Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

19
—Alex!—krzyknął znajomy damski głos.

Podniosłam się gwałtownie do piony, zdezorientowana. Poprzednio leżałam na ziemi. Rozejrzałam się. Nie byłam już w domu ani w siedzibie Foldara. To była moja mama.

—O Boże, Alex—wyjęczała i objęła ramionami. Ale Antoś, mój mały kuzyn, którym obecnie moja mama się opiekowała, od razu się wcisnął pomiędzy nas.—Znowu to samo. Straciłaś przytomność. Nie może tak być.

—Już dobrze, mamo. Ile tak leżałam?

—Przez około trzy minuty. Strasznie długie trzy minuty— dodała.—Tylko że... Ja już wezwałam pogotowie. A ty wstałaś. No cóż—powiedziała—przynajmniej zbadają cię i może dowiemy się co ci jest- wstała, otrzepała kolana i złapała Antka za rączkę. Też powoli się podniosłam.

Ale nagle usłyszałam karetkę.

—O!—zaczął mój kuzyn— io, io, io!

Z karetki wyszli ratownicy i pobiegli gdzieś trochę za bardzo w lewo od nas.

—Tutaj!—krzyknęła moja mama i pomachała ręką.

Kiedy ratownicy do nas podbiegli, jeden z nich spytał się:

—Kto?—podniosłam rękę. Ratownik uniósł brwi.

—Moja  córka zasłabła i upadła. Leżała tak przez 2-3 minuty. Poraz kolejny—wyjęczła matka.—Myślałam, że będzie leżała tak dłużej. Albo i cały czas—dodała znów.—Trzeba coś z tym zrobić.

—Dobrze—odpowiedział.—Ale... Chyba nie musimy już córki przewozić ambulancem. Proszę pojechać własnym samochodem.

—Dobrze, przepraszam— odpowiedziała matka i zwróciła się do mnie—Alex, weź mój telefon i zadzwoń do babci, aby przyjechała. Nie będziemy przecież ciągać Antka po lekarzach— powiedziała, po czym udaliśmy się do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro