25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trwali tak w pocałunku przez kilka minut aż musieli zaczerpnąć tchu. Patrzyli na siebie i nie widzieli świata poza sobą.

– Mogę nazwać cię moją królową? – spytał Loki po chwili.

– Podobno jestem tylko zwykłą śmietelniczką – uśmiechneła się – z resztą na królową to się nie nadaje – stwierdziła – a w ogóle czemu spytałeś?

– To pytanie ciągle siedziało w mojej głowie. Z resztą ty też – odparł a po chwili dodał – moja królówo.

– ,,Bycie królową ma sens jeżeli wychowywałaś się jako księżniczka." cytując jakiś tam cytat z serialu.

– I tak będę mówił na ciebie moja królówo.

Potem nic już nie mówili i patrzyli na krajobraz, który zapierał dech w piersiach. Bujna roslinność oraz ćwierkot ptaków a do tego szum wodospadu. Pierwszą myślą kobiety było, że to wszystko co tu się stało to tylko sen lub jakaś iluzja. A jeżeli tak było to nie chciała się budzić.

~ Niech to trwa na zawsze ~

Pomyślała i zamknęła oczy wsłuchując się w otaczającą naturę.

– Co ty robisz? – uslyszała głos zielonookiego.

– Próbuje się zrelaksować i pomedytować  – odpowiedziała wciąż mając zamknięte oczy.

Loki chwilę jeszcze się na nią patrzył a potem pocałował ją. Był to tylko przelotny pocałunek. Po tym kobieta otworzyła oczy.

– Nie mogłem się powstrzymać – odparł – z resztą jestem królem i mogę robić co zechce. A tego chciałem.

Zaśmiała się tylko i przypomniało jej się coś o co miała zapytać już pierwszego dnia gdy tu przybyła. Była to sprawa koszuli nocnej.

– Jest sprawa – zaczęła – pierwszego dnia gdy tu przyjechałam i się obudziłam nie miałam swojego stroju tylko koszulę nocną i no...czy ty...no wiesz – powiedziała rumieniąc się.

– Czy cię przebrałem? – zaśmiał się a po chwili wyjaśnił – istnieje takie coś jak magia. I apropo magii. Jak tam trening u ciebie?

– Nie trenowałam odkąd byłam więziona – na tamto wspomnienie posmutniała i jej oczy stały się szklane.

– Hej spokojnie – gdy zobaczył reakcje kobiety od razu ją przytulił. Gdy poczuł jak go obejmuje rękoma czuł bezpieczeństwo – jeżeli chcesz mogę cię trochę podszkolić – mówił to ciągle nie wypuszczają kobietę z uścisku.

– Nie musisz. Dam radę sama.

– I stłuczesz wazon? Kolejny? O nie, będę cię szkolił królowo.

– Nie jestem królową – odpowiedziała.

– Dla mnie jesteś. I koniec tematu.

Dzień później

Obudziła się radosna i pełna życia. Wstała od razu i wyjęła z szafy różową suknię która była pokryta i zdobieniami i kilkoma wartwami miękkiego tiulu ( media). Upięła włosy w koka i zrobiła delikatny makijaż. Później usiadła z książką na kanapie i zaczytała się. Czuła jak fabuła jeszcze bardziej robi się ciekawa i po mału lektura zaczyna ją wciągać do tamtego świata i pożerać z ciekawości co dalej.

– Moja królowo słyszysz mnie?

Wyrwał ją głos Lokiego który siedział na przeciwko niej.

– Nie zauważyłam cię Królu – powiedziała tak gdyż za drzwiami stali strażnicy – po co ci strażnicy?

– By czasem ktoś nie przeszkodził nam w rozmowie moja królowo.

– Nie jestem królową – zamknęła książkę zaznaczając stronę i odłożyła na stolik.

– Czekam na powitalnego całusa.

– Nie ma nic za darmo – zaśmiała się cicho.

Wstała by odłożyć książkę na półkę lecz Loki złapał ją za nadgarstek i pociągnął. Siedziała teraz jak małe dziecko na jego kolanach.

– Co ty wyprawiasz? – spytała.

– Naucz się używać mocy do odkładania książek. Skup się moja królowo – powiedział pełen powagi.

– Wiesz o tym, że się nie uda – spytała bardziej stwierdziła – i głupio się czuję gdy mówisz moja królowo.

– Próbuj.

Wzięła głęboki wdech i pomyślała by książka się uniosła. Jedynie lekko drgnęła. Popatrzyła na Lokiego wzrokiem,,A nie mówiłam " ale on nie dawał za wygraną. Za piątym razem książka uniosła się w powietrzu ale po kilku sekundach spadła.

– Musisz się skoncentrować i myśleć o celu. Nie możesz się rozpraszać – starał się jej pomóc.

– Łatwo mówić.

Pomyślała o celu i o tym co ta książka ma zrobić i nagle uniosła się do góry i odłożyła na miejsce. Victoria patrzyła na to z radością wymalowaną na twarzy. Oczy świeciły jej się jak u dziecka i po chwili wstała i zaczęła skakać ale po chwili się opamiętała.

– Gratuluję, było tak ciężko? – spytał uśmiechnięty.

– Tak było – przyznała – i jestem głodna.

– To chodźmy – wstał z fotela i skierował się do drzwi i miał nacisnąć już klamkę by przepuścić ją lecz – jeżeli chcesz wyjść i coś zjeść należy się buziak – wskazał swój polik.

Przewróciła oczami i pocałowała go w polik i czekała aż otworzy drzwi.

– Otworzysz?

– Tak za jeszcze jednego buziaka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro