#7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłód i wilgoć. Tylko to czułam siedząc na próchniejącej desce imitującej ławkę. Mgła oblepiła całe moje ciało, a dłonie trzymające otwartą książkę powoli mi zamarzały. Traciłam czucie we wszystkich kończynach ale pomimo tego cierpliwie czekałam, aż usłyszę głos kapitana informującego o zbliżaniu się do wyspy i zobaczę jakikolwiek skrawek stałego lądu.

Wróciłam spowrotem wzrokiem do książki, ale chwilę później znów przestałam czytać nie mogąc się skupić przez otaczające mnie warunki. Odchyliłam głowę do tyłu nie mając pomysłu co innego zrobić niż patrzeć na ptaki zataczające koła nad pokładem promu. Po chwili przestałam zwracać uwagę na pogodę i oddałam się czynności. Zimno przestało mi doskwierać, a tylko pomogło w wyłączeniu myślenia. Skupiłam wzrok na jednym ptaku, a gdy go zgubiłam znalazłam następnego i obserwowałam go dopóki ten też mi nie uciekł.

Powtarzałam te czynność do czasu gdy jeden z nich stanął na pokładzie dwa, może trzy metry przede mną. Miał niebieskie pióra i wyglądał bardziej na sokoła niżeli na zwykłe ptaszysko. Patrzyłam na niego dopóki nie usłyszałam obcego głosu.

- Falco Peregrinus - przestraszona obróciłam się w stronę, jak się okazało jednego z członków załogi. Spięłam się, bo wyglądał na młodego. Nie przepadałam za jakimkolwiek towarzystwem, a co dopiero kogoś moim wieku. On widząc, że nic nie mówię dodał szybko:

- Sokół wędrowny, Falco Peregrinus - powiedział wskazując palcem miejsce, w którym przed chwilą stał ptak, który uciekł gdy zobaczył, że jest w centrum zainteresowania.

Nie odpowiedziałam ani słowem zestresowana i spięta jeszcze bardziej. Patrzyłam tylko na chłopaka, któremu zaczęły trząść się ręce. Zapewne też dziwnie czuł się w tej sytuacji. Patrzyliśmy chwilę na siebie: on bawiący się z nerwów rękami i ja, która zbierała się w sobie, żeby w końcu coś powiedzieć. Już otwierałam usta, ale ten odwrócił się na pięcie i szybko odszedł zostawiając mnie z poczuciem winy, za takie zachowanie.

Zacisnęłam wargi zdenerwowana patrząc dalej za chłopakiem. Jeśli dalej tak pójdzie to nigdy nie nawiąże z nikim jakiejkolwiek relacji. Musiałam się przełamać skoro za niedługo miałam poznać nową osobę.

Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki, uspokajający wdech. Odchyliłam zrezygnowana głowę do tyłu i po raz kolejny zaczęłam oglądać latające stworzenia.

~*~

Trudno mi określić co czułam gdy byłam na wyspie. Z jednej strony niepokojące rozdrażnienie, a z drugiej dziwny spokój. Nie wiedziałam jak dostać się do hotelu, pomimo że przez poprzednie kilka dni kodowałam drogę w głowie. Wszystko jakby mi z niej wyleciało. Miałam wrażenie jakbym była w innym świecie. Jednak podobało mi się tam.

Wlokłam się po miasteczku, z ciężkim plecakiem na barkach, zmęczona po kilkunastu godzinach podróży. Zaspanymi oczami rozglądałam się za miejscem, w którym miałam zarezerwowany pokój.
Pytałam przechodniów w jaką stronę miałam się udać, ale ci odpowiadali mi tylko zdezorientowanymi wyrazami twarzy. Powoli traciłam nadzieję i już chciałam usiąść na szarawej trawie, żeby zregenerować siły, ale zobaczyłam pozłacane litery, na ścianie jednego z budynków.

Ożywiona przyspieszyłam kroku, ciesząc się z widoku szyldu i dotarłam, w końcu do czarnych drzwi. Ostrożnie je otworzyłam i weszłam cicho do środka, patrząc czy ktoś tam jest. Nie znalazłam jednak nic poza stołami oraz krzesłami z ciemnego drewna i znajdującego się trochę dalej baru z alkoholami zawieszonymi na ścianie. Lekko zdziwiona ściągnęłam plecak z ramion przytrzymując go w ręce.

- Halo? Jest tu ktoś? - spytałam głośno zatrzymując wzrok na wywieszonych obrazach w ramkach. Zdjęcia samolotów wojennych i wyrwana strona z gazety mówiąca o zatonięciu jakiegoś statku. Podeszłam bliżej, bardziej skupiając się na fotografiach.

Po chwili usłyszałam słaby, maniakalny śmiech. Wystraszona odwróciłam się szybko, żeby zobaczyć zagrożenie. Jednak jedyne kogo ujrzałam to starego dziadka na wózku, z okularami przeciwsłonecznymi i pulchnego mężczyznę, w dzierganym, pomarańczowym sweterku.

- Oh, dzień dobry - odezwałam się w końcu zaskoczona, nie kryjąc swojego zmieszania. Przypomniałam sobie jednak, że byłam tam w konkretnej sprawię, więc szybko się wyprostowałam i spytałam. - Wecie może gdzie znajdę kierownika hotelu?

- To ja - powiedział ten w swetrze. - Przepraszam pomagałem wujkowi Ogiemu w kibelku - dodał po chwili podchodząc do mnie, wcierając rękę o spodnie i zerkając w stronę, jak podejrzewałam ślepego. Podsunął mi dłoń na powitanie, patrząc na mnie wielkimi oczami. Chwyciłam ją zdegustowana. - Jestem Kev, pokoje są na górze.

- Świetnie - odpowiedziałam, nie wiedząc co innego zrobić.

- Uwinę się raz, dwa - skierował słowa do Ogiego zostawiając, mnie z nim samą, zapewne idąc wszystko przyszykować.

Wypuściłam wstrzymywane powietrze i postawiłam plecak na ziemię, obok chwiejącego się stołu. Wyjęłam z niego najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam na świeże powietrze. Chciałam od razu odwiedzić sierociniec oraz przy okazji rozejrzeć się po okolicy.

Dopiero po kilku krokach naprzód zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie wiedziałam w jaką stronę się udać. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam grupkę nastolatków siedzących pod murkiem. Ruszyłam w ich stronę wkurzona swoją zależnością.

- Przepraszam, mam prośbę. Mógłby mnie ktoś zaprowadzić na drugą stronę wyspy? - spytałam, przerywając im żwawą rozmowę, dopiero po fakcie zadając sobie sprawę jak idiotycznie to brzmi.

Spojrzeli na mnie zaskoczeni. Patrzyłam im po kolei w oczy, w myślach prosząc, żeby się zgodzili. Nie miałam zamiaru błagać ich na kolanach, ale też nie chciałam się znowu zgubić. Ci, nadal nieugięci patrzyli na mnie wyczekująco. Westchnęłam zaciskając usta w cienką linię i zrezygnowana wyciągnęłam portfel, a z niego pięć dolarów. Wystawiłam do nich rękę z pieniędzmi, gdy ci wymieniali się porozumiewawczymi spojrzeniami. Dwóch chłopaków kiwnęło w tym samym czasie głowami, a jeden z nich wziął banknot z mojej dłoni.

Nic nie ma za darmo.

~*~

°878 słowa°

Witam po dość długiej przerwie! Nie powiem, że jestem z tego dumna ale musiałam chwilę odpocząć. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i będziecie czekać na następny. Buziaki ❤️

_Hlin_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro