- Wróciliśmy! - krzyknęła Undyne, gdy weszła do domu z Papyrusem. - Skończyliśmy treno- Chwila, gdzie Impact?
- Poszedł do swojego pokoju... - odpowiedział Sans. - Przed chwilą odzyskał kolejne wspomnienie... które zdecydowanie nie było miłe.
- Oh? O czym ono było? - zainteresował się Papyrus.
Sans i Alphys opowiedzieli mu całość. Gdy skończyli, Undyne krzyknęła:
- JA PIERNICZĘ! Jego stary to jakiś wariat! Jak tak można?!
- S-sama się zastanawiam... uh... n-nigdy nie słyszałam o czymś t-tak okrutnym...!
- Musiał być przerażony! Idę go pocieszyć! - wysoki szkielet skierował się w stronę pokoju, w którym przebywał Impact.
- P-poczekaj! - zatrzymała go Alphys. - N-nie sądzę, żeby t-to był dobry pomysł...! On chyba w-wolałby zostać sam.
- Ale jeśli ktoś jest smutny, trzeba go pocieszyć! Jak nie będzie chciał rozmawiać, wyjdę!
- Odpuść Alphys, nie zatrzymasz go - powiedział Sans.
Papyrus w tym czasie pobiegł do pokoju szkieleta i otworzył drzwi.
- Impact? Dobrze się czujesz?
- <stłumiony płacz> CZY JA WYGLĄDAM JAKBYM SIĘ DOBRZE CZUŁ?!? - Impact leżał na łóżku z twarzą schowaną w poduszce.
- Sans i Alphys opowiedzieli mi wszystko! Przykro mi z tego powodu... To musiało być potworne!
- I było...! Wybacz, że nakrzyczałem na ciebie, po prostu...
- Rozumiem...! Niełatwo ci z tym! Na szczęście ja, wielki Papyrus, jestem tu, żeby cię pocieszyć!
Impact uniósł głowę i spojrzał na niego.
- Czy ty właśnie zapozowałeś? - spytał, tłumiąc śmiech.
- Oczywiście! Tylko wtedy inni mogą pojąć moją niesamowitość!
- Hahahahaha! Okej... Z jakiegoś powodu już czuję się lepiej... Nieco. Znaczy, dalej nie mogę przestać o tym myśleć... Ale już czuję się lepiej. Dzięki że przyszedłeś.
- Nie ma za co! Od tego tu jestem: by pomagać moim przyjaciołom! - Papyrus zapozował po raz kolejny.
- Zaraz... Uznajesz mnie jako przyjaciela? Znamy się dopiero od kilku dni! - zauważył Impact, siadając na łóżku.
- I co z tego! Zostałem przyjacielem Frisk, a znałem ją tylko kilka godzin! Poza tym, liczy się fakt, żeby pomagać sobie nawzajem, racja?
- Racja...
Przez chwilę siedzieli w ciszy.
- Więc taaaak... To... co myślisz o fakcie, że mam w sobie duszę twojego ojca? - spytał Impact po dłuższej chwili.
- Cóż... Nadal to dla mnie dziwne...! Znaczy, wczoraj się właściwie dowiedziałem, że mam tatę! - krzyknął Papyrus. - Sans nigdy o nim nie wspominał...
- Pewnie to było dla niego zbyt bolesne... W końcu zniknął bez śladu.
- Prawda... Ale gdyby mi powiedział, razem byśmy się wspierali...!
- Sans nie wygląda mi na typ, który mówi o takich rzeczach... tak właściwie to ma tendencję do ich ukrywania - zauważył Impact, co wprawiło go w zamyślenie. - Hm... Teraz tak o tym myślę... Czy tylko ja mam wrażenie, że Sans ukrywa wiele rzeczy? Nie tylko o swoim ojcu, ale też... inne rzeczy?
- Nie wydaje mi się...! To mój brat, znam go lepiej niż ktokolwiek inny! - krzyknął Papyrus, ale drugi szkielet zauważył niepewność w jego głosie. - Znaczy... miał wiecznie zamknięte drzwi od pokoju... I miał za naszym domem w Snowdin jakiś pokój, do którego nie wolno mi było wchodzić... Ale to chyba nic ważnego. Powiedziałby mi... Co nie?
- Nie wiem... Jeśli mam być szczery... Albo w tej chwili popadamy w paranoję i on nic nie ukrywa... Albo tak naprawdę nie znasz swojego brata, co jest bardzo niepokojącą myślą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro