Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Will lekko się poruszył. Już nie śnił. Dobrze czuł obecność kogoś jeszcze. Ten ktoś nazywał się Alyss. Otworzył obolałe oczy i w tym momencie przeszył go dobrze znany ból głowy. Odwrócił się leniwie w bok.

Kurierka uśmiechnęła się do niego na powitanie. Chciała go ucałować i uściskać. Po jej policzkach pociekły łzy szczęścia. Musiała zatkać sobie dłońmi usta, aby nie wykrzyczeć swojej radości całemu światu.

Will znów próbował się podnieść, co sprawiło mu ból fizyczny. Opadł z bezsilnością. Dyszał, leżąc na plecach i starając się złapać choć trochę powietrza do płuc. Jego usta były popękane. Ból w głowie się potęgował.
Potem wygrzebał się z krępującej ruchy pościeli i rzucił się szaleńczo do wyjścia.

Drzwi były zamknięte, toteż Alyss, będąc silniejszą od swojego osłabionego męża, zdołała pochwycić zwiadowcę mocno w ramiona, zanim zrobił by coś głupiego.

- Przestań się buntować - powiedziała Alyss. Jej ton nie był rozkazujący, lecz nieco bardziej stanowczy niż jakakalwiek prośba.

- Puść mnie! Jestem w bardzo dobrej formie! - wrzasnął lekceważąco. Już nie miał w sobie ani odrobiny rozsądku. Ślepo pragnął jedynie zemsty za to co go spotkało. Choć nie wiedział jeszcze, kogo należy ukarać i co zrobić.

Alyss trzymała go od tyłu, obejmując go w pasie.

- Gdyby tak było, raczej byś tu nie leżał. Masz lekką ranę z tyle głowy, ale obiecuje, że pozwolę ci stąd wyjść jeśli zbadają cię uzdrowiciele. Bałam się o ciebie.

Will zlekceważył wyznania Alyss i spostrzegł, że faktycznie ma na głowie fachowo przewiązany okrężnymi ruchami bandaż. Martwił się i nie rozumiał jeszcze, skąd się wziął w lecznicy. Dlatego tak nagle odpuścił i przestał się buntować.

Przez chwilę rozważał pewne kwestie, które nagle pojawiły się w jego głowie. Gniew żelżał, gdy poczuł na karku powiew ciepłego wiatru. Odwrócił się. Najwidoczniej źle określił kierunek. Jego droga ucieczki prowadziła przez okno, a nie drzwi. Tak, należało smyknąć przez okno - pomyślał.

Wciąż mógł uciec w każdej chwili. Jednak w jakim celu?

Will zmróżył oczy. Czuł się nieswojo. Nie wiedział nic o wypadku, ale miał złe przeczucia, że całe Redmont już  huczy o fatalnych wydarzeniach. Tak było zawsze.

- Czy coś cię boli? - zapytała domyślnie kurierka, zaciskając palce na przedramionach zwiadowcy i przypatrując się jego anemicznej twarzy. - Wygladasz blado.

- Nic nie pamiętam. Co się właściwie stało?

- Spadłeś z wieży, kiedy ratowałeś Zacka. Próbował skoczyć. Jeszcze po tym wszystkim był tutaj i pytał się o ciebie - powiedziała niepewnie, gdyż w umyśle kotłowały jej się jeszcze inne słowa. Czy była gotowa wypowiedzieć tajemnice? - Ale przepędziłam go.

Will zrazu rozgniewał się. Szarpnął się słabo, wciąż patrząc Alyss głęboko w oczy. Zack chciał się zabić. Skoro mu się nie udało, mógł chcieć zrobić to ponownie. Poza tym, nikt by go nie szukał.

- Nie masz takiego prawa! - powiedział gniewnym tonem.

- Uspokój się. Twoja przyjaźń z Zackiem od początku była skazana na niepowodzenie. - Alyss przysunęła się do Willa i ujęła jego twarz w swoje dłonie. - Spójrz na mnie. Nie jestem twoim wrogiem. Jestem twoją żoną. Ale to już chyba ustaliliśmy. Szkodzisz sobie tymi przepychankami i dumnym uporem. Przestań narażać się na ciągłe porażki.

Will usiadł na łóżko i schował pochyloną twarz w dłoniach. Alyss usiadła obok niego, obejmując go czule ramieniem.

- Skoro mogę być sobą, niezależnie od twoich życzeń, to twoje zachowanie było całkowicie niewłaściwe - powiedział uspokojony w swoje dłonie. - Nie powinnaś tak traktować mojego przyjaciela.

Alyss nie odpowiedziała. Poza tym Will kontynuował, lecz zmienił temat. Wyprostował się, a Alyss spostrzegła, że jego oczy są zaczerwienione. To był dowód na to, że było mu ciężko żyć z tym, co się stało.

- Starałem się poruszyć, albo coś powiedzieć, ale miałem wrażenie, że utknąłem poza ciałem. Bałem się. Nie wiedziałem, co się dzieje.

- Uwierz mi, że tutaj bez ciebie było jeszcze gorzej - odparła, przyciskając dłoń do piersi, gdzie biło jej serce. - Bałam się tak bardzo, że płakałam ze strachu.

Will naturalnie osunął się w ramionach kurierki. Przez chwilę zaskoczony wsłuchała się w bicie jej serca.

- Przestań mnie nękać. Wypuść mnie - wymamrotał przez ściśnięte gardło.

- Domagasz się wszystkiego naraz. Weź głęboki wdech i odpocznij. Przyda ci się. Nie będziesz nikomu przydatny, jeśli nie odzyskasz sił. Wpierw zadbaj o zdrowie, a potem proś o cokolwiek chcesz - mówiła życzliwym tonem. Zupełnie jak matka.

Will zgodził się niechętnie. Nie miał wyboru. Tylko tak mógł się pozbyć niechcianego gościa, choć na chwilę. Alyss pomogła mu położyć się do łóżka i odwróciła się raz jeszcze by móc spojrzeć na jego pobladłą twarz. Wiedziała, że zasypia. Chciała go dotknąć i ucałować, lecz bał się go zbudzić. Yo wyglądało tak, jakby Will  miał ochotę na długi, nieprzerwany odpoczynek.

Młoda kurierka nie miała więcej czasu na obmyślenia. Po prostu wyszła z izby, pozostawiając ciszę.

***

Will nie spał już przez dłuższy czas. Przez większość południa zadawał sobie pytanie, czy na pewno nie jest więziony. Miał wyrzuty sumienia, zapominając o tym, co widział we śnie, że pozwolił się tak łatwo narazić. Co powinien zrobić? Samotnie zbiec z izby, czy czekać na dalsze instrukcje? Wiedział tylko jedno. Musiał odnaleźć Zacka.

Wstał z łóżka i skrył się za gobelinem. To co tam odkrył, wywołało u niego szeroki uśmiech. Widok jego zwiadowczego uniformu wyraźnie go zaskoczył.

Usiadł na niskim stołku. Już miał zamiar zrzucić koszulę na podłogę i przyodziać swój właściwy strój.

- Pora się uzbroić. A już myślałem, że dzisiejszego popołudnia stracę zmysły - powiedział do siebie z bladym uśmiechem.

Wyciągnął rękę w tył i poczuła na głowie ból. Badawczo przejechał palcami przez bandaż i skwasił minę. Ból był mocny, dlatego szybko chciał o tym zapomnieć.

Włożył na siebie zieloną koszulę i zapiął klamrę paska od założonych już także spodni. Przyszła pora na buty. Pochyliła się i ból w kręgosłupie dał o sobie znać. Skrzywiła się lekko, nie zważając już na dokuczliwe kłucia i łupania. Jednakże poczuł się zmęczony i senny. Brakowało mu sił.

Wyjrzał zza gobelinu i popatrzył tęsknie na łóżko. Co będzie jak Alyss wróci?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro