Ostatni rozdział przed Świętami 😀
---
(Yuri pov)
- Łał, to naprawdę dobre! - skomentował Sal, dosłownie wpychając w siebie jedzenie. Musiałem przyznać mu rację - nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem tak dobry posiłek.
- Cieszę się że smakuje - Carla uśmiechnęła się. - Dawno nie robiłam tego dania i bałam się że wyszłam z wprawy...
- Nie... Smakuje dosłownie tak samo jak za pierwszym razem gdy je zrobiłaś - powiedział Diego. - Heh... Czuję jak nostalgia dosłownie wali we wszystkie możliwe punkty mojego ciała.
- Gadasz jak stary dziadek - zaśmiał się Lucas.
- Hej, tak jakby nie żyję od kilkunastu lat, daj mi spokój - uśmiechnął się.
- Hej... - odezwałem się. Nie chciałem zmieniać tematu na... taki... ale musieliśmy coś ustalić. - Diego...? Dos...? Właśnie, jak właściwie mamy się do ciebie zwracać?
- Jak chcecie - powiedział. - Dla mnie bez różnicy.
- Tak, zwłaszcza jak weźmiemy pod uwagę że Dos to nie tylko twoje imię, ale także twoje inicjały - zauważył Del-2.
- Ej, właśnie! Diego Olivier Sanchez... Jak weźmiesz pierwsze litery, wyjdzie twój pseudonim! - zauważył Sal. - To było celowe czy nie?
- Plus fakt że przed śmiercią miał na imię Diego i mieszkał w San Diego... Ironia stulecia.
Zaśmialiśmy się. No, to było całkiem ironiczne.
- Dobra, to akurat zabawne zbiegi okoliczności - przyznał Diego, gdy skończył się śmiać. - Ale... to nie jest pytanie, które chciałeś zadać, nie?
- Nie... - westchnąłem. - To... bardziej poważny temat.
- Oh... Rozumiem - momentalnie atmosfera zrobiła się bardziej poważna. - Dawaj... Chyba lepiej jeśli wszystkie wątpliwości rozwiążemy teraz.
- No dobra... W takim razie... Posłuchaj, może i wyglądasz teraz bardziej ludzko... I tak się zachowujesz... Ale mimo to dalej jesteś demonem... Więc nadal masz takie nieco...
- ...psychiczne zapędy...? No...
- Więc... Co teraz z twoimi grami?
Zamilkliśmy. To był dość poważny temat i nie chciałem psuć nastroju, ale... musieliśmy to ustalić.
- O cholera - w końcu wydusił z siebie. - To... dobre pytanie... Ja... ja nie chcę dłużej zabijać ludzi... Ale... jednocześnie muszę to robić, inaczej oszaleję! Co ja mam robić?!? CO JA MAM ROBIĆ?!?
- Ej, spokojnie...! Ale fakt... to dość poważna sprawa - przyznała Carla. - Co w takim razie...?
- Um... mogę coś zaproponować?
Wszyscy spojrzeliśmy na Lucasa.
- Masz jakiś pomysł? - zapytał go Henry.
- Ta, tylko... nie wiem czy jest do końca legalny... Możliwy fizycznie jest, ale nie wiem czy to legalne.
- Cóż, jeśli będzie to choć trochę lepsze rozwiązanie niż obecne, można będzie przymknąć oko... Jaki jest twój pomysł?
- Tylko... Wysłuchajcie mnie do końca zanim będziecie oceniać, dobra? Ty mamo też.
- No dobrze...
Lucas wstał i odchrząknął. Momentalnie miał wokół siebie całkiem inną aurę - czułem się jak na scenie jakiegoś programu telewizyjnego, mimo iż byliśmy w jadalni domu jednorodzinnego.
- Panie i panowie, przedstawiam zaiste nowatorski pomysł... Plan, jak pogodzić miłość ludzi do Morderczych Gier i niechęć do obserwacji prawdziwych morderstw...! Przedstawiam wam inicjatywę o nazwie Projekt Zetsubō!
Wsłuchiwaliśmy się w niego jak zahipnotyzowani. Miał w sobie coś, dzięki czemu chciało się go słuchać... To musiała być jego sekretna moc. Superlicealny Organizator wkracza do akcji.
- Ja i 15 moich przyjaciół ze szkoły wpadliśmy na pomysł, który może być potencjalnym rozwiązaniem waszych problemów! Nowatorska wersja morderczych gier, w których nie giną prawdziwi ludzie! Ochotnicy zgłaszają się do nas na castingi, i jeśli spełnią nadane przez nas wytyczne, przechodzą do następnej fazy! Na bazie ich wyglądu, umiejętności i profilu psychologicznego tworzymy doskonałe NPC, które niemal niczym nie różnią się od prawdziwych ludzi. Właśnie one są zamykane w miejscu gry, podczas gdy prawdziwe osoby mogą podziwiać samych siebie na wielkim ekranie! To, um... opinia?
Ostatnie wypowiedziane przez chłopaka zdanie dosłownie wytrąciło nas z tego stanu. Dopiero teraz mogliśmy się zastanowić nad tym, co powiedział...
- Um... cóż...
- Jest to... kreatywne...? - skomentowała Carla.
- Taaaak... - dodał Del-2. - Pytanie jednak jak prawo podchodzi do czegoś takiego...
- Dokładnie. Szczerze mówiąc, nie wiem tego. Musiałbym sprawdzić... YouTube nadal pracuje w pokoju obok, zgadza się? - Henry wstał z krzesła.
- Tak... Powiedział, że musi nieco nadrobić. A co, idziesz go spytać? - Sal spojrzał na niego.
- Zgadza się. Wrócę za moment...
- Jasne... - westchnął Diego. - Ja pierdolę... Pomysł dobry, nie powiem... Ma to potencjał, a jeśli da się uniknąć dalszych morderstw prawdziwych ludzi, byłoby super... Pytanie tylko czy jest to bardziej legalne niż to, co robiłem wcześniej.
- Myślę że tak... Kwestia jest taka czy w ogóle jest to legalne - zauważyłem. - Ludzie różnie podchodzą do kwestii zabójstw NPC i ich tworzenia. Zależy to od gry i tak dalej...
- Właśnie... W samej Danganronpie być może jest to legalne, a nawet mile widziane, ale w innych częściach Cyberprzestrzeni już niekonieczne... A utrzymanie tych gier tylko w jednej grze jest praktycznie niewykonalne. Wiem to z doświadczenia.
- To prawda... Nawet gry nieprowadzone przez ciebie często wyskakują w inne rejony. Jedna nawet zahaczyła o pieprzone My Little Pony, a to ostatnie miejsce po którym bym się spodziewał czegoś takiego - mruknął Lucas.
- Ta... Sezon 61 był bardzo dziwny.
- Dobrze, nie wiem jakim cudem ale o dziwo w niemal wszystkich światach Cyberprzestrzeni jest to całkowicie legalne - w tym momencie Henry wrócił z androidem. - Widocznie ludzie nie mają problemu z mordowaniem się kopii NPC, jeśli są one wykonane za ich zgodą. Człowiek uczy się całe życie.
- ŻE JAK?!? - krzyknęliśmy wszyscy.
- No cóż... Dobra. Nie mam pytań - uniosłem ręce. - No ale w sumie... Skoro nikt nie zwraca uwagi na to że co chwilę ktoś przeze mnie trafia na Syberię, to chyba takie coś będzie dozwolone.
- TAK JEST!!! - Lucas aż podskoczył. - Pora rozpocząć pracę nad projektem!
- Ale z realizacją poczekaj aż skończysz szkołę, dobrze? A, i jeśli z jakiegoś powodu zaczniecie zabijać prawdziwych ludzi, pożałujecie tego, ty i Diego.
- A ja to czemu?!
- Przed chwilą sam zgodziłeś się na współpracę - zauważył YouTube. - Od teraz jest to także twoja odpowiedzialność.
- No dobra... Tu masz rację - przyznał.
- Wspaniale że udało nam się to ustalić... - przyznał Henry. - To w takim razie możemy zmienić temat.
- Na jaki? - zapytał Del-2.
- Na przykład mógłbyś opowiedzieć im coś więcej o sobie - Carla spojrzała na Diego. - Znaczy nie mówię że już nieco nie wiedzą, ale mógłbyś na przykład pochwalić się co robiłeś zanim... no wiesz.
- Muszę...? Trochę głupio się z tym czuję...
- Awww, czyżby ktoś był zawstydzony? - Sal przysunął się bliżej niego.
Diego tylko westchnął.
- Czy ja brzmię tak wkurzająco jak się do was odzywam?
- Tak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro