J E D E N A Ś C I E

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przypomnijcie sobie rozdział drugi!

Chłopczyk wyglądający na, na prawdę starszego, a w rzeczywistości miał tylko 10 lat czekał na swojego tatę.

Gdy w progu zobaczył dosyć wysokiego bruneta na jego usta przybył uśmiech.

- Co tam, bachorze? - zapytał sie swojego młodszego syna, którego nigdy nie chciał.

Jednak Robert nie wiedział w ogóle, że miał brata ani mamę.
Całe swoje życie żył w przekonaniu, że żyje samotnie z tatą - a jak to uznał jego ojciec, matka ich porzuciła.

- Tato.. - zamyślił się, ale w końcu wziął się w garść, aby o to zapytać. - To nie był rachunek, prawda? - zapytał, a za swoich pleców wyjął kartkę która była cała w taśmie.

Chłopczyk wiedział, że jego ojciec kłamie, że to wszystko to tylko rachunek, więc gdy jego tata wyrzucił tak jak się domyślał list, to gdy wyszedł do innego pomieszczenia szybko z kosza na śmieci (który na szczęście był czysty, a śmieci które się tam znajdowały były to tylko te papierki) wręcz sprinterem pobiegł do swojego pokoju, uprzedzająco zamykając drzwi.

Wyciągnął z szuflady taśmę i zaczął układać "puzzle"

- R-Robert skąd to masz? - wyjąkał próbować wyrwać kartkę synowi, lecz ten wyskoczył z łóżka oraz kazał mu usiąść.

- Czemu zataiłeś przede mną, że mam brata? - spytał się łamiącym głosem. - Tak przeczytałem to, może było mi ciężko bo mam nopiero 10 lat, lecz przeczytałem. Nienawidzę Cię. - szepnął, a po jego policzku spłynęła łza.

- Robert.

- Wyjdź stąd - wykrzyczał, brunet wyszedł, ale po krótkiej chwili wrócił.

W ręce trzymał kopertę podobnej do tej co dostał on sam.

- Skoro już znasz prawdę, proszę - podał list młodszemu. - to od t-twojego - zawahał się, lecz dokończył. - Brata. - podał mu i wyszedł.

Chłopczyk otworzył list, a po krótkiej chwili przed jego oczami pokazały się literki i słowa, czytał bardzo powoli, żeby to zrozumieć. Może miał tylko 10 lat, ale był bardzo mądrym chłopakiem.

Cześć braciszku

Wiem, że mnie nie znasz, więc ci się przedstawię. Siema jestem Marek i jestem twoim bratem, lecz gdy miałeś 4 lata twój, bo moim już nie jest ojciec Cię zabrał ode mnie i od mamy. Myślę, że kiedyś się spotkacie! Powiem Ci, że zawsze chciałem z tobą pogadać na żywo, ale jak to czytasz to zapewne nie żyje. Tak, nie żyje. Wiem, że możesz tego słowa nie zrozumieć lecz to nie czas na to. Pamiętam jak byłem na twoich narodzinach, zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia byłeś bardzo uroczy! Pamiętam jak się bałeś w burzę to do mnie przychodziłeś i się bawiliśmy po ciemku. Może ten list nie ma sensu, ale chcę Ci tylko przekazać jedno dziękuję za to, że mogłem do Ciebie napisać.

Kocham Cię
Marek.

Dziesięciolatek przeczytał jeszcze około cztery razy list, co zeszło mu trochę, ale gdy zrozumiał treść i z każdą linijką miał na swoich ustach uśmiech, a na momencie zabicia się, był po prostu smutny.

- Siema jestem Robert - pisnął i się zaśmiał, jednak po chwili spoważniał. - Szkoda, że Ciebie nie mogłem poznać braciszku. Zapewne byśmy się zaprzyjaźnili!

Cześć!

Zepsułam ten rozdział wiem! Przepraszam >.<

Mam nadzieję, że jednak się spodobał 💝

Jeszcze jeden rozdział i epilog 😪

Widzimy się w następnym rozdziale, który nie wiem kiedy będzie ❤️

Cześć ❤️

Ps. Rozdział niesprawdzony ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro