X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Danny's POV:

Rozpakowywanie mojego bagażu trwało dziesięć minut - Jej pół godziny. Sprawa wyglądała podobnie z prysznicem.

Kiedy szorowałem każdy najstraszniejszy zakamarek mojego ciała, myślałem o niej. To było głupie z mojej strony i raczej nigdy jej o tym nie powiem, ale dostałem wzwodu na myśl o tym, co bym z nią robił gdyby postanowiła umyć się, ze mną, w jednej kabinie. Było mi wstyd, ale przez moje myśli przewijały się różne, sprośne myśli, od tego jak bierze do ust mojego penisa, po trzymanie ją za biodra kiedy opierałaby się o metalowy uchwyt a gorący strumień wody spływałby po jej ciele. Nie wytrzymałem i ulżyłem sobie, orgazm przyszedł szybciej niż kiedy miałem w głowie chociażby Stephanie. Dopiero gdy przyrodzenie mi nieco zwiędło poczułem jeszcze większy wstyd i zażenowanie. Kolejne piętnaście minut po umyciu się spędziłem na siedzeniu na opuszczonej desce klozetowej i wpatrywaniu się we własne odbicie. Dziwnie, że lustro powiesili naprzeciwko kibla, tak, jakby ktoś chciał oglądać własne oddawanie stolca.

Obserwowałem tatuaże na brzuchu, kiedy siedziałem nieco przygarbiony zamieniał się w trzy niewielkie fałdki. Dopiero gdy napinałem, można było mówić o jakichkolwiek mięśniach, bowiem zawsze mi nieco odstawał choć byłem szczupły całe życie. Pierwszy tatuaż, idący od lewego boku to napis "Daddy" którego strasznie się wstydziłem. Zrobiłem go będąc totalnym stulejarzem interesującym się DDLG. Zawsze chciałem aby Steph mnie tak nazywała, ale ona stwierdziła, że jestem nienormalny i wyśmiała mój pomysł. Nie nalegałem.
Miałem jeszcze skorpiona i diabełka, po prawej stronie zwiędłą różę. Choć to wszystko wyglądało estetycznie to dawno mi się znudziło i przestało podobać. Obie ręce zdobiły rękawy, a elementów tyle, że sam nie pamiętałem większości. Zaczynały się od ramion, kończyły na dłoniach, a nawet palcach bo i tam wytatuowałem sobie literki. Na wewnętrznej stronie jednego z palców był kolejny napis któtego się wstydziłem, choć nie było go do końca widać. "Lick". Lubiłem przykładać go do ust ładnym dziewczynom.

Ubrałem się w szare joggery i czarną bluzę z małym elementem graficznym przedstawiającym płomień. Na stopy wsunąłem białe skarpetki, posprzątałem w łazience i wyszedłem, gasząc za sobą światło. Maja leżała na brzuchu z telefonem w dłoniach na kanapie, jej tyłek był zgrabny i apetyczny, zarysowany pod legginsami. To jako pierwsze zauważyłem. Ugryzłem się w wargę i odwróciłem wzrok, choć nie było to łatwe. Kusiła mnie. Jestem tylko mężczyzną.

- Która godzina? - Zapytałem siadając na łóżku, żeby jej tyłek mnie jeszcze bardziej nie zachęcał. Mogłem widzieć ją całą od boku. Miała na sobie białą bluzę ze złotym tygrysem na plecach. Pamiętałem tą bluzę, całkiem często w niej chodziła kiedy przyjeżdżałem do Josha.

- Szósta czterdzieści siedem - Odparła lekko odwracając głowę w moją stronę. Jej ruda czupryna wyglądała pięknie, bowiem uformowała się w drobno poskręcane loczki. Sama dziewczyna chyba zrobiła lekki makijaż - Wszystko gra?

Zorientowałem się, że patrzę na nią z lekko uchylonymi ustami. Zamrugałem kilka razy prostując się i biorąc wdech.

- Jasne. Odezwała się? - Uśmiechnąłem się uprzejmie.

- Po staremu - Odpowiedziała ponownie patrząc w telefon.

- Kiedy masz zamiar do niej pójść?

- Jeszcze dzisiaj - Zablokowała ekran smartfona i podniosła się na kolanach, przez co wystraszyłem się kolejnego wzwodu. Po chwili usiadła na kanapie przodem do mnie, trzymając łokieć na oparciu i podpierając głowę na zaciśniętej pięści. Założyła nogę na nogę, co potężnie na mnie działało - Może to zajmie mniej czasu. Przepraszam, jeśli pokrzyżowałam Ci jakieś plany.

W jej głosie autentycznie wyczuwałem szczerość, ale prawda jest taka, że nie miałem nawet planów co zjem na kolację. Moje życie od pewnego czasu było monotonne i rutynowe. Ona wyrwała mnie z tego stanu i cieszyłem się wyjazdem, trochę mniej perspektywą za co będę żył po powrocie do domu.

- Nic mi nie pokrzyżowałaś - Zaśmiałem się poprawiając mokrą grzywkę opadającą mi na czoło - Tak czy inaczej zostajemy na tydzień.

- Nie wiem... - Zawahała się - Chyba tydzień to za długo...

- W sam raz żeby pójść i pozwiedzać. Skoro już tutaj jesteśmy, zobaczmy coś. Nie byłaś nigdy na Florydzie?

- Nie...

- Właśnie!

Maja's POV:

Patrzyłam rozbawiona jak Dan zgrabnie omija okrągłe stoliki idąc z wypchaną po brzegi tacką w moją stronę. Kiedy był tuż obok udał, że się potyka, na co pisnęłam zakrywając rękami buzię. Zaśmiał się, na co popatrzyłam na niego zdenerwowana. Pewnie cała sytuacja zwróciła uwagę kilku osób w pobliżu, ale nie wydawał się nawet o tym pomyśleć. W ogóle zauważyłam, że niekoniecznie interesuje się opinią innych. I nigdy nie odwraca się przez ramię kiedy chodzi.

Usiadł naprzeciwko mnie, stawiając tackę na stoliku. Popatrzyłam co dobrego wziął i dostrzegłam niemal natychmiast stosik rogalików oraz dzbanek mleka. Uwielbiam rogaliki.

- Skąd wiedziałeś? - Zapytałam widząc jego wyczekującą minę.

- Jak byłaś malutka, Twój ojciec do mnie dzwonił jak byłem w drodze i mówił "Kup jej te rogaliki bo mi dupę truje, zaraz oszaleję" - Naśladował jego głos, przez co zachichotałam.

- Naprawdę tak mówił?

- Aha - Wziął jednego z nich, po czym rozlał wolną ręką ciepłe, parujące mleko do szklanek. Otworzył saszetkę z kakao i wsypał mi do napoju - To też lubisz, przecież wiem.

To mnie nieco... Nie umiem opisać, co poczułam w tamtym momencie. Wpatrywałam się zaskoczona w Dana, mieszającego mi kakao w szklance. Miał rozbrajający wyraz twarzy, lekko uchylał uśmiechnięte usta i patrzył na to, co robi. Po kilku sekundach zamarł i podniósł wzrok. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja ujrzałam jego zęby, naprawdę podobały mi się delikatnie wysunięte jedynki do przodu, a ostatnio zauważałam to za każdym razem gdy się uśmiechał. Pewnie nikt inny nawet nie zwrócił na to uwagi.

- Co? - Zapytał wyciągając łyżeczkę ze szklanki i oparł ją o talerz z rogalikami.

- Nic. Ładnie wyglądasz.

Uniósł brwi i się zaśmiał, odchylając się i opierając plecami na krześle. Nie mogłam przestać go obserwować.

- Ej mała, jak mam coś na twarzy to mi powiedz - Wyjął z kieszeni telefon i przejrzał się w zgaszonym ekranie. Po chwili wziął gryza rogalika - Uuuu - Powiedział z pełnymi ustami, przeżuł i przełknął, po czym dodał - Masz syfa do wyciśnięcia.

- Fuuu - Zaśmiałam się i również wzięłam rogalika.

- Żartuję przecież - Odłożył telefon na stolik i kontynuował jedzenie. Pochłonął go szybciej niż ja i popił mlekiem - Bez kawy ciężko mi się obudzić, ale przecież nie spałem.

- Nie chcesz się położyć? - Zapytałam znów na niego spoglądając. Bałam się, że wystraszę go swoim gapieniem się.

-Możemy się położyć - Puścił mi nieznacznie oczko.

Sięgnął po kolejnego rogalika i strzepnął go nad talerzem jak papierosa. Kilka okruszków spadło na inne. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc, że również to robi. Chyba zaczynałam żałować, że nie dałam się wtedy pocałować, ale jakoś nie chciałam dopuścić do siebie tych myśli. Zaczynał kraść moje serce z każdym kolejnym uśmiechem posłanym w moją stronę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro