Rozdział 8: Miłe wspomnienia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Del-2 pov)

- O nie nie nie nie. Carla, nie ma opcji - Diego próbował powstrzymać dziewczynę, ale z marnym skutkiem. - Nie będziesz im pokazywać moich zdjęć z dzieciństwa.

- A czemu nie, braciszku? - jego siostra usiadła koło nas z albumem ze zdjęciami. - Wiesz jaki uroczy byłeś? Nadal pamiętam jak miałeś 6 lat i nazywałeś mnie "Cala", bo nie mogłeś wymówić "r"...

- Awww, to urocze...! Ej, mnie ciekawi co by było jakbyś nadal miał z tym problem... W końcu twoje ulubione słowo zaczyna się na "r" - Sal praktycznie umierał ze śmiechu.

Diego tak samo, ale z całkowicie innego powodu. Był tak czerwony na twarzy że wyglądał jakby miał ulec samozapłonowi.

- Nie przejmuj się - próbowałem go pocieszyć. - Kilka miesięcy po tym jak powstałem nadal myliłem lewą i prawą stronę, więc nie musisz się wstydzić.

- Marne pocieszenie...

- Ale zauważ że ty byłeś dzieckiem, a ja od razu musiałem wskoczyć w dorosłość. Ty miałeś mnóstwo czasu by nad tym popracować, ja miałem tylko kilka tygodni. Zazdroszczę ci tego... Wiesz jak bardzo czasem marzę o takim normalnym życiu? Czasem nie mogę zasnąć w nocy i zastanawiam się, czy gdybym był normalnym człowiekiem, byłbym tą samą osobą czy wyrósłbym na kogoś kompletnie innego - przyznałem.

- EJ, serio? - Sal spojrzał na mnie. - Kurwa, nie wyglądasz na kogoś kto ma takie rozkminy. Serio dobrze to ukrywasz.

- Tak... Nigdy nie byłem dobry jeśli chodzi o tego typu rozmowy o swoich emocjach i przemyśleniach - westchnąłem. Dopiero gdy poznałem Impacta i Ann, zaczęło się to pozwoli zmieniać, ale... Minęło kilkanaście lat, a nadal nie wiem, jak rozmawiać na takie tematy.

- Niektórzy tak mają i nie jesteś w stanie nic na to poradzić - mruknął Yuri. - Niektórzy są z natury skryci, a inni z chęcią wyjawiliby pierwszej napotkanej osobie wszystkie swoje sekrety. Tak już jest.

- Racja... Wybaczcie że o tym mówię.

- E tam - Lucas machnął ręką. - Wracając...

- Czy moja opinia nikogo nie obchodzi?

- Nie, Diego. Nigdy nie brałeś pod uwagę naszych opinii i uczuć, więc nadeszła pora zemsty - Henry poprawił swoje okulary. Mógłbym przysiąc że widziałem w nich błysk. Ann... To wszystko przez twoje anime.

- Eh... Po prostu nie bądźcie chamscy albo nie wytrzymam i kogoś dźgnę.

- Spokojnie braciszku, jak będą przeginać, dostaną z kapcia.

O nie, tylko nie z kapcia.

- No dobrze... - Carla otworzyła album i pokazała nam jedno zdjęcie. Był na nim 5-letni chłopiec w zdecydowanie za dużej na niego kurtce. - Podobno Diego raz wziął kurtkę taty i biegał w niej po domu. Oczywiście rękawy i wszystko były o wiele za długie, ale jemu to nie przeszkadzało.

- Ej, pamiętam to! - chłopak przysunął się bliżej. - Chyba biegając w tej kurtce zrzuciłem coś z półki i mama była zła.

- Ta... Opowiadała że podobno jakiś wazon rozwaliłeś.

- O nie, rodzinne pamiątki to najgorsza rzecz którą można zniszczyć - przyznał Yuri. - Jak przez przypadek zbiłem talerzyk babci, przez miesiąc nie mogłem wychodzić z domu.

- To w jakim ty domu żyjesz?! - Lucas spojrzał na niego.

- Rosja to nie tylko dom, Rosja to stan duszy... Osoby zza granicy tego nie rozumieją.

- Tak... Nie wnikaj w szczegóły, Lucas. A to? - przerzuciłem stronę.

Diego aż cofnął się.

- O nie, tylko nie to - szepnął. Carla z kolei zaczęła się śmiać.

Na zdjęciu był on ze swoją siostrą. Obaj byli ubrudzeni mąką i resztkami ciasta. Co więcej, mieli absolutnie zszokowane miny, jakby właśnie zostali przyłapani na gorącym uczynku.

- O matko...! Zapomniałam o tym - dziewczyna nie mogła pohamować śmiechu. - Miałam wtedy 8 lat, a Diego 14... Chcieliśmy zrobić niespodziankę rodzicom i coś upiec, ale zamiast tego zaczęliśmy obrzucać się wszystkim co było w kuchni...!

- Ta... Nie przewidzieliśmy że w tym momencie wejdzie tata z aparatem. Naprawdę musiałaś zostawić to zdjęcie?

- A czemu nie? Jest zabawne...! I przypomina mi o starych, dobrych czasach.

Nie mógł spierać się z tą logiką, więc tylko westchnął.

- To całkiem urocze zdjęcie - skomentował Henry. - Pokazuje że byliście bardzo blisko.

- Bo byliśmy... - Diego się zamyślił. - Od zawsze moja siostra była dla mnie kimś wyjątkowym. A gdy zostaliśmy sami, obiecałem sobie że zrobię wszystko by ją bronić, nawet jeśli oznaczałoby to oddanie swojego życia.

- I jak widać potraktowałeś to dość dosłownie - powiedziałem.

- Ta... A potem wszystko szlag trafił, bo stałem się demonem i zapomniałem o wszystkim.

- Właśnie, mogę zapytać? - YouTube zmienił temat. - Nadal nie wiemy jednej rzeczy... Co takiego miało miejsce że twoje wspomnienia zaczęły wracać?

Właśnie... Nigdy nie zapytaliśmy o to.

- To? Cóż... Wszystko zaczęło się kilka tygodni temu, podczas morderczej gry w alternatywnym uniwersum. Długo by opowiadać, ale mówiąc w skrócie jedna z ofiar skończyła przez zatrucie... Tak się złożyło, że jej życie skończyło się przez tą samą toksynę która zabiła i mnie. Z jakiegoś powodu wywołało to u mnie złe samopoczucie i apatię, ale nie wiedziałem oczywiście czemu... Jakiś czas po rozprawie i egzekucji mi przeszło, ale tylko chwilowo... Po kilkunastu dniach znowu zacząłem czuć to samo, tym razem bez wyraźnej przyczyny. Im dłużej to trwało, tym większą pustkę odczuwałem. Nic mnie nie cieszyło - ani gry, ani egzekucje, nic.

- To tłumaczy twoje zachowanie wcześniej... - przyznał Sal. - A czemu... wykrwawiałeś się jak dziś cię zobaczyliśmy?

- Cóż... Wiesz jak to jest, różni idioci próbują mnie zabić, ale bezskutecznie, więc zostają mi rany na ciele, które bardzo szybko się regenerują. Ale bez rozpaczy... one zostawały i właściwie sprawiały mi ból. A dodając do tego moje problemy było tego jeszcze więcej. Tak więc... Raczej bym nie umarł, ale naprawdę bym cierpiał.

Carla wtuliła się w niego.

- To straszne... Naprawdę musiało to być okropne.

- Tak... - przyznał. - Ale mam to za sobą.

TRZASK!

W tym momencie wszyscy odwróciliśmy się w stronę wejścia. Okno przy nich zostało wybite prostopadłościennym obiektem, który zaczął pikać.

- CZY TO BOMBA?!? - wrzasnął Sal, zrywając się z kanapy.

- Spokojnie, zajmę się tym - uniosłem swoją mocą ładunek i wyrzuciłem go przez okno. Po jakimś czasie usłyszeliśmy eksplozję i jakieś krzyki.

- Okej, co tam się odpierdala? - spytał Lucas. - Już wrócili czy jak?

- O kim mówisz? - Diego spojrzał na niego.

- Co jakiś czas koło naszego domu kręcą się jacyś gangsterzy i niszczą nam dom oraz wysyłają pogróżki... Tutejsza policja nic z tym nie robi, więc co kilka miesięcy tu wracają. Ale minął tydzień odkąd ostatnio tu byli...

- O nie, nie będziemy tak się bawić - wstałem wkurzony. - Nie po to zostałem policjantem żeby odwalać za kogoś robotę, ale jeśli nie ma innej opcji, zajmę się tym osobiście!

- Idę z tobą - Diego dołączył do mnie. - Te dupki zadarły z moją siostrą... A tak się składa że nie zamierzam jej zostawiać samej.

- Ja też idę - Yuri również wstał.

- Zaraz, wy wszyscy idziecie?! - spytał Sal.

- Tak - odparł YouTube. - Wy zostańcie tutaj i-

- Nie ma takiej opcji - Carla w tym momencie wyjęła spod kanapy strzelbę i zaczęła ją ładować. - Mam dość tych dupków.

- No to chodźmy... Nie każmy im czekać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro