Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Blondyn uśmiechnął się zadowolony i przeczesał swoje jasne włosy przypominające dużego kaktusa, po czym spojrzał na swojego starego przyjaciela, który był między wymiotami i zemdleniem. Bakugo tylko pokręcił głową i kliknął językiem.

- Już myślałem, że mnie nie poznasz - chłopak zaśmiał się z odrobiną kpiny w tonie. - Dawno się nie widzieliśmy..

- Co ty tutaj robisz? - Eijiro podszedł do niego i z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, mrugał co jakiś czas, próbując stać spokojnie. Tak naprawdę nie wiedział, czy rzucić się przyjacielowi na szyję i zwyczajnie powiedzieć, że tęsknił, czy zdzielić go w twarz za to, że opuścił go bez jakiegokolwiek słowa. Zdecydował się na wysłuchanie odpowiedzi Katsukiego i tymczasowe tłumienie w sobie emocji.

- Cóż... Wróciłem - Katsuki westchnął i założył ręce na pierś, nawiązując niezbyt przyjazny kontakt wzrokowy z kupą czerwonych włosów. - Chciałem kogoś odwiedzić, ale muszę czekać aż skończy lekcje.. - wzruszył ramionami i skierował spojrzenie na kafelki na podłodze. 

Eijiro czuł dziwną potrzebę przytulenia blondyna najmocniej, jak potrafił, jednak czuł, że ten nie byłby skory do żadnego kontaktu z nim. W głowie świtało mu światełko nadziei, że to może specjalnie dla niego tu przyszedł, ale ta nadzieja gasła wraz z uśmiechem na jego twarzy. Po dosyć niezręcznej ciszy, usta Bakugo znowu zaczęły się ruszać:

- Dalej farbujesz włosy? - chłopak jak gdyby nic zaczął głaskać czerwone pasma włosów związane w kucyka. Po chwili w łazience rozległ się spokojny śmiech Katsukiego. - W końcu ci pasują, Kiri. 

- Dzięki, Bakugo... - czerwonowłosy zamknął powoli oczy, próbując nie myśleć o jego dziwacznie szalejącym sercu w piersi. Starał się opanować swój organ, który doprowadzał go do nudności. - Czekałeś na mnie? - zapytał cicho, po chwili odchrząkując zaschłe powietrze w gardle. 

Mężczyźni zmierzyli się wzrokiem. Szkarłat oczu Bakugo zmierzył się z równie krwistymi tęczówkami Eijiro, które emanowały niepokojem. Ostatni raz patrzyli tak na siebie grubo ponad 2 lata temu. Wtedy to przynajmniej byli przyjaciółmi, a teraz jest to sporna kwestia. 

- Żebym miał jeszcze na ciebie czekać.. Dalej jesteś idiotą - Katsuki parsknął śmiechem i po chwili zrobił coś, czego jego przyjaciel nie spodziewałby się, że zrobi. Bakugo poczuł cudowne ciepło, dochodzące z ciała czerwonowłosego i objął go, przyciskając do siebie. - Ta, czekałem na ciebie - mózg Kirishimy na tym etapie już przestawał działać. Z braku innych chęci, chłopak odwzajemnił objęcie i westchnął dosyć głośno. 

- Przepraszam, że to zrobię... - Eijiro odsunął się od drugiego chłopaka i zacisnął pięść, mówiąc cicho. Po chwili zamachnął się i uderzył blondyna w twarz, przez co ten przesunął się na drzwi kabiny i zmarszczył mocno brwi. - Dwa lata nie dawałeś żadnego znaku i nagle teraz się zjawiasz?! Mogłeś przynajmniej zadzwonić! Masz pojęcie, jak okropnie się czułem, z tym że mój najlepszy przyjaciel zostawił mnie bez słowa?! - chłopak wybuchnął gniewem i nawet nie próbował się opanować. Ból, który go trapił, mógł się uwolnić, jednak nie chciał tego. Zupełnie nie mógł się ogarnąć i oberwało się jego przyjacielowi.

- Ja... - Katsuki złapał się za obolały policzek i spojrzał na niezwykle zdenerwowanego Kirishimę, który po chwili złapał się za głowę. - Przepraszam. Jeżeli chcesz.. To wpadnij koło 20 do parku.. - blondyn westchnął i spuszczając wzrok, wyszedł z łazienki. Zostawił w niej chłopaka stojącego na skraju płaczu, którego nazwał swoim przyjacielem. Sądził, że zdoła tym wszystko naprawić, a tak naprawdę pogorszył sprawy tym bardziej, bo nie dość, że doprowadził Eijiro do furii, to jeszcze dostał w twarz. Nie tak to zaplanował...

Kirishima warknął głośno, wytarł oczy i wyszedł z łazienki, kierując się w stronę akademika, do którego chciał dotrzeć, jak najszybciej się da. Miał szczęście, że trwały lekcje. Miał przynajmniej pewność, że nikt nie zacznie go wypytywać "Co się stało?", czy "Wszystko okej?". 

Akademik był oddalony od budynku uniwersytetu o kilkadziesiąt metrów, więc chłopak miał do ominięcia kilka przechodniów, którzy patrzyli na niego w niezwykle zakłopotany i zmartwiony sposób. Nawet starsza pani, którą mijał mruknęła coś w stylu "Biedny chłopak. Pewnie coś mu się stało...". Oczywiście, że się stało. 

Czerwona plama wbiegła do białego, nowoczesnego i dosyć obszernego budynku, który dzielił się na kilka segmentów, po czym wbiegła na pierwsze piętro, o mało nie przewracając się na schodach. Kirishima wyciągnął metalowy kluczyk zawieszony na niebieskawym breloczku w kształcie gwiazdy i natychmiast wszedł do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Jego torba powędrowała małym łukiem na szafkę, a on sam padł na łóżko i zaczął cicho szlochać. 

Samo spotkanie z Katsukim nie bolało go tak, jak to, co mu zrobił. Nie powinien tak reagować. Na chwilę przestał się interesować swoim stanem i wyciągnąwszy telefon z kieszeni, zaczął pisać to najbardziej zaufanej osoby, jaką znał.

Kiri
Izuku
Wpadnij do mnie po lekcjach
Błagam. Potrzebuję z kimś 
porozmawiać...

Mido pisze...

Mido
Już do ciebie biegnę
Co się stało?

Kiri
Powiem ci potem


W kilka szybkich chwil Midoriya pojawił się w pokoju swojego przyjaciela. Jego włosy były rozwiane od wiatru, przez co Kirishima zaśmiał się przez łzy. Zielonowłosy ściągnął buty i usiadł obok płaczącego, obejmując go ramieniem. Eijiro przymknął oczy i położył swoją obolałą głowę na ramieniu chłopaka, ciągnąc nosem.

- No dobra, a teraz powiedz, co się stało.. - Izuku westchnął i zaczął głaskać ramię jego przyjaciela. Chłopak nie znosił, kiedy jego bliscy źle się czuli, dlatego wyszedł z wykładu i ruszył na pomoc kumplowi. W tym przypadku miał gdzieś ważne zajęcia i to, że mógł zostać później upomniany przez wykładowcę

Kirishima długo się nie sprzeciwiał i wyżalił się przyjacielowi z dzisiejszego spotkania z Bakugo. Powiedział mu o tym, jak prawie nie zemdlał i kiedy blondyn oberwał od niego. Przez cały ten czas stopniowo się uspokajał, dając delikatnemu uśmiechowi wstępować na jego twarz. Izuku słuchał jego opowieści i szczerze nie mógł uwierzyć, co słyszał. Pomimo że wyrósł z dziecięcej wrażliwości za każdym razem, jak widział małego kotka, to wzruszył się, słuchając żalu Kirishimy. Obejmował go czule i głaskał po ramieniu, uspokajając go najlepiej, jak potrafił.

- To był Kacchan? Naprawdę on? - Midoriya uniósł zaskoczony brwi i spojrzał na już spokojnego kumpla, który patrzył smutny w ziemię. 

- Tak... Nie chciałem go walnąć. Po prostu.. - Kirishima westchnął i przeczesał swoje nieogarnięte włosy. Jego spojrzenie zjechało na zaniepokojoną twarz zielonowłosego. - Tak nagle się zjawił...

- Rozumiem cię, Kiri. Ale przecież wrócił, racja? - zielonowłosy uśmiechnął się z nadzieją, jednak na mało entuzjastyczną minę przyjaciela, westchnął i spojrzał na swoje kolana. - Słuchaj... Powinieneś się z nim zobaczyć. Wytłumaczycie sobie wszystko, pogadacie na spokojnie i będzie dobrze. Nie powinieneś się martwić tym.

- No nie wiem... A co jeśli wrócił tylko po to, żeby mnie wyśmiać? 

- Ty to jesteś głupi, wiesz? - Izuku zaczął się śmiać i spojrzał na swój szarawy zegarek, który wskazywał godzinę 15, po czym wstał z łóżka i podszedł do białej szafki naprzeciwko łóżka. - Z tego co pamiętam, to byliście sobie blisko. Zbyt dużo o tym myślisz..

- Wybacz, to dla mnie za dużo, jak na jeden dzień.. - Eijiro westchnął i spojrzał na swój brzuch, który przestał go ściskać. Chłopak po chwili odetchnął z ulgą, bo jedyne co go teraz bolało, to serce. Z jego zamyśleń wyrwał go cios w nogę, spowodowany rzuceniem w niego padem do konsoli. 

- Dobra, już się nie dąsaj. Muszę cię doprowadzić do porządku, a wieczorem cię przygotujemy na randkę z Bakugo - Midoriya uśmiechnął się delikatnie i usiadł koło drugiego chłopaka, patrząc w ekran telewizora, który pokazywał wybór poziomu. 

Zielonowłosy dobrze wiedział, że najlepszym sposobem na udobruchanie swojego przyjaciela jest włączenie konsoli i zagranie w nim w jakąkolwiek grę, którą ma na półce. Obojętnie, czy to budowanie koślawych fortec z sześcianów, czy walka o dobrobyt świata z samym aniołem śmierci. 

Po niespełna 3 godzinach mężczyźni skończyli grać w bardzo śmieszną strzelankę z wynikiem pozytywnym dla czerwonowłosego, który na nieszczęście swojego przeciwnika, znał tajniki prostego pokonywania wrogów. Przegrany jęknął zabawnie po obwieszczeniu wyników przez ekran, po czym niechętnie musiał opuścić swojego przyjaciela, tłumacząc się spotkaniem z nauczycielem. 

Kirishima nie wiedział, co zrobić z prawie dwiema godzinami wolnego czasu przed najbardziej stresującym spotkaniu z przyjacielem w ciągu całego miesiąca, a może i nawet semestru. Postanowił zdrzemnąć się na jakiś czas, żeby mieć przynajmniej odrobinę pozytywnej energii na następne kilka godzin. Dzisiejszy dzień go dobił, dlatego sen przyszedł mu z niesamowitą. 

Obudziło go dopiero energiczne pukanie w drzwi, które dobrze znał, bo tylko jedna osoba puka w ten sposób. Tylko jedna dziewczyna na cały akademik i połączone uniwersytety informuje o swojej obecności. Właściciel pokoju zerwał się z łóżka i po chwili ujrzał dwie sylwetki, na których twarzach malowały się szerokie uśmiechy.

 - Ashido?

- O mój boże, hej Kirishima! - dosyć niska dziewczyna w białej spódniczce rzuciła się na szyję chłopaka, krzycząc uradowana na widok swojego przyjaciela. Jej rozczesane brązowe włosy spadły na jej ramiona. Dziewczyna podniosła uradowane karmelowe oczy i natychmiast wrzasnęła. - Chwila, dlaczego ty jesteś taki wysoki, co? W liceum nie byłeś aż taki wysoki! Co jest?! 

- Też cię miło widzieć. Co tu robisz? - Eijiro zmarszczył brwi i objął skonfundowany dziewczynę, patrząc podejrzliwie na niewinnie uśmiechającego się Izuku. 

- Midoriya poprosił mnie o przysługę. Słyszałam, że Bakugo się odezwał i idziesz z nim na rendez-vous! - Mina aż pisnęła z radości i ścisnęła swoją ofiarę. - Gratuluję ci, Kirishima!

- Zaraz.. Jaka randka?! - Kirishima spojrzał na przyjaciół i odsunął się od nich. - Izuku, co ty jej naopowiadałeś?

- Po prostu sobie żartowałem. Ona to przyjęła jak prawdę - zielonowłosy zaczął się śmiać i wszedł razem z dziewczyną do środka.

- Ale co tu robicie? - Eijiro ponownie zapytał, zakładając ręce na piersi. Poczuł, że jego przyjaciel coś knuje i to nie jest coś miłego.

- Przecież widać, że nie chcesz iść! Musimy. Ciebie. Przekonać! - dziewczyna znowu wrzasnęła i wyciągnęła z torby dużą paczkę żelków. - A ja nawet wiem jak!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro