Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytałem Harryego.

Od kilku minut zamiast w ekran telewizora, wpatrywał się we mnie. Było to nieco krępujące. Na początku nie zwracałem na to uwagi, aż do teraz. Leżeliśmy razem na łóżku. Już wykąpani i przebrani w luźne dresy, w których mieliśmy zwyczaj spać.  Oglądaliśmy nudny program kulinarny, ale to  zawsze coś.

- Lubię na ciebie patrzeć. - powiedział z szerokim uśmiechem.

- Nie słódź Hazz. - zaśmiałem się. - Wiem, że coś kombinujesz.

- Za dobrze mnie znasz. - westchnął przeczesując moje włosy.

Jak ja to uwielbiałem! Zamknąłem oczy i oddałem się tej pieszczocie. W poprzednim wcieleniu musiałem być chyba kotem. Uwielbiam dotyk Harryego oraz przytulanie. Mógłbym całymi dniami spać wtulony w chłopaka, jak teraz.

- Bo zaraz zaśniesz. - dodał, drugą ręką gładząc mój brzuch. - A mam ci coś ważnego do powiedzenia.

- Mam się bać? - spytałem otwierając tylko jedno oko.

- Zależy czy potrafisz pływać. - zaśmiał się, dając mi pstryczka w nos, na co się skrzywiłem.

Po chwili na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech. Harry przekręcił się na bok, tak, że teraz zawisł nade mną. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Zakochałem się w tych pięknych, zielonych tęczówkach. Mój wzrok powędrował niżej, na jego usta.

- Mam nadzieję Lou, że nie masz żadnych planów na ten weekend. - zaczął, czekając na moją reakcję.

Pokręciłem jedynie głową. Ani na chwilę nie odwracałem wzroku od tych miękkich, malinowych ust, które tak bardzo mnie kusiły.

- W takim razie zabieram cię do domku nad jeziorem, Boo. - dokończył.

- Wszystko jedno Hazz. - odparłem. - Tylko mnie w końcu pocałuj.

Widziałem błysk w jego oczach, a po krótkiej chwili bardziej przybliżył swoją twarz do mojej. Już tylko milimetry dzieliły mnie od pocałunku. Na policzku czułem jego gorący oddech.

- Jaki niecierpliwy. - zaśmiał się.

- Nie drocz się ze mną. - mruknąłem. - Ty ciągle...

Nie dane mi było dokończyć wypowiedzi.  Harry musnął moje usta swoimi miękkimi wargami. Robił to powoli i zmysłowo. Z każdą chwilą pogłębiał pocałunek. Niedługo potem dołączył do tego swój język, który wśliznął się do mojego wnętrza.

- Wystarczy? - zapytał z podstępnym uśmieszkiem.

- Nie. - odparłem rzeczowo.

Położyłem dłonie na jego klatce piersiowej i odepchnąłem go na bok. Teraz to Harry znajdował się na plecach. Na jego twarzy widziałem zdziwienie, które szybko ustępowało szerokiemu uśmiechowi.

Usiadłem na jego biodrach i teraz to ja nad nim górowałem. Poczułem jego dłonie, które złapały mnie w pasie.

- Nie spodziewałem się tego po tobie LouLou. -  wyszczerzył się, ukazując przy tym rząd białych zębów.

- Nie gadaj tyle panie Styles. - powiedziałem pochylając się nad nim.

Teraz to ja złączyłem nasze wargi w pocałunku, który trwał bardzo długo. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam powietrza. Trochę się zasapałem. Ale dojdziemy jeszcze do wprawy.

- To co mówiłeś o tym domku? - zapytałem, poprawiając mu włosy, które wpadały do tych niesamowitych zielonych oczu.

- Ty, ja, domek, jezioro, jutro. - powtórzył najważniejsze informacje.

- Brzmi cudownie. - uśmiechnąłem się, schodząc z niego.

Ponownie położyłem się obok, wtulając  w jego klatkę piersiową. Od ciała chłopaka biło przyjemne ciepło. Niczego mi do szczęścia nie brakowało.

- Wiedziałem, że się zgodzisz. - powiedział po chwili, opierając swoją brodę o moją głowę.

- Wiesz o mnie wszystko. - zaśmiałem się.

- Nie... Wciąż jeszcze pozostajesz dla mnie zagadką. Codziennie dowiaduję się czegoś nowego. To... niezwykłe. - dodał znajdując odpowiednie słowo. - Nie wiem, czy wiesz, ale prowadzę dzienniczek pod tytułem ,,Louis/Boo Bear''

- Akurat. - prychnąłem.

- Nie wierzysz mi? - zapytał unosząc głowę, aby spojrzeć się na mnie.

- Nie. - odpowiedziałem.

- To ci udowodnię. - zaczął. - Louis Styles: uwielbia się przytulać, jeść  serowy makaron - oczywiście przygotowany przeze mnie. - dodał pośpiesznie. - Kocha jeść marchewki, uwaga: Anne musiała je przed nim wszystkie schować.

- To dlatego nie mogłem ich znaleźć... - westchnąłem cierpiętniczo. - Kontynuuj.

- Lubi chodzić w kolorowych spodniach, często kradnie moje bluzy, które są o wiele na niego za duże. Ulubiony kolor: czerwony. Od jakichś dwóch tygodni oficjalnie zgodził się zostać moim chłopakiem. Nie lubi fasoli... Mam wymieniać dalej? - zapytał.

- Powiedzmy, że ci wierzę...

- Ostatnio pod prysznicem... - kontynuował wyliczać.

- Stop! - zawołałem, zatykając mu usta dłonią.

Nie chciałem, aby kończył tego zdania. Miałem zamiar zapaść się pod ziemię. Nagle coś ciepłego i mokrego dotknęło wewnętrznej strony mojej dłoni. On mnie polizał! Zabrałem rękę i wytarłem ją o jego bluzkę krzywiąc się.

- Jesteś zabawny. - dodał po chwili. - I znów się zarumieniłeś!

- Nieprawda! - zawołałem od razu.

- A właśnie, że tak... - droczył się ze mną, a jego  dłonie błądziły po moim brzuchu.

- Nie. - przystawałem przy swoim

- Tak.

- Ugh... Nieważne, chodźmy spać. - zarządziłem, chwytając pilot leżący na szafeczce nocnej.

Wyłączyłem odbiornik i odłożyłem przedmiot na właściwe miejsce. Po chwili zgasiłem również lampkę nocną.

- Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy. - zaprotestował.

- Dobranoc Hazz. - powiedziałem jedynie, odwracając się do niego plecami.

- Dobranoc mój uparciuchu. - odpowiedział.

Po chwili poczułem jego ręce, które owinęły się wokół mojego pasa. Pocałował mnie w tył głowy. Przytulił się do moich pleców i tak zasnęliśmy. A konkretnie to on zasnął. Ja cały myślałem o jutrzejszym wyjeździe. Jeśli nie wepchnie mnie do jeziora, to nie będzie tak źle, prawda? Bo co może się stać na zwykłym wyjeździe?


><><><><><><><><><><

_____

Jak myślicie, co wydarzy się na wyjeździe Lou i Harry'ego? ^.^

(Powiem tylko, że rozdział 39 jest najdłuższy jaki dotąd napisałam, a jeszcze go nie skończyłam).

<><><><><><><><><><>




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro