Rozdział 17: Skarb należy do nas!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Rocket pov)

Przez chwilę staliśmy tak, oddychając ciężko. On... chyba... chyba daliśmy radę...!

Uśmiechnąłem się. Tak... W końcu dostał po mordzie! Dostał to, na co zasłużył!

- Gh...

- HA! I co ty na to, co? - spojrzałem na faceta, który próbował się podnieść z podłogi. - Już nie taki cwany, co?!?

- J-ja...

TRACH!

- GH!!!

- ARI!!! - nagle usłyszałem Septicię.

Spojrzałem w ich stronę... I zauważyłem, że Ari przytrzymuje skurwiela przy ścianie, trzymając w drugiej ręce nóż. Cholera...! To nie wygląda dobrze...!

- C͏o.̢..? M̸yś̷lis̸z͘ żȩ t͞o͜ ̸ko̴n̵i̴e̷c͠? O ̧ni͠e̢... ͢Jes̶z͡çz͞e̴ ̡z t͏o̡b̴ą̢ ̶n͜i̸e ́s̡ko̵ńc͟z͏y̕łe͟m.̀

- Ari, co ty robisz?!? - Arrow jako pierwsza ruszyła w jego stronę. On zdawał się ją całkowicie ignorować.

- Wies͝z... ̸Ni̡e j̛ȩs̷te͞m͢ t̡y̸pe͘m͘,́ ̨który ̧çzer̕pìè pr̡źy̡jemn͘oś͜ć ̵z zab̸ijąn̛ia̧... ̧D͞l͝ate͏g̀o͡ n͡ig̴d͢y ̢teg͜o n͜i͡e ̨zr̛o͏b̨i̶ł͘em. Z͟by͞t ciesz͢y m̨n͢ie̶ cierpienie ̴i bó̡l ͜i̶nnyc̀h...͞ ̵Ale... - Ari spojrzał Shadow-Makamiemu prosto w oczy. - A͢l͢e ̨dla̴ ciebie͞...̡ D͜lą ̢cie͟b̸ie̶ ͠chęt͞ni͡e z͞rob̕i͡ę̢ w̴y̕j̴ą͏t͡ek!

Uniósł nóż i już myślałem, że go uderzy...

...ale nagle Septicia złapała go za ramię!

- Ari, proszę! Nie rób tego!

- ?͠?͡? ̷Co ̀do kur.̨.͟.̕?̡!?͠

- S-Septicia?!? - wrzasnąłem. - Co ty...?!?

- Jeśli go zabijesz... Zabijesz też tamtego Makamiego w rzeczywistości! Błagam cię... Możesz mi potem robić co chcesz, bić, ranić, ale nie zamieniaj Ariala w mordercę...! Nie rób mu tego! B-błagam...! N-nie niszcz m-mu życia...

Czy ona tak na serio?!? Sam... Błagam, nie mów takich rzeczy...!

Przez chwilę Ari stał nieruchomo... Po czym opuścił nóż i puścił Shadow-Makamiego. Ten upadł na ziemię, oddychając ciężko. Eh?!? On... właściwie posłuchał?

- .͟.̕.̸he͘h. ͞Z̷abi͝c͠ie ̵go był̢oby...͡ roz͘cz̸aroẃując̵e. C̵o͠ t͏o͝ b̶y b̕ył͟a za ͏p̴rzy͘je͜m͘ność?

Odetchnąłem z ulgą... Ale w tym momencie Ari przydusił go nogą.

- GH!

- Nie z̢nac̀z͏y͘ ͟t̴o̸ je̛dn͠ak̷ że ̡ci͡ od͡pu̶s̕źcz̴ę. ̨Wk̸u̧rw̢ił̶eś ͝mnie,̶ ̛i͠ ̷t̸o͝ mơcno͟.̸..͝ N̵i̷e ̛daru͝ję̸ ci̛ ̸te͏go͡!͡ ̷Bę͟d͏z͢i̡esz̵ bł͏a̴gać ̧na͏ ̢ko͘lanach̨ ̨o͏ wybacz̀e̸nie̡,̵ s̷ł̀ys͘zy̨s̛z̴?͞!́?

- T-tak! Z-zrobię wszystko...! - pokiwał głową.

- S̨k̶o͝ŗo̵ to jasn̷e͝..̷. ̕To͞ da͜w̵a͟j ̕s̀wój Sk̢a͘r͞bi̡k.

Shadow-Makami wyjął książkę i podał mu. Ari przyglądał się jej przez moment, po czym rzucił ją mi.

- O̧k͢ej̡, zr͠ob̶i͘one̶.̵ ͟Ta̸k by̢ło͞ ̷z̕nacz̕ni͘e łát̡w̧iej, nie͘?

- Uh... T-ta... - odparłem. On... serio nam pomógł? To tyle? Nie no, musi być coś...

CRASH!!!

- HUH?!? - Arrow spojrzała w górę. Ja zrobiłem to samo... I przeraziłem się.

- CZY SUFIT ZACZYNA SIĘ SYPAĆ?!? - wrzasnąłem.

- Gdy centrum zniekształcenia zostanie odebrane... Pałac znika, razem ze swoim właścicielem... Czas, bym powrócił do samego siebie... Żegnajcie - nagle Shadow-Makami rozpadł się w złoty pył i zniknął z naszych oczu.

- SERIO?!? KURWA, NIE SĄDZIŁEM ŻE TO STANIE SIĘ NATYCHMIAST! Myślałem że nie wiem, mamy choć kilka minut czy coś!

- Nie teraz, Rocket! Musimy biec!!! - Septicia pociągnęła mnie za ramię.

- Właśnie! Pogadamy potem! - dodała Arrow.

Zaczęliśmy więc biec przed siebie, w stronę wyjścia z Pałacu. To było naprawdę ekstremalne przeżycie...! Pałac rozpadał się niemal tak szybko jak my uciekaliśmy... Gdybyśmy popełnili choćby najmniejszy błąd, wybrali złą trasę czy coś, moglibyśmy nie przeżyć tego...!

- AH! - nagle usłyszałem głos Septicii. Gdy obejrzałem się, zauważyłem że się potknęła i upadła na ziemię. Cholera...! 

Chciałem się po nią cofnąć, ale Ari był znacznie szybszy niż ja: przerzucił ją sobie przez ramię i zaczął biec! Nawet z obciążeniem był tak samo szybki jak my, jeśli nie szybszy...!

- P̢O͟W͠A̶ŻNĮE ͘mus̵zę̧ ̷ra͜towa͠ć ̷ci̵ du͏pę͏?́!?͢ ͞Ch͜òl̢er͠a ͠j͠a͞sna..̧.̡!

- WYJŚCIE!!! ZOBACZCIE!!! - nagle Arrow wskazała na wyjście przed nami.

Przyspieszyliśmy więc do granic możliwości. Tylko kilka metrów...!

- AAAAAAAA!!!

- G͡H!͘!!̨

- AŁĆ!!!

- AAAAAH!!!

Upadliśmy na ziemię. Przez chwilę nie widziałem nic... Tylko chodnik... Chodnik... Zaraz...! Czy to znaczy...?

CEL PODRÓŻY ZOSTAŁ USUNIĘTY

- H-hej... U... ud-dało się... Ży... żyjemy... - wysapała Tahoma. - H-heh... hehehe... Ał, moje płuca...

- T-ta... A-aH! ARIAL!!!

Spojrzałem na niego... i przeraziłem się. Mój brat leżał na chodniku z zamkniętymi oczami, z krwią lejącą się z tyłu głowy.

- Arial! - przysunąłem się do niego.

- ...ngh... ...S...goe... ...h...ma...

- C-co się stało...?!? - Tahoma uklęknęła obok mnie.

- J-jak wybiegaliśmy z P-Pałacu... J-jakiś kawał ściany u-uderzył g-go w głowę...!

- Niech to...! Musimy go zabrać do pielęgniarki! - podniosłem go. - Mogło mu się coś poważnego stać, nie wiem, jakiś uraz mózgu czy coś!

- Ale co jej powiemy?!? - zapytała moja siostra.

- Nie wiem, wymyślę coś! Najpierw musimy się nim zająć!

*

(Tahoma pov)

Godzinę później Arial doszedł w końcu do siebie na tyle, że był kompletnie przytomny. Pielęgniarka przebadała go dokładnie, nawet przeprowadziła skan mózgu (ta, u nas w szkole mają taką machinę... w sumie to mają tu mini szpital a nie pielęgniarkę, ale i tak wszyscy tak to nazywają), ale na szczęście nic poważnego mu się nie stało, więc wezwanie pogotowia nie było konieczne.

- Jak się czujesz?! - spytałam, gdy w końcu mogliśmy z nim pogadać.

- D-dobrze... Ale... nadal nieco boli - powiedział, dotykając opatrunku. - Choć leki pomogły...

- To dobrze... Ja pierdolę, to cud że skończyło się tylko na ranie głowy! - odetchnął mój młodszy brat. - No wiesz, takie coś mogłoby cię zabić jakbyś miał pecha!

- Tak... Uh... Właśnie... Czy... czy Ari...

- Spokojnie, nic złego nie zrobił o dziwo - uspokoiłam go. Arial nie pamiętał nigdy co się działo, gdy Ari przejmował nad nim kontrolę, więc zawsze się martwił że ten mógł nas skrzywdzić albo zrobić coś gorszego... - I... wiesz że on też ma Personę?

- Że co...?

- Mhm! - Sam kiwnęła głową. - W-wygląda nieco j-jak t-twoja... Ale inna! N-nazywa się Searus i... i u-umie coś niesamowitego...!

- No właśnie! - dodał Segoe. - Użył jakiegoś dzikiego ataku który powalił skurwiela natychmiast! Nie wiem jak, ale to było coś!

Arial był zaskoczony. Nie dziwię się, sami byliśmy w szoku po tym... 

- ...łoł...

- Ej, dobra, starczy tego...! Jest... jeszcze coś... - sięgnęłam do torby mojego brata. - Pamiętasz jego Skarb...? Cóż... Czekając na to, jak dojdziesz do siebie, odkryliśmy że... że zmienił się w to - powiedziałam, podnosząc biały album na zdjęcia. - To... pamiątka ze ślubu.

- Huh?

- Ta... Zobacz - otworzyłam go. W środku było pełno zdjęć młodszego o kilka lat Makamiego i jakiejś kobiety... - To jego była żona. Wyglądali na szczęśliwych...

- Huh... Ona wygląda jak posąg... Jak ideał artystycznego piękna... - Arial przysunął się bliżej.

- Ta, ale widać po jej oczach że w głębi jest szmatą. I... potwierdza to to - Segoe wyjął ze środka albumu kopertę. - Rzuciła go przez list... Nazwała go frajerem i biedakiem, i zostawiła go dla jakiegoś bogatego producenta pornoli. Yikes. 

- Ał...

- M-musiało boleć... - Sam odwróciła wzrok. - S-są tam też d-dokumenty z r-rozwodu... P-prywatne rzeczy...

- Ta... I to nie wszystko! - uśmiechnęłam się. - Skarb wydaje się dla nas bezużyteczny... Ale ma w środku ładną niespodziankę! Padniesz jak to zobaczysz!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro