Rozdział 51: Odmienność

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- CO... CO JEST?!? - Impact był zaskoczony zachowaniem Del-2. Ten odepchnął Alphys i wstał o własnych siłach.

- Nic... NIC MI KURWA NIE JEST! Weźcie się odpierdolcie!

- Del-2...?! Co ci się stało? - Ann była wyraźnie zmartwiona.

- Nic mi nie jest... Do jasnej cholery, ILE RAZY MAM TO KURWA POWTARZAĆ?!? - uniósł wzrok i popatrzył na nich. W tym momencie zauważyli coś... Jego prawe oko, które było zawsze czerwone, miało teraz ciemnoczerwoną, niemalże rdzawą barwę.

- D... Del-2? - Papyrus aż się cofnął, przerażony.

- Skarbie...? - Ann zaczęła się trząść. - Co... Co ci jest?

- Ha... Haha...

- Del-2, do jasnej cholery... - Impact ledwo był w stanie zebrać słowa. - Co się z tobą stało?

- Hahahaha... - zaśmiał się. - Nic takiego... Po prostu w końcu widzę... Widzę, że niepotrzebnie zmieniałem strony.

HUH?!?

- Tak... - jego pewny siebie uśmiech niepokoił ich. - To, co mówią o potworach jak wy... Wy naprawdę nie jesteście warci ratowania. Jesteście fałszywi... Jak wszyscy inni! Słyszycie?! FAŁSZYWI!!!

- Okej, co mu jest?!? - krzyknęła Undyne.

- N-nie mam pojęcia...!

- Del-2...

- ZAMKNIJ. MORDĘ. DZIWKO - powiedział, patrząc na swoją dziewczynę i wskazując na nią palcem. - Jesteś nie lepsza od nich! Założę się, że jesteś ze mną tylko dlatego, że cię ciekawiłem, co? Przyznaj to!

Ann była w takim szoku, że nie była w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Jedyne, co zrobiła, to przywaliła mu z liścia za pomocą swojej magii, po czym wyszła.

- Ann? Ann, z-zaczekaj...! - Alphys ruszyła za nią razem z Undyne.

- Wy też już stąd spadajcie... Zanim zrobię się niemiły i wam coś zrobię - Del-2 odwrócił się od nich. - Jasne?!

Impact chciał podejść do niego i coś mu powiedzieć, ale Papyrus go zatrzymał.

- Chodźmy stąd... Proszę...

Niechętnie, ale Imapct posłuchał go w końcu i razem wyszli.

*

Gdy byli już na zewnątrz, zauważyli Ann stojącą z boku. Podeszli do niej i spytali:

- Ann... Wszystko okej? Posłuchaj, ja-

- On nie jest taki... - powiedziała. - Ten Iseri... Musiał coś mu zrobić.

- ???

- Posłuchaj... To naprawdę nie brzmi jak on. Musi być jakiś sposób by odwrócić... cokolwiek tamten mu zrobił.

- Wiem... Tylko co?

- Nie wiem... - westchnęła. - Nie mam pojęcia... Potrzebuję chwilę pobyć sama...

- Rozumiem... Może Papyrus zawiezie cię do domu? - zaproponował Impact.

- Dzięki... Ale chyba się przejdę... Potrzebuję świeżego powietrza...

- Oki doki...! To... My już też pojedziemy... - Papyrus powoli poszedł do swojego auta. Impact wiedział doskonale, że był zaniepokojony dzisiejszą sytuacją... - Alphys i Undyne już pojechały... My też już chodźmy.

- No dobrze... - wsiadł do auta. Odjeżdżając, widział Ann idącą chodnikiem, z pochyloną głową.

Chciał jej jakoś pomóc, jakoś ją pocieszyć... Ale nie wiedział jak.

*

- Hej... wszystko okej? - zapytał Sans, gdy wrócili do domu. - Hej, co to za miny...? Coś się stało?

- W pewnym sensie... - Impact usiadł na kanapie i zdjął z siebie marynarkę, którą nadal miał na sobie, po czym razem z Papyrusem opowiedział mu, co się stało.

Gdy skończyli, Sans nie był w stanie ukryć zaskoczenia.

- Zaraz... Ten cały koleś nie dość, że dowodzi tej grupie, nie dość, że kradnie moce, to jeszcze coś zrobił Del-2? Co za sk... Ja normalnie... - widzieli, jak jego lewe oko zaczyna świecić.

- Sans, odpuść...! - Papyrus go uspokoił. - Nie wiemy gdzie teraz jest, a lepiej nie działać pochopnie... Sam to mówiłeś.

- Wiem, ale... Cholera...

- Musimy zastanowić się co zrobić... Ale później - Impact wstał i westchnął. - Mi już wystarczy jak na jeden dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro