Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


W sali zapanowało zdziwienie. Pierwsza odezwała się Pauline:

—Jak to Foldar? Ten Foldar?

Zrobiłam nieznaczny ruch głową.

—Nie wiem jaki, ale przedstawił mi się jako Foldar.

—Jak wyglądał?—zapytał mnie baron. Czułam lekkie zakłopotanie, że byłam w centrum uwagi i że wszystkie pytania były kierowane do mnie.

—Nie wiem, nie widziałam go.

—To jak...— zaczął Halt, ale Will go ubiegł.

—Ktoś zaczął jej pisać po okładce książki. Może to brzmi dziwnie, ale tak było. Jakby Foldar miał u siebie drugą taką samą książkę, i wszystko, co napisał w swojej, przeniosło się na książkę Alex. Tak nagle, nie wiadomo skąd, a potem jakiś męski głos gadał jej w głowie. I kiedy była z mamą na spacerze...

-...myślałam, że ten świat itd. to sen, więc ten głos powiedział mi, że to prawda, i że dzięki temu, że w to nie wieżę, zaraz obudzę się w lesie...- dokończyłam, zanim Will opowiedział co było dalej.- I tam się też znalazłam, głowa wręcz wybuchała mi od środka. I na dodatek usłyszałam wycie wilków. Musiałam wejść na drzewo, bo inaczej może by mnie pożarły... Z trudem sie wspięłam, i kiedy byłam w 1\3 drogi na szczyt, wilki były już pod drzewem. I nagle niespodziewanie jakieś trzy czarne pociski zagłębiły się w wilkach. Okazało się, że to Will. Jakoś mnie znalazł, i pomógł mi zejść. Potem doszliśmy do chatki, ale przy ganku znów zemdlałam...— wydusiłam. To na prawdę nie było miłe przeżycie. Do teraz bolała mnie jeszcze głowa.

Will przytaknął.

—Kiedy zemdlała, zabrałem ją do wnętrza chatki. Leżała nieprzytomna przez około dwanaście godzin— dodał. Aż sama się zdziwiłam, słysząc, że byłam nieprzytomna przez tak długi czas. Jakoś zapomniałam się o to wcześniej zapytać Willa. W sali zapanowała niezręczna cisza.

—Ale- powiedział Arald, marszcząc brwi— przecież informatorzy tak mają—zauważył.—czasem mdleją, aby przedostać się do naszego świata.

—Prawda— zgodził się Will— ale nie o to mi chodzi. Czemu obudziła się w lesie? Powinna obudzić się w chacie, bo tam ostatnio była.

—Hmm—zamyśił się baron.

—Mam pytanie— wtrąciłam się nagle.— Jak płynie tu czas? Znaczy się, jeśli jestem tutaj przez załóżmy cały Aralueński dzień, to ile to czasu w moim świecie wtedy upływa?

—To nie jest takie proste— odpowiedziała na to lady Pauline.— Czas leci nieregularnie. Ale zazwyczaj jeśli na przykład jesteś w naszym świecie przez jeden dzień, to w twoim świecie to jest kilka godzin. I tak na odwrót. Ale nie zawsze tak jest, jak już mówiłam. Nieregularnie— wyjaśniła. Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam.

—A z kąd o tym wiesz?— palnął Halt. I w ten sposób zaczęła się chyba jedna z ich kłótni małżeńskich.

Przez ten czas przyglądałam się ich rozmowie. Nagle oczy zaczęły lekko mi się przymykać. Tak same z siebie. Nagle poczułam, że chce mi się spać. Bardzo. Will zaczął wołać moje imię, ale ja nie odpowiedziałam, widziałam go właściwie przez mgłę. Wstał, i zaczął lekko mną potrząsać, chyba pytając się, co mi jest. Słyszałam jeszcze urywek rozmowy, przechyliłam się i spadłam z krzesła. I znów straciłam przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro