Rozdział 9 - Niespodziewana propozycja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Cadence*

Obudziłam się wczesnym rankiem w pokoju Seana. Na początku kompletnie nie wiedziałam, gdzie jestem. Otrzeźwiałam gdy zobaczyłam, że spałam obok niego. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 5.30 nad ranem. Po co wogóle wstałam tak wcześnie? Powoli podniosłam się z łóżka. Wtedy on się obudził. Patrzył na mnie zaspanym wzrokiem. Przetarł oczy i ziewnął.

- Po co ty tak wcześnie wstałaś? - spytał wciąż zachrypniętym głosem.

- Obudziłam się tak sama z siebie. Najlepiej będzie kiedy pój...

Nie dał mi dokończyć zdania. Podniósł się na równe nogi i przyłożył mi palec do ust.

- Nigdzie nie idziesz. Zostaniesz ze mną.

- Sean, dobrze wiesz, że muszę iść.

Przez chwilę myślałam, że zrozumiał. Podeszłam do drzwi i złapałam za klamkę. Wciąż patrzył na mnie dzecięcym wzrokiem. Nagle zemdlał. Całe szczęście, że spadł na łóżko. Szybko podbiegłam i sprawdziłam puls. Ledwo wyczuwalny. Wtedy otrząsnął się, ostatkiem sił podniósł się i przykrył kocem. Ktoś wszedł do pokoju. To była jego mama. Miała krzyknąć, ale Sean podniósł się i złapał moją rękę. Zrozumiała. Podała mu jakieś leki i wyszła nawet nie spoglądając za siebie. Wyglądała na bardzo miłą kobietę, wystarczyło tylko zdobyć jej zaufanie. Po jej wyjściu panowała długa i głucha cisza. Przerwały ją bolesne jęki Seana.

- Wszystko w porządku? - spytałam chłopaka.

- Nie. Nic nie jest w porządku. Ja umieram... - powiedział wycieńczonym głosem.

- Nie mów tak! Serce mnie od tego boli!

- Spokojnie kochanie, stawiam 55%, że umrę i 45%, że przeżyję. To drugie nie jest pewne.

- Nie możesz umrzeć! Nie chcę cię stracić...

Znowu nie dał mi dokończyć. Tym razem nie przyłożył mi palca do ust, ale mnie pocałował.

- Mam do ciebie ostatnie pytanie zanim pójdziesz do domu. - powiedział.

- Jakie to pytanie?

- Może ci się wydawać szalone ale... czy będziesz moją dziewczyną?

TAKIEGO PYTANIA SIĘ NIE SPODZIEWAŁAM. Zgodziłam się. Nie miałam innego wyjścia. Wtedy on zamknął oczy. Miałam szansę żeby bliżej mu się przyjrzeć. Był bardziej blady niż wczoraj i ledwo oddychał. Chyba naprawdę umierał. Z resztą był strasznie schorowany i ledwo żywy. Oczy też mu zbladły. Bałam się, że go stracę. Wolałam zostać z nim jeszcze jeden dzień niż zostawić go samego. Do pokoju nagle wparował Kieran.

- Co tu robisz... - powiedział.

Podszedł bliżej i zamierzał mnie wyprowadzić. Wtedy zobaczył w jak złym stanie jest Sean. Zatrzymał się. Łzy napłynęły mu do oczu i wybiegł, zatrzaskując za sobą drzwi. Sean wciąż spał i ani drgnął od prawie pół godziny. Zaczęłam się martwić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro