dając mu możliwości nie jęknięcia na ten ruch, bo tak dokładny był. Kiedy chłopak spełniał swoje potrzeby zdobywcy, Ackermann wił się pod nim z uległością, a przy tym rękoma dziko chodził po karku, ramionach i całych plecach młodszego, który często napinał mięśnie, gdy tylko poczuł palce starszego na danym odcinku ciała. Za to cały drżał od podniecenia już od momentu, kiedy Levi zaczął wymawiać jego imię w tym stanie...

Nagle Eren podwrócił prosto pod szyję bruneta, gdzie rozpoczął zmysłową grę, dla której Ackermann stracił głowę, ulegle opuścił powieki do końca, rozkładając ciało luźniej. Otóż szatyn całował wystającą grdykę Levi'a, a robił to tak czule, że starszy odchodził w inny świat. Jednocześnie niegrzeczny palec chłopaka wciąż gdzieś się kręcił przy sutku mężczyzny i nie przestawał nawet, gdy na dłoni młodszego wylądowała drżąca dłoń niższego.

Jaeger powoli sunął wargami coraz wyżej po rozgrzanej skórze kochanka, przechodząc przez jego żuchwę po jednej stronie, potem podbródek, aż zwinnie wsunął język prosto w usta mężczyzny. W środku tańczył nim zuchwale, jakby nie wstydził się żadnej ze swoich wad, jakby w ogóle jakieś u siebie zauważał... Ale na bladoskórego to działało i szedł w ten pocałunek niczym w ziemię obiecaną, która dawała mu wszystko, czego chciał w tej chwili. Jego dłonie wciąż z pasją dotykały gorącego chłopaka, jakby właśnie trzymał coś, czego bardzo nie chciał stracić.

Ale nagle poczuł pustkę, kiedy podstępny szatyn znów opuścił jego usta, za to spuścił się ustami tuż pod żuchwę, gdzie zadał mężczyźnie całą serię pieszczot, żeby zaraz pójść jeszcze niżej i tak coraz mocniej łapał wargami skórę starszego, co miało onieśmielało bruneta.

Nagle Eren poczuł, że Levi ciągnie go w górę, więc ten poddał się ciekawy, co temu przyszło do głowy. Ale nie mógł myśleć, bo został zaatakowany przez gorący pocałunek, od którego stracił trzeźwość umysłu. Język bruneta atakował go tak zachłannie i brutalnie, że ten nie miał szans, jedynie podążał za kochankiem. Zaraz jednak poczuł, że jakieś niecierpliwe łapki tak zachłannie dobierają się do jego rozporka, na co aż uśmiechnął się chytrze, po czym przygryzł wargę mężczyzny, w efekcie czego mógł zakończyć pocałunek.

- Bardzo chcesz tego dziecka... - przyznał szatyn, mimo wszystko nie powstrzymując starszego.
- Marzę o tym od momentu, kiedy tylko cię zobaczyłem... - rzekł ironicznie, szybko opuszczając spodnie chłopaka w dół.

Za chwilę szatyn przygryzł mocno wargę, kiedy poczuł, że starszy masuje jego i tak już nabrzmiałe krocze. Jednak ruch był tak intensywnie przyjemny, że chłopak stale wystękiwał coś przez zablokowane usta. W miarę szybko zaczął także wczuwać się w ruch, a przez to zalewały go kolejne fale gorąca z podnieceniem. Przez to też zatańczył w nim ognisty popęd, jaki kazał mu przejąć kontrolę.

Chłopak szybko odtrącił dłoń starszego, po czym natychmiast ściągnął z siebie spodnie, co samo zrobił zaraz z dolną odzieżą starszego, ale przy tym był bardziej agresywny. Nie chciał już czekać, dlatego bielizna Ackermanna tak samo zniknęła momentalnie, chociaż ten zaczął robić młodszemu problemy, ale Erena to nie obchodziło, on też chciał mieć to dziecko.

Dyszący już i zdeterminowany Jaeger szybko zaczął szukać po kieszeniach wiadomo czego, a kiedy to znalazł, natychmiast rozerwał. Teraz jeszcze usunął z siebie bokserki, po czym rozlał żel na swoim rozjuszonym przyrodzeniu. Wtedy to brunet szybko go przyciągnął do siebie, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku, a przy tym szeroko rozłożył nogi, żeby ten miał wystarczająco dużo miejsca.

Nagle brunet drgnął gwałtownie, odrywając się od ust chłopaka, aby wydobyć z siebie krótki stęk, gdy poczuł w sobie obecność chłopaka. Za to nie miał zamiaru okazywać mu słabości, wręcz spojrzał mu w oczy z wyższością, oczekując, że ten go odpowiednio zadowoli. Eren doskonale odczytał komunikat, na co aż uśmiechnął się na znak przyjęcia wyzwania, czym nieco speszył bruneta, ale ten jedynie zmarszczył brwi, chcąc chyba przed samym sobą ukrywać rumieńce, których twórcami był wstyd i podniecenie. Szczególnie, że nie miał zamiaru spuszczać wzroku, ale szatyn także nigdzie indziej nie patrzył, kiedy rozpoczął ruch bioder. I tak wymieniali spojrzenia, kiedy ich rozgrzane ciała powoli poznawały się na nowo. Eren śmiało dyszał, czasem reagując jakoś bardziej na wszelkie doznania, ale Levi twardo się powstrzymywał, co z kolei Jaeger czytał jako prowokację do większych starań. Postanowił to wypróbować, dlatego też za moment wykonał jedno, mocniejsze pchnięcie, od którego Levi mimowolnie rozchylił wargi i wydał z siebie pierwszy głośny jęk, który pięknie współgrał z nagłym stękiem Erena. Jednak ruch przeszedł po całym chłopaku, zalewając go rozkoszą, przez co zapragnął więcej...

Jaeger znów powtórzył, ale zrobił to już więcej razy, przez co drżący brunet aż złapał go mocniej gdzieś w ramieniu i na plecach, krzywiąc nieco twarz, a z jego ust wyszło też więcej niż on sam by chciał usłyszeć. Jednak to wszystko działało na Erena, który powoli wchodził na odpowiednią drogę, w której czuł pewną rozkosz. Aż opuścił powieki nisko, ale jeszcze nie do końca, uśmiechając się pod nosem gdzieś przy szyi starszego, a przy tym już śmialej kontynuował bardziej rozwinięty taniec, czego Levi nie mógł długo wytrzymać i po prostu oddał się próbie wyłapania wspaniałego rytmu tego zdolnego młodzieńca. Z jego ust wychodziły coraz to odważniejsze odgłosy, a on coraz mocniej naciskał na słabe punkty na ciele szatyna, a szczególnie na plecy, przez co ten przeżywał stosunek jeszcze bardziej, a przy tym drżał i także czasami jęknął cicho.

W miarę stosunku Eren wciąż zwiększał intensywność, czując, że co jakiś czas jego doznania słabną, a przy tym i Levi zachowywał się jakoś spokojniej, ale przy każdej zmianie na nowo rozwijał swoje umiejętności wokalne. Aż doszło do momentu, w którym biodra szatyna pracowały tak mocno, że brunet już sobie nie radził... Wtedy chłopak drastycznie zwolnił, od czego Levi aż wygiął się, odchylając głowę do tyłu i wydając z siebie przeciągły jęk, kiedy przez jego ciało przechodziła ogromna fala rozkoszy. Ale to nie był koniec, bo zaraz Eren znów zaczął przyśpieszać, przez co Ackermann przepadł... I kiedy Jaeger dyszał głośno i zachłannie, przechodząc właśnie przez blokadę do skraju swojej słabości fizycznej, brunet ledwo nadążał, czując jak tańczy w nim dziki potwór, aż wbił paznokcie w plecy chłopaka. Długo jednak nie wytrzymał i zaraz zjechał w dół, krzywiąc się przy tym, gdy jego usta wyjękiwały imię chłopaka w najróżniejszy sposób, ale to tylko pogłębiało starania Jaegera.

Levi wił się pod chłopakiem, prosząc, aby ten zwolnił w przerwach między odgłosami bardzo dzikiej rozkoszy, ale ten chyba nawet go już nie słuchał, wpadając we własną pułapkę. Eren wiedział, że wszedł w bardzo niebezpieczny rytm i czuł to także całym swoim słabnącym ciałem, jednak bliskość z końcem nie pozwalała mu przerywać. Był w tym tak zatracony, że nie zwrócił nawet uwagi, gdy starszy zaczął mu drapać plecy aż do krwi...

Brunet zdzierał już gardło, kiedy nagle uderzyło w niego uczucie kompletnej obojętności wobec wszystkiego, co było poza, a dzikie biodra szatyna jeszcze to podkręcały. Nie minęło jednak wiele czasu, a wolność odzyskał także Eren. Chłopak dyszał tak głośno, że aż sam był w szoku. Ostatkami sił wyszedł z bruneta, po czym ciężko opadł obok niego, otwierając szeroko oczy. Zresztą Levi zachowywał się bardzo podobnie.

- To było staranie się o dziecko czy... - zaczął Eren ze słabością w dyszącym głosie.
- ...czy robienie we mnie dziury? - dokończył Levi.
- Wybacz, ja... - zaraz uśmiechnął się głupio - Ja tylko wyrywałem drzwi z zawiasów...
- Chcę... - chwilę myślał nad swoimi słowami, zastanawiając się ze zmarszczonymi brwiami, po czym przyznał lekko - Chcę jeszcze raz...

Eren natychmiast spojrzał na mężczyznę wielkimi oczami, przyglądając mu się dokładnie. Zaraz przyłożył mu dłoń do czoła i rzekł:

- Chyba masz gorączkę, że zaczynasz bredzić...
- Nie brędzę - warknął - Muszę mieć pewność, że zajdę od tego w ciążę...
- Przestań już, Levi... - zaśmiał się Eren, czując, jak obolały jest - Jeśli zrobię to jeszcze raz, chyba się rozpadnę...
- Jak śmiesz nazywać się Erenem Jaegerem, jeśli nie możesz po jednym razie?
- Niecodziennie wywiercam w kimś dziurę, wiesz? Też mam jakieś ograniczenia.
- Po prostu jesteś słaby... - westchnął ze znużeniem.
- Jak chcesz, możesz sobie na mnie poskakać, a ja idę spać - po czym położył sobie poduszkę na twarz.
- A gdybym się jakoś przebrał?
- Jesteś taki zdesperowany? - zaśmiał się - No ale cóż... Lubię pokojówki.

Levi tylko spojrzał na chłopaka z niechęcią, po czym wziął całą kołdrę dla siebie i poszedł spać. Nie przejmował się, że idzie spać brudny, bo i tak miał zamiar jutro rano zmieniać pościel. Za to szatyn wciąż się zastanawiał, co jest z Levi'em nie tak i czy może chłopak nie powinien jak najszybciej od niego uciekać...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro