*5*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sasuke.pov
-Sas... - powiedział Naruto cichym i nieco zachrypniętym w tym momencie głosem. Nie wiedziałem co zrobić ani co się ze mną dzieje... Wiedziałem tylko jedno, że muszę coś z tym zrobić! Dlatego podjąłem pewne kroki.
-Nie mów do mnie Sas.- powiedziałem, ale to co usłyszałem w odpowiedzi mnie zamurowało.
-Uke...
-Co?!
-No nie mogę mówić Sas to mówię Uke. Rozumiesz Sas-Uke? -wytłumaczył niczego nieświadomy. Strzeliłem sobie przez to mentalnego facepalm'a. Myśli w mojej głowie wcale nie pomagały... Miałem mętlik. Nie mogłam zrozumieć co się ze mną dzieje. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywałem. To było dziwne... Dlatego postanowiłem jak najszybciej od tego uciec, więc podeszłem do okna pod pretekstem otwarcia go. Jednak, gdy okno już było otwarte to nie wróciłem do swojego wcześniejszego miejsca tylko, wyskoczyłem przez nie. Na szczęście nie był to mój pierwszy raz, gdy to robiłem więc nic mi się nie stało. Wróciłem biegiem do domu, by temu młotkowi nie przyszło do głowy, że złapie mnie po drodze. Kiedy byłem już w domu to zdałem sobie sprawę z dość istotnej rzeczy...
-Szlag! Zapomniałem plecaka! -krzyknąłem zły na samego siebie. - nie ma mowy bym tam wrócił..- tym razem szepnęłem zdając sobie sprawę, że przecież Itachi jest w domu. Poskradałem się więc pod pokój brata i weszłem do środka ignorując jego codzienne prośby bym pukał, a nie wchodził jak do siebie.
-Sasuke... Ile razy mam ci mówić byś pukał.-powiedział zirytowany długowłosy. W odpowiedzi na swoją uwagę dostał ode mnie tylko przewrócenie oczami. Nie mogłem przecież zajmować się błahostkami, gdy tu chodziło o sprawę życia bądź śmierci!
-Dobra, dobra. Nie mam czasu na głupoty Itachi.
-Och! Niedowiary! Mój mały braciszek potrzebuję pomocy!- śmiał się i poczochrał mi włosy za co posłałem mu mordercze spojrzenie. - No dobra... Czego sobie księżniczka życzy od rycerza na białym koniu..?- powiedział dalej się ze mnie śmiejąc, a za określenie mnie księżniczką dostał w pysk.
-Bądź chodź przez chwilę poważny. To jest bardzo ważne. Jak się nie uspokoisz to znowu oberwiesz.- powiedziałem marszcząc brwi.
-No dobra. Mów co chcesz tym razem. Znowu mam powiedzieć jakimś dziewczynom, że cię w domu nie ma?
-Nie. To jest dużo poważniejsze. Zostawiłem mój plecak wraz z rzeczami w miejscu do, którego nie wrócę za żadne skarby, bo nie zniosę konfrontacji z pewną osobą.- skończyłem ogólnie tłumaczyć sytuację.
-A co z tego będę miał?
-Itachi! Ty interesowna żmijo!
-Więc? Co z tego będę miał?
-No dobra... Zrobię ci jedzenie.
-Yay! To powiedz mi tylko gdzie mam podejść, a zaraz ci wszystko przyniosę. Podałem mu adres, a on od razu ruszył.
Rozdział jednak wcześniej;)
Słowa:421
Pewnie jeszcze jeden rozdział będzie w tym miesiącu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro