«rozdział 12»

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

⊱ ━━━━.⋅ εïз ⋅.━━━━ ⊰

✺✺✺

POV. JULIA

Przez cały wieczór widziałam i czułam, że Camilo znowu coś trapi. I, niestety, wiedziałam o co chodzi. Tłumaczyłam mu tyle razy, że ma się nie przejmować, chociaż i tak wiem, że to tylko puste słowa. Nie pomagają. I nie pomogą, bo to tak nie działa.

Nigdy go w pełni nie zrozumiem, wiem o tym, to nie jest możliwe, ja nie mam takiego daru, jednak mam świadomość, co czuje człowiek, kiedy ma wszystkiego dosyć. Dlatego chciałabym móc go zawsze wspierać i być przy nim. Żeby wiedział, że może na mnie liczyć.

Boję się tylko, że przyjdzie mu do głowy najgorszy z możliwych pomysłów. O którym bądź co bądź i ja kiedyś myślałam. Nie wiem, co powiedzieliby na to inni, ale na pewno zaczęłyby się niewygodne pytania, usilne udawanie, że wszystko jest przecież okej, chociaż to nieprawda, próbowanie pomóc na siłę, gadanie, gadania i tylko gadanie. A czyjeś uczucia w kącie. Bo ważna jest reputacja rodziny, nie jej członkowie, co nie?

Boli mnie serce, kiedy widzę czerwone pręgi na rękach Camilo. Ktoś, kto nie chce dopuścić do siebie myśli, że druga osoba może cierpieć, na upartego twierdziłby, że jakieś zwierzę go podrapało. Ja jednak umiem rozpoznać takie rzeczy. Przechodziłam przez to samo. Z tą tylko różnicą, że znalazłam sobie zajęcie, które mi pomogło, a Camilo nie ma takiego zajęcia.

Na początku zdziwiło mnie to, że wesoły i zabawny chłopak może skrywać pod takim zachowaniem przeogromny smutek.

Potem zdałam sobie sprawę, że ja robiłam w sierocińcu dokładnie to samo. Udawałam, że jest dobrze, jakby ubierałam się w uśmiech. A w środku było zupełnie inaczej. I tak jest często. Inni ludzie, zajęci swoimi troskami, nie potrafią dostrzec, że ktoś może być smutny, ale to starannie ukrywa. Nikt nie wie, co czuje drugi człowiek. Nie po każdym widać wszystkie emocje jak na dłoni. Nie te złe jak smutek czy cierpienie. Nie, tych nie widać często. 

Jest pewien rodzaj ludzi, który choćby nie wiem, jak źle się czuł czy to z powodu choroby, czy jakiegoś innego, nigdy się nikomu nie poskarży, żeby jego bliski nie musiał się martwić. Taki człowiek będzie się męczyć w samotności. Będzie udawać, że jest dobrze, będzie żartować, będzie się śmiać, żeby tylko druga osoba niczego niepokojącego nie zauważyła. Na pytania będzie odpowiadać, że jest dobrze, choć prawda jest inna. Będzie robił wszystko, żeby udowodnić, że nic złego się nie dzieje. Będzie mówił, że nie ma się czym martwić. Będzie chciał zatrzeć wrażenie smutku na wszelkie sposoby. Będzie nawet zgrywał głupka, byle tylko nikt niczego nie zauważył. 

Skąd ja to wszystko wiem? Bo sama tak robiłam. A teraz robi tak Camilo.

Popatrzyłam na niego. Dziwne, że ta familia perfecta tego nie dostrzega. Przecież powinni już dawno temu choćby trochę się domyślić, że coś jest nie w porządku. Czy naprawdę tylko ja widzę od razu takie rzeczy? Czy tylko ja mam mu pomóc? Bo przeszłam przez to samo?

A jeśli moja pomoc nie wystarczy? Jeśli któregoś dnia okaże się, że jest już za późno?

Nie, nawet nie chcę o tym myśleć. Muszę zrobić wszystko, że było NAPRAWDĘ dobrze.

Siedziałam między Dolores i Camilo, żebym mogła obserwować chłopaka. Był smutny, widziałam po oczach. Gmerał niemrawo widelcem w talerzu, nawet się nie uśmiechnął, kiedy tío Félix powiedział wyjątkowo śmieszny żart.

Zerknęłam na Dolores. Patrzyła na mnie. W jej oczach wyczytałam, że coś musiała usłyszeć, kiedyś albo niedawno.

— Wiesz o...? — spytałam, ledwie poruszając ustami.

Usłyszała.

Kiwnęła głową.

Czyli jednak nie zostanę sama z tym sekretem. To dobrze. W razie czego mogę na nią liczyć. Może i przypięli jej łatkę papli numer jeden, ale jeśli trzeba umie być dyskretna. Teraz powinna.

Nie wiem czy by nie powiedzieć Mirabel. W końcu ona i Camilo byli dawniej jak bliźniaki. Zastanawiam się nad tym, zastanawiam, i wiem, że nic nie wiem. Bo jeśli Camilo dowie się, że komukolwiek wygadałam zdradziłam jego sekret, gotów jest całkowicie zamknąć się w sobie, a wtedy nieszczęście gotowe. Trzeba by było mu to ewentualnie jakoś delikatnie wytłumaczyć, że to dla jego dobra, najlepiej, kiedy będzie w lepszym stanie. Teraz ma takiego doła, że wolałabym nie ryzykować.

Wzięłam go za drugą rękę i lekko ścisnęłam. Popatrzył na mnie, a ja uśmiechnęłam się krzepiąco. Odpowiedział mi tym samym. Nie był to jednak wesoły uśmiech, na jaki chciałabym już zawsze patrzeć. 

To był wymuszony uśmiech, a pod nim krył się smutek.

I chociaż ktoś mógłby tego nie wiedzieć, ja jednak rozpoznałam do razu.

Muszę mu pomóc. Choćby nie wiem co.

✺✺✺

Trochę po dziesiątej w nocy Julia stanęła przed drzwiami o pokoju Camilo. Musiała z nim porozmawiać. Układała sobie w głowie przebieg rozmowy, ale teraz, gdy zapukała, zapomniała wszystko. Tak, jakby jej myśli wyparowały.

— Mogę wejść? — spytała głośno, uchylając drzwi.

Nie usłyszała jednak odpowiedzi.

Nieco zaniepokojona tym faktem, siląc się na swobodny ton, dodała:

— Dobra, wchodzę, ale jak się przebierasz, to nie miej potem pretensji!

Weszła.

Rozejrzała się.

Wszystko na swoim miejscu, żadnych podejrzanych przedmiotów, ubrania porozwalane po całej podłodze, ogólny bałagan. Czyli nic się nie stało.

Odetchnęła z ulgą i przeszła parę kroków. Jej wzrok padł na lustro zasłonięte kocem. 

Dotknęła go.

Potrafiła sobie wyobrazić, co czuł Camilo, zasłaniając je. Na samą myśl o tym, serce ścisnęło się jej z żalu i zapragnęła mocno go przytulić i pocieszyć. Po przyjacielsku, oczywiście.

Tylko gdzie jest Camilo?

Skoro nie tutaj to...

Casita wypchnęła ją z pokoju i pokierowała do wejścia na dach.

Czyli był tam...

Julia weszła po drabinie i stanęła na dachu. Przeszła parę kroków i potknęła się o jedną z dachówek. Byłaby upadła, gdyby pewna jej nie złapała, zachowują tym samym od upadku.

— Gracias, mi amigo — powiedziała Julia.

Camilo usiadł, podkulając nogi, a dziewczyna zrobiła to samo. 

— Smutno ci, co? — zagadnęła. Trudno jej było zachować pogodny ton, jednak uznała, że chociaż ona musi się tu jako tako trzymać.

Camilo nie odpowiedział. Mimo gęstniejącego mroku Julia widziała i czuła, jak bardzo jest przygnębiony.

Przysunęła się nieco bliżej.

— Hej, nie ma co się smucić — odezwała się — Nie przejmuj się. Pamiętasz, co mówiła kiedyś Mirabel? Zero smutku, zero złości, wy...

— Ale ty nie wiesz, jak to jest — przerwał jej Camilo — Ani Mira.

— Nie, faktycznie nie możemy tego wiedzieć — powiedziała spokojnie Julia — Ale to nie znaczy, że cię nie rozumiemy. Posłuchaj — przysiadła się blisko niego — Wiem, co czujesz, wiem, co o sobie myślisz, ale proszę cię, przestań. To wszystko nieprawda — wzięła go za rękę — Jesteś miły, kochany, umiesz wszystkich rozśmieszyć, każdy cię lubi i wcale nie jesteś niepotrzebny. Zrozum, że bez względu na wszystko jesteś moim najlepszym przyjacielem i dla mnie jesteś ważny. Pamiętaj, że ludzie prędzej czy później będą potrzebować prawdziwego Camilo Madrigala, a nie kogoś innego. To może trochę potrwa, ale teraz potrzebuję cię ja, Dolores, Mirabel, Antonio, rodzice, cała rodzina. Dla nas nie liczy się twój dar, liczysz się ty.

— Na pewno... — wtrącił Camilo i odwrócił głowę w bok.

— Tak, na pewno — powiedziała Julia i obróciła jego twarz ku sobie — Proszę Cię, pamiętaj o tym. I zrozum, że to — pokazała na czerwoną pręgę na jego ręce — nigdy nie było, nie jest i nie będzie dobrym sposobem na cokolwiek. Ani to, o czym myślisz.

— Ale ja już tak dłużej nie mogę... — powiedział cicho Camilo.

— Ja też wiele razy nie dawałam rady, robiłam to, co ty. I ja cię z całego serca proszę: nie rób sobie krzywdy, bo to nic nie pomoże, a jedynie pogorszy sprawę. Możesz na mnie liczyć, obojętnie coby się nie działo. Nigdy nie zostawię cię samego — dodała niemal niedosłyszlanie.

Camilo nie odpowiedział, ale położył Julii głowę na ramieniu, a ona objęła go i przytuliła. Dłuższy czas trwali tak bez ruchu, aż niebo pociemniało zupełnie i nie mogli już siebie zobaczyć.

— To co? Humor się trochę poprawił — spytała Julia.

Camilo powoli pokiwał głową i westchnął.

— Wiesz co? — zapytał.

— Co?

— Przeciąłem się papierem — podniósł wyżej palec, z którego sączyła się strużka krwi i zaśmiał się cicho.

Julia uśmiechnęła się do ciemności. Czuła, że Camilo na chwilę się odprężył i stał się taki, jaki powinien być. Czyli wesoły. Wiedziała jednak, że w głębi serca chłopak myśli o tym wszystkim prawie codziennie. I na to nie umiała znaleźć żadnej rady. Chwile jak ta, kiedy zapominał o smutku były dla niej najważniejsze. Bo wtedy można by się pokusić o stwierdzenie, że sytuacja była normalna. A Julia tego właśnie chciała.

— Ojoj, może pocałuję dzieciaczka w paluszek, żeby nie bolało? — zadrwiła i złożyła usta jak do pocałunku.

— Zabieraj się z tym dziobem — Camilo pstryknął ją delikatnie w nos.

— Ej! Wszystko zepsułeś, miałam tu robić za dobrą ciocię.

Camilo uśmiechnął się swoim zwyczajnym, szczerym uśmiechem, którego widok zawsze radował Julię.

— Chodźmy spać — powiedział. Wstał i pociągnął lekko dziewczynę do pionu.

Zatrzymali się przed drzwiami jego pokoju.

— Możesz iść, nie musisz mnie pilnować — odezwał się Camilo, kładąc rękę na klamce.

— Tak — powiedziała Julia, poważnie kiwając głową — A wąż ma kolana, mhm, poczekaj, bo ci jeszcze uwierzę. Szykuj no mi tam zaraz wyrko, zostaję z tobą.

Camilo westchnął zrezygnowany i wszedł do pokoju, a za nim Julia. Obok jego hamaka pojawiło się duże łóżko.

— Czy jaśnie pani jest usatysfakcjonowana? — spytał z udawaną kurtuazją.

— Przywykłam do większych luksusów — odparła Julia, naśladując ton mówienia i mimikę rozkapryszonej, bogatej paniusi — Ale ujdzie.

Zaśmiali się.

— No, to dobranoc — Camilo tak jak stał ułożył się w hamaku.

— A piżama gdzie? — zapytała Julia, zapominając, że sama kładzie się w ubraniu.

— Myślisz, że chce mi się przebierać?

— Nie?

— Masz odpowiedź.

— Dobranoc.

— Dobranoc.

— Ej, a potwory spod łóżka istnieją?

— Zlituj się, Julka, ludzie chcą spać.

— A ja chcę wiedzieć!

— Tak, zaraz cię zjedzą, śpij już.

— To ciebie też, bo jesteśmy w tym samym pokoju. 

— Przysięgam, Julka, ja Ci usta taśmą zalepię. Albo do szafy wsadzę.

— Tam też są potwory.

— A poduszką chcesz?

— Nie.

— To śpij. Dobranoc.

— Dobranoc. A co jak te potwory istnieją naprawdę?!

✺✺✺

⊱ ━━━━.⋅ εïз ⋅.━━━━ ⊰

familia perfecta-perfekcyjna rodzina

tío-wuja

Gracias, mi amigo-dziękuję, mój przyjacielu


Hej, hej!

Mam nadzieję, że was nie nudzę i czytało wam się dobrze ♡

To do zobaczenia!

~Dżulia




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro