Rozdział 7: Wspólny posiłek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatni rozdział przed Świętami 😀

---

(Yuri pov)

- Łał, to naprawdę dobre! - skomentował Sal, dosłownie wpychając w siebie jedzenie. Musiałem przyznać mu rację - nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem tak dobry posiłek.

- Cieszę się że smakuje - Carla uśmiechnęła się. - Dawno nie robiłam tego dania i bałam się że wyszłam z wprawy...

- Nie... Smakuje dosłownie tak samo jak za pierwszym razem gdy je zrobiłaś - powiedział Diego. - Heh... Czuję jak nostalgia dosłownie wali we wszystkie możliwe punkty mojego ciała.

- Gadasz jak stary dziadek - zaśmiał się Lucas.

- Hej, tak jakby nie żyję od kilkunastu lat, daj mi spokój - uśmiechnął się.

- Hej... - odezwałem się. Nie chciałem zmieniać tematu na... taki... ale musieliśmy coś ustalić. - Diego...? Dos...? Właśnie, jak właściwie mamy się do ciebie zwracać?

- Jak chcecie - powiedział. - Dla mnie bez różnicy.

- Tak, zwłaszcza jak weźmiemy pod uwagę że Dos to nie tylko twoje imię, ale także twoje inicjały - zauważył Del-2.

- Ej, właśnie! Diego Olivier Sanchez... Jak weźmiesz pierwsze litery, wyjdzie twój pseudonim! - zauważył Sal. - To było celowe czy nie?

- Plus fakt że przed śmiercią miał na imię Diego i mieszkał w San Diego... Ironia stulecia.

Zaśmialiśmy się. No, to było całkiem ironiczne.

- Dobra, to akurat zabawne zbiegi okoliczności - przyznał Diego, gdy skończył się śmiać. - Ale... to nie jest pytanie, które chciałeś zadać, nie?

- Nie... - westchnąłem. - To... bardziej poważny temat.

- Oh... Rozumiem - momentalnie atmosfera zrobiła się bardziej poważna. - Dawaj... Chyba lepiej jeśli wszystkie wątpliwości rozwiążemy teraz.

- No dobra... W takim razie... Posłuchaj, może i wyglądasz teraz bardziej ludzko... I tak się zachowujesz... Ale mimo to dalej jesteś demonem... Więc nadal masz takie nieco...

- ...psychiczne zapędy...? No...

- Więc... Co teraz z twoimi grami?

Zamilkliśmy. To był dość poważny temat i nie chciałem psuć nastroju, ale... musieliśmy to ustalić.

- O cholera - w końcu wydusił z siebie. - To... dobre pytanie... Ja... ja nie chcę dłużej zabijać ludzi... Ale... jednocześnie muszę to robić, inaczej oszaleję! Co ja mam robić?!? CO JA MAM ROBIĆ?!?

- Ej, spokojnie...! Ale fakt... to dość poważna sprawa - przyznała Carla. - Co w takim razie...?

- Um... mogę coś zaproponować?

Wszyscy spojrzeliśmy na Lucasa.

- Masz jakiś pomysł? - zapytał go Henry.

- Ta, tylko... nie wiem czy jest do końca legalny... Możliwy fizycznie jest, ale nie wiem czy to legalne.

- Cóż, jeśli będzie to choć trochę lepsze rozwiązanie niż obecne, można będzie przymknąć oko... Jaki jest twój pomysł?

- Tylko... Wysłuchajcie mnie do końca zanim będziecie oceniać, dobra? Ty mamo też.

- No dobrze...

Lucas wstał i odchrząknął. Momentalnie miał wokół siebie całkiem inną aurę - czułem się jak na scenie jakiegoś programu telewizyjnego, mimo iż byliśmy w jadalni domu jednorodzinnego.

- Panie i panowie, przedstawiam zaiste nowatorski pomysł... Plan, jak pogodzić miłość ludzi do Morderczych Gier i niechęć do obserwacji prawdziwych morderstw...! Przedstawiam wam inicjatywę o nazwie Projekt Zetsubō!

Wsłuchiwaliśmy się w niego jak zahipnotyzowani. Miał w sobie coś, dzięki czemu chciało się go słuchać... To musiała być jego sekretna moc. Superlicealny Organizator wkracza do akcji.

- Ja i 15 moich przyjaciół ze szkoły wpadliśmy na pomysł, który może być potencjalnym rozwiązaniem waszych problemów! Nowatorska wersja morderczych gier, w których nie giną prawdziwi ludzie! Ochotnicy zgłaszają się do nas na castingi, i jeśli spełnią nadane przez nas wytyczne, przechodzą do następnej fazy! Na bazie ich wyglądu, umiejętności i profilu psychologicznego tworzymy doskonałe NPC, które niemal niczym nie różnią się od prawdziwych ludzi. Właśnie one są zamykane w miejscu gry, podczas gdy prawdziwe osoby mogą podziwiać samych siebie na wielkim ekranie! To, um... opinia?

Ostatnie wypowiedziane przez chłopaka zdanie dosłownie wytrąciło nas z tego stanu. Dopiero teraz mogliśmy się zastanowić nad tym, co powiedział...

- Um... cóż...

- Jest to... kreatywne...? - skomentowała Carla.

- Taaaak... - dodał Del-2. - Pytanie jednak jak prawo podchodzi do czegoś takiego...

- Dokładnie. Szczerze mówiąc, nie wiem tego. Musiałbym sprawdzić... YouTube nadal pracuje w pokoju obok, zgadza się? - Henry wstał z krzesła.

- Tak... Powiedział, że musi nieco nadrobić. A co, idziesz go spytać? - Sal spojrzał na niego.

- Zgadza się. Wrócę za moment...

- Jasne... - westchnął Diego. - Ja pierdolę... Pomysł dobry, nie powiem... Ma to potencjał, a jeśli da się uniknąć dalszych morderstw prawdziwych ludzi, byłoby super... Pytanie tylko czy jest to bardziej legalne niż to, co robiłem wcześniej.

- Myślę że tak... Kwestia jest taka czy w ogóle jest to legalne - zauważyłem. - Ludzie różnie podchodzą do kwestii zabójstw NPC i ich tworzenia. Zależy to od gry i tak dalej...

- Właśnie... W samej Danganronpie być może jest to legalne, a nawet mile widziane, ale w innych częściach Cyberprzestrzeni już niekonieczne... A utrzymanie tych gier tylko w jednej grze jest praktycznie niewykonalne. Wiem to z doświadczenia.

- To prawda... Nawet gry nieprowadzone przez ciebie często wyskakują w inne rejony. Jedna nawet zahaczyła o pieprzone My Little Pony, a to ostatnie miejsce po którym bym się spodziewał czegoś takiego - mruknął Lucas.

- Ta... Sezon 61 był bardzo dziwny.

- Dobrze, nie wiem jakim cudem ale o dziwo w niemal wszystkich światach Cyberprzestrzeni jest to całkowicie legalne - w tym momencie Henry wrócił z androidem. - Widocznie ludzie nie mają problemu z mordowaniem się kopii NPC, jeśli są one wykonane za ich zgodą. Człowiek uczy się całe życie.

- ŻE JAK?!? - krzyknęliśmy wszyscy.

- No cóż... Dobra. Nie mam pytań - uniosłem ręce. - No ale w sumie... Skoro nikt nie zwraca uwagi na to że co chwilę ktoś przeze mnie trafia na Syberię, to chyba takie coś będzie dozwolone.

- TAK JEST!!! - Lucas aż podskoczył. - Pora rozpocząć pracę nad projektem!

- Ale z realizacją poczekaj aż skończysz szkołę, dobrze? A, i jeśli z jakiegoś powodu zaczniecie zabijać prawdziwych ludzi, pożałujecie tego, ty i Diego.

- A ja to czemu?!

- Przed chwilą sam zgodziłeś się na współpracę - zauważył YouTube. - Od teraz jest to także twoja odpowiedzialność.

- No dobra... Tu masz rację - przyznał.

- Wspaniale że udało nam się to ustalić... - przyznał Henry. - To w takim razie możemy zmienić temat.

- Na jaki? - zapytał Del-2.

- Na przykład mógłbyś opowiedzieć im coś więcej o sobie - Carla spojrzała na Diego. - Znaczy nie mówię że już nieco nie wiedzą, ale mógłbyś na przykład pochwalić się co robiłeś zanim... no wiesz.

- Muszę...? Trochę głupio się z tym czuję...

- Awww, czyżby ktoś był zawstydzony? - Sal przysunął się bliżej niego.

Diego tylko westchnął.

- Czy ja brzmię tak wkurzająco jak się do was odzywam?

- Tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro