XXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Idąc z dziewczynami przez ogród czuję się jak na smyczy. Niby nikt mnie nie trzyma, ale jestem wciąż obserwowana i otoczona. Jak na więziennym spacerniaku. Jak ja was, kurwa, nienawidzę-przechodzi mi przez myśl.

Zauważam też, że nie męczę się już tak szybko, jak jeszcze kilka dni temu. Ogólnie czuję się bardziej... Witalna.

Nagle nasz nudny spacer i moje rozmyślania przerywa cichy szum i trzaśnięcie.

- Zapora opadła.- Stwierdza Bloom.

- On tu idzie.

- Zabierzcie ją stąd! - Flora i Muza rzucają się w moją stronę, ale ja już po pierwszych słowach ruszam w bieg przed siebie. Chcę się z nim zobaczyć choćby nie wiem co i nie pozwolę, żeby zamknęły mnie w pokoju.

Moja kondycja, a raczej jej brak, daje o sobie znać, bo już po paru metrach dziewczyny powalają mnie na ziemię. Szarpiemy się chwilę, aż zapieram się chwytając ławki.

- Nigdzie nie idę- warczę obejmując metalowe pręty obiema rękami. Siłują się ze mną jeszcze parę sekund, aż dociera do nich, że nie zamierzam się, kurwa, puścić.

- Dobra.- Stwierdza z wściekłością Bloom.- Ale chociaż nie przeszkadzaj i siedź tutaj.

Prycham. Myślą, że będę się słuchać? Siedzę na kolanach skulona przy ławce i obserwuję wejście na dziedziniec. Błagam, niech on wreszcie tędy przejdzie. Gdy go wreszcie zauważam, rozglądającego się dookoła, mam ochotę natychmiast wyrwać się do biegu. Znając jednak moje możliwości, wiem już, że nie dotarłabym nawet w połowę drogi.

On także mnie zauważa. Powolnym krokiem wchodzi na teren szkoły, Winx są gotowe do obrony. Stają przede mną tworząc ludzką ścianę.

- Nie oddamy ci jej-odzywa się pierwsza Bloom.

- Nie potrzebuję waszej zgody.- Boże, jak bardzo tęskniłam za tym głosem! Po raz kolejny zagryzam wargę, żeby nie rzucić się od razu w jego stronę. Muszę być sprytniejsza.

Powoli podnoszę się na nogi tak, żeby nagłe ruchy nie zwróciły uwagi dziewczyn stojących do mnie tyłem. Podnoszę z ziemi dość spory kamień i przez chwilę rozważam jak to rozegrać.

Biorę wdech i rzucam kamień z całej siły na prawo, ląduje jakieś pięć metrów od nas. Wszystkie czarodziejki naraz spoglądają w tamtą stronę, a po chwili odwracają się, żeby spojrzeć na ławkę. Ale mnie już tam nie ma. Tak szybko nie biegłam chyba nigdy i po paru długich metrach wpadam w ramiona zaskoczonego Valtora. Czuję jak obejmuje moje plecy i przyciska do siebie.

- Przepraszam-szepczę.- Tęskniłam.

Odrywam na chwilę swoją twarz od jego torsu, żeby spojrzeć na Winx. Stoją tam, gdzie stały i nie robią w naszą stronę ani kroku.

- Rozprawię się z nimi i zaraz cię stąd zabiorę.- Przyciska usta do mojego czoła.

- Nie możesz.-Kręcę głową.- Rzuciły na mnie urok. Jeśli skrzywdzisz Bloom mi dostanie się tak samo. Już to testowałam, na szczęście działa w obie strony i ja też mogę zadać jej ból.

- To też poczuje?- Nachyla się i całuje mnie mocno. Zarzucam mu ręce za szyję i przyciągam do siebie bliżej. Stoimy tak robiąc naszym obserwatorom soft porno, aż w końcu chrząknięcie przywraca nas na ziemię.

- Lorette, chodź tu natychmiast. Pamiętaj o umowie, masz wybór.- Layla patrzy na mnie wyczekująco. Wzdycham i opieram czoło o klatkę piersiową czarownika.

- O czym ona mówi?

- Mają sposób, żeby odesłać mnie do domu. Jeśli będę współpracować, mają mi pomóc wrócić.

- Chcesz wrócić?- pyta bez żadnych pretensji, bez oceniania.

- Tak. Nie wiem. Ech... Tęsknię za moimi bliskimi. Potrzebuję ich, a tutaj nie wytrzymałabym długo.

- To leć do nich.- Mówi. Podnoszę na niego wzrok, zdziwiona jego reakcją.- Wracaj do domu, Lori. Jeszcze kiedyś się spotkamy.

- Skąd możesz to wiedzieć?- Czuję, jak moje oczy zachodzą łzami.

- Po prostu wiem. Uciekaj.- Przesuwa kciukiem po moim policzku. Robię dwa kroki w tył. Nie mogę się zebrać, żeby go puścić. Uśmiecha się do mnie lekko.

Wiem, że powiedział to, żeby nie utrudniać mi podjęcia decyzji. Miał świadomość, że i tak będę chciała wracać. Oddycham głęboko i odchodzę parę kroków na bok. On odprowadza mnie wzrokiem, nie zwracając uwagi na nic dookoła. Dlatego właśnie nie zauważa ogromnej kuli ognia wytworzonej przez połączone moce Winx lecącej wprost na niego, którą ja dostrzegam kątem oka.

Wszystko trwa ułamki sekundy, ale dla mnie czas jakby zwalnia. Nie myśląc nad tym ani chwili w dwóch dużych krokach pojawiam się z powrotem przed nim, zasłaniając go swoim ciałem.

Niesamowite ciepło rozlewa się po moim ciele i w tym samym momencie zostaję odrzucona w tył. Głośny pisk w uszach sprawia, że zupełnie tracę zmysły i jedyne co przebija się przez ten hałas w mojej głowie, to okropny wrzask Bloom. Nie mija nawet chwila, kiedy tracę świadomość.

~*~

Króciutki, ale musiałam urwać w tym momencie. Takie są najlepsze na przerwy ;))) Zbliżamy się do epilogu, kochani.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro