Rozdział 21 Pijaństwo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nita stała przy barierce i przyglądała się wyspie Sudil, od której z każdą minutą coraz bardziej się oddalała. Statek kierował się w stronę Mranoc, wyspy z klimatem umiarkowanym, do której powinni dopłynąć następnego dnia przed południem. Odeszła od barierki po czym zaczęła się kierować w stronę swojej kajuty którą musiała znów dzielić z czwórką chłopaków. Nadal była zła za całe to zajście w Sudil, ale czy miała jakiś sensowny powód by się na nich złościć? Właściwie to nie, przecież źle też nie chcieli. 

Otwierając drzwi do kajuty dobiła do niej pewna niska postać, spojrzała w dół i zobaczyła Gona, za którym stał Killua.

- Nita! – zawołał ucieszony zielonowłosy. – Już nie jesteś zła?

Szatynka westchnęła cicho.

- Nie, nie jestem już zła, – powiedziała od niechcenia, ponieważ nie chciała dłużej ciągnąć tego tematu. – dokąd idziecie?

- Idziemy zwiedzić statek, – odpowiedział jej Killua. – mieliśmy też iść ciebie poszukać, ale sama się znalazłaś.

Nita nic nie odpowiedziała, tylko wyminęła obu chłopców i zniknęła się w łazience. Miała ogromną ochotę wziąć zimny prysznic, ostatnio kiedy się myła to wtedy gdy wsiedli na statek płynący do Sudil, czyli trochę już czasu minęło. Kiedy odkręciła zawór poczuła niewyobrażalną błogość, kiedy chłodna woda strumieniami płynęła po jej ciele, wtedy też pozwoliła swoim myślom przejąć głowę. 

Gdy tylko dotrą do Glardio, będzie musiała zostawić pozostałą czwórkę. Będzie dla niej to bardzo ciężkie, ponieważ naprawdę się przywiązała do tej grupki. Z każdą minutą gdy o tym myślała, jej zielone oczy coraz bardziej zaczynały ją piec od zbierających się łez. Zsunęła się po ścianie kabiny, po czym usiadła i schowała twarz w swoich kolanach, które wcześniej podsunęła pod brodę.

- Cholera jasna, – mruknęła zła na siebie, po czym pozwoliła by łzy zaczęły płynąć po jej twarzy, mieszając się przy okazji z strumieniami wody z prysznica. – co ja mam kurwa zrobić?

- Nita – usłyszała głos zza drzwi do łazienki. – wszystko dobrze? Nic ci nie jest?

To był głos, który tak ją uspokajał. Głos Kurapiki. Szatynka szybko wstała z brodzika prysznicowego, po czym wzięła kilka głębszych oddechów by w jej głosie nie było słychać, że płakała.

- Spokojnie, nie zabiłam się! – zawołała zakręcając przy tym wodę.

Wyszła spod prysznica, po czym chwyciła za biały ręcznik który wisiał w łazience. Naprawdę była wdzięczna Leorio za to, że rezerwuje pokoje na statkach, które mają pełne wyposażenie w łazience. Ubrała się w swoje ubrania po czym wyszła z łazienki, w kajucie był jedynie Kurapika który siedział na swoim łóżku i czytał książkę. Wtedy zielonooka zaczęła się zastanawiać nad tym, gdzie jest Doktorek ponieważ odkąd przyszła do ich wspólnej kajuty to go nigdzie nie widziała.

- Kurapika, – blondyn podniósł wzrok znad książki. – gdzie wcięło Doktorka?

- Z tego co go mówił to poszedł zwiedzić statek. – stwierdził wracając do czytania, Nita zmarszczyła lekko brwi.

- Nie lepiej było mu iść z Gonem i Killuą? – zapytała sama siebie idąc w tym samym czasie do swojego łóżka.

Blondyn jedynie wzruszył ramionami na pytanie szatynki. Kiedy Nita usiadła na łóżku chwyciła w dłonie Sztabkę, po czym zaczęła dokładnie ją oglądać z wszystkich stron. Kurapika na chwilę oderwał się od tekstu książki i przyglądał się ruchom dziewczyny. Gdy zapytał co robi, to dziewczyna jedynie odpowiedziała, że sprawdza czy broń nie wymaga czyszczenia. Blondyn chciał coś powiedzieć, jednak przerwał mu huk otwieranych drzwi, w których stanął Gon.

- Pali się, że tak gwałtownie otworzyłeś drzwi? – zapytała zirytowana Nita, która z zaskoczenia wypuściła z rąk karabin.

- Co się stało, Gon? – zapytał Kurapika ignorując wcześniejszy komentarz dziewczyny.

Zielonowłosy wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać.

- Musicie nam pomóc z Leorio, – Nita i Kurapika w tym samym czasie na siebie spojrzeli, po czym znów ich oczy skupiły się na młodszym chłopaku. – kiedy chodziliśmy z Killuą po statku, weszliśmy na chwilę do baru. Z ciekawości tam zajrzeliśmy, ale wśród całego pijanego tłumu zobaczyliśmy właśnie Leoria, który siedzi pijany i zaczepia losowe kobiety. 

Nita wybuchła niekontrolowanym śmiechem gdy to usłyszała, ją śmieszyła ta sytuacja. W myślach współczuła tym biednym kobietą, które zostały zaczepione przez Paradnight'a. Kurapika spojrzał na nią karcącym wzorkiem jednak dziewczyna dalej się śmiała jak opętana.

- No co? – zapytała gdy z grubsza się uspokoiła. – To jest w cholerę śmieszne! Sami musicie przyznać!

- A gdzie Killua? – tym razem głos zabrał Kurapika.

- Został tam w razie gdyby Leorio zrobił coś głupiego. – wyjaśnił Gon po czym z nadzieją w oczach patrzył to w oczy blondyna, to w te zielone należące do szatynki. – Ale musicie nam pomóc go zabrać do pokoju, zanim się upije do nieprzytomności.

Blondyn skinął głową, odłożył książkę po czym wstał i ruszył w stronę wyjścia z kajuty. Kiedy stanął w przejściu koło Gona, spojrzał na Nitę której nie widziało się iść zbierać pijanego Doktorka. Ale dla świętego spokoju zeszła z łóżka i już po chwili cała trójka kierowała się w stronę baru.

***

-  Chyba wolałam tego nie widzieć. – westchnęła zielonooka patrząc na pijanego bruneta.

Cała trójka patrzyła załamana na Leoria, który próbował komplementować siedzącą przy nim dziewczynę, jednak przez ilość alkoholu we krwi z jego ust wychodził głównie niezrozumiały bełkot. Dziewczyna spojrzała na Killuę, który próbował zmusić pijanego bruneta by wstał i poszedł do pokoju, ale nie udało mu się to. Kiedy białowłosy chłopak zobaczył swoich przyjaciół zostawił na chwilę okularnika i podszedł bliżej do stojącej trójki.

- Nie da się z nim dogadać, – powiedział na starcie młody Zoldyck. – ignoruje wszystko co do niego mówię.

- Może jak ktoś go walnie i straci przytomność, to wtedy go jakoś zaciągniemy do pokoju? – zaproponowała Nita, na co Kurapika pokręcił z niedowierzeniem głową.

Blondyn podszedł bez słowa do siedzącego bruneta, po czym niezbyt delikatnie go szarpną za ramię. Leorio spojrzał zamglonym wzrokiem na przyjaciela, po czym bełkocząc coś pod nosem wstał z swojego miejsca. Razem z Kurapiką wrócił do pozostałej trójki, blondyn tylko im powiedział, że idzie zaprowadzić pijanego Paradnight'a do pokoju. Zoldyck oraz Freecss postanowili pójść za Kurapiką, przez co Nita została sama w barze.

Uwagę zielonookiej szatynki przykuł trunek, którym brunet się raczył. Podeszła bliżej do stolika i wzięła w dłoń butelkę, jak się okazało było to whisky. Jej wzrok zjechał w dół na stolik, na którym stała do połowy napełniona szklanka, wtedy też zaczęła się zastanawiać nad jedną sprawą. Dawno nie piła alkoholu a teraz jakby nie patrzeć ma świetną ku temu okazję.

- Przecież nic mi się nie stanie, jak wypije to co zostawił Doktorek. – powiedziała do siebie po czym zaczęła pić zawartość szklanki.

Nie skończyło się na tej jednej szklance, po niedługim czasie Nita zdążyła opróżnić połowę butelki z alkoholem. Z każdą minutą czuła, że alkohol przejmuję nad nią kontrolę i coraz bardziej czuła, że ogarnia ją nieopisane szczęście. W pewnym momencie zaczęła nawet się śmiać sama z siebie, bez żadnego konkretnego powodu. 

Czuła pierwszy raz od dłuższego czasu spokój ducha.

***

- Nareszcie poszedł spać. – Gon odetchnął z wyraźną ulgą.

Cała trójka miała problem by poradzić sobie z pijanym Leorio, jednak gdy wreszcie zmusili go do tego by się położył w łóżku, zasnął niemal że natychmiast. W czasie kiedy z nim szli do pokoju brunetowi udało się zaczepić dwie panie sprzątaczki, nakrzyczeć na napakowanego obcego typa oraz zaliczyć dwie gleby. Kurapika przykrył przyjaciela kocem po czym przypomniał sobie, że nie widział by Nita wracała z nimi do pokoju.

- Gdzie Nita? – jego szare tęczówki spojrzały na dwóch młodszych chłopców. – Widzieliście, by szła z nami?

Killua pokręcił przecząco głową.

- Została w barze, nie szła za nami. – wyjaśnił białowłosy, na co blondyn zmarszczył brwi.

Wystarczy mu jedna pijana osoba.

- Zostańcie i pilnujcie go. – nakazał po czym skierował się w stronę drzwi, zanim wyszedł dodał tylko. – Idę po Nitę, coś mi się zdaje, że mogła pójść tą samą drogą co Leorio.

Idąc w stronę baru, zastanawiał się dlaczego tak mu zależy by akurat teraz znaleźć szatynkę. Przecież ona jest maksymalnie rok młodsza niż on, jest dorosła i da sobie radę, ale jeśli również postanowiła dzisiaj pić, to może skończyć jak Paradnight. Kto wie co pijana Nita mogłaby zrobić. Wchodząc do baru, Kurapika próbował wypatrzeć gdzieś zielonooką ale wśród tłumu ludzi było to dość trudne. Przepychając się w stronę miejsca, skąd zabrał Leoria dostrzegł wreszcie jej sylwetkę, dziewczyna siedziała przy stoliku a koło niej była butelka whisky. Nita siedziała uśmiechnięta jak głupia do sera i cały czas się z czegoś śmiała, oraz dolewała sobie trunku do szklanki.

Kurapika zmarszczył gniewnie brwi, po czym podszedł i wyrwał dziewczynie butelkę.

- Kurwa mać, ile ty zdążyłaś wypić kiedy poszliśmy? – zapytał zdenerwowany na co zielonooka tylko głośniej się roześmiała.

- Tylko to co Doktorek miał w szklance, i połowę tej buteleczki – mówiła między śmiechami po czym wyciągnęła dłoń by zabrać od blondyna butelkę. – daj mi dokończyć.

- Nie ma takiej opcji! – uniósł na nią głos po czym chwycił ją za ramię i pociągnął do góry tak, by ta wstała. – Nita, jesteś spita!

Kurapika już wiedział, że będzie jutro musiał się opiekować dwoma skacowanymi osobami. I ani trochę nie podobał mu się ten pomysł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro