- CO... CO JEST?!? - Impact był zaskoczony zachowaniem Del-2. Ten odepchnął Alphys i wstał o własnych siłach.
- Nic... NIC MI KURWA NIE JEST! Weźcie się odpierdolcie!
- Del-2...?! Co ci się stało? - Ann była wyraźnie zmartwiona.
- Nic mi nie jest... Do jasnej cholery, ILE RAZY MAM TO KURWA POWTARZAĆ?!? - uniósł wzrok i popatrzył na nich. W tym momencie zauważyli coś... Jego prawe oko, które było zawsze czerwone, miało teraz ciemnoczerwoną, niemalże rdzawą barwę.
- D... Del-2? - Papyrus aż się cofnął, przerażony.
- Skarbie...? - Ann zaczęła się trząść. - Co... Co ci jest?
- Ha... Haha...
- Del-2, do jasnej cholery... - Impact ledwo był w stanie zebrać słowa. - Co się z tobą stało?
- Hahahaha... - zaśmiał się. - Nic takiego... Po prostu w końcu widzę... Widzę, że niepotrzebnie zmieniałem strony.
HUH?!?
- Tak... - jego pewny siebie uśmiech niepokoił ich. - To, co mówią o potworach jak wy... Wy naprawdę nie jesteście warci ratowania. Jesteście fałszywi... Jak wszyscy inni! Słyszycie?! FAŁSZYWI!!!
- Okej, co mu jest?!? - krzyknęła Undyne.
- N-nie mam pojęcia...!
- Del-2...
- ZAMKNIJ. MORDĘ. DZIWKO - powiedział, patrząc na swoją dziewczynę i wskazując na nią palcem. - Jesteś nie lepsza od nich! Założę się, że jesteś ze mną tylko dlatego, że cię ciekawiłem, co? Przyznaj to!
Ann była w takim szoku, że nie była w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Jedyne, co zrobiła, to przywaliła mu z liścia za pomocą swojej magii, po czym wyszła.
- Ann? Ann, z-zaczekaj...! - Alphys ruszyła za nią razem z Undyne.
- Wy też już stąd spadajcie... Zanim zrobię się niemiły i wam coś zrobię - Del-2 odwrócił się od nich. - Jasne?!
Impact chciał podejść do niego i coś mu powiedzieć, ale Papyrus go zatrzymał.
- Chodźmy stąd... Proszę...
Niechętnie, ale Imapct posłuchał go w końcu i razem wyszli.
*
Gdy byli już na zewnątrz, zauważyli Ann stojącą z boku. Podeszli do niej i spytali:
- Ann... Wszystko okej? Posłuchaj, ja-
- On nie jest taki... - powiedziała. - Ten Iseri... Musiał coś mu zrobić.
- ???
- Posłuchaj... To naprawdę nie brzmi jak on. Musi być jakiś sposób by odwrócić... cokolwiek tamten mu zrobił.
- Wiem... Tylko co?
- Nie wiem... - westchnęła. - Nie mam pojęcia... Potrzebuję chwilę pobyć sama...
- Rozumiem... Może Papyrus zawiezie cię do domu? - zaproponował Impact.
- Dzięki... Ale chyba się przejdę... Potrzebuję świeżego powietrza...
- Oki doki...! To... My już też pojedziemy... - Papyrus powoli poszedł do swojego auta. Impact wiedział doskonale, że był zaniepokojony dzisiejszą sytuacją... - Alphys i Undyne już pojechały... My też już chodźmy.
- No dobrze... - wsiadł do auta. Odjeżdżając, widział Ann idącą chodnikiem, z pochyloną głową.
Chciał jej jakoś pomóc, jakoś ją pocieszyć... Ale nie wiedział jak.
*
- Hej... wszystko okej? - zapytał Sans, gdy wrócili do domu. - Hej, co to za miny...? Coś się stało?
- W pewnym sensie... - Impact usiadł na kanapie i zdjął z siebie marynarkę, którą nadal miał na sobie, po czym razem z Papyrusem opowiedział mu, co się stało.
Gdy skończyli, Sans nie był w stanie ukryć zaskoczenia.
- Zaraz... Ten cały koleś nie dość, że dowodzi tej grupie, nie dość, że kradnie moce, to jeszcze coś zrobił Del-2? Co za sk... Ja normalnie... - widzieli, jak jego lewe oko zaczyna świecić.
- Sans, odpuść...! - Papyrus go uspokoił. - Nie wiemy gdzie teraz jest, a lepiej nie działać pochopnie... Sam to mówiłeś.
- Wiem, ale... Cholera...
- Musimy zastanowić się co zrobić... Ale później - Impact wstał i westchnął. - Mi już wystarczy jak na jeden dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro