XXXI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Jak wygląda Północ? — spytałam, gdy szliśmy główną ulicą miasteczka. Aby przeżyć na Północy potrzebny był specjalny ekwipunek. W tym mieście było na pęczki miejsc, które oferowały taki sprzęt, ale tylko trzy, których właściciele należeli do ruchu i udostępniali innym członkom wyposażenie.

— Śnieg, zimno... więcej śniegu — odparł Barry i pomachał przechodzącym po drugiej stronie ulicy Sarah i Emily.

Również im pomachałam. Emily zdawkowo kiwnęła głową w naszą stronę, a Sarah akurat patrzyła w drugą stronę. Brunetka dźgnęła ją łokciem w bok i wskazała nas palcem. Rudowłosa energicznie do nas pomachała.

— Bardzo specyficzne informacje — odparłam ze śmiechem. Trzecia grupa składała się z Sofie i Eliany, przedstawicielki Zachodu, ale one były gdzieś w drugiej części miasta.

Jego wąskie wargi rozciągnęły się w uśmiechu.

— Jeżeli chcesz bardziej specyficznych informacji, zapytaj Davida — powiedział. — On jako jedyny z nas tam był.

— David? — zdziwiłam się. — Akurat jego się nie spodziewałam.

— Co nie?

Na chwilę zapadła cisza.

— Mówiąc o Davidzie — podjęłam po chwili. — Wiesz, że zaproponował mi przejście do jego grupy? Co o tym myślisz?

— Cóż... — Zerknął na mnie. — Widziałem was kilka razy, jak ćwiczyliście i muszę przyznać, że dobrze ci to idzie.

Odwróciłam wzrok, by ukryć rumieńce.

— Dzięki.

— Więc według mnie, możesz się śmiało przenosić. Tylko wybłagaj Donnę, żeby cię puściła. — Zaśmiał się.

Również się zaśmiałam i na tym rozmowa się skończyła, bo weszliśmy do sklepu. W środku byłam głównie milczącym obserwatorem, z racji tego, iż ani nie znałam żadnego z tajnych, opororuchowych haseł, ani absolutnie nie znałam się na sprzęcie, którego potrzebowaliśmy.

Droga powrotna upłynęła mi na utrzymaniu balansu, który ciężka torba przerzucona przez ramię skutecznie mi zaburzała. Z tego co wiedziałam, każda para, która wybrała się do miasta, załatwiała ekwipunek dla pięciu osób — Emily i Eliana zaopatrywały się same. To wręcz smutno brzmiało, jak mało nas zostało.

Z tego co wcześniej zauważyłam, w torbie na pewno były grube kurtki, rękawiczki i tego typu rzeczy oraz coś na kształt maski, która była w stanie zasłonić nos i usta. Jeszcze nie spytałam o nie Barry'ego, głównie dlatego, że walczyłam z zadyszką.

Moje myśli, które i tak dość swobodnie pływały między tematami, od razu skojarzyły imię Barry'ego i płynnie przeskoczyły do wczorajszego wieczoru. Aż się zarumieniłam i musiałam odwrócić wzrok.

Z tego co zrozumiałam, mogłam go teraz nazywać... swoim chłopakiem? Byliśmy parą?

Już widziałam miny dziewczyn, jak się o tym dowiedzą.

Chociaż w sumie... to może nie być za dobry pomysł, bo następnego dnia cały obóz będzie gadać. A było o czym. Nadal pamiętałam dotyk jego ust na skórze.

Ponownie musiałam odwrócić twarz, bo moje policzki pokrył rumieniec.

Starałam się powstrzymać swoje myśli od zbaczania w tą stroną, dopóki szliśmy razem. Pożegnałam się z nim w miejscu, gdzie poprzednia grupa porzuciła torby z ekwipunkiem i poszłam w stronę namiotu, gdzie miałam posłanie.

W środku siedziały Charlie, Sarah i Raven, w drugim końcu namiotu widziałam Emily, a tuż przy wejściu — Julię.

— Gizela! — Charlie pomachała na mnie dłonią. — Chodź no tu!

Lekko zaniepokojona podeszłam do nich i usiadłam pomiędzy Charlie i Raven.

— O co chodzi? — spytałam.

Charlie kiwnęła głową w stronę Sarah.

— Słyszałam, jak Elizabeth i Nicole rozmawiały, że widziały cię, jak wychodziłaś z Szarym Smokiem z obozu — wyjaśniła rudowłosa.

— I? Poszliśmy na spacer — odparłam. To była prawda, ale czy musiały wiedzieć, że niecała?

— Gdy wróciłaś, byłaś cała roztrzepana i zarumieniona, jeśli wiesz o czym mówię. — Spojrzała na mnie z przesadną powagą w oczach.

— Nie? — odparłam niepewnie.

— Och, daj spokój — jęknęła Charlie. — Jesteście razem?

Spojrzałam w bok i przygryzłam wargę, ale nie udało mi się powstrzymać uśmiechu.

— Wiedziałam! Wiedziałam! — triumfowała mulatka.

— Chcę szczegółów i to teraz — zażądała Sarah. — Doszło do czegoś?

Zamierzałam zgrabnie ominąć ten temat, ale moje rumieńce zdradziły prawdę. Sarah aż się zachłysnęła.

— Opowiadaj!

— Ta, a jutro cały obóz będzie gadał. — Przewróciłam oczami.

— I tak będzie gadał — powiedziała Raven. — Naprawdę sądzisz, że Elizabeth zachowa coś takiego dla siebie? Da się z tego zrobić naprawdę niefajną plotkę.

— Plotka to rzeczywiście hydra lernejska o dziewięciu głowach. Nie sposób jej zniszczyć, bo na miejscu jednej odciętej głowy wyrastają dwie nowe — dorzuciła Julia ze swojego miejsca. — Agatha Christie... — Nie dosłyszałam tytułu.

Poczułam, jak robi mi się niedobrze.

— To dla twojego dobra, Gizela — dodała Sarah. — Możemy albo pozwolić informacjom działać samym, albo zrobić „kontrolowany wyciek", kapujesz?

Jęknęłam.

— Nie no, Sarah, przyznaj się, po prostu jesteś ciekawa, czy ma dużego — powiedziała Charlie.

Schowałam twarz w dłoniach.

— To też, ale to kwestia drugorzędna — przyznała się Sarah.

— Ja stąd zaraz wyjdę, naprawdę — zagroziłam. — Pójdę spać do kogoś innego.

— Do Szarego Smoka? — Sarah sugestywnie uniosła brwi.

— Nie! — zaperzyłam się. — Mam innych przyjaciół.

— I tak wiemy, że miałaś go na myśli — stwierdziła Charlie. — A teraz opowiadaj.

Dużo krępujących pytań i nieskładnych odpowiedzi później przebrnęłyśmy przez ładną część wyznań i górnolotnych słów.

— I co dalej? — dopytała Sarah niecierpliwie.

— Widzę te rumieńce, zboczeńcze! — Charlie żartobliwie uderzyła ją w ramię.

— Na część następną spuszczamy zasłonę milczenia — powiedziałam patetycznie.

— Och, no weź! — poprosiła rudowłosa.

— I tak wiecie, co się wydarzyło! Mam wam tłumaczyć szczegóły anatomiczne?

— No o jego szczegółach anatomicznych mogłabyś co nieco dodać — stwierdziła Charlie.

Aż westchnęłam.

— No chyba nie. — Przeczesałam włosy z frustracją. — A myślałam, że jesteś tą „rozsądną".

— Ukradłaś mi rolę, to co miałam zrobić? — Wzruszyła ramionami. — Bycie taką Sarah jest o wiele łatwiejsze.

Sarah spojrzała na Charlie z oburzeniem, ale nic nie powiedziała.

Wetchnęłam ponownie, czując, że nie pozwolą mi szybko się stąd oddalić.

***

Hej, hej!

Pisząc tę scenę, nie potrafiłam przestać się śmiać i mój tata aż zajrzał do mnie do pokoju, co ja takiego robię xdd.

Na rozdział nie zerknął, może dobrze lol.

Jak było z wami? Zaśmialiście się?

A teraz lekko zbaczamy z tematu...

Chcę wam wszystkim serdecznie podziękować za TYSIĄC komentarzy i blisko TYSIĄC wyświetleń pod Monetą. Jestem przeszczęśliwa, a to wszystko dzięki wam (tutaj specjalne podziękowania dla mabell6, bo jest chyba najaktywniejszą czytelniczką ;)

Jeju, naprawdę, kocham was wszystkich, buziaki :*

Do następnego,

~tricky

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro